piątek, 31 października 2014

Rozdział 2

Rozdział dedykuję Sabinie za piękny nagłówek <3

Rozdział 2

                                               Ian
Mojego najlepszego kumpla dzisiaj rozsadzało.
- Co jest Calum?- zapytałem w szatni przed w-fem. Spojrzał na mnie wściekły.
- Mieszkaj z gejami pod jednym dachem. Nie polecam- warknął. A więc to o to chodzi… Strasznie nie lubię gadać na ten temat z nim. Nie wiem jak mam się zachować. Z siedemnaście lat temu, Zayn Malik poszedł do dziwki, która miała spełnić funkcje surogatki. Zmusił ją do tego i dziewięć miesięcy później urodził się Calum. Dziwka dostała swoje pieniądze i nie chciała mieć nic z nimi wspólnego co ucieszyło Zayn’a. Zapomniałem dodać, że Zayn był i jest gejem. Poślubił Louis’a Tomlinsona i jego zapisał w papierach jako drugiego ojca Calum’a. I teraz jest Calum Malik-Tomlinson. Jak Calum przyjmuje to do wiadomości? Dosyć dobrze, ale czasami wybucha.
- No to ostro się zapowiada. Rozwiń swoją wypowiedź.
- „ Cześć ojcowie, casting był super, możemy wygrać” „ O to dobrze. Zayn misiu kiedy idziemy na ten bankiet?” Wystarczy?
- Wystarczy. Mogę pogadać z moją mamą, ona…
- Nie. Nie gadaj. Nie chcę.- westchnąłem.
- To jak mam ci pomóc?
- Nie pomożesz mi. Nikt mi nie pomoże. Zawsze będę synem gejów. Albo raczej synem dziwki i geja, a podopiecznym partnera ojca. Nie wierzę- zaczął się śmiać.
- Z czego się śmiejesz, Cal?- co się  z nim dzieje.
- Nareszcie do mnie dotarło czemu Rosaline się do mnie nie przyznaje. Bo jestem synem gejów. Haha- wybuchnął śmiechem.
- Stary, nie radzisz sobie. Weź dzień wolnego.- dalej się śmiał.- Chodź, bieg dobrze ci zrobi- zaprowadziłem go na dwór. Już trochę się uspokoił. Mieliśmy przebiec pięć kółek, a potem ci którzy wszystko mają zaliczone mają czas wolny. Czyli m.in. ja. Wypatrzyłem Naomi Harrison. Maturzystkę, przyjaciółkę Cassie. Popalała papierosa.
- Cześć- usiadłem koło niej.
- Jeśli chcesz gadać o Ashtonie i Cass to idź.
- Wiem, że nie ma u niej szans. Po prostu chciałem zapytać co u ciebie. – prychnęła.
- Ojciec, który chce żeby jego córeczka była najlepsza w tym co on kocha.- ojciec Naomi jest trenerem drużyny pływackiej, kiedyś trenował moją mamę i rodziców Nathalie. A no i zapomniałem dodać chyba najważniejsze. Jest moim dziadkiem, ale Naomi o tym nie wie. To trochę straszne, ale tak postanowił mój dziadek, Marshall.
- U mnie jest ojciec, którego prawie nie ma w domu, ma do przekazania firmę i akademię, i widać, że w głębi serca nie chce żeby jego pierworodny spełniał marzenia.
- Ojcowie są do dupy- zaśmiałem się.
- Lepiej bym tego nie opisał.- podała mi paczkę papierosów.- Nie palę.
- W twoim wieku też tak mówiłam i pół roku później byłam uzależniona.
- Może powiesz ojcu o tym, że cię to nie kręci?
- On wie, ale nie potrafi się z tym pogodzić. Pewnie twój też?- kiwnąłem głową. Dziewczyna wstała i zgasiła papierosa, którego wrzuciła do śmieci- Kręci mnie prawo więc go przestrzegam. A teraz przepraszam, muszę zniknąć zanim mój ojciec mnie znajdzie- puściła mi oczko i odeszła.
Naomi


