CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Rozdział 128
Obudziłam się u siebie w pokoju z
bólem głowy. Zaraz, zaraz. Co ja robię u siebie w pokoju? Przecież pamiętam, że
tańczyłam w klubie ojca w Chicago! Chciałam się podnieść, ale ból dał się we
znaki.
- Widzę, że królewna się w końcu
obudziła- zaśmiał się Luke i podał mi tabletki i herbatę.
- Co ja tu robię?- zapytałam i zażyłam
to co od niego dostałam.
- Nieźle się upiłaś w tym klubie.
Zasnęłaś przy barze, wzięliśmy cię i odwieźliśmy do domu. Całą drogę przespałaś
jak aniołek.- wyszczerzył się.
- Nie wypiłam wcale tak dużo-
powiedziałam z irytacją.
- Na pewno? Bo od barmana dowiedziałem
się, że wypiłaś 8 drinków a to nie wszystko- prychnęłam.
- Raz można.- pokręcił z głową. –
Która godzina?
- Piętnasta- wstałam i podeszłam do
szafy wyciągając potrzebne ubrania- Co ty robisz?
- Zadzwoń do Emily i powiedz żeby
tutaj jak najszybciej się dostała. Idę spełnić obietnicę.- poszłam do łazienki.
***
- Czy na pewno będzie chciał ze mną
rozmawiać?
- Zaraz się przekonamy, ale nie
powinnyśmy mieć z tym problemu.- resztę drogi przebyłyśmy w milczeniu. W końcu
podjechałyśmy pod dom Lou i Niall’a.
Zapukałam. Otworzył nam blondyn, który chyba wybierał się do Layli. Em posłał
uśmiech a mi grymas.
- Możemy wejść?- zapytałam, a on nas
wpuścił, a sam wyszedł. Skierowałyśmy się do salonu gdzie zastałyśmy Louis’a i
Caine’a. Kiedy nas zobaczyli skrzywili się. Czyli mnie nienawidzą.
- Co ty tu robisz?- warknął Tomlison.
- Spełniam obietnicę daną przyjaciółce
i przyprowadziłam ją tutaj do ciebie. A teraz skoro to zrobiłam, wychodzę i mam
nadzieję, że jej wysłuchasz- wlepiłam w niego wściekłe spojrzenie i odwróciłam
się do drzwi. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak wrócić do domu.
Oczami
Louis’a:
- Chodź, pójdziemy na górę-
zaproponowałem, a dziewczyna cała spięta ruszyła za mną. Usiedliśmy moim pokoju.- Chcesz coś do picia? Do
jedzenia?
- Nie dziękuję. Przyszłam porozmawiać.
- No dobra. A więc słucham, o co
chodzi?- wzięła głęboki oddech.
- Jak zginąłeś?- zaskoczyła mnie tym
pytaniem.
- Nie bardzo rozumiem.
- Jesteś aniołem czyli musiałeś
umrzeć. Proszę cię Louis, to dla mnie bardzo ważne.
- Ale dlaczego?- spuściła wzrok.
- Odpowiesz na moje pytanie a ja
odpowiem na twoje.
- Zgoda. No to… Kiedy miałem pięć lat…
Moi rodzice… Oni byli pijakami. No i za dużo wypili, a ja w jakiś sposób ich
zdenerwowałem i… Skatowali mnie na zabój. Ale dostałem drugą szansę jak wiesz i
teraz jest jak jest- wzruszyłem ramionami ze smutnym uśmiechem.
- A pamiętasz czy… czy miałeś młodszą
siostrę?- zapytała nieśmiało.
- Wiesz, za bardzo nie pamiętam… Ale
to możliwe. W swoich wspomnieniach mam płacz dziecka, więc to możliwe. A co?
- Wiesz czemu tutaj przyszłam i cię o
to wszystko wypytuję?- pokręciłem głową- Kiedy miałam rok zostałam oddana do
adopcji, bo też miałam takich rodziców. I miałam starszego brata tylko nic o
nim nie wiem… Ale ty… Można powiedzieć, że wydałeś mi się znajomy i… Jesteśmy
do siebie trochę podobni i teraz jeszcze ta podobna przeszłość. Czy jest jakaś
szansa, że to ty?- pobladłem. A jeśli ona faktycznie jest moją siostrą?
