Dawno mnie tu nie było... W drodze wyjaśnienia, zaczęłam czytać Light or Darkness i myślę sobie: "kurde, jak ja za tym tęsknię". Jednak za przerabianie tej historii biorę się za jakiś miesiąc kiedy skończę bloga, którego aktualnie prowadzę. Jednak mam silną potrzebę powrotu do naszych bohaterów i w ten sposób zakładam nowego bloga z prequelem "Light or Darkness". Na blogu poruszę wątek śmierci naszych bohaterów. Poznacie trochę ich życia sprzed i po. Tytuł będzie nosił "Jak się stałem". Parę osób mi doradziło, żebym bloga pisała tutaj i taki miałam zamiar, ale jednak... Nie, tutaj jest jak dla mnie lekki bałagan, a ja potrzebuję czegoś czystego, nowego... Tak, więc zapraszam na first-human-later-angel.blogspot.com . Mam nadzieję, że każda z was będzie go czytać. To tyle. Pozdrawiam xx
piątek, 7 sierpnia 2015
środa, 6 maja 2015
Demon Children
Witam po miesięcznej nieobecności :) Jak tam u was? Bo u mnie super, bo najgorsze mam już chyba za sobą ;) Dlatego chcę was zaprosić na mojego nowego bloga, który oficjalnie dzisiaj rusza ! Jest to opowiadanie o zjawiskach paranormalnych, ale głównie o demonach (jak sam tytuł nosi xd) Mam nadzieję, że chociaż zajrzycie. Będę starała się jak mogła, żeby blog nie był zły.
http://children-of-demon.blogspot.com/ tutaj link do bloga
https://www.youtube.com/watch?v=PfdcpaEwpic&feature=youtu.behttp:// a tutaj zwiastun :)
Mam nadzieję, że chociaż część z was będzie dalej ze mną :) Pozdrawiam ;)
http://children-of-demon.blogspot.com/ tutaj link do bloga
https://www.youtube.com/watch?v=PfdcpaEwpic&feature=youtu.behttp:// a tutaj zwiastun :)
Mam nadzieję, że chociaż część z was będzie dalej ze mną :) Pozdrawiam ;)
sobota, 28 marca 2015
EPILOG +PODZIĘKOWANIA
Epilog
Diana
- Jesteś pewna, że zabrałaś wszystko?-
zapytała mama po raz enty. Wywróciłam oczami z uśmiechem.
- Tak, mamo. Proszę nie pytaj już o to-
rodzicielka wyciągnęła ostatnią walizkę z bagażnika. Dzisiaj oficjalnie
zaczynam studiować w Nowym Yorku. Wspaniałe jest to, że ta uczelnia ma pełno
kierunków i moi przyjaciele też będę się w tym miejscu uczyć. – Chyba trzeba
się pożegnać- odparła smutna. Przeżyłam pożegnanie z moim ojczymem, przyrodnim
braciszkiem Kyle’m , moim psem, a także trenerem od bardzo dawna, który był
również moim biologicznym ojcem. Jednak pożegnanie z mamą będzie bolesne. Przytuliłam
się do kobiety. Pocałowała mnie w czubek głowy. – jestem z ciebie dumna. Jesteś
najlepszą córką jaką mogłam mieć.
- A ty najlepszą mamą.
- Powodzenia.
- Dziękuję- odsunęłam się od niej- Trzymaj
się.
- Ty też się trzymaj, mała- wsiadła szybko do
auta żebym nie widziała jej łez. Westchnęłam i wzięłam moje bagaże. Udałam się
do akademika. Siedziała tam kobieta z listą.
- Nazwisko?
- Evans Diana- nazwisko przyjęłam po pierwszym
mężu mojej mamy. Kiedy miałam rok mama miała go dosyć i się rozwiedli. Nie
chciał mieć dzieci ,a mama o nich marzyła. Dlatego przyczyniła się do zdrady.
