Rozdział 10
- Tak, tak idziemy.- odpowiedziałam
zamykając drzwi.
Nie cieszyłam się na to spotkanie.
Wolała bym spędzić ten czas z Cainem, ale on ma już plany na dziś. Nie mogę z
nim spędzać każdej wolnej chwili. On ma swoje życie, ja mam swoje. Muszę teraz
ciężej trenować jeśli mam jechać na turniej sylwestrowy. To wielka szansa.
Będzie tam tylu sponsorów, a gdybym któremuś się spodobała drzwi do wielkiej
kariery stały by dla mnie otworem. Ruszyliśmy.
- Zabieram Cię w bardzo fajne
miejsce.- oznajmił.- Twoim koleżankom przypadło do gustu.
- A może nie miejsce tylko wy?
- To na pewno. W końcu jesteśmy
przedstawicielami Boga.
- Tak o sobie mówicie? Bóg jest dobry,
a wy jesteście po stronie ciemności i nie wierzycie już w Niego.
- Każda istota ma swoją złą stronę.
Nawet Ci, którzy są tacy dobrzy jak Bóg. My reprezentujemy właśnie tą stronę.
- Jakoś mi się nie chce w to wierzyć.-
powiedziałam.
- Nie zmuszam Cię. Ja po prostu mówię
jak jest. Ty też masz swoją złą stronę. Może nawet tego zła jest więcej od
dobra? Kto wie. Nawet anioły światła nie są 100% dobrzy. Świat nie jest
doskonały.
- To już wiem.- powiedziałam cicho.
- To dobrze, że wiesz. Właśnie dlatego
wybrałem stronę ciemności.
- To , że nie wszystko układa się po
naszej myśli nie znaczy, że to właśnie ciemność trzeba wybrać.
- Mam rozumieć, że po kilku dniach
wybrałaś już drugą stronę?
- Nic nie wybrałam żadnej strony. Co
się stało, że wybrałeś właśnie tą?
- W sumie to wszystko wina mojej
matki. Była nie czułą prostytutką, która raz wpadła. Kiedy się dowiedziała,
przez parę miesięcy nadal to robiła nie zważając na mnie. Chciała zrobić
aborcję, ale szef jej zabronił i powiedział, że mnie sprzedadzą. Przez 2 lata
mojego życia próbowali mnie wcisnąć jakimś rodziną, ale nie wychodziło im. W końcu
moja wspaniała rodzicielka chciała mnie utopić w stawie. Oczywiście jej nie
wyszło. Tak jakby. I od tamtej pory jako dwulatek byłem zdany na siebie.- zamurowało
mnie.
- Harry… To straszne. Ale jak ty to przeżyłeś i jak mogłeś sobie
radzić sam?- zapytałam przerażona.
- Muszę przyznać, że było ciężko, ale
dałem rade. Podróżowałem, żebrałem, spałem w jakiś przytułkach albo piwnicach,
kradłem jak na anioła ciemności przystało. A potem dokonałem zemsty. Kojarzysz
może sprawę nie wyjaśnioną, sprzed 9 lat? Tą o śmierci prostytutki i jakiegoś
gościa w nie wyjaśnionych okolicznościach?- kiwnęłam głową.- Pamiętałem o tym
cały czas. Oni chcieli odebrać mi życie, które w sumie odebrali to ja w zamian
zafundowałem im taką śmierć jakiej nikt nigdy nie miał. – uśmiechnął się
złowieszczo.
- To ty ich zabiłeś?- spytałam
przerażona. Zamierzałam mu uciec skoro jest taki niebezpieczny, ale
najwidoczniej to wyczuł.
- Spokojnie, Diana. Nie zrobię ci nic.
Nawet chyba nic by Ci się nie stało skoro jesteś aniołem. Nie lubię zabijać,
ale robię to jeśli ktoś naprawdę doprowadzi mnie do szału i jeśli da się to
zrobić. Zaufaj mi, nic Ci nie zrobię. Daj mi szanse. Proszę.- powiedział
smutny.
- No.. Dobrze dam Ci szansę, ale pod
warunkiem, że nikogo już nie zabijesz. Obiecujesz?- pokiwał głową.- To dobrze.
Daleko jeszcze?
- Za 5 minut będziemy.- zgodnie z jego
słowami byliśmy po pięciu minutach.
To nie było nic robiącego wrażenie.
Wyglądało to jak PUB dla motocyklistów. Weszliśmy do środka. Nie pomyliłam się.
Długa lada z wysokimi krzesłami, muzyka do bijatyki, obrazy motorów itd., pełno
gości w skurzanych kurtkach i dziewczyn z dekoltem do pępka.
