wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 132



 CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Rozdział 132


Oczami Carren:
Podjechaliśmy pod dom. Postanowiłam, że jej powiem za parę lat. Albo pod koniec mojego życia. Jutro są jej osiemnaste urodziny, nie zniszczę jej tego. Za bardzo ją kocham. Kyle i Jaykay spali w aucie, Roger zanim wjechał do garażu wypuścił mnie żebym jako pierwsza przywitała się z moją córką. Weszłam do domu.
- Diana, już jeste…- urwałam. W domu panowała demolka! Wszystko było porozwalane.- Diana?- cisza- Diana?!- pobiegłam na górę do jej pokoju. Meble były porozwalane, zdjęcia i plakaty podarte lub zgniecione. Weszłam do łazienki. Było tam pełno zaschniętej krwi. I rozbite lustro. Stałam tam przerażona. Zbiegłam na dół- Roger!- on już tam stał i się nad czymś pochylał. Spojrzał na mnie smutny i podał mi to. Mój pamiętnik i jakąś kartkę… O nie… Nie, nie, nie. Ona nie mogła… Ale jak? Chwyciłam list.
Mamo jeśli w ogóle mam cię tak nazywać,
Nienawidzę was obu. Skrzywdziliście mnie, to mocno zabolało, jak widać po zdemolowanym domu. Już nigdy się nie zobaczymy. Moim przeznaczeniem jest śmierć i powinnam już dawno umrzeć dzięki mojemu rzekomemu „ojcu”. Dziękuję, że starałaś się mnie wychować i nie dziękuję, że wychowywałaś mnie w kłamstwie. Przez ciebie nigdy nie miałam ojca. I doskonale o tym wiesz. Życzę powodzenia w dalszym życiu.
                                                                                        Diana”
Osunęłam się na ziemię a w moich oczach stanęły łzy. Straciłam ją… Straciłam ją na zawsze. Roger uklęknął i mnie przytulił.
- Znajdziemy ją i  wszystko wyjaśnimy- szepnął mi do ucha.
- A jeśli ona już nie… Nie żyje?- z trudem przeszło mi to przez gardło.
- Gdyby nie żyła byś pewnie to odczuwała. Musimy mieć nadzieję.
- Tak, masz rację. Muszę się ze wszystkimi skontaktować- ruszyłam do wyjścia.- Wrócę wieczorem.
                                                       ***
Byłam u wszystkich. Nawet u Meggi. Nikt nic nie wie. Został mi tylko Caine. Zapukałam i otworzyła mi jakaś kobieta.
- Dzień dobry. Nazywam się Carren Walker. Czy tu mieszka Caine?- kobieta założyła ręce na piersi.
- Tak, a pani w jakiej sprawie.
- Moja córka zaginęła. Dobrze się znali z Caine’m więc pomyślałam, że on wie gdzie ona może być- kobieta złagodniała.
- Zapraszam, zaprowadzę panią- dom robił wrażenie. Widać, że milionerzy.- Przykro mi z powodu pańskiej córki. Nie wyobrażam sobie życia bez Caine’a. Znam ten ból jeśli chodzi o stratę dziecka. My też mieliśmy… to znaczy mamy syna, który wyjechał na pięć lat. Strasznie to przeżyliśmy. To te drzwi.- otworzyła je delikatnie i wpuściła mnie do środka. Chłopak siedział przed oknem i coś malował. Nie usłyszał, że weszłam. Spojrzałam na obraz. Przedstawiał on wielkie zielone oko. Nie musiałam się domyślać, że to Diany.

- Caine?- podskoczył.- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Co pani tutaj robi?
- Przyszłam w sprawie Diany…
- Proszę niech pani siada.- uśmiechnęłam się słabo i zajęłam miejsce.- Mam rozumieć, że pani jej tez szuka?
- Co to znaczy „też”?- uniosłam brew.
- Można powiedzieć, że mam paru znajomych w każdym mieście w Ameryce tak jak Harry i powiadomiliśmy każdego. Ale jak na razie nikt jej nie widział…
- Czyli, że też nie wiesz gdzie ona jest?- pokręcił głową.- Dziękuję, że próbujecie ją znaleźć. Muszę jej wszystko wyjaśnić lecz boję się, że będzie za późno.
- Musimy czekać. Niech pani wróci do domu i odpocznie. Jest pani przemęczona.
- Dobrze- zanim wyszłam jeszcze się do niego zwróciłam.- Masz talent. Dianie na pewno by się spodobało- uśmiechnęłam się lekko i opuściłam dom.
Oczami Diany:
Jeszcze kilka godzin. Za chwilkę jest dwudziesta druga. Jestem ubrana w koronkową, czarne bieliznę, mam na sobie prześwitujące czarne rajstopy i na to za kolanówki, moje martensty i białą luźną koszulkę. Na rękach mam bandaż i pełno bransoletek. Paznokcie pomalowane na czarno, mam też kreski i pomalowane rzęsy. Włosy rozpuszczone. Siedzę na łóżku i czekam na śmierć. Pukanie. Kto to do cholery? Otworzyłam drzwi, a tam stała kobieta emitująca dziwnym blaskiem.  Weszła do środka.

