sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 129



 CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Rozdział 129



Wpadłam w szał. Zaczęłam wszystko demolować. Jak oni mogli mnie okłamywać przez te wszystkie lata?! Jak?! Nienawidzę jej! Ich! Wpadłam do łazienki przemyć twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro. Moja twarz była czerwona i miałam rozmazany makijaż. Ale to się nie liczyło. Byłam do niej tak strasznie podobna! I zaczęłam widzieć malutkie podobieństwo do niego. Cała wkurzona przyłożyłam z pięści w lustro, które się roztrzaskało na milion kawałeczków. Z mojej ręki pociekła krew.
Zamknęłam oczy i osunęłam się na ziemię. Może się wykrwawię i umrę szybciej, a nie za 6 dni? Może mi się uda? Kogo ja oszukuję, przecież mogę umrzeć dopiero za te pieprzone 6 dni!  Zaczęłam szlochać. Całe życie. Całe moje życie byłam okłamywana przez osoby, które kocham. Kochałam. Tak, kochałam. Teraz ich nienawidzę.  Nawet nie wiedzą jak mnie skrzywdzili.
- Diana?- usłyszałam ręcz krzyk. Uniosłam wzrok. Luke stał przerażony i nie wiedział co zrobić.- Co się stało?- uklęknął przy mnie.
- Okłamywali mnie- szepnęłam.- Daj mi cierpieć w spokoju.
- Nie, muszę ci pomóc.- podszedł do szafki i wyciągnął apteczkę.
- Nie musisz…
- Muszę. I zrobię to, a ty mi opowiesz co się stało. Wygląda jakby tu przeszedł tajfun.
- Zaraz ci pokażę- zamknęłam oczy i pozwoliłam mu się opatrzeć. Po kwadransie miałam opatrunek.
- Skończone. A teraz żądam wyjaśnień- wstałam i gdyby nie Luke bym upadła.-  Uważaj- wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko gdzie leżał ten przeklęty pamiętnik. Pokazałam mu tylko tę parę najważniejszych wpisów. Chłopak kiedy skończył był blady. Przytulił mnie mocno.- Tak mi przykro, Diana…
- Czemu tutaj przyszedłeś?- zapytałam.- Musiałeś mieć powód.
- Może to dziwne, ale czułem, że muszę przyjść. – uśmiechnął się do mnie.
- Czemu się uśmiechasz?
- Zawsze marzyłem o siostrze.- na początku ja tez się uśmiechnęłam, ale potem sobie przypomniałam jaka ta sytuacja jest beznadziejna.
- Też chciałam mieć starszego brata, ale to nie jest odpowiedni moment żeby tak o tym rozmawiać.- kiwnął głową.
- Co teraz zamierzasz zrobić?- wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia, Luke.
- Może chcesz zatrzymać się u mnie?- pokręciłam głową.
- Ona będzie chciała mi to wyjaśnić, a ja nie chcę jej nigdy już oglądać. Muszę wyjechać z Portland.- wzdrygnął się.
- Na serio? Nie możesz…
- Luke, ja muszę opuścić to miasto. Muszę już was odzwyczaić ode mnie. Zrozum proszę…- spuściłam głowę.
- Rozumiem. Wszystko rozumiem. Po prostu to jest trudne.
- Wiem. Możesz poprosić żeby wszyscy byli na peronie za 1,5 godziny?
- Mogę. A wiesz przynajmniej gdzie jedziesz?- pokręciłam głową.
- Wsiądę w pierwszy lepszy.
- Nie. Mam pewien pomysł i nawet zakwaterowanie dostaniesz, co prawda słabe ale jednak.- uniosłam brew- Nowy York.
- No dobra, a gdzie mam mie…
- Spokojnie nie z moimi przyjaciółmi. Znam taki jakby to nazwać… Garaż? Magazyn? Bo mieszkaniem chyba nie da się tego nazwać, ale jest urządzone jak mieszkanie. Kuchenka, materac, szafki, stolik. Toaleta niezbyt luksusowa, ale jest. A więc?
- A mam inne wyjście?- zaśmialiśmy się krótko.
