CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!
OSTATNI ROZDZIAŁ PRZED EPILOGIEM WIĘC NAPISZ CHOCIAŻ JEDNYM SŁOWEM !
Rozdział 133
Jak w ciągu pół godziny mam przedostać
się prawie do Portland ?! To nie jest możliwe! Chyba, że… Chyba że bym miała
skrzydła. Myśl Diana. Myśl, myśl, myśl. Jakby tu je wyczarować? Najpierw
postanowiłam przejechać swoją ręką po plecach. Chłopcy tak robią i wyrastają no
to może…
Spróbowałam i nic. Szybko! Ona tam są, czuje je tylko… Tylko jak ja
mam je rozłożyć do cholery?! Usiadłam na łóżku i próbowałam się uspokoić.
Postawiłam na bardziej brutalne środki. Zaczęłam jeździć po plecach i szukać
najbardziej wystające pióra pod moją skórą. Znalazłam! Starałam je się złapać.
W końcu pociągnęłam, ale zamiast je zostawić to wyrwałam. Spojrzałam na nie.
Odcień szary plus krew.
Starałam zrobić to delikatniej żeby innych nie wyrwać.
Udało się! Po jakiś dziesięciu minutach w końcu udało mi się je sobie wyłożyć.
Co prawda straciłam trochę krwi, ale jednak udało się! Rzuciłam się do wyjścia.
Nawet nie zamykałam za sobą. Wdrapałam się na dach. Przecież pamiętasz jak się
lata, Diana. Caine cię nauczył. Zamknęłam oczy i rzuciłam się w dół.
Machaj
skrzydłami! Udało się! No co za fart kurde! Zaczęłam trzepotać skrzydłami
najszybciej jak umiałam i leciałam w stronę polany. Oby się opóźniło, bo nie
zdążę. Dalej, Diana. W moich oczach stanęły łzy. A jeśli nie zdążę? Jeśli oni
umrą? Starałam o tym nie myśleć i pędziłam. Już, jeszcze kawałeczek. Pomyśl, że
jesteś na zawodach pływackich i płyniesz po złoto. Tak, właśnie tak. Szybko! Już
widzę ich! Nie wierzę, zdążyłam! Wylądowałam na tym przeklętym wzgórzu.
- Przestańcie!- próbowałam krzyknąć,
ale na nic. Co, czemu?! Czułam, że tracę siły i osuwam się na ziemię. Czyli, że
pewnie wybiła północ. Nie udało mi się. Osunęłam się. Leżałam jak martwa.
Czyli, że to już koniec? No to w takim razie żegnam i przepraszam. Kiedy
umarłam widziałam światło i ciemność połączone ze sobą.
Oczami
Caine’a:
Do nieba poleciał snop światła i
ciemności. Trudno to nazwać. Spojrzeliśmy ze Styles’em w tamta stronę. Tam ktoś
leżał. A na dodatek oboje świetnie znaliśmy tą osobę. Spojrzałem na chłopaka a
potem oboje rzuciliśmy się biegiem do niej.
- Diana!- krzyknąłem i próbowałem jej
dotknąć, ale na marne. Ten blask ranił.
- Co jej się stało?
- Chciała was powstrzymać. Chciała
żebyście żyli w zgodzie i jej ofiara nie poszła na marne. Lecz północ wybiła.
Oficjalne osiemnaście lat. Nasze słoneczko jest wyjątkowe- mówił kobiecy głos
znikąd. Nie obchodził mnie on za bardzo.
- Czyli, że ona jest…- zacząłem .
- Diamentem Aniołów- dokończył Harry.
– Czy wiesz teraz co trzeba zrobić, bracie?- zwrócił się do mnie. Z jednej
strony mnie to zaskoczyło, ale z drugiej cieszyłem się, że wszystko może się ułożyć
i nasza nienawiść pójść w zapomnienie. Wokół nas wszyscy się zgromadzili.
- Diana nas zmieniła. Wszystkich.
