Rozdział 5
Diana
W jadalni Harry’ego siedzieli Caine,
Louis, Niall, Zayn, Liam, Luigi, Dolly, Laura, Tack ja i pare innych wysoko
postawionych aniołów.
- Zaczniesz?- zwrócił się Styles
do Caine’a. Skinął głową.
- Pewnie zastanawiacie się co tu
robicie. Z harry’m podjęliśmy decyzje, ale zanim podzielimy się nią z resztą
chcemy ogłosić ją wam. Musimy wiedzieć czy się z tym zgadzacie.
- Mamy teraz pokój, jedność, jak zwał
tak zwał. Czyli świat żyje w harmonii.
Doszliśmy do wniosku, że nie potrzeba więcej bawić się w anioły. Powinniśmy
zapomnieć o tym co było i zacząć żyć jak ludzie. Czy ktoś się z tym nie
zgadza?- zaczęła się rozmowa i każdy był za tym, żeby tak się stało.
- Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie
przyjść z jakimkolwiek problemem- szepnął Luigi- Ja się z tym nie zgadzam- co
on wyprawia.
- Czemu luigi? To już nie ma sensu.
- Ma sens, Caine. Tylko ty go nie
dostrzegasz.
- Nie, to ty jesteś na tyle głupi i
się upierasz. Walczysz o przegraną sprawę facet. Jak masz problem odejdź i rób
co tam chcesz. Ale nie zbliżaj się do naszych- odparł ostro Harry. Ku mojemu
zaskoczeniu Luigi wstał, skinął mi głową i opuścił dom. Spojrzałam na twarz
Caine’a. Starał się ukryć ból. W końcu Luigi był dla niego jak ojciec. Myślałam, że spotkanie
potoczy się normalnie tak jak powinno się stać lecz dom stanął w płomieniach a
wokół pojawili się obłąkani i zaczęli nas atakować. Jeden z nich powalił mnie
na ziemię. Zanijm jednak mnie zabił spojrzał na okno. Zobaczyłam czarne oczy. Gdzieś je już kiedyś widziałam.
Lecz zanim przypomniałam sobie do kogo należały, byłam martwa.
Obudziłam
się z krzykiem i zalana potem. To tylko sen, tamtego dnia było inaczej. I nie
umarłaś. Ze mną jest coraz gorzej. Zeszłam na dół gdzie nikogo nie zastałam. No
tak w końcu mąż w pracy, a dzieci w tej swojej knajpce. Zresztą i tak zaraz mam
trening. Szybko się oporządziłam i pojechałam na basen.
***
-
Miłego dnia- powiedziała kelnerka podająca mi kawę.
-
Dziękuję – odpowiedziałam. Upiłam łyk kawy. Nie ma to jak stare dobre „Sweet
Coffee”. Przychodzę do tej kawiarni od trzynastego roku życia od kąt to ona
powstała. Wyjrzałam za okno. Na chodniku stał jeden samochód, a w nim rozmawiał
mężczyzna z dziwnie znajomą kobietą. Kiedy wysiadła od razu ją poznałam. Bella
Styles.Po odjeździe samochodu weszła do kawiarni i złożyła zamówienie. Kiedy
tylko się odwróciła pomachałam do niej, a ona się dosiadła.
-
Cześć Diana. Co słychać?
-
Cześć Bella. A nic, a jak u ciebie? – wzruszyła ramionami.
-
Nic ciekawego. – kiwnęłam głową w stronę gdzie wcześniej stało auto.
-
Kto to był?- uśmiechnęła się.
-
Podglądasz mnie?
-
Nie, to po prostu przypadek. To jak? – spojrzała na mnie jak na naiwną.
-
Znajomy u którego mam wielki dług wdzięczności.
-
A Harry wie?...- zapytała niepewnie
-
Że mam u kogoś dług wdzięczności?- kiwnęłam głową. Roześmiała się tym swoim
słodkim śmiechem. Głupia, perfekcyjna, Bella. – Nie bądź śmieszna. Nie muszę mu
mówić wszystkiego, tak jak ty Cainowi i udawać szczęśliwą parę. – kelnerka
przyniosła jej kawę.- Przepraszam, ale muszę się zbierać. I dam ci dobrą radę.
