sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 6



Rozdział 6
-Tak.- już miałam wychodzić gdy nagle podeszła do nas mama.
- A ty dokąd.. O dobry wieczór.
- Dobry wieczór. Jestem Caine Turner. Kolega Diany- powiedział, podając mamie rękę.

- Miło mi. Jestem Carren Walker, matka Diany.- po czym zwróciła się do mnie.-  Diana, czemu nie powiedziałaś, że wychodzisz?
- Nie miałam czasu. A teraz przepraszam, ale wychodzimy.
- A może zostaniecie na kolacji? Będzie..- nie dokończyła, bo jej przerwałam.
- Bardzo chętnie, ale nie tym razem. Wrócę do 22.00. Nie czekaj. PA, kocham Cię.
- Do widzenia. – pożegnał się Caine.
Przeszliśmy 200 m w milczenia aż w końcu chłopak się odezwał:
- Twoja mama wydaje się miła.- rzuciłam mu poirytowane spojrzenie.
- Wcale taka nie jest. Jest samolubna i nie liczy się ze zdaniem innych.
- Sam chciał bym to osądzić. Czy można było potraktować tę prośbę z kolacją jako zaproszenie?
- Nie wiem. Chyba tak. Nie wiem czy chciałbyś poznać mamę, Rogera i Kyla.
- Kim jest Roger i Kyle?
- Roger to mój ojczym od jakiś sześciu lat, a Kyle to 4 miesięczny przyrodni brat.-  odpowiedziałam.- Mój tata zostawił nas jak miałam 8 lat. Nigdy nie okazywał mi uczuć , więc to chyba dobrze.- ukradkiem wytarłam jedną   łzę, która wypłynęła.
- Przykro mi.
-  Przywykłam już do tego. Przynajmniej mam Rogera, Kyla, Jay Kaya i mamę. W sumie mogę na nich polegać.
- Przynajmniej masz rodzinę, która się o Ciebie troszczy i Cie kocha.
- A co z twoją rodziną?
- Moi rodzice mają duża firmę budowlaną i przez większość czasu tam siedzą. Wychowywała mnie nasza gosposia i brat, a potem jeszcze doszła  prywatna nauczycielka.
- Masz brata?
- Miałem.- odpowiedział smutnym głosem.
- Miałeś? Coś się z nim stało?- zapytałam.
- Kiedy miałem 13 lat, on kończył 18 . Zawsze kochał muzykę. Miał talent. Ale tacie się to nie podobało i choć go cały czas nie było, nie chciał żeby Kellin grał w zespole. Mój brat był pełno letni, więc odszedł. Kojarzysz „Sleeping with Sirens”?
- Oczywiście. To jeden z moich zespołów.
- Kellin Quinn był kiedyś Kellinem Turenrem.
- Co?! Naprawdę? Masz sławnego brata? To niesamowite!- zaczęłam się tym jarać, a jemu się to zbytnio nie spodobało.- Caine, przepraszam. Po prostu..
- Nic się nie stało. Pewnie na twoim miejscu zareagował bym tak samo. – uśmiechnął się smutno, na co złapałam go delikatnie za rękę.
- Musi być ci trudno.
- W sumie lubię być sam. Przyzwyczaiłem się.-przerwał.- Mam nadzieję, że spodoba Ci się to miejsce do którego Cię zabieram.
- Jeśli będzie tak piękne jak to wczoraj, to tak.
- Nic chyba się z tamtym miejscem nie równa, ale tu też powinno Ci podpasować.
Resztę drogi przeszliśmy  w milczeniu, nadal trzymając się za ręce.  Ukradkiem spoglądałam w jego stronę. Jeszcze tydzień temu nie pomyślała bym ,że mogę iść z takim chłopakiem za rękę. Po kilkunastu minutach stanęliśmy przed drewnianym dokiem, ozdobionym w lampki, kwiaty i ławeczki do siedzenia na tarasie. Z wewnątrz dochodziła muzyka i śmiechy ludzi. Caine otworzył drzwi i gestem ręki mnie zaprosił. Uśmiechnęłam się do niego. Lokal był bardzo przyjazny i zapełniony w uśmiechniętych, tańczących ludzi. Zajęliśmy stolik w kącie. Po chwili przyszedł do nas kelner.
- Co państwo sobie życzą?- zapytał.
- Poproszę sałatkę i wodę- odpowiedziałam.
- To samo.- kelner zanotował i odszedł.- Sałatka i woda? Nie mów mi, że się odchudzasz. Jesteś strasznie chuda.
- Nie odchudzam się, jestem sportowcem. Muszę dbać o siebie.
- Rozumiem.- uniósł ręce w obronnym geście, na co ja się zaśmiałam.
- Jesteś taki słodki.- wypowiedziałam po czym od razu przyłożyłam rękę do ust. Jak mogłam coś takiego powiedzieć? Idiotka…


2 komentarze:

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)