Nie mam jej tego za złe. Kiedy miałam z siedem lat poznała Roger’a. Oboje się w
sobie zakochali, kilka lat później wyszła za niego i dzisiaj mają rocznego
synka Kyle’a. Mimo dziwacznej historii jesteśmy szczęśliwi. Roger kocha mnie
jak własną córkę, Marshall dbał o mnie przez te wszystkie lata, mama była dla
mnie jak przyjaciółka, a Kyle… To najsłodszy bart jakiego mogłam mieć. Mam
jeszcze brata w moim wieku, który jest od strony Marshall’a i jego również
kocham. Niestety spotykaliśmy się z dwa razy w roku. Na szczęście on tutaj też
będzie studiował. Spędzimy więcej czasu razem.
- Drugie piętro, pokój 312- podziękowałam i
poszłam w stronę schodów. Szkoda, że tutaj nie ma windy. Moje rzeczy nie są
wcale lekkie. Na każdym pół piętrze musiałam przystawać żeby zaczerpnąć tchu. Po
co tyle naładowałam? A no tak, lepiej mieć za dużo niż za mało, jak mówiła moja
mama. Mogłam ją wrobić w noszenie. Ciekawe czy nadal byłaby taka mądra. W końcu natrafiłam na mój nowy pokój. Nie
wielki prostokąt, w którym znajdowało się biurko, metalowe łóżko, szafa na
ubrania, kilka półek. Przeszłam do szybkiego rozpakowywania się. Ubrania i
kosmetyki, porozwieszałam lub poukładałam w szafie. Zeszyty wraz z przyborami
do pisania schowałam w biurku. Laptopa i inne urządzenia położyłam na wierzchu.
Parę książek, które postanowiłam zabrać poukładałam na pułkach. Torby i walizki
położyłam na szafie. No i gotowe. Chwyciłam telefon i klucz. Po zamknięciu
drzwi udałam się schodami na dół. Trzeba będzie znaleźć resztę. Kiedy zeszłam
na parter i zrobiłam trzy kroki w stronę wyjścia poczułam jak ktoś podnosi mnie
do góry i okręca.
- Luke- pisnęłam na brata. Zaśmiał się.
- Miło cię widzieć, siostrzyczko- odstawił
mnie na ziemię.
- Nie wiem czy powiedzieć to samo o tobie-
złapał się za serca.
- Ałć. – zachichotałam. – Widziałaś już
campus? – pokręciłam głową.
- Dopiero co przyjechałam. – cmoknął.
- To nie dobrze. Trzeba to nadgonić- złapał
mnie za rękę i wyprowadził na dwór. Pokazywał mi każdy budynek i opowiadał co
tam się dzieje. Dopiero co zaczęliśmy studia, a on wie wszystko. Maniak.
- Catsella, nie nawijaj tak, jej to nie
obchodzi- odwróciliśmy się i ujrzeliśmy dwóch chłopaków. Byli przystojni jednak
niebieskooki szatyn bardziej zwrócił moją uwagę.- Cześć śliczna. Harry, Harry
Styles- lokaty wyciągnął w moją stronę rękę. Nie miałam wyjścia jak podać mu
swoją.
- Diana Evans- przedstawiłam się.
- Grace będzie zazdrosna- powiedział do Luke’a.
- Mógłbym to samo powiedzieć o Belli, Harry-
zrobił minę niewiniątka. – Poza tym to moja siostra.
- Niemożliwe! Za ładna jak na twoją siostrę- i
wtedy obaj zaczęli „kłótnię”. W między czasie podszedł do mnie drugi chłopak.
- Caine Turner. Czy my nie poznaliśmy się
wcześniej?- zapytał.
- Wydajesz mi się dziwnie znajomy, ale nie
przypominam sobie ciebie. Skąd jesteś?
- Portland.
- W Maine?- pokiwał głową- Może dlatego? Ja
też tam mieszkałam.
- Może- uśmiechnął się w bardzo cudowny
sposób.
- Piękniś, musimy iść szukać dalej. Spotkamy się
za jakiś kwadrans- oznajmił Styles.
- To do zobaczenia- oznajmił szatyn i odszedł
z loczkiem. Widać było, ze byli bardzo dobrymi przyjaciółmi. Kiedy odeszliśmy z
Lukiem kawałek szepnął.