- Turner, szatnia!- krzyknął nauczyciel, a ja posłusznie powędrowałem do szatni.
                                                   ***
Siedzieliśmy właśnie na stołówce. Zaraz ogłoszą wyniki. Jesteśmy trochę zdenerwowani.
- Przepraszam, mogę prosić o uwagę?- zapytał wicedyrektor.- Chciałbym ogłosić wyniki, kto zagra na tegorocznym balu majowym. Tak, więc na tegorocznym balu zagra… zespół 5 Seconds of Summer! – wszyscy zaczęli nam gratulować, a to co przed chwilą usłyszałem powoli do mnie dochodziło. Zagramy na balu! Tak! Nareszcie dobre wiadomości! Niestety nasze szczęście przerwał dzwonek na lekcje. Historia, to jedyne co jeszcze dzisiaj musimy przetrwać. Ruszyłem z Calumem, Ashtonem, Michaelem, Ashley i bliźniakami Horan pod klasę.
- Idź pogadać z Nath- szepnął do mnie Ash.
- Oszalałeś?- mruknąłem.
- To idealna okazja. W końcu zaistniejemy dla całej szkoły. Każda panna będzie cię chciała. Wyobraź dobie, że do takiej zwykłej dziewczyny jak ona podchodzi taki chłopak jak ty i zaprasza ją na bal- walnąłem go w ramię- Au, co to miało być?
- Nie jest zwykła. Jest wyjątkowa.
- Bo cię nie chce?- oberwał tym razem mocniej.
- Ma coś w sobie. Koniec rozmowy- zająłem swoje miejsce pod oknem. Osiemnaście lat temu, w tej ławce, w tej Sali siedziała moja mama. Nawet jest jeszcze napisane „Diana Evans”. Przede mną siedzi Calum a na jego jest napisane „ Layla Allen”. Tak, moja mama i ciocia Layla nie były grzeczne. No cóż.. Czekałem na panią Jin, ale nie stawiała się. Po pięciu minutach w Sali pojawił się mężczyzna którego widzę pierwszy raz na oczy.
- Dzień dobry klaso. Nazywam się Nathaniel Dark i przychodzę na zastępstwo do końca roku za panią Jin.- i wszystko jasne.- Moglibyście się po kolei przedstawić. I tak każdy się przedstawiał aż w końcu doszło do mnie.
- Ian Turner.
- Dobrze, dziękuję. Teraz omawiacie wojnę brytyjsko- amerykańską?- pokiwaliśmy głowami.- Co powiecie żeby zostawić te nudne tematy na przyszły rok, na powrót pani Jin, a ze mną zajmiecie się czymś innym?
- A czym pan dokładniej chce się zając?- zapytał Luke, który nie ma problemu z historią.
- Mity, stworzenia nie z tego świata, dowody na ich istnienie. Co wy na to?- każdy się  z nim zgodził. W sumie to może być nawet ciekawe- Cieszę się, że jesteście za. I chciałbym  żebyście wyrażali swoją opinie, opowiadali to co wiecie na dany temat- odwrócił się i zaczął pisać temat na tablicy. Było to tylko jedno słowo. Anioły.- Kto mi coś powie na temat aniołów? – Albert, klasowy kujon podniósł rękę.
- Mieszkają w niebie, służą bogu, czynią dobro, strzegą nas.
- Owszem, niektórych aniołów to dotyczy. Jednak chciałem się skupić na innej randze. Ktoś domyśla o co mi chodzi?- postanowiłem coś palnąć.
- O upadłe anioły?- mężczyzna uśmiechnął się.
- Dokładnie. Powiesz nam coś o nich, Ian?- ale się wpakowałem.
- Anioły, które zostały zesłane na ziemie i żyją pośród ludzi?
- Nie zupełnie. Tak się o nich mówi, ale nie. Można powiedzieć, że upadły anioł to człowiek, który zmarł, ale dostał drugą szansę na życie. I taki typ anioła dzieli się na dwa podtypy: światła i ciemności. Jak pewnie się domyślacie że tak jakby dzieli się na dobro i zło. – podniosłem rękę- Tak Ian?
- Jak to jest możliwe, że dostaje się drugą szansę? – nauczyciel usiadł na biurku.
- Chodzi ci jak to jest możliwe? Bóg wybiera osobę, która ma dostać drugą szansę. A to od niej już zależy za którą stroną się obejdzie.
- A co potem? Jaki to ma cel?
- To postanowiłem zostawić na następną lekcje, bo wtedy zrobi pod temat do tego.