- To jest to miejsce, które miało mi
się spodobać.- potwierdził.- Wiesz, chyba się pomyliłeś.
- To bardzo fajne miejsce. Musisz się
tylko tutaj odnaleźć. Chcesz coś do picia?
- Nie dziękuje.
- Weź przestań. Bob proszę 2 drinki.
- Już się robi Styles.- powiedział
Bob, barman, posłusznie podając mu dwa napoje. Harry podał mi jeden z nich.
- Mówiłam, że nie chcę. Po za tym nie
pijam alkoholu.
- To najwyższy czas. Nie przesadzaj.
Obrazisz się jeśli dam ci dobrą radę?
- Zależy.
- Jak będziesz gdzieś ze mną wychodzić
to ubieraj się mniej dziewczęco, a bardziej tak. – wskazał w stronę ludzi.
- Kto powiedział, że gdzieś z tobą jeszcze
wyjdę?
- Sama to przyznałaś, dając mi szansę.-
puścił mi oczko.
- Dupek.- mruknęłam, na co on się
zaśmiał.
- Słyszałem wiele obraźliwszych obelg,
słońce.- zakpił.
- Super.- wypiłam mojego drinka.
- Widzę, że smakowało. Kupić Ci
drugiego?
- Nie i nawet nie próbuj.
-Okej.
- Harry. Co miałeś na myśli : Oni chcieli
odebrać mi życie, które w sumie odebrali? – spojrzał na mnie.
- Caine powiedział Ci czemu niektórzy
z ludzi stają się aniołami?- pokiwałam na nie.- To zapytaj się go. Dowiesz się
po części o co mi chodziło. Powiedz mi czy takie życie jakie miałem można
nazwać życiem?
- Nie. – powiedziałam smutna. –
Przykro mi.
- Spokojnie, przywykłem do tego, że
życie nie układa się po mojej myśli. – spojrzałam na niego i odruchowo
chwyciłam go za rękę.- A tobie wszystko układa się po twojej myśli?- nie
wytrzymałam.
Zaufałam Harremu i powiedziałam mu
wszystko co mi leży na sercu, co przeżyłam, nawet powiedziałam mu o Cainie.
- Też nie miałaś zbyt kolorowo. Los
wybiera sobie parę istot, które muszę cierpieć, ale chce zrobić z nich potężne
istoty. Uwierz. Osiągniesz coś wielkiego. – zrobiło mi się naprawdę miło.
Naprawdę tak myśli? Przez kolejną godzinę gadaliśmy o różnych sprawach, tańczyliśmy sobie,
śmialiśmy się. Harry nie jest taki zły. Dochodziła właśnie 20.
- Harry, muszę wracać.- oznajmiłam
zakładając płaszcz.
- Podrzucę cię.- powiedział również
ubierając kurtkę.
Wyszliśmy przed PUB i zielonooki
ruszył w stronę lasku.
- Dokąd idziesz?- zapytałam.
- Chcesz żeby normalni ludzi zobaczyli
jak rozkładam skrzydła? – nie pomyślałam o tym.
Kiedy byliśmy w lasku, z tyłu pleców
wyrosły my 2 wielkie, czarne skrzydła.
Odruchowo podeszłam i przytuliłam się do
niego, na co on się zaśmiał.
- Widzę, że Caine już Cię
przyzwyczaił.- wzlecieliśmy.
On był inny niż Caine. Nie miał w
sobie tej delikatności. Mówił co mu leży na sercu od razu. Polubiłam go. Nie dziwię
się Layli. Zawsze lubiła niegrzecznych chłopców. Właśnie Layla!
- Harry, nie powiesz nikomu o naszym
spotkaniu. Layla nie może się o nim dowiedzieć.
- Dlaczego?
- Podobasz jej się. Nie chcę żeby się
na mnie wkurzyła.
- Nie dziwię się jej. W końcu jestem
zabójczo przystojny. Nie powiem nikomu.- chciałam mu coś odpowiedzieć, ale się
powstrzymałam.
W końcu wylądowaliśmy. Znajdowaliśmy
się na moim balkonie.
- Dziękuje, za miły wieczór.- powiedziałam.
- JA też dziękuje i czekam do
następnego razu.- nawet nie zdążyłam się sprzeciwić, bo odleciał.
Weszłam do środka. Wzięłam prysznic,
ponudziłam się i poszłam spać.
----------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo, ale w środę i czwartek musiałam się uczyć, a wczoraj miałam zawody w kwidzyniu i późno wróciłam. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. ;)
Superowy! !! Mam wrażenie że Hazza oklamuje Diane ;/
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :**
Per-fect!! Kocham tw bloga życzę dobrej weny :**
OdpowiedzUsuń💓
OdpowiedzUsuń