- Caine jest wolny, bierz się za niego póki
jeszcze możesz- trzepnęłam go w ramię. Zaśmiał się. Poprowadził nas do altanki
gdzie dostrzegłam wiele znajomych twarzy i kilka nie. Pierwsza podbiegła do
mnie Layla.
- Miło cię znów widzieć- powiedziała- Poznaj
Niall’a Horana. Niall, to Diana- blondyn z szerokim uśmiechem pomachał mi.
Uczyniłam to samo. Przywitałam się z
Margaret i David’em, przyjaciółmi z klasy, a
także z drużyny. Będziemy tutaj
pływać. Obok nich siedziała Emily ze swoim chłopakiem Laim’em którego miałam
już okazję poznać. Na rogu stołu siedział brat Em, Louis. Trzymał na swoich
kolanach nogi gościa, który siedział koło niego. Mieli też splecione palce. No
proszę , nie wiedziałam, że jest gejem.
- Zayn Malik- przedstawił się mulat, jego
partner- Ty pewnie jesteś Diana- skinęłam głową- Miło cię poznać.
- Ciebie również- ktoś przytulił mnie od tyłu.
Ta osobą okazała się Grace, dziewczyna Luke’a. uśmiechnęłam się do niej.-
Hejka.
- Hejka.
- Zabiję cię!- usłyszeliśmy krzyk Harry’ego.
Odwróciłam się i zobaczyłam pędzącego w naszą stronę chłopaka, którego gonił
Harry.
- Cześć jestem Alex, ale mów mi tak Tack-
rzucił kiedy przebiegał koło mnie i schował się za Louisem. Wszyscy się
zaśmiali. Za nimi przyszedł Caine wraz z dwoma dziewczynami.
- Cece Drake, mów mi Dolly- powiedziała
blondynka z dużą ilością makijażu. – A to Bella- wskazała na śliczną brunetkę.
To pewnie dziewczyna Hazzy. Pasują do siebie.
- Diana- usiadłam na jednym z krzeseł. Miejsce
obok mnie zajął Caine. Uśmiechnął się do mnie zalotnie, a na moje poliki wtargnęły
rumieńce. Tak, więc wszyscy siedzieli i oglądali szopkę, którą przedstawiali
chłopcy. Uśmialiśmy się do łez, chociaż im nie było do śmiechu. Pierwszy dzień,
a poznałam tylu wspaniałych ludzi. Nie sądziłam, że można być aż tak szczęśliwym.
Dawno temu
Diana, Harry oraz Caine zostali wyznaczeni
żeby wstąpić na ziemię i pocieszyć smutnych ludzi. Chodzili tak więc po
niewielkim miasteczku. Znaleźli smutną osobę dopiero po jakimś czasie. Była nią
śliczna brunetka o imieniu Bella. Oczarowała Harry’ego swoim wdziękiem. Nie
sądził, że kiedykolwiek poczuje coś tak silnego. Sam chciał dopilnować żeby dziewczyna poczuła szczęście, więc zbawił
słowami swoich towarzyszy.
- Weź ją Caine, ja zajmę się tą istotą- i
podążył za Bellą. Nie wiedział, ze tymi słowami oddał na zawsze swoją Dianę, bo
wtedy właśnie narodziła się miłość między Caine’m a samą anielicą. Chodzili
razem szukając smutnych ludzi. Dużo rozmawiali, marzyli. I tak to się wszystko
stało. Jednak to nie okazało się pierwszym grzechem Diany. Kiedy wrócili po
dość długiej podróży anielica wróciła do swojego domu. Znalazła tam wiadomość :
„idź za dom”. I poszła. Był tam zbiornik z wodą. Widywała czasami takie u
ludzi. Zawsze marzyła żeby popływać jak oni. Znajdowała się tam druga kartka. „Pomyśl,
że chcesz żeby twoje skrzydła zniknęły. Wtedy będziesz mogła spełnić marzenia”.
Pomyślała i zniknęły. Przestraszyła się na początku. Jednak uznała, że nikomu
to nie zaszkodzi i wskoczyła do wody gdzie poczuła się cudownie. Jej pierwszym
grzechem był bunt i wybranie złego. Jednak ona nigdy się o tym nie dowiedziała...
