Rozdział 5
- To nic takiego. – oparł rękę na
głowie i uśmiechnął się słodko.
- Jak to nie? To chyba najwspanialsza rzecz jaką jaki kol
wiek chłopak dla mnie zrobił- również podarowałam mu uśmiech.
- To dla mnie zaszczyt. – westchnął .-
A ty jesteś pierwszą osobą, którą tu przyprowadziłem.
- Naprawdę? – skinął głową- To miłe.
Dla mnie to też jest zaszczyt. Może usiądziemy?
- Jasne.
Usiedliśmy na barierce i podziwialiśmy
ten wspaniały widok. Caine to najwspanialszy chłopak jakiego kol wiek poznałam.
Jest taki miły, czuły… Eh. Przecież taki chłopak jak on pewnie ma dziewczynę. A
nawet jeśli nie ma nie spojrzy na mnie. Diana Evans, największa nieudacznica
ever. No jak widać ktoś musiał być i wypadło na mnie.
Siedzieliśmy tak w milczeniu 15 minut
po czym niebieskooki wstał i wyciągnął do mnie dłoń.
- Musimy już wracać. Masz jutro
szkołę.- niechętnie wstałam i przytuliłam się do niego.- Tylko mnie nie uduś.-
i kolejny uśmieszek.
Wzbiliśmy się w niebo. Kolejne 15
minut spędziłam w jego ramionach. Ale on jest cudowny. Nawet nie poczułam kiedy stałam już na
balkonie. Posmutniałam.
- Masz czas jutro? – pokiwałam na tak.-
To super. Wpadnę po Ciebie o 20 . – podarował mi całusa w policzek i odleciał.
Nie mogę uwierzyć. Czy można to uznać
jako randkę? Nie. Przecież ja mu się nie podobam. Niestety. Poszłam do
łazienki, wzięłam prysznic, zmyłam makijaż i ubrałam piżamę. Miałam już
wszystko przygotowane na jutro więc miałam się już kłaść, ale zauważyłam liścik
na moim łóżku:
Diana
Nie rób sobie nadziei. On
chce Cię
wykorzystać ~ H.
To dziwne. Nie będę się tym przejmować.
Położyłam się i zasnęłam.
Rano :
Obudziłam się kiedy zadzwonił budzik.
Czas wstawać. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam sobie codzienny makijaż.
Ubrałam się w dżinsową koszule i czarne leginsy. Nie zbyt oryginalne. Wyszłam
do szkoły o 8.30 a 8.45 oddawałam płaszcz. Przed salą do chemii złapałam Layle.
- Hej. Czemu wczoraj nie zadzwoniłaś?-
zapytałam.
- Miałam za tobą iść, ale Harry się do
mnie dosiadł, porozmawialiśmy sobie. Polubiłam go. Taki fajny chłopak, a jaki
przystojny- zrobiła rozmarzoną minę.
- Aha. To wszystko wyjaśnia. No dobra.
Umówiliście się ?
- Powiedział, że zadzwoni.
- Zobaczysz, że nie długo to zrobi. A
teraz idziemy na chemię !
Po chemii była matma, angol,
geografia, biologia. Nie zbyt ciekawie. Po tym wszystkim nadszedł to na co
czekałam. Trening! Szybko się przebrałam, założyłam czepek i okularki i
ruszyłam na basen. Po drodze wpadłam na moich przyjaciół z drużyny Margaret i
Davida.
- Hej Margi, hej David. Co tam u was?
- Dobrze- odpowiedzieli równocześnie.
Potem David mówił.- Marshall się wczoraj o Ciebie pytał. Jest zły, że opuściłaś
trening.- no racja, wczoraj był trening, a ja zapomniałam.
- Cholera. Wypadło mi z głowy. Musze z
nim porozmawiać. Do zobaczenia zaraz- powiedziałam odchodząc.
Tak jak podejrzewałam Marshall
stał przy oknie, wyczekując na trening.
- Dzień dobry trenerze. Chciałabym
wyjaśnić powód mojej nie obecności. Umówiłam się z kimś wczoraj i zapomniałam o…-
przerwał mi.
- Nie tłumacz się, Evans. Proszę bardzo,
spotkałaś się z kimś, opuszczając trening, twoja strata. Jest tyle chętnych na
kapitana i na bycie tak świetnym jak ty.- powiedział zły.
- Marshall, przepraszam. To naprawdę
się już nie powtórzy. Jak chcesz mogę zostać dłużej.
- Nie, nie musisz. A teraz wskakuj do
basenu, bo trening się zaczyna.- a następnie wykrzyczał.- Na rozgrzewkę 100m
dowolnym stylem…
Trening trwał niestety tylko do 16. Po
udałam się do szatni gdzie się przebrałam i wysuszyłam. Następnie odebrałam
kurtkę i ruszyłam do domu. Przyszłam do niego o 16.45. Odgrzałam sobie
zapiekankę ziemniaczaną, poszłam na spacer z Jay Kayem, odrobiłam lekcje,
przygotowałam rzeczy na jutro, ustawiłam budzik i posprzątałam pokój. Kiedy
skończyłam była 18.00. Nie wiem gdzie zabiera mnie Caine, więc nie wiem w co
mam się ubrać. Po długim namyśle nałożyłam czarne rurki, biała koszule z
ozdabianym kołnierzykiem i na to czarny sweter. Przed wyjściem umyłam się
dokładnie, poprawiłam makijaż i ubrałam w zestaw . Kiedy skończyłam była 19.45.
Teraz wystarczy poczekać.
O 19.56 zeszłam na dół. Narzuciłam na
siebie płaszcz i komin i założyłam moje Martensy. Równo o 20.00 zadzwonił
dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i stał w nich Caine.
- Gotowa?
--------------
Halo? Halo? Jest tu ktoś? Komentarze dodają motywacji,a tu żadnego nie ma. Jeśli wam się nie podoba to napiszcie śmiało ;/
Dziś zaczęłam czytać no i meeeega ciekawe. Muszę poszukać więcej takich opowiadan o aniołach itp. Życzę weny i wiekszej ilości czytelników xx
OdpowiedzUsuńSuper *-* mam nadzieję że nie przestaniesz pisać. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny *.*
OdpowiedzUsuńświetny. doskonały pomysł z tymi aniołami. masz talent. gratuluje.
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski*.* Właśnie zaczęłam czytać twojego bloga i na prawdę bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuń