sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 12



 Dla wszystkich czytelników.
Rozdział 12
                                                           Diana
Od jakiś dwóch godzin słychać jedynie piski podekscytowania moich córek. Ian podchodzi do tego po męsku i po prostu ma w to wszystko wywalone. Zapukałam do pokoju Rosaline.
- Proszę- usłyszałam. Weszłam do pokoju i zaniemówiłam. Rosie wyglądała przepięknie. – O co chodzi, mamo?- uśmiechnęłam się.
- Przyszłam popatrzeć jakie moje córki są piękne- pogłaskałam ją po
policzku- A gdzie druga zawierucha?
- Dore pytanie- podeszła do drzwi łazienki i kopnęła w nie- Wyłaź no! – zaczęłam chichotać . One we dwie strasznie mi przypominały Laylę i mnie kiedyś. Drzwi się uchyliły i stanęła w nich Melanie. Ona też cudownie wyglądała. – Ślicznie wyglądasz- oznajmiłam, jednak ona miała smutną minę. – O co chodzi?
- Nie widzę sensu, żebym tam szła. Tam będzie tyle ładnych dziewczyn i..- westchnęłam.
- Jak dla mnie ty i Rosie jesteście najpiękniejsze na całym świecie. Chodźcie- pociągnęłam je do lustra. – Nie mogę się na was na patrzeć- objęłam je.
- Lepiej się napatrz, bo to ostatni raz- usłyszałam szept w mojej głowie.
- Bo mamy piękną mamę- powiedziała Mel. Pocałowałam ją w czoło. Nagle
do pokoju wszedł Ian ( odpicowany na bóstwo).
- Musimy się zbierać- oznajmił. Zlustrował swoje siostry. – Ładnie wyglądacie.
- Ty też ujdziesz w tłumie pięknisiu- rzuciłam Rosaline i mocno przytuliła swojego brata. – Ykhm, może dołączycie- spojrzałyśmy po sobie z Melanie i wykonałyśmy polecenie. Jak dobrze, że ich mam. Mogłabym ich nigdy nie puszczać. Za bardzo ich kocham. Boję się, że pewnego dnia ich stracę przez moje głupie błędy, tak jak prawie moja mama straciła mnie.
- Nie to, żeby było mi źle, ale czas na nas- wtrącił Ian. Puściliśmy się. Z dumą odprowadziłam ich do samochodu gdzie wpadliśmy na Caine’a. Złamał obietnicę i wrócił dopiero dzisiaj, kiedy dzieci wychodzą. Ian wyminął go i wsiadł z obojętnością do auta. Rosie i Mel posłały mu sztuczne uśmiechy i dołączyły do niego. Pomachali nam i odjechali na bal. Kiedy samochód zniknął z pola widzenia przestałam machać i ruszyłam do domu.
- Diana…- zaczął Caine.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nawet na ciebie patrzeć nie mam ochoty- szybko udałam się do naszej sypialni, żeby położyć się i przespać czas kiedy dzieci będą na balu. Położyłam się, jednak on nie chciał dać mi spokoju.
- Porozmawiaj ze mną.- zakryłam się cała kołdrą- To jest dziecinne.- prychnęłam.
- To jest dziecinne? A twoje zachowanie? Twoje uciekanie od nas? Ty hipokryto!
- Ile razy mam powtarzać, że…
- Robisz to dla nas? Wcale nie! Mamy kasy po pas. Po co nam więcej? Powinieneś ograniczyć pracę, ty pracoholiku!
- Ja jestem pracoholikiem? A ty? Co chwile masz jakiś wyjazd, jakieś zawody… A resztę czasu poświęcasz na swoje potrzeby albo na dzieci!
- Moje potrzeby? HA! Nie rozśmieszaj mnie. Zawsze wszystko robię pod ciebie albo pod dzieci! A zawody? Raz na tydzień! Trening raz dziennie, wtedy kiedy was nie ma! A ty? Ty cały czas siedzisz i pracujesz! Albo nie pracujesz tylko…
- Tylko co?- warknął.
- Spotykasz się z kimś za moimi plecami- jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
- Oszalałaś? Przecież tylko ciebie kocham! – głos mu się łamał.
- Szkoda, że tego nie widzę- przytulił mnie mocno do siebie, tak, że z trudem oddychałam i kołysał jak małe dziecko.
- Jesteś dla mnie najważniejsza … Pamiętaj o tym.
                                                    Ian
Podjechaliśmy pod szkołę gdzie roiło się od uczniów. Kiedy tylko opuściliśmy samochód poczułem, że ktoś się na mnie rzucił.
- Ian, gwiazdo!- usłyszałem śmiech Ashton’a.
- Ash!- odwróciłem się i zobaczyłem naszych pozostałych przyjaciół. Mój wzrok spoczął na Nathalie. Miała na sobie błękitną suknię idalnie podkreślającą jej oczy. – Cześć- powiedziałem do niej z uśmiechem.
- Cześć- lekko się zarumieniła. Czy ona musi być taka cudowna?
- Nie chcę wam przerywać gołąbeczki, ale ty i twój zespół  macie mieć wielkie wejście , więc musze porwać Nath do środka- oznajmiła nam Rosaline i pociągnęła moją Nathalie za sobą do Sali gimnastycznej gdzie odbywał się bal. Oprócz zespołu została jeszcze Cassie liżąca się z Ashton’em i Naomi która stała z boku i przewracała oczami. Zaśmiałem się. Podszedłem do obrzydzonej blondynki.
- Chyba powinnaś ją zabrać do środka- zasugerowałem.
- Myślisz, że sama na to nie wpadłam? Największy kłopot sprawi oderwanie ich od siebie. – skinąłem głową.
- Asthon kociaku, bo czuję się zazdrosny – chłopak nie przerywając czynności, zza pleców dziewczyny pokazał mi środkowy palec. – Ale tak na serio, skończcie- z niechceniem oderwali się od siebie.
- No nareszcie!- mruknęła Naomi i szybko odeszła z  Cassandrą.

