piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 11



Dla Leach Sulivan 
Rozdział 11

                                                           Diana
Znów stałam na tej cholernej polanie. Sama. Ubrana w białą suknię do ziemi.
- Halo? O co w tym wszystkim chodzi?- krzyknęłam.
- O ciebie?- usłyszałam szept tuż przy swoim uchu, jednak nadal nikogo tutaj nie było.
- Jak to o mnie? – ten ktoś zachichotał.
- Nie udawaj głupiutkiej Diana. Przecież wszyscy wiemy kim jesteś. I teraz możesz w końcu spełnić swoje przeznaczenie. Kiedy przyjdzie odpowiedni czas wybierzesz ciemność…
- Niczego nie będę wybierać!- krzyknęłam.- Panuje jedność i jedność panować będzie! – zaśmiał się.
- Jaka jedność, Diana? Ona się już kończy. Wisi na ostatnim włosku. Znów jest podział. Przecież sama w nim uczestniczysz. Ukrywasz prawdę przed Caine’m i resztą.. Poza tym spójrz na siebie, ty już jesteś po naszej stronie- spojrzałam w dół. Moja piękna śnieżnobiała suknia przeistaczała się na czarną. Zaczęłam kręcić głową.
- Nie, to nie prawda. Nie jestem ciemności. Ani światła.- tajemnicza osoba westchnęła.
- Dam ci wybór. Jeśli przysięgniesz mi teraz, że wybierzesz ciemność nie tknę cię, a jeśli nie…
- A jeśli nie to co?
- Konsekwencje nie będą przyjemne, uwierz mi. Zabiorę ci wszystko. I tak wybierzesz ciemność i tak, więc lepiej teraz się zgódź.
- Nie.
- Błąd- poczułam ostry ból w klatce piersiowej. Nie mogę oddychać…
Obudziłam się zalana potem, ciężko dysząc. To tylko zły sen, Diana. To tylko koszmar. Usiadłam i zakryłam twarz dłońmi. Oddychaj…  Wpadłam na pomysł. Wzięłam laptopa i sprawdziłam rozkład lotów. Parę z nich mi odpowiadało. Polecę w Alpy. Tak, potrzebuję odpoczynku i samotności. Polecę w góry. Nie chcę lecieć nad żadne morze czy ocean. Potrzeba mi dużo ruchu i nawet gdyby obłąkani mieli znaleźć się właśnie tam mam wiele miejsc do ukrycia. Jestem pewna, że Caine się na mnie obrazi, Ian będzie udawał obojętność mimo, że go to mocno zaboli i będzie podejrzewał, że ma to związek z Harry’m, a cała reszta będzie zdziwiona moim zachowaniem. Cała reszta poza samym Styles’em. On będzie wściekły, że tak ryzykuję i będzie wyżywał się na innych aniołach ciemności. Mimo, że znam konsekwencje i tak pojadę. Musze w końcu zrobić coś pod siebie. Ale to dopiero po balu dzieci.
                                                         Caine
Do mojego gabinetu przyszła Tess. Uśmiechnąłem się na jej widok.
- Dzień dobry Tess.- też się słodko uśmiechnęła.
- Dzień dobry Caine. Przyszłam przypomnieć o dzisiejszym wyjeździ do Bostonu.- zamknąłem oczy.
- To dzisiaj?
- Mhm- westchnąłem.
- Zapomniałem. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. O której mam pociąg?
- O dziewiętnastej i wracamy w czwartek wieczorem, więc zdążysz na bal dzieci- zacząłem się śmiać zażenowany- O tym też zapomniałeś?
- tak. Przypomnij mi , że mam dać  ci podwyżkę.
- Jakbyś znowu zapomniał?- skinąłem głową.
- Nie rozumiem jak McVey Corporation mogło cię nie docenić- wzruszyła ramionami.
- Tak to już bywa, Caine. Zawsze znajdzie się ktoś kto nas nie doceni. Tak to już jest, Caine…
                                                         Ian
Siedziałem na lekcji fizyki u pani Morales i zastanawiałem się gdzie podział się mój przyjaciel Calum. Dzisiaj cały dzień się dziwnie zachowywał. Boję się, że zrobi coś bardzo głupiego.
Po kwadransie lekcji wparował do Sali, trzaskając drzwiami. Zajął miejsce koło mnie. Morales już się gotowała.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie nie łaska?
- I tak by pani się przyczepiła do czegoś innego, więc po co?
- Jak widać matka cię kultury nie nauczyła- i właśnie tymi słowami Morales trafiła w najczulszy punkt Caluma.
- Zamknij ryj- warknął co wywołało ciszę.
- Coś ty powiedział?- była cała czerwona ze złości. Nie chciałem żeby bardziej się ugnoił, więc pałeczkę
- Trzeba się wybrać laryngologa, Morales- odpowiedziałem z uśmiechem.
- Albert, popilnuj klasy, a wy dwaj w tej chwili ze mną do dyrektora! – z obojętnością wzięliśmy plecaki i opuściliśmy salę z rozwścieczoną Morales. Usiedliśmy przed gabinetem, a one weszła do dyrektorki i zaczęła
wrzeszczeć do się wydarzyło. Zachichotałem.
- Co cię tak bawi?- zapytał zmieszany Mailk.
- Morales- uśmiechnął się lekko- Czemu się spóźniłeś? I co się dzisiaj gryzło?- westchnął.
