sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 10



Rozdział 10

- Tak, tak idziemy.- odpowiedziałam zamykając drzwi.
Nie cieszyłam się na to spotkanie. Wolała bym spędzić ten czas z Cainem, ale on ma już plany na dziś. Nie mogę z nim spędzać każdej wolnej chwili. On ma swoje życie, ja mam swoje. Muszę teraz ciężej trenować jeśli mam jechać na turniej sylwestrowy. To wielka szansa. Będzie tam tylu sponsorów, a gdybym któremuś się spodobała drzwi do wielkiej kariery stały by dla mnie otworem. Ruszyliśmy.
- Zabieram Cię w bardzo fajne miejsce.- oznajmił.- Twoim koleżankom przypadło do gustu.
- A może nie miejsce tylko wy?
- To na pewno. W końcu jesteśmy przedstawicielami Boga.
- Tak o sobie mówicie? Bóg jest dobry, a wy jesteście po stronie ciemności i nie wierzycie już w Niego.
- Każda istota ma swoją złą stronę. Nawet Ci, którzy są tacy dobrzy jak Bóg. My reprezentujemy właśnie tą stronę.
- Jakoś mi się nie chce w to wierzyć.- powiedziałam.
- Nie zmuszam Cię. Ja po prostu mówię jak jest. Ty też masz swoją złą stronę. Może nawet tego zła jest więcej od dobra? Kto wie. Nawet anioły światła nie są 100% dobrzy. Świat nie jest doskonały.
- To już wiem.- powiedziałam cicho.
- To dobrze, że wiesz. Właśnie dlatego wybrałem stronę ciemności.
- To , że nie wszystko układa się po naszej myśli nie znaczy, że to właśnie ciemność trzeba wybrać.
- Mam rozumieć, że po kilku dniach wybrałaś już drugą stronę?
- Nic nie wybrałam żadnej strony. Co się stało, że  wybrałeś właśnie tą?
- W sumie to wszystko wina mojej matki. Była nie czułą prostytutką, która raz wpadła. Kiedy się dowiedziała, przez parę miesięcy nadal to robiła nie zważając na mnie. Chciała zrobić aborcję, ale szef jej zabronił i powiedział, że mnie sprzedadzą. Przez 2 lata mojego życia próbowali mnie wcisnąć jakimś rodziną, ale nie wychodziło im. W końcu moja wspaniała rodzicielka chciała mnie utopić w stawie. Oczywiście jej nie wyszło. Tak jakby. I od tamtej pory jako dwulatek byłem zdany na siebie.- zamurowało mnie.
- Harry… To straszne.  Ale jak ty to przeżyłeś i jak mogłeś sobie radzić sam?- zapytałam przerażona.
- Muszę przyznać, że było ciężko, ale dałem rade. Podróżowałem, żebrałem, spałem w jakiś przytułkach albo piwnicach, kradłem jak na anioła ciemności przystało. A potem dokonałem zemsty. Kojarzysz może sprawę nie wyjaśnioną, sprzed 9 lat? Tą o śmierci prostytutki i jakiegoś gościa w nie wyjaśnionych okolicznościach?- kiwnęłam głową.- Pamiętałem o tym cały czas. Oni chcieli odebrać mi życie, które w sumie odebrali to ja w zamian zafundowałem im taką śmierć jakiej nikt nigdy nie miał. – uśmiechnął się złowieszczo.
- To ty ich zabiłeś?- spytałam przerażona. Zamierzałam mu uciec skoro jest taki niebezpieczny, ale najwidoczniej to wyczuł.
- Spokojnie, Diana. Nie zrobię ci nic. Nawet chyba nic by Ci się nie stało skoro jesteś aniołem. Nie lubię zabijać, ale robię to jeśli ktoś naprawdę doprowadzi mnie do szału i jeśli da się to zrobić. Zaufaj mi, nic Ci nie zrobię. Daj mi szanse. Proszę.- powiedział smutny.
- No.. Dobrze dam Ci szansę, ale pod warunkiem, że nikogo już nie zabijesz. Obiecujesz?- pokiwał głową.- To dobrze. Daleko jeszcze?
- Za 5 minut będziemy.- zgodnie z jego słowami byliśmy po pięciu minutach.
To nie było nic robiącego wrażenie. Wyglądało to jak PUB dla motocyklistów. Weszliśmy do środka. Nie pomyliłam się. Długa lada z wysokimi krzesłami, muzyka do bijatyki, obrazy motorów itd., pełno gości w skurzanych kurtkach i dziewczyn z dekoltem do pępka.