- To w takim razie skąd mamy dowody na ich istnienie?- chciał mi odpowiedzieć, ale zadzwonił dzwonek i wszyscy wyparowali z klasy. Ja tez udałem się do wyjścia.
- Ian?- podszedłem do biurka.- Stawiam ci 6 za aktywność i chciałbym ci zadać dodatkowa pracę na ocenę. Co powiesz żeby poszukać w różnych źródłach o dowodach na istnienie aniołów? I to na jutro?- zgodziłem się- To świetnie. A teraz zmykaj, bo pewnie znajomi się niecierpliwią- pożegnałem się i wyszedłem z Sali.
                                               ***
Poszliśmy świętować do naszej knajpki „ U Billy’ego” i w domu byłem o 19. Najpierw zabrałem się za tą nudniejszą część pracy domowej. Na koniec zostawiłem sobie historie. Wpisałem w Google „dowody na istnienie aniołów” Były jakieś księgi, pióra, korporacja zajmująca się szukaniem aniołów McVey Corporation w Newton. No proszę, a w Portland jest jakiś badacz aniołów, który zajmuje się tym od lat i ma pełno dowodów. Może jutro bym się do niego przeszedł? Luigi Simons. Swoje biuro ma w centrum miasta. No proszę. Zapisałem wszystko co najpotrzebniejsze na kartce. Spojrzałem na zegarek. Zaraz 22. Kurde… Spakowałem wszystko do torby i przygotowałem ubrania na jutro. Wziąłem szybki prysznic a kiedy wyszedłem zastałem moją mamę siedzącą na krześle.
- Cześć mamo- posłałem kobiecie uśmiech, który odwzajemniła. Mam być szczery? Bardzo kocham moją mamę, ale nie bierzcie mnie za maminsynka. Po prostu bardzo dobrze się dogadujemy (lepiej niż ja z ojcem) i wiem, że mogę na niej zawsze polegać.
- Cześć. I jak było w szkole?
- Nudno. Dostałem 6 z aktywności z historii. No i wygraliśmy- mama znalazła się tuż przy mnie i zaczęła mnie mocno ściskać.
- Gratuluje ci. Nawet nie wiesz jaka jestem dumna.
- Tylko mnie nie uduś- oderwała się ode mnie i popatrzyła.
- Jaki ty już jesteś duży. Już niedługo się stąd pewnie wyniesiesz i zostawisz matkę samą- powiedziała półżartem
- Jeszcze z dwa lata. No i nigdy o tobie nie zapomnę.- na dole coś się stłukło.
- Chyba muszę iść to sprawdzić. Dobranoc- powiedziała i opuściła pokój.
- Dobranoc- położyłem się po czym poszedłem spać.
                                             Diana
Zeszłam na dół gdzie Caine sprzątał resztki miski.
- Nieładnie- zaśmiałam się. Uklęknęłam i chciałam mu pomóc sprzątać.
- Zostaw- mruknął i szybko zebrał ostatnie kawałeczki.
- Co ty taki nie w sosie?
- Wydaje ci się tylko.- warknął. No dobra.
- Idę się położyć. Wiesz gdzie mnie szukać- ruszyłam na górę czując jego wzrok na moich plecach. Położyłam się i czekałam. Dwadzieścia minut później przyciągnął mnie do siebie.- To jak w końcu?
- Nie będę ci się wyżalał z byle czego. Jestem po prostu zmęczony.
- No to śpij- wtuliłam się w jego tors.
- Kocham cię wiesz?- uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też. Dobranoc Caine.
- Dobranoc Diana.
----------------------------------
Może być? Co sądzicie o rozdziale i nagłówku który zrobiła Sabina? Bo mi się bardzo podoba *.* No i czy pamiętacie Nathaniel'a? ( nie ma zbytnio ambitnego nazwiska xd) A teraz bardziej organizacyjnie : jeśli chodzi o związki, to spokojnie, pewnie sama będę się gubić, ale będę starała się pisać tak żebyście ogarniały. Rozdziały na początku mogą nie być zbyt ciekawe, bo wprowadzam was do ich życia, a przy okazji problemu powoli zaczynają się rozwijać. I mam nadzieję, że więcej osób będzie komentować (na LoD pojawiało się ok. 7 komentarzy a tu się pojawiło 5 w tym dwa od jednej osoby). Jeśli się pojawi te 7 to jeszcze w ten weekend dodam rozdział ;) To chyba tyle ;)