- Mam dosyć mieszkania z tatą i Louis’em. Nie liczę się dla nich. I jeszcze Rosaline… Nie mamy od ostatniego czasu najlepszych kontaktów. I gadałem o tym z panem Dark’iem . Powinien zostawić historię i zacząć być psychologiem. – chwilę potem pojawiły się cztery dobrze znane mi osoby o wściekłych oczach. Nasi rodzice. Z nimi weszliśmy do gabinetu gdzie dyrektorka przedstawiła „zarzuty”. Calum mimo swojej wcześniejszej postawy teraz skulał się na fotelu. Biedak. Ja patrzyłem w  okno.
- W tym przypadku powinniśmy zabronić wam grać na balu, ale ż jest on za 3 dni nie mamy takiej możliwości. Na razie skończy się na upomnieniu, jednak  potem czeka was sroga kara. Rozumiemy się?- popatrzyła na nas.
- Tak proszę pani- odparliśmy razem. Potem opuściliśmy gabinet. Nasi rodzice szli przodem. Szturchnąłem Caluma i szepnąłem, że jest dobrze. Kiedy tylko on wraz z ojcami wsiadł do auta usłyszałem wybuch wujka Zayn’a. Tak jak mówiłem, biedny Cal. My wróciliśmy do domu w ciszy. Dopiero tam usiedliśmy w salonie i miała się odbyć pouczająca rozmowa.
- Co w ciebie wstąpiło?- wrzasnął ojciec.
- Przyjaźń – prychnął.
- Nie rozśmieszaj mnie, tylko się wytłumacz!- westchnąłem.
- Wiesz, że Calum jest dla mnie ważny i nie chciałem żeby siedział w tym sam. I tak ma dużo na głowie i nie ma do kogo z tym pójść…
- Ma przecież…- nie zdążył skończyć.
- Wujka Lou i Zayna? Teraz ty mnie nie rozśmieszaj. Oni mają go i jego problemy w dupie. Do żadnego z naszych pozostałych przyjaciół z tym nie pójdzie. A mama… W ogóle wiecie czemu tak wybuchł? Bo Morales powiedziała, że matka go nie wychowała, a to go zabolało, że u niego jest inaczej. Że nie ma mamy. I że jego własny ojciec ma w niego wylane. I może dlatego mi o tym mówi? Bo mój ojciec też ma nas w dupie! Cały czas siedzisz w któreś pracy i pracujesz od rana do nocy. Nie interesuje cię to co u nas. Zostawiasz nas cały czas!
- Pracuję po to abyś ty miał…
- Co miał? Kupę forsy? Nowy, sportowy samochód? Ubrania od znanych projektantów? Mi to nie jest potrzebne! Wiesz, że nie chcę być taki jak inni bogacze. Żebyś w końcu zaczął spędzać z nami czas mam ci płacić? My też cię potrzebujemy. Może po Rosie i Mel tego nie widać, ale one tak naprawdę bardzo by chciały żebyś był z nami. Mama? Wiem, że ją to boli i przez to robi czasami głupie błędy- spojrzałem jej w oczy. Wiedziała, że mówię o wujku Harry’m.- Myślę, że lepiej ci w pracy, bo gdy tu jesteś nie dostrzegasz mnie… Wiesz jak się czuję? Jak mama kiedy żyła ze swoim pierwszym ojczymem pod jednym dachem. Nie mam ci już chyba nic więcej do powiedzenia- wstałem i ruszyłem do swojego pokoju gdzie pozwoliłem paru łzą złości wypłynąć na powierzchnię.
                                                        Diana
Parę łez spłynęło po moich policzkach. Ledwo powstrzymywałam szloch. Naprawdę tak się czuł? Przecież on musi cierpieć… Doskonale wiem jak to jest gdy ojciec ma w ciebie wyjebane. Kiedy cię nie kocha. Na serio nie czuł miłości od  Caine’a. Mój mąż usiadł na kanapie i ukrył twarz w dłoniach. Siedzieliśmy tak dopóki nie zniknął na 30 minut. Powrócił z walizką.
- Muszę jechać do Bostonu. Wrócę w czwartek- chciałam na niego krzyknąć, że jest idiotą, że Ian ma całkowitą rację, jak on mógł nie wziąć jego słów do siebie. Jednak milczałam- Kocham cię.- nie doczekał się odpowiedzi. Po prostu pocałował mnie w czoło i wyszedł. Wtedy się rozpłakałam. Nie mam już na to wszystko siły. Jednak muszę ją znaleźć. Dla dzieci. Dla Ian’a. Właśnie Ian… Poszłam do jego pokoju i zapukałam. Nie doczekałam się odpowiedzi. Weszłam i zostałam syna przy oknie. Kiedy zobaczył mnie zapłakaną podszedł i mocno mnie przytulił.
- Przepraszam cię synku – pogłaskał mnie po plecach.
- Nie masz za co mamo. Po prostu ty przy nas zostań- ponownie wybuchłam płaczem.
- Kocham cię wiesz?- pokiwał głową.
- My też cię kochamy. I nigdzie się nie wybieramy.
-------------------------
I jak? Podoba się? W jutrzejszym rozdziale będzie bal i myślę, że trochę się będzie działo ^^ Czekam na komentarze ;) 




                            

7 komentarzy:

  1. Super, z niecierpliwością czekam na next :D
    Już się nie mogę doczekać balu i jakichś... komplikacji? :p
    Nie wierzę, że Caine to zrobił, jak mógł? :(
    Mam nadzieję, że Zayn i Louis coś w końcu zrozumieli i bd cię inaczej zachowywać, razem z Caine'm
    Ogólnie rozdział mi się podobał :D - pozdro Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że Ian wybuchnął. W końcu ktoś mu to powiedział. Alee..wyjechać? Tak po prostu?! Ugrrr!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podoba :)
    Te wyznanie...
    Caine to idiota. Nie lubię go.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuje za dedykacje :D i rozdział boski :)))))))))))

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)