czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 55



Rozdział 55


- Nie możliwe! Co za frajer!- powiedziała oburzona Layla.
- W sumie tak, ale to też moja wina…
- Twoja?! To nie twoja wina! To on jest zazdrosnym dupkiem!- wściekła się.
- Zluzuj trochę. - zaśmiałam się. Opowiedziałam jej historię z Harrym, ale zmieniając treść o aniołach. Szkoda, że muszę ją okłamywać… Czemu powiedziałam Lukowi a nie jej? Nie wiem sama. Tyle się zmieniło.- A no właśnie. W końcu co tam u ciebie i Nialla?- zarumieniła się. Ona się zarumieniła! Ta Layla, która nigdy tego nie robi! Zapiszczałam.- Mów mi wszystko łącznie ze szczegółami.
- No bo my… Spotykamy się od tamtego wieczoru. Wiesz kolacja, śmiechy, dużo rozmawiania, wolny, pocałunek. Nic takiego.
- Nic takiego? To wspaniale! Szczęścia życzę wam miśki!- rzuciłam jej się na szyję.
- Dusisz.- zachichotała.- Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej. Nie było okazji.- wzruszyła ramionami .
- Nic się nie stało. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi.
- Ja też. A właśnie, miałam cię wcześniej zapytać. Co się dzieje pomiędzy Tobą, a Lukiem?- spuściłam wzrok.
- Długa historia.
- Mamy czas.- próbowała mnie zachęcić.
- Eh… No bo w ferie opracowywałam te moje wagary i jednego dnia on też przyszedł. Było super, a pod koniec on mnie pocałował…- szerzej otworzyła oczy.
- Pocałował cię?! No to nieźle.- wbiłam w nią wzrok.
- Wcale nie. On jest dla mnie jak brat, a teraz zlewa nas dla Willow.
- Właśnie widzę.- wskazała w drugą stronę korytarza gdzie nasze gołąbeczki się śmiały.- Nie podoba mi się to…
- Mi też.- nagle blondyn ruszył w naszą stronę.
- Cześć- przywitaliśmy się.- Layla, dasz nam chwilkę? -zapytał.
- Czekam w Sali.- uśmiechnęła się i odeszła.
- Więc o co chodzi?- skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Pamiętasz jak mówiłem ci o koncercie?- pokiwałam głową. Chłopak wyciągnął w moją stronę kopertę. Zajrzałam do środka i ujrzałam bilet na Sleeping with Sirens! Odebrało mi mowę.- Niespodzianka.
- Czy ty mi kupiłeś bilet na koncert?- zapytałam.
- Tak. Nie cieszysz się?
- Cieszę się, ale nie mogę tego przyjąć. Albo muszę ci chociaż oddać kasę za to.- zaczęłam szukać portfela. On złapał mnie za dłonie.
- Nie chcę pieniędzy. Chcę żebyś to przyjęła i poszła ze mną na ten koncert. – patrzył mi w oczy.
- A Willow?- prychnął.
- Willow nie ma nic do powiedzenia. My tylko się kolegujemy i tyle.
- Mhm… No to chętnie z tobą pójdę.- uśmiechnęłam się lekko.
- To świetnie.- zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do Sali. Zajęłam miejsce obok mojej przyjaciółki.
- Co było w kopercie?- zapytała, a ja dałam jej kuśtyka.
- Podglądałaś?- zrobiła minę niewiniątka.
- Ja? Nigdy.- zaśmiałyśmy się.
- Bilety na kocert.
- Uuuu. To ostro.- i zaczęła się lekcja
                                                      ***
Wracam do domu. Nie spotykam się dzisiaj z Harrym, bo jest na mnie obrażony. Nie rozumiem czemu. Powiedziałam mu prawdę. Zagapiłam się na głośno śmiejące się dziecko. Wyglądało słodko. Bawiło się ze swoim tatą. Poczułam lekki ból. A potem upadłam, bo na kogoś wpadłam.
- Przepraszam.- powiedziałam w tym samym momencie co Caine.
- Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.- pomógł mi wstać.
- Nic mi nie jest.- posłałam mu uśmiech. Schylił się i podniósł bilet, który mi wypadł. Wpatrywał się w niego pustym wzrokiem.
- Idziesz na koncert, widzę.- podał mi bilet.
- Tak. Luke mnie zaprosił- spuściliśmy wzrok.
- Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić.
- Możesz iść z nami.- zaproponowałam.
- Nie… To nie dla mnie. Przepraszam. Spieszę się.- powiedział i odszedł. A mi się chciało płakać.
Oczami Caine’a:
Dość szybko znalazłem się w domu. Pobiegłem do swojego pokoju.
Podleciałem do biurka. Po przewalałem moje szkice, rysunki itd. W końcu znalazłem portret mojego brata. Kellin…
- Pięć lat braciszku. Pięć lat temu zostawiłeś mnie dla tego wszystkiego…- rozpłakałem się. Tak po prostu. Wszystkie rzeczy z biurka wylądowały na podłodze. Czemu on mnie do cholery zostawił?! Chwyciłem tabletki na uspokojenie. Zażyłem 2, ale wiedziałem, że to nie pomoże. Zbiegłem na dół i nalałem sobie wody. Byłem cały czerwony. Oparłem się o blat.
- Caine synku?- zapytała mama ze zdziwieniem kiedy mnie zobaczyła. Wbiłem w nią spojrzenie pełne cierpienia.- Co się stało.
- Zostawił mnie mamo…- rozpłakałem się tak jak wtedy


kiedy odszedł. A mama mnie przytuliła…

-------------------------------------------
Heja. No to dzisiaj dodałam rozdział, bo jutro nie dam rady, bo mam połowinki. Mam nadzieję, że jakoś wyszedł i chciałabym przeprosić za długość i treść rozdziałów. Jeszcze parę takich będzie, a potem akcja się zgęszczy :) 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. DLA CIEBIE TO CHWILKA, DLA MNIE MOTYWACJA :p

