Rozdział 4
- Co ty tutaj robisz?!
- Diana, przyszedłem Cię przeprosić.
Zachowałem się jak ostatni debil i to ja jestem idiotą. Pop prostu nie chcę
żeby stało Ci się coś złego i się martwię. Czy dasz się zaprosić w jedno
wyjątkowe miejsce i wybaczysz mi ?- zapytał , podając mi bukiet.
- Caine, to miłe, że przyszedłeś mnie
przeprosić i kupiłeś mi tę piękne kwiaty, ale jest po 22, a jutro wtorek, muszę
iść do szkoły i..
- Proszę to nie zajmie nam długo.
- No dobrze już. Tylko za chwilę musze
być powrotem- oznajmiłam, wchodząc do pokoju żeby wstawić kwiaty do wazonu i wziąć
kurtkę.
- Jeśli mamy zrobić to szybko musimy
polecieć, czyli musisz mnie objąć- powiedział nie pewnie, na co ja lekko się
zarumieniłam.
- No tak.- posłałam mu uśmiech i
wtuliłam się w niego.
Po chwili straciłam grunt pod nogami.
Wzbiliśmy się w górę i lecieliśmy. To niesamowite, jeszcze przed wczoraj bym
nie pomyślała, że mogła bym latać. To takie magiczne. Chcąc się odprężyć, zamknęłam
oczy, wtuliłam się w tors Caine’a i wciągałam jego zapach. Pachnie zarówno jak
ocean i iglasty las. Ah.. Po 10 minutach poczułam ponownie grunt. Otworzyłam
oczy i zobaczyłam że jesteśmy koło lasu na jakieś ścieżce prowadzącej do punktu
widokowego.
- Zamknij oczy i daj mi się
poprowadzić, a nie pożałujesz- powiedział, a ja wykonałam jego polecenie. Chwycił
mnie za dłoń.
Szliśmy. Nie obawiałam się, że upadnę.
Zaufałam niebieskookiemu. Jakieś 100 m dalej przystanęliśmy.
- Otworzysz oczy jak Ci
powiem-oznajmił- Poczekaj. Poczekaj. Teraz..
Otworzyłam oczy i zamarłam. Jak
pięknie.
-Caine..To jest… Niesamowite.. Dziękuję..
----------------------------------
Tak na szybko..
<3
OdpowiedzUsuń