Podziękowania
Nie mogę uwierzyć, że to koniec. To naprawdę takie
smutne… Ale przynajmniej Harry powrócił. Cieszycie się?
Nie wiem od czego zacząć… Chyba od tego jak
bardzo was kocham.
Ten blog znaczył dla mnie bardzo dużo. Był
moją ucieczką od głupiej szkoły, wrednych ludzi, egzaminów.. Nieważne.
Dziękuję, że czytałyście te wypociny. Mam nadzieję, że historia choć trochę was
zaciekawiła.
Tak, więc dziękuję każdemu czytelnikowi z
osobna.
Chciałabym wyróżnić Beatę Janosz, Domi Nike i
Asię, które komentowały regularnie (znalazł by się może z jeden rozdział jakby
nie pozostawiły komentarza).
Dziękuję też Mafince 26, Pauli Miley oraz _Candy_Moonster_12,
które robiły to rzadziej, ale jednak robiły przez jakiś czas.
Chciałabym też podziękować Natalce Horan z
którą piszę chyba codziennie. Bardzo mnie wspierała przez całe opowiadanie i
doradziła mi w kliku sprawach. Szkoda, że ma do nadrobienia z 10 rozdziałów i
nie będę mogła jej się dzisiaj wyżalać xd No i oczywiście Sabinie Styles, która
wykonała szablon i czytała początek opowiadania.
Jeszcze raz chcę wam bardzo podziękować. Jeśli
macie jakieś pytania zapraszam na aska @dianablog , pocztę dianacaineblog@gmail.com . Zapraszam was na bloga http://children-of-demon.blogspot. co.at który jest już przygotowany po
prostu czeka do maja żeby coś opublikować. Jeszcze dodam posta jak go „uruchomię”,
ale jeśli chcecie żebym was poinformowała napiszcie, że chcecie i dokładnie
gdzie mam was powiadomić.
Jeśli chodzi o kontynuacje… Chyba zostawię tą
historię w spokoju. Nasi bohaterowie mają za sobą wiele złego i zasługują na
szczęście , które teraz mają. Jeśli maci jakiś pomysł to piszcie śmiało. Może
jakoś mnie przekonacie ;) Obiecuję wam, że kiedyś połączę te dwie historie, coś
pozmieniam i wydam książkę. Macie to jak w banku, więc proszę nie zapomnijcie o
„Light or Darkness?” oraz „Peace or Darkness” okej? Jeśli szanujecie mnie i
moją pracę proszę żebyście zostawiły komentarz z opinią na temat epilogu jak i
całego bloga. To tyle. Do usłyszenia: )
piątek, 27 marca 2015
Rozdział 67
Rozdział dedykuję każdemu czytelnikowi/czytelniczce. Mam nadzieję, że zrobicie to dla mnie i zostawicie po sobie komentarz w tym ostatnim rozdziale. Bardzo was o to proszę. Oliwia
Rozdział
67
Ian
Na początku Bella przeszukiwała biurko dosyć
zwinnie. Po minucie miała to gdzieś i wywalała wszystko po kolei. Na jej twarzy
malował się niepokój.
- Cholera- mruknęła i walnęła pięścią w stół.
- Co jest?- zapytałem zestresowany.
- Musiał go zabrać ze sobą. Nie był na tyle
głupi żeby zostawić coś tak potężnego co może go zabić bez opieki. – cała nadzieja
ulotniła się jak ptak. To koniec. Nathaniel wygra. Zabije każde żywe
stworzenie. Stworzy istne piekło. A to wszystko była moja wina. Gdybym nie był
wtedy pełen nienawiści do osób które mnie kochały , gdybym nie był taki naiwny
i samotny…Często mi powtarzano, że
ludzie są podli. Że kłamią. Czy te uczucia sprawiły, że rady poszły w las i
dlatego byłem gotowy odejść z Nathaniel’em chociaż prawie nic o nim nie
wiedziałem? Czy ludzka głupota naprawdę nie zna granic? Straszne było to, że on
wiedział. Wiedział kim jestem , jaką mam moc. Nie powiedział mi o tym wprost.