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 54


Rozdział 54


Oczami Caine’a:
Lecieliśmy z Dianą za ręce dopóki nie rozdzieliły nas te kreatury. Jedna z nich poleciała za moją królewną. Ona spadała. Była coraz bliżej ziemi. Nie. Nie. Nie!
- Nie!- krzyknąłem nie zważając na pięciu obłąkanych wokół mnie. Nagle one odleciały. Zjawili się między innymi Niall, Louis, Zayn, Harry, Liam. I zaczęli do nich strzelać ze strzał. A one się przestraszyły i spieprzyły. W ostatnim momencie Dianę złapał Styles i przyciągnął do swojego torsu.
- Co wy kurwa wyprawiacie?!- krzyknął do mnie.- Ona mogła zginąć!
- Ja chciałem…
- Nie obchodzi mnie to ! Masz szczęście, że byliśmy w pobliżu ! A teraz trzeba ją zabrać do domu.- cała nasza siódemka poleciała do Diany. Ona mogła zginąć… I to przeze mnie…
Oczami Diany:
Obudziłam się. O dziwo w moim pokoju. Co się stało? A no tak. Obłąkani, Caine… Ale jak z tego uszłam z życiem? W moim pokoju znajdowali się : Harry, Caine, Liam, Zayn, Niall i Lou.
- Obudziłaś się.- powiedział z uśmiechem Niall.
- Tak. Jak ja z tego wyszłam?
- Uratowaliśmy cię, bo KTOŚ nie umiał się tobą zająć.- wbił gniewne spojrzenie w Caine’a.
- A ty gdzie byłeś kochasiu? Pewnie u jakieś taniej dziwki.- warknął. Oboje wstali. Liam i Lou rozdzielili ich.
- Uspokójcie się.- powiedziałam.
- Idźcie już. Chcę zostać z nią sam.- powiedział loczek. Prawie wszyscy opuścili pomieszczenie. Tylko Caine został.
- Jakbyś czegoś potrzebowała wiesz gdzie mnie szukać…- i zostawił nas samych.
- Co ty z nim tam robiłaś?- zapyta wściekły Harry.
- Siedziałam sobie w parku, a on akurat przechodził.
- Tak i ja mam w to uwierzyć? Czy ty siebie słyszysz?
- Ja ci mówię prawdę, Harry.- powiedziała.
- A ja jakoś ci nie wierzę. Wiesz co? Zostań tu sobie i przemyśl swoje zachowanie.- i po prostu wyszedł. Zostawił mnie samą. Z poczuciem winy? Nie.  Nie. Leżałam sobie spokojnie. Do mojego pokoju przyczłapał mój pies i brat. Wzięłam go sobie na łóżko.
- Diaja.- powiedział. No proszę.
- Ślicznie. Dia- na.- zaczął się śmiać.
- Diaja.- zaczęłam go łaskotać. Cały dom się trząsł od naszych chichotów.
- A kochasz mnie?- zapytałam. No tak, on nie rozumie.- Bo ja ciebie kocham bardzo mocno braciszku. Przytuliłam go.
- Miło, że się dogadujecie.- powiedziała mama, która stała w progu. Odwróciłam wzrok.- Nadal się gniewasz?
- A jak myślisz?- zapytałam ironicznie.
- Przepraszam, byłam naprawdę zła.- powiedziała.
- To nie jest wytłumaczenie.- mruknęłam.
- Masz racje, nie jest. A czemu ty zaczęłaś się tak zachowywać?
- Muszę ci się spowiadać?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Nie, nie musisz. Ale powinnaś mi to wytłumaczyć skoro mieszkasz pod moim dachem i jesteś na moim utrzymaniu.
- Można powiedzieć, że miałam kryzys i tyle.- wzruszyłam ramionami.
- Związany z Cainem?
- Nie, Caine to przeszłość. I tyle. Coś jeszcze?
- Nie. Mogłabyś się nim zająć? Muszę zrobić pranie.
- Ok.- siedziałam i bawiłam się z Kylem aż nie usnął. Wzięłam go na rączki i zaniosłam do jego łóżeczka. Przykryłam go kocykiem. I zamknęłam drzwi. 
Wróciłam do siebie. Postanowiłam zadzwonić do Luka. Po trzecim sygnale odebrał.
- Diana?- zapytał.
- Tak. Masz coś do roboty w tej chwili?
- No mam… A co chodzi?
- Luke, kończ już. Film się zaczyna.- usłyszałam głos Willow.
- Przepraszam muszę kończyć.-i się rozłączył. Czyli, że on i Willow? A jeśli on jej powie o aniołach, będę skończona. O nie… Było po dwudziestej. A ja byłam dzisiaj na jednej tabletce. Co za niedorzeczność. Wyciągnęłam jedną tabletkę, która powędrowała do moich ust. Po tym od razu się przebudziłam. Zrobiłam pieprzone lekcje, pouczyłam się, śmiałam się jak głupia. Nie chciało mi się spać. Euforia mnie dopadła. Ale w końcu takie są skutki zażywania amfetaminy…
 --------------------------------------
No to mamy rozdział 54. Mam nadzieję, że was nie zanudził. W piątek nn. Zapraszam na Dolly Dark Story :P CZYTASZ= KOMENTUJESZ. TO DLA CIEBIE NIE CAŁA MINUTA, A DLA MNIE MOTYWACJA I UŚMIECH :)