poniedziałek, 27 października 2014

LIES: Rozdział 1

Rozdział dla Asi z okazji urodzin ;)

Rozdział 1


                                                           Ian
- Na pewno nie chcesz żebym przyszła?- zapytała moja mama po raz setny. Wywróciłem oczami.
- Tak mamo, nie chcę. Nie mam pięciu lat, tylko szesnaście- westchnęła i się uśmiechnęła.
- Chyba wyraźnie zabroniłam ci rosnąć, prawda?- po raz kolejny wywróciłem oczami, tylko z rozbawieniem. Przytuliłem się do niej. Zabawne jest to, że sięgała mi tylko do brody. Jest się te siedem centymetrów wyższy.- Wyślij mi sms’a jak tylko dowiesz się co i jak. Dobrze?
- Dobrze. A i jadę do Ashtona od razu po.- oznajmiłem i zarzuciłem torbę na ramię. Ruszyłem do drzwi.
- Może cię podwieźć?
- Nie, dzięki. Pojadę autobusem- przy drzwiach wejściowych napotkałem mojego ojca. No proszę wrócił do domu. Jak nie firma to akademia sztuk pięknych i tak na zmianę- Cześć- mruknąłem.
- Cześć- odpowiedział.- Podwieźć cię?
- Nie sam pojadę. Do zobaczenia- wyszedłem. Nareszcie. Włożyłem słuchawki do uszu i odpaliłem play listę. Na przystanku czekałem dwie minuty po czym przyjechał mój autobus. Po wejściu zająłem miejsce przy oknie. Pewnie jesteście ciekawi czemu mając rodziców milionerów jeżdżę autobusem zamiast jakąś sportową bryką? To proste. Nie chcę zachowywać się jak bogacz. Chciałbym być zwykłym, przeciętnym obywatelem, dziwne nie? Mam kasę i jeszcze narzekam? Tak, bo mam jej po dziurki w nosie. Mam jej pełno, za to rodziców prawie w ogóle. Mama jeszcze się stara spędzać z nami czas, ale tata? Tylko święta jakieś i może niektóre weekendy. Dobra koniec tego użalania. Dzisiaj z chłopakami mamy casting na to by zagrać na balu majowym i musimy go wygrać!
                                                      Diana
- Cześć- powiedział Caine i pocałował mnie.
- Cześć- przytuliłam się mocno do niego.
- Nie uduś mnie tylko- zaśmiał się.
- Eh, no dobrze…- usiedliśmy.- Jak w pracy?
- A jak może być? Nudno i pracowicie. A jak z tobą?
- Za parę minut jadę na trening. A ty masz się przespać, bo zaraz zaśniesz na siedząco. – pogroziłam mu palcem.  Oparł się o blat.
- Skoro karzesz. A właśnie, co on dzisiaj taki odpicowany?- kiwnął w stronę drzwi.
- Ma dzisiaj casting, zapomniałeś?- zamknął oczy.
- To dzisiaj?- przytaknęłam- Bycie właścicielem firmy, akademii sztuk pięknych i bycie ojcem jest przerastające.
- Więc zastanów się czy z czegoś nie zrezygnować- odparłam dosyć szorstko.
- Diana, już o tym…
- Rozmawialiśmy. Tak wiem. Muszę już iść- zaczęłam się ubierać. Poszedł za mną.
- Będziesz teraz na mnie zła?- odwróciłam się w jego stronę.
- Nie jestem zła. Po prostu my też cię potrzebujemy- przyciągnął mnie do siebie i zmusił do patrzenia w swoje niebieskie tęczówki.
- Za półtora tygodnia kończy się sezon a zaczyna się pod koniec września tak?- kiwnęłam głową.- Cały lipiec, ty, ja i dzieci gdzie tylko chcecie. Co ty na to?- pogłaskałam go po policzku.
- Jestem za. A teraz przepraszam, muszę iść- musnęłam szybko jego usta. Przy drzwiach się odwróciłam- A i Caine. Kocham cię.
- Ja ciebie też- poszłam do samochodu. Już miałam zapalać silnik kiedy zrobiło mi się ciemno przed oczami a ból rozsadzał czaszkę. I te dziwne niezrozumiałe szepty. Kiedy to przeminęło wzięłam kilka wdechów i odjechałam.
                                                     ***
Na treningu zdarzyło mi się coś podobnego. Na szczęście nikt nie zauważył. W szatni przerażona zadzwoniłam chyba do jedynej osoby, która mogła mi pomóc. Harry. Czemu on? Trudno to wytłumaczyć. Czemu nie Caine? On by zrobił wielką aferę.
- Halo?- usłyszałam głos loczka.