Ukrywał to przez ostatnie dwa miesiące. Zacisnąłem pięści. Jestem jedyną
nadzieją dla ludzkości. Tylko ja mogę to powstrzymać. Nie zamierzam poddać się
bez walki. Powstałem.
- Odzyskam go a potem zabiję go- Bella
zaśmiała się. Nie było jednak słychać radości.
- Może i jesteś Diamentem Aniołów, ale nadal
jesteś 16 letnim gówniarzem- skomentowała.
- jeśli nie spróbuję on nas zabije. Warto
spróbować, nie sądzisz? – westchnęła.
- Będziesz musiał lecieć beze mnie. Jeśli
Nathaniel mnie zauważy znów przejmie nade mną kontrolę. Moje sumienie jest
wystarczająco przepełnione. Nie daj mu się, Ian. Jesteś o wiele potężniejszy ,
on o tym wie. Uważaj, dobrze?- skinąłem głową.
- Ty też- wybiegłem z pomieszczenia. Mama cały
czas mi towarzyszyła. Ponownie rozłożyłem skrzydła. Cholera, trzeba znów latać…
Wzbiliśmy się w górę. Trzeba tylko ich namierzyć… Mama wydała z siebie syk i
skierowała się w dół na pobliskie wzgórze. Co ona wyprawia? Poleciałem za nią.
Kiedy zostało nam jakieś pięć metrów zobaczyłem powód. Tata leżał zakrwawiony
na ziemi. Po wylądowaniu podbiegłem do niego.
- tato… - potrząsnąłem nim- tato, obudź się.
Żyj…
- To ty, Ian?- szepnął.
- Tak tato. To ja. Otwórz oczy- delikatnie
uchylił prawe oko.
- Ale żeś wyrósł…- uśmiechnąłem się.
- Nie przesadzaj…- otworzył drugie oko i się
rozejrzał. Kiedy dostrzegł obłąkanego odepchnął mnie i chwycił pobliską strzałę.
– Nie!- krzyknąłem w ostatniej chwili.
- Dlaczego nie? Przecież to potwór!- warknął.
- Na zewnątrz tak. To mama, tato. –wpatrywał się
w nią w osłupieniu. W jego oczach zagościł ból. Opuścił broń.
- Jak to się stało?- zapytał słabo.
- Nathaniel ją przemienił. Powiedział, że
nigdy nie dokonała wyboru, więc jej się należało.
- A to gnój..- mruknął.
- Lecieliśmy właśnie do niego. Znamy sposób
jak go powstrzymać. Ale może najpierw ty powiesz co ci się stało?
- 666 batów piekielnym batem- machnął ręką. –
Ty mi lepiej powiedz co trzeba zrobić. Nie mam zamiaru się zawahać.
- Tylko ja mogę to zrobić. Potrzeba jednego
anioła do ofiary. Słyszałem, że wujek Harry chciał się poświęcić. Kiedy mamy
ofiarę , trzeba ugodzić Szatana Sztyletem Piekielnym. W tym problem, że ma go
Nathaniel. Musimy go jakoś odzyskać.
- Masz plan jak chcesz to zrobić? – pokręciłem
głową- Na szczęście ja mam coś w zanadrzu- uśmiechnął się tajemniczo.
***
Plan nie był szczególnie trudny, ale bardzo
ryzykowny. Tata miał odwrócić uwagę Nathaniel’a, a mama Lucyfera. Ja miałem się
podkraść i wyciągnąć z pochwy przy pasku Nathaniela sztylet.
- Powodzenia- szepnąłem do rodziców. Popędzili
w ich stronę. Mama przeleciała koło Lucyfera powalając go na ziemie.
- Nathaniel’u!- krzyknął do niego tata- Choć,
choć. Mamy parę spraw do obgadania- mężczyzna się uśmiechnął i skierował w jego
stronę.
