Rozdział 1
Czy się nie przesłyszałam? Czy on
właśnie powiedział, że jestem aniołem? To jakiś żart? Popatrzyłam na niego. Nie
wyglądał jakby miał ze mnie żartować. Przerażona, odwróciłam się i odeszłam.
Nawet nie zdążyłam zrobić pięciu kroków kiedy poczułam uścisk na nadgarstku.
-Dokąd idziesz?- zapytał Caine.
-Do domu. Jest 23 a ty mi mówisz, że
jestem aniołem. To chyba nie jest normalne. Właściwie to czemu ja z Tobą
rozmawiam? Daj mi spokój do cholery!- wyrwałam się z jego uścisku.
-Nie możesz odejść! Oni Cię znajdą i
nie będą tacy mili jak ja. Nawet nie wiesz co ci grozi- powiedział.
-No to co mi grozi? Co oni chcą mi
zrobić? Czego oni ode mnie chca?!-zapytałam.
- Chcą żebyś przeszła na ich stronę i
żebyś pomogła im zdobyć Diament Aniołów..
-Diament Aniołów? Co ty bierzesz?-
kolejne pytanie padło z moich ust.
-Diament Aniołów to diament, który
daje bezgraniczną władze aniołom, którzy go posiądą. A im więcej zwolenników
danej strony tym większe szanse na zdobycie.- oznajmił chłopak.
-Aha. A co jeśli nie wybiorę żadnej ze
stron?
- Masz czas do dnia swoich
osiemnastych urodzin żeby zdecydować a jeśli nie wybierzesz to..umrzesz.-
powiedział ze smutkiem.
- Co?! Ale jak to? To jakiś żart? A
może to tylko sen? Jestem już w domu w swoim łóżku i śnie. Tak, to na pewno sen.
Diana, obudź się. No dalej- uszczypnęłam się , ale to nic nie dało. Czyli, że
ja nie śnie?
- Przykro mi, ale to nie jest sen. To
rzeczywistość. A teraz może lepiej stąd chodźmy , zabiorę Cie do domu. –
zaproponował Caine wyciągając do mnie dłoń.
Niepewnie podałam mu swoją, po czym
przyciągnął mnie do siebie. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Lepiej żebym Cię trzymał jak będziemy
lecieć, bo chyba nie chcesz spaść.-oznajmił.
-Zaraz, zaraz. Lecieć?- zapytałam, gdy
nagle z tyłu jego pleców wyrosły dwa piękne, białe, ogromne skrzydła.
- Trzymaj się mocno. Na 3 startujemy.
Raz, dwa….
- Poczekaj, wole iść…- i wtedy się
wzbiliśmy do góry.
Chciałam krzyczeć, szarpać się ,ale to
nie był najlepszy pomysł. Wtuliłam się w jego zagłębienie pomiędzy szyją a
ramieniem, podziwiając Portland z góry. To naprawdę śliczne miasto. Po jakiś
dziesięciu minutach poczułam grunt pod nogami. Kiedy chciałam już mu coś powiedzieć
on zaczął pierwszy:
- Muszę już wracać. Jak chcesz się dowiedzieć czegoś na temat tego wszystkiego,
spotkajmy się jutro o 16.00 w „Sweet coffe”. Do zobaczenia mam nadzieje.-posłał
mi promienny uśmiech i od razu wzbił się w górę.
Odprowadziłam go wzrokiem po czym
ruszyłam do drzwi wejściowych mojego domu. Już miałam nacisnąć klamkę, ale mam
mnie uprzedziła i stanęła w progu rzucając mi wściekłe spojrzenie.
-Możesz mi powiedzieć gdzie
byłaś?!-zapytała.
- U Layli. Była bym szybciej, ale się
nam przedłużyło-nie czekając na kolejne wąty, ruszyłam do łazienki. Wzięłam
szybki prysznic , umyłam się, zmyłam makijaż, ubrałam się w piżamę i ruszyłam
do pokoju. Kiedy weszłam zastałam otwarte okno na oścież. To dziwne,
zostawiałam zamknięte. Może mama je otworzyła ?Hm.. Podeszłam do niego i już miałam je zamknąć,
ale na parapecie leżało coś co przykuło moją uwagę. Czarne pióro.
<--dom Diany
Mama Diany