- Nie, nie masz. Jared cię odbierze i zaprowadzi. Czyli mam iść załatwiać?- kiwnęłam głową.
- I jakbyś mógł powiedz TYLKO Layli, Margi, Davidowi i Emily żeby przyszli się pożegnać.
- Tak jest szefowo- wyszedł a ja chwyciłam duży plecak i zaczęłam wrzucać niektóre ubrania i nie tylko.
                                                              ***
- Wyglądasz trochę jak bezdomna- stwierdził Luke.
- A ty zaraz skończysz z podbitym okiem- pokazałam mu język.
- Tak mi dziękujesz?- zrobił podkówkę.
- Tak, musisz się z tym pogodzić że jestem wredna.
- Już dawno to zrobiłem- oberwał w ramię. – Auć.
- Miało boleć.- przed wyjściem się zatrzymałam.- Weź mój plecak i zaczekaj w aucie. Muszę coś jeszcze zrobić.- wyszedł a ja szybko poleciałam na górę. Do kieszenie wepchnęłam listy do chłopaków. Chwyciłam czystą kartkę i pamiętnik. Zbiegłam na dół i zaczęłam pisać.
Mamo jeśli w ogóle mam cię tak nazywać,
Nienawidzę was obu. Skrzywdziliście mnie, to mocno zabolało, jak widać po zdemolowanym domu. Już nigdy się nie zobaczymy. Moim przeznaczeniem jest śmierć i powinnam już dawno umrzeć dzięki mojemu rzekomemu „ojcu”. Dziękuję, że starałaś się mnie wychować i nie dziękuję, że wychowywałaś mnie w kłamstwie. Przez ciebie nigdy nie miałam ojca. I doskonale o tym wiesz. Życzę powodzenia w dalszym życiu.
                                                                                        Diana”
List położyłam na pamiętniku. Zamknęłam dom i wsiadłam do auta. Wyciągnęłam listy do chłopaków. Podałam jej chłopakowi.
- Jakiś czas po mojej śmierci daj im to dobrze?- pokiwał głową. Wyglądał jakby miał się zaraz popłakać- Ej, co jest?
- Nie wierzę, że to już koniec- szepnął.
- Ja też nie. Ale przynajmniej mam pewność, że jest dziewczyna która się tobą zaopiekuje.- uśmiechnął się smutno.
- Kocham Grace, ale na tobie mi też zależy.
- Mam nadzieję, że jak na siostrze- parsknął śmiechem.
- Dokładnie tak- samochód ruszył.
                                                         ***
Miałam godzinę do pociągu. Wszyscy żądali wyjaśnień. Opowiedziałam im wszystko. Wszystko im wyjaśniłam. Kiedy skończyłam każdy z nas miał łzy w oczach.
- Czyli, że już nigdy się nie spotkamy?- zaszlochała Margaret.
- Może w niebie- przytuliłam ją mocno.
- Nie wierzę, że po tylu latach się stracimy- teraz przytulałam się z Davidem.
- A ja nie wierzę, że ja was.- podeszłam do Emily.
- Dzięki tobie odzyskałam dawno straconego brata. Jednak wolałabym go nie odzyskiwać żebyś ty mogła z nami zostać- wtuliłam się w moją rudowłosą.
- I tak by to nic nie dało.- Layla stała cała zalana łzami.
- Nie wierzę, że mnie zostawiasz- uścisnęłam ją najmocniej.
- Muszę, wiesz że muszę- zaczęłyśmy szlochać.
- Ej, a ze mną to się nie pożegnasz- spojrzałam na blondyna. On też płakał. Znam go najkrócej a jednak mamy taki świetny kontakt. Podeszłam do wielkoluda i jego też mocno przytuliłam.
- Dziękuję, za wszystko…
- Ja też- po chwili cała reszta do nas też się kleiła i kolejne 5  minut byliśmy w takiej pozycji. Po chwili musieli już iść. Mieli iść i nie wiedzieć gdzie jadę. Tak miało być najlepiej. Pożegnałam się z nimi, powiedziałam za co ich kocham i wygoniłam. Ale ze mnie przyjaciółka. Usiadłam na ławce i czekałam jeszcze dobre dwadzieścia minut.