Ciemności dała dobro, a światłu ciemność. Chciała oddać za nas życie, żeby
świat nie był zbyt dobry, ani pełen zła. Tak, więc z Harry’m chcemy zakończyć
erę ŚWIATŁO I CIEMNOŚĆ, a zacząć ŚWIATŁO Z CIEMNOŚCIĄ. Wtedy nikt nie umrze. Jeśli ktoś jest przeciwny
niech wystąpi- nikt tego nie zrobił- Tak więc zacznijmy nową erę i zakończmy
wrogość- wszyscy podnieśli okrzyki szczęścia. I wtedy to coś co powstawało od
Diany zniknęło. Uklęknąłem przy niej i ją mocno przytuliłem. Spojrzałem na
Harry’ego. Patrzył gdzieś dalej. Na polanie pojawili się aniołowie którzy
zostali zabici przez obłąkanych. Widziałem jak Dolly wpada w ramiona Tack’a i
go całuje ze łzami. I zauważyłem Styles’a tulącego jakąś dziewczynę. Zaraz, to
przecież Bella! Ale co ona tu robi? Z uśmiechem mi pomachała. Tez jej
odmachałem. Nieważne co tu robi, ważne że wróciła. Wróciłem do Diany. Trzeba ją
zabrać do szpitala.
Oczami
Diany:
Obudziłam się w pokoju zalanym bielą.
Co ja tu robię? Rozejrzałam się. Szpital.
- Już się pani obudziła?- spytał
lekarz.
- Tak.
- I jak pani się czuje?
- Dobrze. Mogę z kimś porozmawiać?-
uśmiechnął się ciepło.
- Dobrze- najpierw wszedł Caine. Od
razu przybiegł do moje łóżko i złapał mnie za dłoń.
- Ty żyjesz- powiedział z ogromnym
uśmiechem.
- Tak żyję. Opowiesz mi co się stało?-
uśmiechnął się lekko.
- Dzięki tobie nie ma już podziału. I
nie zgadniesz. To ty cały czas byłaś Diamentem Aniołów. – no tak, wszystko by
się zgadzało.
- To niesamowite- - szepnęłam.
- Przepraszam, ale każdy ma tylko pięć
minut. Porozmawiacie wieczorem jak panienka wyjdzie.- oznajmił lekarz. Caine
wstał.
- Do zobaczenia- powiedział a ja
odpowiedziałam mu uśmiechem. Następny był Harry.
- Jak się czujesz? – wzruszyłam ramionami.
- Dobrze.- chłopak był spięty- Co się
dzieje Harry?
- Bella. Ona żyje, jest tutaj i…-
zamknął oczy- Kocham ją, Diana. Ale kocham też ciebie. Nie wiem co mam zrobić.-
złapałam go za dłoń.
- Teraz wiesz jak się czułam z tobą i
Caine’m. Ja też cię kocham, ale wiem że
to Bella jest wybranką twojego serca. A ja chyba bardziej pasuję do Caine’a.
Możesz swobodnie z nią by pod jednym warunkiem.
- Jakim?- zdziwił się.
- Przyjaciele na zawsze?- wyszczerzył
się i musnął moje czoło.
- I na jeden dzień dłużej- ruszył do drzwi-
Trzymaj się księżniczko.
- Ty też książę.- wyszedł a za nim
weszła moja mama.- Co ty tu…
- Proszę daj mi wszystko wytłumaczyć.
Jeśli i tak będziesz dalej mnie nienawidzić to znikniesz z mojego życia.-
westchnęłam.
- Mas pięć minut.- usiadła.
- Zawsze marzyłam o dziecku. Nawet jak
sama byłam dzieckiem. Lecz miałam problem. Kochałam Marshall’a i Jules’a.
Tylko, że Marshall’a bardziej. Ale on przestał mnie kochać. Wyszłam za Jules’a,
ale on ma uraz i nie chciał mieć dzieci. Na pewnej imprezie spotkałam się z
Marshall’em. Upiliśmy się, wskoczyliśmy do łóżka i dzięki temu pojawiłaś się
ty. Jules nie mógł tego znieść i wiesz co zrobił. Załamałam się po tym kiedy
niby cię straciłam. Ale kiedy okazało się że jednak jesteś byłam
najszczęśliwsza w świecie. Z Jules’em byłam dlatego, że potrzebowałam miłości, której
nie dał mi Marshall. Lecz strasznie tego teraz żałuję, że nie odeszłam. Mam
nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz- w moich oczach stanęły łzy.