- To jest to miejsce, które miało mi się spodobać.- potwierdził.- Wiesz, chyba się pomyliłeś.
- To bardzo fajne miejsce. Musisz się tylko tutaj odnaleźć. Chcesz coś do picia?
- Nie dziękuje.
- Weź przestań. Bob proszę 2 drinki.
- Już się robi Styles.- powiedział Bob, barman, posłusznie podając mu dwa napoje. Harry podał mi jeden z nich.
- Mówiłam, że nie chcę. Po za tym nie pijam alkoholu.
- To najwyższy czas. Nie przesadzaj. Obrazisz się jeśli dam ci dobrą radę?
- Zależy.
- Jak będziesz gdzieś ze mną wychodzić to ubieraj się mniej dziewczęco, a bardziej tak. – wskazał w stronę ludzi.
- Kto powiedział, że gdzieś z tobą jeszcze wyjdę?
- Sama to przyznałaś, dając mi szansę.- puścił mi oczko.
- Dupek.- mruknęłam, na co on się zaśmiał.
- Słyszałem wiele obraźliwszych obelg, słońce.- zakpił.
- Super.- wypiłam mojego drinka.
- Widzę, że smakowało. Kupić Ci drugiego?
- Nie i nawet nie próbuj.
-Okej.
- Harry. Co miałeś na myśli : Oni chcieli odebrać mi życie, które w sumie odebrali? – spojrzał na mnie.
- Caine powiedział Ci czemu niektórzy z ludzi stają się aniołami?- pokiwałam na nie.- To zapytaj się go. Dowiesz się po części o co mi chodziło. Powiedz mi czy takie życie jakie miałem można nazwać życiem?
- Nie. – powiedziałam smutna. – Przykro mi.
- Spokojnie, przywykłem do tego, że życie nie układa się po mojej myśli. – spojrzałam na niego i odruchowo chwyciłam go za rękę.- A tobie wszystko układa się po twojej myśli?- nie wytrzymałam.
Zaufałam Harremu i powiedziałam mu wszystko co mi leży na sercu, co przeżyłam, nawet powiedziałam mu o Cainie.
- Też nie miałaś zbyt kolorowo. Los wybiera sobie parę istot, które muszę cierpieć, ale chce zrobić z nich potężne istoty. Uwierz. Osiągniesz coś wielkiego. – zrobiło mi się naprawdę miło. Naprawdę tak myśli? Przez kolejną godzinę gadaliśmy  o różnych sprawach, tańczyliśmy sobie, śmialiśmy się. Harry nie jest taki zły. Dochodziła właśnie 20.
- Harry, muszę wracać.- oznajmiłam zakładając płaszcz.
- Podrzucę cię.- powiedział również ubierając kurtkę.
Wyszliśmy przed PUB i zielonooki ruszył w stronę lasku.
- Dokąd idziesz?- zapytałam.
- Chcesz żeby normalni ludzi zobaczyli jak rozkładam skrzydła? – nie pomyślałam o tym.
Kiedy byliśmy w lasku, z tyłu pleców wyrosły my 2 wielkie, czarne skrzydła.
Odruchowo podeszłam i przytuliłam się do niego, na co on się zaśmiał.
- Widzę, że Caine już Cię przyzwyczaił.- wzlecieliśmy.
On był inny niż Caine. Nie miał w sobie tej delikatności. Mówił co mu leży na sercu od razu. Polubiłam go. Nie dziwię się Layli. Zawsze lubiła niegrzecznych chłopców. Właśnie Layla!
- Harry, nie powiesz nikomu o naszym spotkaniu. Layla nie może się o nim dowiedzieć.
- Dlaczego?
- Podobasz jej się. Nie chcę żeby się na mnie wkurzyła.
- Nie dziwię się jej. W końcu jestem zabójczo przystojny. Nie powiem nikomu.- chciałam mu coś odpowiedzieć, ale się powstrzymałam.
W końcu wylądowaliśmy. Znajdowaliśmy się na moim balkonie.
- Dziękuje, za miły wieczór.- powiedziałam.
- JA też dziękuje i czekam do następnego razu.- nawet nie zdążyłam się sprzeciwić, bo odleciał.
Weszłam do środka. Wzięłam prysznic, ponudziłam się i poszłam spać.
----------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo, ale w środę i czwartek musiałam się uczyć, a wczoraj miałam zawody w kwidzyniu i późno wróciłam. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. ;)

3 komentarze:

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)