- Jest sposób żeby dowiedzieć się
prawdy, ale musimy odwiedzić mamę w więzieniu.
- Nie pamiętam jej, a moi rodzice
zastępczy nie chcieli nic mi powiedzieć.
- To nie problem. Ja wiem gdzie jest i
postaram się dowiedzieć.- wstaliśmy
***
Nie mogę na nią patrzeć. Nienawidzę tej
kobiety, ale sam jestem ciekaw czy ja Em to rodzeństwo.
- Miałaś dzieci prawda, Gabriello?-
zapytał ją Luigi, który miał nam pomóc przeprowadzając z nią rozmowę.
- Miałam- odparła oschle.
- Pamiętasz jak się nazywały? I ile
miały lat jak tu trafiłaś?
- Louis, miał pięć ale on nie żyje.
Nie bez powodu tu jestem. I cały czas mi to wypominają więc trudno zapomnieć. I
miałam córkę, miała rok. Jak jej tam było… Emily. Tak, Emily. A właściwie co
pana to obchodzi?
- Tajemnica zawodowa- uśmiechnął się i
wyszedł do nas. Staliśmy osłupieni.
- Czyli, że my…- zacząłem.
- Jesteście rodzeństwem- dokończył.
Dziewczyna mocno się we mnie wtuliła i rozpłakała. Jaka szkoda, że dopiero
teraz to odkryłem. Ja też się rozpłakałem.
Oczami
Diany:
Oglądałam „ Rekin z bagien” do póki
ten film mnie nie znudził. Zaczęłam skakać po kanałach aż natknęłam się na
bajkę gdzie było coś o pamiętniku. No właśnie! Zapomniałam! Muszę znaleźć pamiętnik
mamy… Zeszłam do piwnicy. Pełno tutaj gratów. I jak ja znajdę ten pamiętnik?
Zaczęłam oglądać stare pudła aż natknęłam się na pudło z napisem CARREN CIĄŻĄ.
Zajrzałam do środka. Pełno ubrań ciążowych itp. Już chciałam je odłożyć gdy
ujrzałam na dnie coś zielonego i prostokątnego. Sięgnęłam po to. Pamiętnik! No
właśnie, przecież kiedyś mi się przyśnił. Poszłam do swojego pokoju i położyłam
się na łóżku. I zaczęłam czytać.
16. 12. 1995r.
Jestem w ciąży! Jestem taka podekscytowana!
Byłam już u lekarza. Dzisiaj mijają równe dwa miesiące od zapłodnienia. Termin
mam przewidywany na 16 lipca 1996r. Jeśli będę miała synka nazwę go John, a jak
córeczkę to Diana. Boję się powiedzieć o tym Jules’owi. Nie wiem jak zareaguje.
Do wpisu załączony był jeszcze test
ciążowy. Zrobiło mi się ciepło w sercu kiedy przeczytałam jak się cieszyła.
Rzuciłam okiem na dalsze wpisy, ale wgłębić we wpis który był na kartce, która
ktoś najwyraźniej musiał zamoczyć.
10.01.1996r.
To koniec. Straciłam dziecko. Jules się
dowiedział i wpadł w szał. Zaczął mnie bić. Zaczął wrzeszczeć. Zaczął wyzywać…
On tak bardzo nie chciał mieć dzieci. Straciłam dziecko… Próbowali je uratować,
ale Jules za mocno mnie pobił. Chyba muszę od niego odejść…
Moje serce biło jak szalone a z oczu
płynęły łzy. Czyli, że ten który wczoraj był dla mnie taki miły mnie zabił….
Chciał mnie zabić i skrzywdzić mamę…. Nie wierzę! Jak ja mogłam się do niego
przekonać? Co ze mnie za idiotka! Ale teraz znam prawdę. Wiem, że umarłam jako
płód. Ale skoro teraz żyję to nie koniec pamiętnika.