Uważaj na tego swojego pięknisia. Do zobaczenia – zostawiła mnie z pytaniem : o
co w tym wszystkim do cholery chodzi?!
Caine
Siedziałem
sobie spokojnie w biurze kiedy pojawił się mój ojciec. Zdziwiło mnie to trochę.
-
Tato- podałem mu dłoń.
-
Caine- skinął mi głową- Muszę ci kogoś przedstawić.- do biura weszła ładna
dziewczyna, chyba w moim wieku.- Poznaj Beatrice Alexandre Daddario- dziewczyna
ze słodkim uśmiechem podała mi rękę- Będzie twoją osobistą asystentką.- co? Po
co mi asystentka.
-
Przecież daję radę sam, a czasami Diana mi pomaga, więc nie- spojrzał na mnie
zły.
-
Diana tu nie pracuje, ma własne zajęcia, a ty potrzebujesz kogoś do pomocy. Już
podpisaliśmy umowę, właśnie zaczyna. Dziękuję, dowiedzenia- oburzony wyszedł.
Super, zostawił mnie z nową asystentką i nie wiem co mam robić.
-
A więc, Beatrice, dobrze pamiętam?- pokiwała głową- Masz może jakieś CV? –
uśmiechnęła się i wyciągnęła je z torby. Zacząłem czytać. Jest o rok młodsza,
skończyła studia z wyróżnieniem, ma doświadczenie, wcześniej była asystentką w
McVey Corporation… zaraz co? W McVey Corporation? Przecież ta korporacja siedzi
nam od lat próbuje wykryć anioły! Czy dlatego chce tu pracować?- McVey
Corporation? Co tam robiłaś?- wzruszyła ramionami.
-
Przynosiłam kawę, drukowałam i przynosiłam papiery, odbierałam telefony. Nic
ciekawego. Odeszłam, bo szukanie aniołów, które i tak nie istnieją jest
bezsensowne.
-
A byś się zdziwiła- mruknąłem.
-
Słucham?
-
Nic, tak do siebie powiedziałem. Co według mojego taty masz dla mnie robić?
-
Pomagać panu i wykonywać znaczną część pańskiej pracy..- nadal za bardzo nie
wiedziałem co jej zadać. Zauważyła moje zmieszanie i się uśmiechnęła. Jezu,
jaki ma piękny uśmiech.- Może na początek przyniosę panu kawę?- odwzajemniłem
uśmiech.
-
Bardzo poproszę- opuściła biuro a ja przez kolejne dwie minuty wpatrywałem się
we drzwi z uśmiechem.
Ian
-
Naucz się w końcu grać w bilarda siostrzyczko- powiedział z uśmiechem Ashton.
-
Jak na razie z tobą wygrywam, braciszku- odpowiedziała „słodko” Ashley. No nie,
zaraz się zacznie.
-
Idę po coś do picia- oznajmiłem i ruszyłem do lady. O dziwo dzisiaj stał tam
Billy.
-
Co sobie życzysz Ian?- zapytał z uśmiechem.
-
Red Bull’a.
-
Aty Rosaline? – odwróciłem się i ku zdziwieniu ujrzałem moją siostrę.
-
To samo- podałem sumę pieniędzy za naszą dwójkę i odebrałem napoje. Po jej
minie widziałem, że coś jest nie tak. Usiadłem przy jednym ze stolików. Usiadła
naprzeciwko.
-
O co chodzi?
-
O Calum’a- spuściła wzrok. Westchnąłem.
-
Konkretniej?
-
Jest zimny. Odtrąca mnie. I nie, nie gadałam z nim, bo nie chce mnie słuchać.-
cenna rada: jeśli nie wyjdzie ci z muzyką, zostań psychologiem. Tak Ian, to
świetna rada. Akurat Calum szedł w
stronę kasy. Uśmiechnąłem się.
-
Cal, stary. Dosiądź się do nas- poklepałem krzesło koło mnie. Chłopak z
uśmiechem usiadł, a moja siostra się jak widać na mnie zdenerwowała.- I jak ci
się żyje?- wzruszył ramionami.
-
Od ostatniego czasu nieziemsko. W końcu czuję, że oddycham pełną piersią.
Czuje, że mój największy problem zniknął- moja siostra nie wytrzymała . Wstała
tak, że krzesło się od razu przewróciło. Ruszyła do drzwi nie oglądając się za
nikim.