- To ja.
- Wiem, że ty. A więc o co chodzi?
- Potrzebuję twojej pomocy- powiedziałam obojętnie.
- Czekam na ciebie. Przyjeżdżaj do mnie do domu.- Ian ma tam być. Jeszcze się wkurzy i…
- Daj mi dwadzieścia minut.
                                                    Ian
- Ale mam stresa!- zaczął panikować Calum minutę przed naszym wejściem.
- Uspokój się, pomyśl że ty i Rosie jesteście sami i..-  Ash nie dokończył bo ja i Calum walnęliśmy go w ramię.
- Chcesz żebym w ogóle nie wyszedł?- warknął.
- Nie zapominaj Ashton, że Rosaline to nadal moja siostra- chłopak się zaśmiał.
- Melanie to też twoja siostra a jakoś bajeruje z Lukiem- wywróciłem oczami.
- Czy ty głąbie nie rozumiesz, że nie chodzi mi o…
- Zapraszamy 5 Seconds of Summer! – nie dokończyłem. Wraz z Ashtonem, Calumem i Michael’em weszliśmy do Sali przesłuchań.- Dzień dobry. Co nam zaprezentujecie?
- Utwór Good Girls naszego autorstwa- powiedziałem jako lider grupy. Mike, Calum i ja gramy na gitarach, a Ash na perkusji. Wszyscy śpiewamy, ale ja najczęściej. I nie, nie czuje się lepszy. Po prostu chłopacy tak przegłosowali. Nie mój wybór. Zaczęliśmy grać. Na scenie czuje się naprawdę cudownie! Z chłopakami tworzymy zgrany zespół.
- Dziękujemy, jutro ogłosimy wyniki- wyszliśmy a na zewnątrz czekała na nas reszta naszej „paczki”.
- Calum, Mike, Ian byliście świetnie. Tylko Ashton jak zwykle pieprzy- odezwała się Ashley, siostra bliźniaczka Ash’a. Oni często sobie dogryzali. Co mogę jeszcze powiedzieć o Ashley? Ona i Mike są jedyną parą z naszej bandy. Albo powiem, że są jedyną oficjalną parą z naszej bandy. Tak będzie lepiej. Dobra teraz powiem wam lepiej jakie są pokrewieństwa i miłostki . Tak, więc Styles’owie nie są jedynymi bliźniakami. Są jeszcze Jai i Luke Horan. Luke kręci z moją siostrą Melanie, a Jai za to z Avril Castella. Rosaline, moja siostra, druga według kolejności, spotyka się potajemnie z Calumem Malikiem- Tomlisonem, a kiedy ktoś zapyta czy ona coś do niego czuje udaje , że nie. Calum jest kuzynem Mike’e, który jest chłopakiem Ashley, ale to już wiecie. A no tak zapomniałem! Avril to nasza kuzynka. Jej tata jest przyrodnim bratem mojej mamy. A teraz co ze mną? Mi się podoba Nathalie West. Córka przyjaciół z drużyny mojej mamy. Ale ona mną raczej nie jest zainteresowana. No cóż bywa…
- Po prostu mi zazdrościsz- i zaczęli się przedrzeźniać jak małe dzieci. Czy oni zawsze muszą psuć piękne chwile?
- Dobra Ashton my idziemy zanim się pogryziecie- chłopak pokiwał głową. Pożegnaliśmy się z każdym i ruszyliśmy do wyjścia. Na moje nieszczęście spotkaliśmy Cassie Cavanaugh, dziewczynę z klasy maturalnej, córkę bliskiej przyjaciółki ojca Ash’a. I w dodatku wielką miłość mojego towarzysza.
- Cześć piękna- rzucił.
- Cześć Ashton- rzuciła obojętnie- Cześć Ian.
- Cześć- odpowiedziałem.
- Ty, ja, kino, piątek, osiemnasta, wpadnę po ciebie?
- Nie, ma, mowy, Ashton, daruj, sobie, wreszcie- rzuciła i zaczęła się oddalać.
- Przemyśl to jeszcze- krzyknął za nią. Poszliśmy do jego sportowego auta. W przeciwieństwie do mnie Ashton kocha pieniądze. – Jeszcze będzie moja.
- Nie możesz sobie odpuścić? – uśmiechnął się.
- Nigdy w życiu. A poza tym co u ciebie i Nath?
- A co może być? Nic. I skończmy temat- przez resztę drogi gadaliśmy o tym co będziemy mogli zagrać na balu. Weszliśmy do jego wielkiej chaty. Zdziwiło mnie to co zobaczyłem. Bardzo blisko siedzącego wujka Harry’ego i moją mamę cicho gadających. Zdziwili się na nasz widok.
- Cześć- rzuciliśmy z młodym Styles’em i pobiegliśmy na górę. Kiedy zamknęliśmy się w pokoju powiedziałem:- To było dziwne…