- Kim pani jest?- warknęłam.
- Wyrocznią słoneczko. Przyszłam ci uświadomić parę spraw.- usiadła na krześle.
- Już wszystko wiem, dziękuję. A teraz pai może już wyjść.
- Aby na pewno? Powiedz mi słońce co się dzieje z aniołami podczas wojny.- uniosłam brew.
- W jakim znaczeniu?
- Z nimi. Z ich zachowaniem.- wzruszyłam ramionami.
- Po co mi to wiedzieć? I tak nie jestem prawdziwym aniołem. Nie mam swoich skrzydeł. Nie mam swojej strony.
- No właśnie. Ty jesteś nadzwyczajna. Wyjątkowa. A teraz ci powiem co się dzieje z aniołami. Wpadają w trans. Nie słuchają nikogo. Po prostu chcą zdobyć władzę. Działają jak w hipnozie. I pomimo, że nie wybrałaś żadnej ze stron, ten tras będzie na nich działał tak, że oni i tak będę walczyć na śmierć i życie. Twoja ofiara pójdzie na marne.
- Nie da się ich powstrzymać?- zastanowiła się.
- Jest cień szansy, że ty zdołasz ich przekonać.
- Ja? Dlaczego ja?- przewróciła oczami.
- Jak ci już mówiłam jesteś wyjątkowa słoneczko. Jesteś w końcu Dianą Evans, tak? Masz w sobie to coś i może ci się udać. Nie bój się zaryzykować.- zamknęłam oczy.
- A jeśli mój sen się sprawdzi?- szepnęłam.
- Tez z polaną, chłopcami i zatrutymi strzałami? To jest przestroga! Jeśli nic nie zrobisz właśnie się tak stanie! Musisz tam lecieć! Musisz ich powstrzymać. A wiesz cokolwiek o wojnie? O tym dniu?
- Nie. Wiem, że jest jutro w moje urodziny i oni będą walczyć o Diament Aniołów. I kto wygra zdobędzie władzę nad światem.
- Wojna rozpocznie się o północy. Wtedy będzie tzw. Świto-mrok. Światło będzie walczyć z ciemnością. Rozumiesz? A diament będzie emitował tym swoim dziwnym świto/mrokiem. Będzie wyróżniał się ponad wszystko. Czy teraz już wszystko rozumiesz?
- Tak rozumiem.- kiwnęłam pewnie głową.
- To co teraz zamierzasz zrobić?
- Przerwać wojnę i nie umrzeć na marne- wyrocznia się uśmiechnęła.
- Zuch dziewczyna- pokój pogrążył się prawie w ciemności gdyż ona zniknęła.
---------------------------------
I jak? Podoba się? No to jutro wojna. Kto nie może się doczekać? Ja w sumie też na to czekałam xd Jutro nn, prosze o komentarze,bo znowu liczba maleje, zapraszam na pozostałe blogi. A i odp na pyt: Jared nazywa się Max Irons i kojarzę go z Intruza ;) 

6 komentarzy:

  1. Jutro wojna! Jupi już nie mogę się doczekać haha :)
    Czy tylko ja chcę, aby polała się krew?
    Najwidoczniej tak.
    Już nie mogę się doczekać.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg! A więc nie umrze!! Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za odp ;) Super rozdział! Jakoś już nie lubię mamy Diany xD Czekaaaam naaa woooooojnęęę!!! :D hahahahhaha do jutra :* Ada xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, z niecierpliwością czekam na next :D
    Mam nadzieję, że Anioły Ciemności staną się Aniołami Światłości, czy coś w tym stylu :D
    Wiedziałam, że w NY stanie się coś MEGA i stało się :D
    Diana musi być z CAINE'M :D I oczywiście wybrać ŚWIATŁOŚĆ :D Uwielbiam tę wyrocznię :p
    Ja wiem, że to jest fikcja, ale chcę, aby wszystko skończyło się dobrze :)
    Przepraszam, że nie dodałam kom do poprzedniego rozdziału, ale dopiero przed chwilą przeczytałam :)
    No i NIE pozdrawiam tych osób, które mówiły, że Diana umrze i nie wybierze, którejś ze stron. Wystarczy wierzyć w coś, a to się spełni :D
    Nie mogę doczekać się wojnyyy :p
    Sorry, że się powtarzam, ale może coś tym zdziałam :D - pozdro Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty! szybko ten rozdział! Nie mogę się doczekać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski wiedzialam ze Diana nie umrze i rak bardzi nie mige sie doczekac tej wojny i wyboru

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)