poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 11

Płynę. Jestem po całym dniu w tej pieprzonej szkole. Na szczęście jest piątek. Postanowiłam zostać dłużej na treningu, bo nie mam żadnych planów na później. Wrócę do domu, zrobię lekcje, obejrzę jakiś film. Za pewne tak będzie. Jest około 16.50. Jeszcze dziesięć minut. Cały czas myślę o wczorajszym spotkaniu. Jak on mógł zabić dwie osoby a w tym swoją matkę? Jak on przeżył te wszystkie lata? Co odpowie Caine jeśli zapytam się go o to czemu niektórzy stają się aniołami? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Pływałam jeszcze chwilę kiedy usłyszałam głos trenera:
-Evans, świetnie Ci poszło. Cieszę się, że postanowiłaś zostać dłużej. Jednak byłaś troszkę rozkojarzona. Coś się stało?
-Nie, Marshall, nic się nie stało.- to kłamstwo nie wyszło mi za bardzo.
- Coś ci nie wierzę. Mam nadzieję, że nie chodzi tu o żadnego chłopaka?- cholera.
Trener strasznie nie lubi jak młodzi sportowcy się z kimś spotykają. Myśli, że to od razu prowadzi do seksu i dziecka. Opowiadał nam kiedyś, że w liceum miał koleżankę, która zapowiadała się na wspaniałą pływaczkę, ale poznała chłopaka, zaczęła zaniedbywać treningi, następnie zaszła w ciążę i chłopak ją zostawił. Nie mogę go okłamać , ale też nie mogę mu powiedzieć prawdy. Co mam zrobić?
- Chodzi o chłopaka, ale on się podoba Layli i chciałabym ich zeswatać. Obiecuję, że będę bardziej skupiona.- Nie było to całkowito kłamstwo. Była w tym też prawda. Takie pół na pół.
- No ja mam nadzieję. Pamiętaj, że na chłopaków przyjdzie czas. Wiesz jacy oni są w tym wieku. Nic dobrego z tego nie wynika.- nie zamierzałam się z nim sprzeczać.
- Wiem, wiem. No to do zobaczenia trenerze.- pożegnałam się i ruszyłam do szatni.
Oczywiście wysuszyłam się, ubrałam, spakowałam i poszłam do domu. U celu byłam o 17.35.  Mama już na mnie czekała.
- Cześć córeczko. I jak tam w szkole?- zapytała.
- A jak może w niej być? Dużo notowania, trochę pracy domowej. Nic wielkiego. A jak w pracy?
- No wiesz, reklamowanie domów i mieszkań, wypisywanie umów i takie tam różne. Masz na coś ochotę?- czy to naprawdę moja mama? Jeszcze tydzień temu by tylko rzuciła krzywe spojrzenie, teraz?
- Są jabłka?
-Co za głupie pytanie. Zawsze są. W końcu tak je uwielbiasz. Pamiętasz jak miałaś może 6 lat i powiedziałaś, że mogłabyś jeść tylko to?- zapytała z uśmiechem. No proszę, jeszcze wspomnienia Co się dzieje?
- Nie pamiętam, ale nie wątpię, że tak  było.-wzięłam owoc.- Mogę iść odrobić lekcję żeby nie musieć ich robić w weekend?
- Jasne. Zejdziesz do mnie jak skończysz? Mogłybyśmy zrobić sobie takie babskie ploteczki. Rogera nie będzie, a Kyla i Jay Kaya położę u góry.- teraz to już w ogóle mnie zamurowało.
- Okej. To idę.- poszłam do siebie.
Mój pokój był oczywiście posprzątany.
Nie lubiłam mieć syfu. Odpaliłam laptopa jako pomoc naukową do pracy z historii i biologii.
Około 18.30 skończyłam. Akurat wtedy dostałam sms’a. Był on od Caina. Znowu zdziwienie
Co powiesz na wspólną kolację? Masz jakieś plany?
D :W sumie to nie mam. Gdzie się spotkamy?
C:  Mogę przyjść po Ciebie o 20. Co ty na to?
D: Czekam J
No to umówiłam się z Cainem. Od razu poczułam motylki w brzuchu. Czyli, że naprawdę mi się podoba? Tak, naprawdę. On jest taki cudowny. Ahh. Przygotowałam sobie zestaw ubrań i poszłam do mamy.