                    Diana
Podjechałam pod jego dom. Może to był zły pomysł? Może trochę przesadzam? Powinnam się trochę przespać i iść do lekarza. Już chciałam zawracać kiedy przed dom wyszedł Harry. Pomachał i ciepło się uśmiechając. Westchnęłam i zgasiłam silnik. Podeszłam do przyjaciela.
- Witam piękną panią- przytulił mnie.
- Cześć Hazz- udaliśmy się do salonu gdzie czekała już zrobiona kawa- Nie musiałeś- odparłam.
- Ale chciałem. A więc w czym mam ci pomóc ?
- Ostatnio miewam dziwne sny, a także czasami za dnia dzieje się coś dziwnego… Mam czarno przed oczami, ból rozsadza czaszkę i słyszę niezrozumiałe szepty. Nie wiem za bardzo czemu tak jest, co to oznacza…
- I oczekujesz, że pomogę ci to wyjaśnić?- kiwnęłam głową. Loczek zaczął rozmyślać. – Nie mam pojęcia, ale daj mi parę dni, a się dowiem. To nie wygląda na zwykłe bóle głowy.
- Myślisz, że to może mieć związek z tym kim jesteśmy? – i w tym momencie pojawili się Ian i Ashton. Głupia jesteś, Diana. Co on sobie teraz pomyśli? Przywitali się i pobiegli na górę.
- Czy myślę? Jestem tego pewny. Ale na wszelki wypadek pojedź do Grace żeby cię zbadała.- wstałam ledwo ruszywszy kawę.
- Dziękuję, Harry. Teraz do niej pojadę, bo sam wiesz- spojrzałam do góry.- Do zobaczenia- odprowadził mnie do wyjścia.
- Jakby to działo się coraz częściej to zadzwoń. Do zobaczenia- przytuliliśmy się po czym wsiadłam do auta i odjechałam.
                                              ***
- Dziękuję ci bardzo, że przyjęłaś mnie w domu. – powiedziałam kiedy Grace sprawdzała wyniki.
Grace Castella
- Nie ma sprawy. Jesteś w końcu siostrą mojego męża. Wracając, nic z tobą nie jest. Wszystko jest poprawne, ale jak chcesz mogę ci jakieś środki na głowę przypisać.
- Nie, dzięki. To ja się już zbieram- w drodze do drzwi trochę rozmawiałyśmy. Idealnie jak miałam wychodzić weszli mój brat Luke z jego córką Avril.
- Cześć ciocia, cześć mamo- poszła na górę zanim zdążyłam odpowiedzieć.
- Diana? Cześć- przytulił mnie mój brat, po czym pocałował Grace.
- Cześć i pa, właśnie wychodzę- oznajmiłam.
- Może zostaniesz na…- pokręciłam głową.- Nie przekonam cię?- powtórzyłam czynność.- No to do zobaczenia
- Pa.- i pojechałam do domu gdzie czekała na mnie reszta domowników. Przywitałam się z dziećmi ,a  na końcu z moim mężem.
- I jak tak u was?- zapytałam się. Moje córki od razu przeszły do opisu dnia. Po Cainie widziałam, że niedawno wstał. Został tylko Ian.
- Jak było na castingu?- wzruszył ramionami.
- Dobrze.
- Powinni wygrać- powiedziała Rosaline.
- To świetnie- uśmiechnęłam się do syna.
- Mhm, wiem. Pozmywam- wziął talerze po reszcie domowników, gdyż ja zjadłam tylko jabłko, jak to ja. Poszłam z anim żeby mu pomóc.
- Jesteś na mnie zły?- zapytałam. Nawet na mnie nie spojrzał.
- To było dziwne mamo.
- Tak, wiem. Ale przecież wiesz że ja i wujek …
- Jesteście przyjaciółmi. Tak wiem. – pozmywaliśmy w milczeniu.- Jestem zmęczony. Pójdę się położyć. Dobranoc- odprowadziłam go wzrokiem.
- Dobranoc synku. Śpij dobrze…
--------------------------
Długi ten rozdział jak na mnie co?xd Trochę wam pewnie namieszałam tymi związkami, ale pewnie jakoś to przeżyjecie xd No to co, proszę o komentarze, nn w  weekend. i jak ktoś chce być informowany to tu napisze i poda kontakt jak nie mam.