-
Przesadziłeś, stary- odparłem szorstko- Jej na tobie zależy, ale boi się
zranienia- chyba nie słyszał, bo wpatrywał się pusto w drzwi- Halo, ziemia do
Calum’a. Leć za nią stary- poklepałem go po ramieniu. Usłuchawszy mojej rady
pobiegł do drzwi.
Rosaline
„Czuję,
że mój największy problem zniknął”… Te słowa odbijały się w mojej głowie. Jak
on mógł tak powiedzieć?! To cholernie zabolało.
-
Rosie zaczekaj!- mimo moich starań dogonił mnie.- Rosie ja strasznie cię
przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Po prostu chciałem…
-
Co chciałeś Calum? Wyniszczyć mnie?! O to ci chodziło? No to gratulacje! – nim
się spostrzegłam przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Na początku
odwzajemniłam pocałunek jednak potem go odepchnęłam
- Jak mogłeś to zrobić?-
zaszlochałam i uciekłam. Nie gonił mnie.
Harry
-
Hunter nie obchodzi mnie to, że mieliście grać koncert. Odwołaj to i spróbuj
się dowiedzieć do cholery co tu się dzieje!- wrzasnąłem do telefonu.
-
Nienawidzę cię Styles- mruknął i się rozłączył. Czyli, że to zrobi. Usiadłem
koło łóżka Isy.
-
Kto cię tak skrzywdził?- szepnąłem. Przecież ona była jedną z nas… Zabiję tego kto jej wyrządził tą krzywdę.
Gdybym jeszcze wiedział co dokładnie się stało… No i kto jej to zrobił. Kuźwa mać. Siedziałem zamulony i nawet nie
wiem kiedy nadszedł Zayn.
-
Cześć Styles- klepnął mnie w ramię- I jak ? Dalej nic nie wiadomo?
-
Nic a nic.- pokiwał głową.
-
Isabelle była dobrą osobą…
-
Nie mów o niej w czasie przeszłym- warknęłam.- Ona z tego wyjdzie. Jest silna.
A kiedy się obudzi dowiem się co się stało i nie będzie tak przyjemnie..-
zamilkliśmy . – Właściwie co cię tu sprowadza, Malik?
-
To może poczekać stary.
-
Nie nie może Zayn. Mów- westchnął. Przez chwile szukał słów.
-
Pamiętasz Nel? – pokiwałem głową. Dalej się nie odzywał. A ja chyba zrozumiałem
o co chodzi.
-
Czy ją spotkało to samo co Isabell? – jego milczenie, było potwierdzeniem.
--------------------------
Nie zabijajcie mnie za ten rozdział :/ Mogłam go napisać lepiej . Obiecuję, że wynagrodzę to wam w późniejszych rozdziałach. Jak myślicie co będzie dalej z Rosie i calumem? I czy Isabelle wyjdzie z tego cało? No i czy będzie więcej "ofiar"? No i jeszcze czy Beatrice namiesz?xd Następny pojawi się w niedziele, i może jutro jeśli bd 7 komentarzy i nie będę miała dziwnej blokady przez którą pisałam ten rozdział 1,5 tygodnia ;/ No to tyle :)
Moim zdaniem rozdział spoko.. Ale mam przeczucie, że Caine może zdradzić Diane. Przez przypadek na pewno, po wpływem chwili, ale jednak ... -,-
OdpowiedzUsuńJa leniwa? Ja? No co ty xd No dobra może troche xd rozdział jak zawsze genialny <3 ;*/ Leń Natalka xd
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
OdpowiedzUsuńA w odpowiedzi na Twoje pytania:
Możliwe, że Rosie i Calum się pogodzą.
Isabelle umrze?
Raczej będzie więcej ofiar :)
Jakoś nie lubię Beatrice. Mimo wszystko mam nadzieję, że jakoś namiesza :)
Dominika
superowy rozdział. czekam na nn
OdpowiedzUsuńWow! czekam na nn ^^
OdpowiedzUsuńSuper, z niecierpliwością czekam na next :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale ja już nie lubię tej całej Beatrice, bo wydaje mi się, że ona namiesza i to całkiem sporo :/
Już nie mogę się doczekać nn :D
Dzisiaj nie zanudzam, bo napisałam chyba krótko :D - pozdro Asia :D