- Dzisiaj nasz wielki dzień panowie- przemówił Styles.
- Juhu!- mruknął Calum. Spojrzałem na niego. Był smutny. I podejrzewałem dlaczego. Ale teraz niw było na to czasu. Na luzie weszliśmy do Sali. Wszyscy nam się przyglądali jak nie wiadomo komu. I to miało być to wielkie wejście? Kiedy tylko znowu znaleźliśmy się koło naszej paczki podszedłem do Nathalie.
- Zatańczysz?- uśmiechnąłem się do niej.
- Ależ z przyjemnością- wyciągnąłem ją na środek parkietu. Jak na zawołanie DJ włączył wolny kawałek. Chwyciłem dziewczynę w talii.
- To co tam powiesz?- wzruszyła ramionami.
- Nic ciekawego . A ty?
- Też nic- spojrzała na mnie jak na idiotę.
- Zaraz będziesz grać na balu przed całą szkołą i to jest nic ciekawego? Nie żartuj sobie!
- Nie żartuje
- Mhm- potem szybko zmieniła temat- Trzeba im pomóc- odwróciłem się. Calum i Rosaline stali pod ścianą, co chwile proszeni do tańca jednak nie przyjmowali zaproszeń.
- Masz racje- puściła mnie na chwilę i podeszła do DJ. Szepnęła mu coś na ucho i wróciła do tańca ze mną. A raczej chciała, bo DJ wyłączył piosenkę.
- Przepraszam, ale zmieni utwór na również wolny, jednak jest on ze specjalną dedykacją. Zapraszamy na środek Calum’a i Rosaline! Spojrzałem zdziwiony na Nathalie.
- Nie wierzysz w moje zdolności?- zapytała.
- Oczywiście, że wierzę- o dziwo Rosie dała się wyciągnąć Malikowi na środek parkietu i tańczyła wtulona w niego. Więcej nie gadaliśmy. Wzięliśmy przykład z mojej siostry i tańczyliśmy wtuleni. Po skończonej piosence, szatynka pociągnęła mnie w stronę ponczu.
- Chce ci się pić po jednej piosence?- spytałem z rozbawieniem.
- Po prostu lubię poncz.- tak jak się spodziewałem włączone dubstep.- Idziemy pogadać w cichsze miejsce?- złapałem ją za rękę i wyprowadziłem na schody. Usiedliśmy.
- To o czym chcesz pogadać?- nadal nie puszczałem jej dłoni.
- O czym chcesz. O muzyce, pogodzie, o nas…- spojrzałem w jej oczy. Leciutko skinęła głową i zacząłem przybliżać nasze twarze.
- Ykhm- usłyszeliśmy odchrząknięcie. Spojrzeliśmy na Nathaniel’a.- Nie chciałem przeszkadzać. Chciałem po prostu ostrzec. Gdyby dyrektorzy was złapali mielibyście wykład.
- Dziękujemy- powiedziałem ze sztucznym uśmiechem. Przecież prawie już ją pocałowałem!
- Uważajcie na siebie- i zniknął. Na co mamy uważać.
- Na czym stanęło ?- zwróciłem się do dziewczyny.
- Na pocałunku.
- Wypada go skoń..- i znowu maiłem ja pocałować i znowu nam przeszkodzono.
- Tu jesteś! Zaraz zaczynamy. – spojrzałem przepraszająco na dziewczynę.
- Później dokończymy- i poszedłem z Mike’m. Wicedyrektor właśnie przemawiał.- A oto 5 Seconds of Summer- rozpoczęły się wiwaty. Przedstawiliśmy się i zaczęliśmy grać.
Zdążyliśmy zagrać „Don’t stop”, „She looks so perfect” , „kiss me, kiss me” i „18”. Właśnie byliśmy w trakcie “Good Girls” kiedy to zaczęły się krzyki. Odwróciłem się i ujrzałem ogień. Nogi mi się ugięły. Czemu wszystko się pieprzy? Mike ściągnął mnie ze sceny i pchnął w stronę wyjścia. Po drodze znalazłem Nath. Wyciągnąłem ją przed szkołę.
                                                  ***
Pojawili się rodzice i zaczęli odbierać swoje dzieci. Właśnie podeszła do nas dyrektorka żeby odhaczyć nas z listy.
- Jak mogliście wychować takich chuliganów?!- wrzasnęła. Wszystkich to zdziwiło.
- O co pani chodzi?- spytała ciocia Layla.
- O to, że panna West i pan Turner są odpowiedzialni za ten pożar!
- Co?!- krzyknęliśmy w tym samym momencie- Najpierw tańczyliśmy, potem na chwile poszliśmy na schody, a potem był koncert…
- No właśnie, byliście na schodach! I wtedy to wszystko zrobiliście!
- Oszalała pani? Po co miałbym podpalać szkołę? Poza tym pan Dark może potwierdzić, że nic…