- Powinieneś być już martwy. No cóż… Nastąpi
to teraz- tata wystrzelił w niego strzałę. Trafiła ona w ramię. Syknął z bólu i
upadł na kolana. To była moja szansa. Rzuciłem się pędem w jego stronę. Musi mi
się udać, musi mi się udać. Kiedy chwyciłem za rękojeść Nathaniel odzyskał siły
i mnie odepchnął. Poleciałem dwa metry dalej. Na szczęście zachowałem sztylet.
Mężczyzna rzucił moim tatą kilka metrów dalej. Rzucili się na niego obłąkani.
Lucyfer zajął się mamą. Cholera- Myślałem, że będzie z ciebie większy pożytek-
warknął- jednak powinienem ci podziękować- na jego twarzy zagościł uśmiech
rekina.- Gdyby nie ty, nie osiągnął bym tego – gestem ręki wskazał na około-
Szkoda, że jesteś taki głupi. Nie żyją twoi dziadkowie, twój wujek, niedługo
cała pozostała rodzina i przyjaciele do nich dołączą. W tym Nathalie. Czyż ona
nie jest przeurocza? – zapadła chwilowa cisza- Zniszczyłeś wszystko na czym ci
zależało, Ian. Zabiłeś tych którzy chcieli cię chronić przed takimi jak ja. Jakie
to uczucie?- nie doczekał się odpowiedzi- Czas z tobą skończyć. Nie stawiaj oporu,
dobrze?- poczułem, ze znów chce przejąć nade mną kontrolę. Nie wytrzymałem
- Nie!- krzyknąłem. Moja siła zmusił go żeby
cofnął się o parę kroków.- Odebrałeś mi wszystko. Odebrałeś wszystko tym
niewinnym ludziom! Nigdy nie widziałeś nikogo poza sobą! Twój własny syn ma cię
dosyć i chce oddać życie żebyś był martwy! On jest moją ofiarą, Nathaniel’u.
Ale to ty jesteś głównym daniem- moja podświadomość kazała mu stać w miejscu. Z
każdym krokiem czułem jego strach- Ofiara moich bliskich czy też nie, nie
pójdzie na marne. Dopilnuję żebyś został zniszczony raz na zawsze. Jakie to
uczucie być pokonanym przez nie pełnoletniego gówniarza?- syknąłem. Nie
odpowiedział- Ostatnie słowo, Nathaniel’u? – zmusiłem go żeby patrzył mi w
oczy.
- Nie- uśmiechnąłem się.
- Pa, pa, sukinsynu- i ugodziłem go prosto w
serce. Jego ciało zaczęło się przemieniać. Każdy skrawek zamieniał się w
czarnego kruka, który odlatywał. Kiedy nic nie pozostało nastąpiła eksplozja
światła, która odrzuciła mnie do tyłu. Straciłem przytomność.
Diana
Obudziłam się w lesie. Czy przed chwilą nie
znajdowałam się na polanie i nie walczyłam z Lucyferem w ciele Harry’ego. Ah,
moja noga wygląda jeszcze gorzej niż… Zaraz! Moja noga! Ludzka noga! Znów
jestem człowiekiem. To cudownie! Muszę się pokazać… Gdzie Ian i Caine?
Rozejrzałam się panicznie. Ujrzałam syna. Doczołgałam się do niego.
- Synku- szepnęłam. Otworzył oczy i przeniósł
się do pozycji siedzącej. Rozejrzał się.
- Czy ja umarłem?- zapytał się na co się
uśmiechnęłam.
- Oczywiście, że nie- wzięłam go w objęcia-
Tęskniłam- szepnęłam.
- Tak, ja też- wtulił się we mnie.- Nie wiesz
jak dobrze widzieć cię jako człowieka mamo.
- Nie wiesz jak dobrze cię widzieć całego i
zdrowego synku. Idziemy poszukać pozostałych?- może poprawniejszym
sformułowaniem było „tych co przeżyli”? Miałam nadzieję, że było takich osób
sporo. Wstaliśmy. Ian wziął mnie pod rękę i wyprowadził na polanę. Zgromadziły
się tam chyba wszystkie anioły. Na sercu zrobiło mi się lżej kiedy ujrzałam Luka
z Grace i Avril, Margaret i David’a z Nathalie, Laylę, Emily, Belle i wszystkie
dzieciaki.