- Mamo, jest sprawa.
- Tak kochanie?
- O dwudziestej umówiłam się z Cainem i nie masz nic przeciwko prawda?
- Nie mam kochanie. To cudnie, że znalazłaś sobie tak wspaniałego chłopaka jak Caine. Czyli jesteście razem?
- Nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Skoro tak twierdzisz. Ale jak będziecie powiesz mi?- zapytała.
- Wątpię żeby to się zdarzyło, ale tak.
- Czemu wątpisz? Jesteś śliczną, utalentowaną i miła dziewczyną.
- Nie jestem w jego typie.- nie jestem co do tego pewna, ale trzeba było coś powiedzieć.
- To czemu idziecie na kolację?- rodzicielka zadała słuszne pytanie.
- AA…ee. Bo to taka przyjacielska kolacja.
- Mhm. Mnie nie okłamiesz.- potem pogadałyśmy chwile o zdrowych zauroczeniach, o tym jak poznała Rogera itd.
- Muszę już iść się przyszykować.
- Dobrze to idź.
Poszłam do siebie. Wzięłam prysznic ,poprawiłam makijaż i ubrałam się. Kiedy wyszłam usłyszałam wołanie mamy:
- Diana, Caine już jest.- spojrzałam na zegarek . 20.07. O FUCK!
Zbiegłam na dół.
- Hej ,przepraszam za spóźnienie.- powiedziała zakłopotana. Spojrzałam na niego. Jaki on jest przystojny.
- Gotowa?- pokiwałam głową.
- To my idziemy. Wrócę  późno. Pa.
- Do wiedzenia.- powiedzieli mama i chłopak.
Szliśmy w milczeniu. Chciałam dać siebie zaskoczyć. Po jakiś 15 minutach stanęliśmy przed malutką restauracją o ślicznym i delikatnym nastroju. Weszliśmy do środka i zamówiliśmy sobie po pieczonych warzywach i szklance wody.
- To jak ci minął dzień?- zapytał.
- A całkiem dobrze. A tobie?
- A zwyczajnie, nie zbyt ciekawie.
- Caine?- postanowiłam zadać mu to pytanie.
- Hmm?
- Czemu i jak niektórzy ludzie stają się aniołami?- wzdrygnął się.
- Co to za pytanie? I po co ci to wiedzieć?
- Caine, ja muszę wiedzieć.
- Diana, ale po co ci to? Tylko się zdenerwujesz i  popsuje nastrój.
- Słuchaj ja to muszę wiedzieć !
- Niektórzy wybrani po śmierci, odżywają i stają się aniołami!- zbladłam.
- Jak to?
- Tak to. Nie chciałem żebyś wiedziała.
- Wiesz, że musiałam. Skoro tak to czemu ja jestem aniołem? Nie miałam nawet złamanej kości.
- Może to nie stało się  za życia.- co miał na myśli?
- Co masz na..
- Może jak byłaś płodem to…
- Nie kończ. To nie możliwe.-starałam się uspokoić.- A ty jak się stałeś? Jak nie chcesz to nie mów oczywiście.
- Nie, powiem Ci. Za długo to ukrywałem. Miałem wtedy 7 lat. Mój brat miał zajęcia z nauczycielką a gosposia gotowała obiad. Siedziałam przed domem i odbijałem piłką. Nagle ta piłka wpadła na jezdnię. Poleciłem za nią a akurat przejeżdżała ciężarówka i..- nie skończył.
- Caine…- złapałam go za rękę i zmusiłam do spojrzenia w oczy.- Przepraszam.
- Nie masz za co. Dzięki tobie ujrzało to światło dzienne. Dziękuje ci.
- Nie masz za co.- nie wiem kiedy, ale nasze twarze dzieliło już parę centymetrów i coraz bardziej ta odległość malała.

 -----------------------------------
Co sądzicie? Mam nadzieję, że się podoba.
Chciałabym zaprosić na mojego 2. bloga  http://whatisatrue.blogspot.com/

3 komentarze:

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)