- Pana Dark’a tutaj nie ma, źle się czuł i nie przyszedł. Jak kłamiesz to rób to umiejętnie chłopcze! Proszę żeby rodzice tej dwójki zjawili się w poniedziałek w moim gabinecie, a jeśli państwo tego nie zrobią zawiadomię policję. Miłego wieczoru- odeszła.
- To nie my- odwróciłem się do dorosłych.
- Przestań kłamać, Ian- wysyczał mój ojciec.
- On nie kłamie- odezwała się Nath.
- Nie odzywaj się- warknęła ciocia Margaret.
- Co ty sobie myślałeś podpalając szkołę?!- ciągnął tata.
- To nie my- powiedziałem spokojnie.
- Nie ty? Tak samo jak nie ty źle się odezwałeś do nauczycielki? Kogo tym  razem broniłeś co?
- Ian nie zaprzeczył, że się źle do niej odezwał i zrobił to dla mnie- odezwał się Calum.
- Zamknij się- powiedział wujek Zayn.
- Nie mogli podpalić szkoły. Cały czas siedzieli na schodach- stanął w naszej obronie Mike.- Widziałem ich.
- Nie kłam Michael- rzekł wujek Liam.
- Żadne z nas nie kłamie. Po co Ian miałby podpalać szkołę podczas występu  o którym marzył? A i jeszcze jedno: można pogratulować rodzicielstwa- mruknęła Rosie i zaczęła kierować się w stronę parku.
- Czekaj- rzuciłem i poszedłem za nią. Nie musiałem się odwracać żeby wiedzieć, że reszta za nami idzie. Po kwadransie drogi w końcu zatrzymaliśmy się.
- Co za zjeby!- wrzasnęła Avril. I wtedy każdy mówił przez drugiego co o tym wszystkim sądzi. Przerwał nam to gwizd. Pana Nathaniel’a.
- Nie denerwujcie się tak. Ja wam wierzę.- oznajmił.
- Co pan tu robi?- zapytała Ashley.
- Przyszedłem wam dać prawdę i nową szansę- co dziwnego zdarzy się jeszcze tego wieczoru?- Wasi rodzice okłamywali was wszystkich. Ja też, tylko że ja to zrobiłem żeby zdobyć wasze zaufanie. A teraz wyjawię wam prawdę o sobie. Nazywam się Nathaniel Buzolic i jestem aniołem ciemności- zza jego pleców wyłoniły się dwa poszarpane czarne skrzydła- To co się stało z moimi skarbkami to zasługa kilku waszych rodziców. Niektórzy z was to nefili, niektórzy to 100% aniołowie. Niestety Avril i Nathalie jesteście zwykłymi ludźmi. Ale to mi nie przeszkadza. Wy też w tym siedzicie. Dam wam prawdę o was i o waszym dziedzictwie. Dam wam szansę na zostanie kimś lepszym od waszych rodziców. Dam wam ciepło i zrozumienie którego nie zastaliście w rodzinnych domach. Tylko pytanie czy jesteście ze mną?- popatrzyłem po twarzach przyjaciół. Po krótkim zastanowieniu odpowiedziałem za nas wszystkich, bo znałem odpowiedź.
- Tak, jesteśmy.
 ---------------------------------
Mam nadzieję, że się podoba. To ostatni rozdział pierwszej części Peace or Darkness. Niestety, nn pojawi się dopiero w mikołajki, ponieważ muszę podciągnąć oceny i w końcu pouczyć się do próbnych testów...Urok 3 gim. Przebrnęłam przez tą nudną część, więc teraz chyba będzie już łatwiej. Dziękuje i proszę o komentarze. Mam nadzieję, że przez tą przerwę pojawi się ich więcej niż zwykle. No to pozdrawiam i zapraszam na bloga  http://this-event-changed-my-life.blogspot.com/ jednej z czytelniczek.

                            

7 komentarzy:

  1. CUDOWNY <3 :-D ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jak ja wytrzymam tak długo? Jakoś trzeba ;c Świetny Rozdział wgl. OMGFDJ *.* Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, z niecierpliwością czekam na next :D
    Kurcze, trochę długo :(
    Uważam, że Nathaniel pociągnie ich na złą stronę, niestety :(
    Już nie mogę doczekać się nn :D - pozdro Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow...
    Nie wiem, jak ja wytrzymam heh
    Jużnie mogę doczekać się kolejnego.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie podoba mi się to, że tak łatwo się zgodzili... Zaczynam się niepokoić.

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)