- Tam, mamo- powiedział Ian i pokazał mi na
naszą rodzinę. Caine ledwo stał i tulił do siebie Rosaline, Melanie i Astrid.
Kiedy do nich podeszliśmy dziewczynki rzuciły się na Ian’a. Caine pokuśtykał do
mnie i złożył na moich ustach pocałunek.
- To koniec – szepnął. Oparł swoje czoło o
moje.
- Tak, to koniec.- dziewczynki sobie o mnie
przypomniały. Zaczęły mnie dusić. W tym czasie Caine przywitał się z Ian’em.
Podeszli do nas zakrwawiony Zayn, zmartwiony Lou i spokojny Calum.
- Nikt poza nami nie przeżył- powiedział
Tomlinson. W oczach zebrały się mi łzy. Tata, Kyle, Marshall… I wiele innych.
Nie żyli.
- I co teraz?- zapytałam. Polanę oblało jasne
światło słoneczne.
- Wrócicie do mnie moje dzieci- spojrzałam w
górę. To nie było światło słoneczne.
To był Bóg.
- O matko..- szepnęłam.
- Tak jak wam obiecałem dawno temu bramy
niebios są otwarte dla was i dla waszych dzieci- nikt się nie ucieszył. Nie
znaliśmy nieba. Tutaj był nasz świat. Tutaj zakładaliśmy rodziny. A co z tą
garstką ludzi, która jeszcze pozostała. Wszyscy po sobie popatrzyli. Ci, którzy
stracili swoich bliskich też nie chcieli tam wracać.
- Przykro mi, Boże. Chcemy zostać tutaj na
ziemi- podejrzewałam, że wybuchnie. Ze ukarze mnie za sprzeciw. A on się
uśmiechnął.
- raduje mnie to, że jesteście całkowicie
oddani ludziom. Wiem, że męczyło was bycie aniołami. Tak więc mam dla was
podarunek. Cofnę czas o te kilkadziesiąt lat. Narodzicie się ponownie jako
zwykli śmiertelnicy. Dopilnuję żeby każdy z was spotkał swoją drugą połówkę i
potem począł te same dzieci. Tyle jestem wam winien. Macie dwie minuty żeby się
pożegnać. – po moich policzkach spływały łzy. To naprawdę koniec. Teraz dostanę
drugą szansę na zupełnie normalne życie. Spotkam na nowo moich przyjaciół,
ponownie wyjdę za Caine’a i urodzę Rosie, Mel i Ian’a. Ale nie urodzę Astrid.
Nie urodzą się także bliźniaki. Harry przecież nie żyje. Nie istnieje. Nikt
jednak o tym nie myślał. Tack, Dolly, Cassie, Luke, Grace, Avril, Margaret,
David, Nathalie, Layla, Niall, Luke, Yai, Emily, Liam, Mike, Zayn, Louis,
Calum, Bella, Ashton, Ashley, Caine, Rosaline, Melanie, Ian, Astrid i ja przytuliliśmy
się.
- No to czas się pożegnać.- powiedział ktoś.
- Kocham was- każdy powiedział w równym
momencie. Wtedy poczuliśmy ulgę i wybawienie. Kto by pomyślał, że tak to się skończy?
--------------------------
Pod koniec tego rozdziału miałam łzy w oczach. Nie wiem jak pożegnam się z tą historią, a został już tylko epilog i podziękowania. To takie smutne :/ Gdybym miała siłę poruszyłabym temat Zayna, ale... Nie. On wróci, ja to wiem. Podobał wam się ostatni rozdział? Cieszycie się? Wiem, ze niektórym będzie smutno z powodu Harry'ego (tak, mam na myśli ciebie Domi Nika ) Jutro zapraszam na epilog. Proszę przeczytajcie go. Moim zdaniem będzie najlepszym epilogiem jakie miałam do dyspozycji. I proszę was o komentarze. Blog zaczął się 7 komentarzami. Mam nadzieję, że nie skończy się 3 :/
Subskrybuj:
Posty (Atom)