12.02.1996r.
Mój brzuch urósł, a ja nadal zachowuję się jak
bym była w ciąży. Musiałam zrobić ponownie test. I wyszło na to, że jestem cały
czas w ciąży! Nie straciłam go! Lekarze uznali to za cud. Kiedy mnie miesiąc
temu badali, tam już nic nie było, a tutaj mam już małą istotkę, która
najwyraźniej urodzi się całe i zdrowe. Oznajmiłam Jules’owi o tym i że
zamierzam je urodzić. Przeżywamy trudne chwile, ale jesteśmy nadal małżeństwem.
Jak ona mogła z nim być po czymś
takim?! Przecież to idiotyczne! On ją skatował, zabił mnie a ona z nim była
nadal. Wkurzona czytałam resztę pamiętnika aż doszłam do moich urodzin.
16.07.1996 r.
Urodziła się moja piękna, zdrowa Diana! Nic z
nią nie jest, kto by pomyślał, że po tym co się stało będzie normalna? Jules
przyszedł tylko na chwilę. Powiedział, że nie zamierza jej kochać i wyszedł.
Zalałam się łzami, ale chwilę po tym pielęgniarka przyniosła mi moją księżniczkę.
Wiedziałam, że kiedy pozna prawdę ją to mocno zaboli. Wielka szkoda, że jej
ojcem jest Marshall.
I wtedy mój świat legł w gruzach, i
zapadła ciemność.
---------------------------
No to tajemnice odkryte! Wiemy jak umarła Diana, znamy tajemnicę rodzinną, Em i Lou są rodzeństwem! I jak wam się podoba? Bo ja jestem zadowolona, bo nie spieprzyłam tego rozdziału, a takie były moje obawy ;) Komentujcie, jestem ciekawa co sądzicie. Jutro pojawi się nn, zapraszam na pozostałe blogi :P
Tak myślałam!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo. Oczywiście dlatego, że dobrze myślałam, a nie z losu Diany.
Podejrzewałam, że Marshall jest jej ojcem. Skapłam się po tej rozmowie kiedy mama Diany i Marshall próbowali się tłumaczyć, że jest to zwykłe spotkanie. Wiedziałam, że o coś jeszcze chodziło :)
Cieszę się, że Lou i Em są rodzeństwem.
Nadal żyję z nadzieją, że Diana wybierze jakąś stronę.
Dominika
Super, z niecierpliwością czekam na next :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Anioły Ciemności staną się Aniołami Światłości, czy coś w tym stylu, bo nie chcę, żeby ktoś umarł :(
Ja tak myślałam na początku, że Diana to córka Marshalla, bo tak często do nich przychodził i pytał, czy już powiedzieli Dianie :p
Diana musi być z CAINE'M :D I oczywiście wybrać ŚWIATŁOŚĆ :D O nie, ja nie chcę, żeby umierała, wszyscy muszą ją przekonać :( Teraz, wydaje mi się, że dokona wyboru jak przeczytała pamiętnik swojej matki :)
Fajnie, że Em i Lou są rodzeństwem :D
Nosz kurwa, ona nie może umrzeć, nooo :'(
Nie mogę doczekać się wojnyyy :p
Sorry, że się powtarzam, ale może coś tym zdziałam :D
Jestem wiernym czytelnikiem,jestem skromna, wiem to :p - pozdro Asia :)
Super!!! Czekam na nn! :-)
OdpowiedzUsuńBoski rozdzial BOSKI i tak w sumie to matka Dianay jest ta zla bo zdradzila swojego meza
OdpowiedzUsuńWspaniały <3
OdpowiedzUsuńZajebisty *.*/ Dominika
OdpowiedzUsuńSuper <3/ Aga
OdpowiedzUsuńOMG! Nie wieżę! Podejrzewałam taką śmierć Diany ale to i tak szok! Wgl.... Czekam na nn ^^
OdpowiedzUsuń