piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 5



Rozdział 5

- To nic takiego. – oparł rękę na głowie i uśmiechnął się słodko.
- Jak to nie?  To chyba najwspanialsza rzecz jaką jaki kol wiek chłopak dla mnie zrobił- również podarowałam mu uśmiech.
- To dla mnie zaszczyt. – westchnął .- A ty jesteś pierwszą osobą, którą tu przyprowadziłem.
- Naprawdę? – skinął głową- To miłe. Dla mnie to też jest zaszczyt. Może usiądziemy?
- Jasne.
Usiedliśmy na barierce i podziwialiśmy ten wspaniały widok. Caine to najwspanialszy chłopak jakiego kol wiek poznałam. Jest taki miły, czuły… Eh. Przecież taki chłopak jak on pewnie ma dziewczynę. A nawet jeśli nie ma nie spojrzy na mnie. Diana Evans, największa nieudacznica ever. No jak widać ktoś musiał być i wypadło na mnie.
Siedzieliśmy tak w milczeniu 15 minut po czym niebieskooki wstał i wyciągnął do mnie dłoń.
- Musimy już wracać. Masz jutro szkołę.- niechętnie wstałam i przytuliłam się do niego.- Tylko mnie nie uduś.- i kolejny uśmieszek.
Wzbiliśmy się w niebo. Kolejne 15 minut spędziłam w jego ramionach. Ale on jest cudowny.  Nawet nie poczułam kiedy stałam już na balkonie. Posmutniałam.
- Masz czas jutro? – pokiwałam na tak.- To super. Wpadnę po Ciebie o 20 . – podarował mi całusa w policzek i odleciał.
Nie mogę uwierzyć. Czy można to uznać jako randkę? Nie. Przecież ja mu się nie podobam. Niestety. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, zmyłam makijaż i ubrałam piżamę. Miałam już wszystko przygotowane na jutro więc miałam się już kłaść, ale zauważyłam liścik na moim łóżku:
Diana
 Nie rób sobie nadziei. On chce Cię wykorzystać ~ H.
To dziwne. Nie będę się tym przejmować. Położyłam się i zasnęłam.
Rano :
Obudziłam się kiedy zadzwonił budzik. Czas wstawać. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam sobie codzienny makijaż. Ubrałam się  w dżinsową koszule i  czarne leginsy. Nie zbyt oryginalne. Wyszłam do szkoły o 8.30 a 8.45 oddawałam płaszcz. Przed salą do chemii złapałam Layle.
- Hej. Czemu wczoraj nie zadzwoniłaś?- zapytałam.
- Miałam za tobą iść, ale Harry się do mnie dosiadł, porozmawialiśmy sobie. Polubiłam go. Taki fajny chłopak, a jaki przystojny- zrobiła rozmarzoną minę.
- Aha. To wszystko wyjaśnia. No dobra. Umówiliście się ?
- Powiedział, że zadzwoni.
- Zobaczysz, że nie długo to zrobi. A teraz idziemy na chemię !
Po chemii była matma, angol, geografia, biologia. Nie zbyt ciekawie. Po tym wszystkim nadszedł to na co czekałam. Trening! Szybko się przebrałam, założyłam czepek i okularki i ruszyłam na basen. Po drodze wpadłam na moich przyjaciół z drużyny Margaret i Davida.
- Hej Margi, hej David. Co tam u was?
- Dobrze- odpowiedzieli równocześnie. Potem David mówił.- Marshall się wczoraj o Ciebie pytał. Jest zły, że opuściłaś trening.- no racja, wczoraj był trening, a ja zapomniałam.
- Cholera. Wypadło mi z głowy. Musze z nim porozmawiać. Do zobaczenia zaraz- powiedziałam odchodząc.
Tak jak podejrzewałam Marshall stał  przy oknie, wyczekując na trening.
- Dzień dobry trenerze. Chciałabym wyjaśnić powód mojej nie obecności. Umówiłam się z kimś wczoraj i zapomniałam o…- przerwał mi.
- Nie tłumacz się, Evans. Proszę bardzo, spotkałaś się z kimś, opuszczając trening, twoja strata. Jest tyle chętnych na kapitana i na bycie tak świetnym jak ty.- powiedział zły.
- Marshall, przepraszam. To naprawdę się już nie powtórzy. Jak chcesz mogę zostać dłużej.
- Nie, nie musisz. A teraz wskakuj do basenu, bo trening się zaczyna.- a następnie wykrzyczał.- Na rozgrzewkę 100m dowolnym stylem…
Trening trwał niestety tylko do 16. Po udałam się do szatni gdzie się przebrałam i wysuszyłam. Następnie odebrałam kurtkę i ruszyłam do domu. Przyszłam do niego o 16.45. Odgrzałam sobie zapiekankę ziemniaczaną, poszłam na spacer z Jay Kayem, odrobiłam lekcje, przygotowałam rzeczy na jutro, ustawiłam budzik i posprzątałam pokój. Kiedy skończyłam była 18.00. Nie wiem gdzie zabiera mnie Caine, więc nie wiem w co mam się ubrać. Po długim namyśle nałożyłam czarne rurki, biała koszule z ozdabianym kołnierzykiem i na to czarny sweter. Przed wyjściem umyłam się dokładnie, poprawiłam makijaż i ubrałam w zestaw . Kiedy skończyłam była 19.45. Teraz wystarczy poczekać.
O 19.56 zeszłam na dół. Narzuciłam na siebie płaszcz i komin i założyłam moje Martensy. Równo o 20.00 zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i stał w nich Caine.
- Gotowa?
--------------
Halo? Halo? Jest tu ktoś? Komentarze dodają motywacji,a tu żadnego nie ma. Jeśli wam się nie podoba to napiszcie śmiało ;/

6 komentarzy:

  1. Dziś zaczęłam czytać no i meeeega ciekawe. Muszę poszukać więcej takich opowiadan o aniołach itp. Życzę weny i wiekszej ilości czytelników xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Super *-* mam nadzieję że nie przestaniesz pisać. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny. doskonały pomysł z tymi aniołami. masz talent. gratuluje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest boski*.* Właśnie zaczęłam czytać twojego bloga i na prawdę bardzo mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)