- Czyli, ze to wszystko, rozwód,
wyjazd Marshall’a i inne złe rzeczy które się wydarzyły, były z mojego powodu?-
kiwnęła głową.
- Ale nie żałuję. Mogłabym przeżyć to
wszystko jeszcze raz, tylko powiedziałabym ci o tym wcześniej.- przytuliłam się
do niej i zaczęłam szlochać.
- Dziękuję mamo. I przepraszam.-
szepnęłam.
- Nie to ja przepraszam za wszystko co
złe. I dziękuję, że mam najwspanialszą córkę na świecie- płakałyśmy jak małe
dzieci. Usłyszałyśmy brawo. Odwróciłyśmy się. Przez szybę było wszystkich
widać. Stali tam Caine, Harry i Bella, Lou i Zayn, Niall i Lay, Em i Liam, Luke
i Grace, Margaret i David, Roger z Kyle’m, Marshall, ciocia Meggi, Dolly z Tack’iem
i paru innych aniołów ciemności. A nie przepraszam. Byłych aniołów ciemności.
No i Laura. Uśmiechnęłam się przez łzy. To wszystko było piękne.
***
Wszyscy pojechaliśmy do domu gdzie
miała się odbyć mała impreza z okazji urodzin. Porozmawiałam już z każdym. No
prawie, nie z Caine’m. Okazuje się że
Bella to fajne dziewczyna i że Dolly i Tack biorą ślub.
- Pozwólcie, że ja wręczę jej prezent
urodzinowy jako pierwszy- powiedział Marshall i podał mi kopertę. Otworzyłam
ją. List.
„Chcemy zawiadomić, że pani Diana Loretta
Evans dostała się do [Ambitna Nazwa Uczelni Gdzie Dostała Się Diana].
Gratulujemy. Zaczyna pani pierwszego września”
Nie wierzę… Dostałam się tam gdzie
chciałam! Jadę do NY żeby pływać w najlepszej drużynie w kraju! Niesamowite.
Rzuciłam się ojcu na szyję.
- Dziękuję-pisnęłam.
- Nie ma za co.- dostałam od
wszystkich wspaniałe prezenty choć nie spodziewałam się, że przygotują się na
nie. Miałam w końcu być martwa. Ogarnęłam, że nadal wyglądam ja bezdomna.
- Muszę iść się przebrać. – ruszyłam na
górę i narzuciłam na siebie sukienkę i szpilki. Wyszłam z łazienki i usłyszałam
pukanie w drzwi balkonowe. Opierał się o nie Caine z uśmiechem. Wpuściłam go.-
Gdzie ty byłeś?- zapytałam.
- Po prezent- chwycił moją dłoń.
Założył na nią śliczną bransoletkę z
sercem.- Drobny podarunek, ale nie przygotowałem się.
- Jest piękny- chłopak objął mnie w
pasie.
- Nie chcę z tym dłużej zwlekać.
Kocham cię Diana. Tak cholernie cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez
ciebie. Czy możesz dać mi drugą szansę?- w moich oczach stanęły łzy.
- Ja ciebie też kocham- nasze usta
złączyły się w najcudowniejszym pocałunku na świecie.
------------------------------
Nadal nie rozumiem jak mogłyście myśleć, że mogłabym zabić naszą Dianę xd Od początku był plan zrobienia jednej strony, że Diana jest aniołem, tylko że Harry miał umrzeć bo nie mógłby znieść związku Caine'a i Diany, ale na szczęście wymyśliłam Belle. Mam nadzieję, że się podoba. Tack i reszta cudownie odżyli ( to też było w planie), sama nie wiem jak Bella odżyła, ale to będzie niewyjaśnione xd I wszystko dobrze się ułożyło. O to chodziło prawda? No i tak, Diana na drugie ma Loretta. I zdradzę wam że pierwotna wersja to Diana Loretta Lardis, ale zmieniłam na opowiadanie. Proszę o komentarz, jutro epilog i podziękowania ( ://///) i na DDS nowy i ostatni rozdział. To tyle, teraz idę powstrzymywać łzy :/