- Pociąg do Nowego Yorku odjeżdża ze stacji czwartej- pojawił się właśnie mój pociąg. Podeszłam i wpakowałam się do środka. Zajęłam miejsce. Pociąg ruszył. Jechał teraz po wiadukcie z którego miałam widok na całe miasto. Żegnaj Portland…
---------------------------------------------------------------
No i jak ? Diana słusznie postąpiła? Dobrze, że wyjeżdża? I co będzie robić przez ostatnie dni życia w NY? Proszę o komentarze, jutro postaram się dodać nn na ten blog i na DDS, zapraszam też na mojego nowego bloga, którego prowadzę z Sabiną i Beatą. http://somestoriestakenfromourheads.blogspot.com



6 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy jestem wariatką. Chyba najprawdopodobniej tak, ponieważ rozkleiłam się.
    Płaczę jak głupia.
    Musiała wyjechać? W sumie, chyba tak jest lepiej.
    Mam nadzieję, że nie umrze. Przecież tak nie powinno być! Należy jej się szczęśliwe życie, kto wie, czy nie pośród aniołów?
    Czekam z niecierpliwością na next.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Nie wierzę że to zrobiła. Myślę, że nie widzieli się ostatni raz a Harry i Caine ją zobaczą. Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, z niecierpliwością czekam na next :D
    Mam nadzieję, że Anioły Ciemności staną się Aniołami Światłości, czy coś w tym stylu, bo nie chcę, żeby ktoś umarł :(
    Nie, Diana mogła jechać do swojej ciocia, a nie do NY. U cioci dowiedziałaby się pewnie jeszcze czegoś, albo dostałaby jakieś wskazówki.
    Diana musi być z CAINE'M :D I oczywiście wybrać ŚWIATŁOŚĆ :D O nie, ja nie chcę, żeby umierała, wszyscy muszą ją przekonać :( Jej "ojciec" mówił jej, żeby dokonała wyboru, to może jej w czymś pomoże :)
    Nosz kurwa, ona nie może umrzeć, nooo :'(
    Nie mogę doczekać się wojnyyy :p
    Sorry, że się powtarzam, ale może coś tym zdziałam :D - pozdro Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie nie nie no nie Diana nie wiem jak ale ma żyć no bo jak wszyscy z tej ciemnej strony zmienili się na dobrych no lepszych no to niech przejdą na stronę światła i Diana będzie żyć!!! i boski rozdział :) i zapraszam do mnie let-your-past-make-you-better.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam sie z Asia ale nie we wszystkim, poniewaz Anioly Ciemnosci nie moga sie stac Swiatla i nikt nie umrze poza Diana, ktora dokonala juz wyboru i watpie ze go zmieni. Fakt ze mogla pojechac do cioci ale wtedy by ja mama szybko znalazla nie sadzisz? Do ojca tak samo wiec gdzie tu logika? Diana byla przeciez juz z Caine'm i im nie wyszlo nie mowie ze ma byc z Harry'm bo bylo to samo. Ona nie moze wybrac jednej strony poniewaz jak bylo napisane nie moglaby zabic nikogo. Kocha ich tak samo rowno. A co do wojny to watpie by byla skoro Diana umiera i jest rowno "czlonkow" swiatla i ciemnosci. Wydaje mi sie ze to wlasnie Diana jest "Diamentem Aniolow" wiec jak diament zniknie to po co wojna? Nie lepiej zeby bylo jak jest? Wkoncu Louis i Zayn sie kochaja i nie chca ze soba walczyc. No mam racje czy nie mam? Mi sie wydaje ze mam. Pozdrawiam i zycze weny na ostanie rozdzialy - Zuzia @Zuzupec PS przepraszam za bledy ale jestem na fonie i przepraszam za brak komentarzy z mojej strony ale przyznam sie szczerze nie chcialo mi sie i nie mialam weny zeby ladnie to ujac. Zapraszam na mojego poczatkujacego bloga o 1D highway-to-hell-1d.blogspot.com mam nadzieje ze go ocenisz. Kocham Cie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w tej "magii" może być wszystko możliwe.
      Z Aniołami Światłości i Ciemności wymyślam cokolwiek, żeby tylko nie umarły, a co do wojny to moim zdaniem się odbędzie i Diana zmieni decyzje podczas pobytu w NY.
      To, że nie wyszło Dianie i Cain'owi nie oznacza, że nie mogą być już razem. Ja też uważam, że Diana jest "Diamentem Aniołów", ale może coś się stanie (nwm co) i nikt nie umrze. To nie jest prawdziwe życie, tylko fikcja. To nie jest tylko moje zdanie. - Asia

      Usuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)