poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 7




Rozdział 7
                                                           Diana
Nie mogę oddychać
Ta myśl krąży po mojej głowie od wczorajszego zdarzenia z Harry’m. Chłopak przeszedł załamanie. Mimo, że nie był aż tak blisko z Isabelle, zraniła go jej śmierć. W końcu kiedyś dowodził aniołami ciemności. Na początku przytuliłam go mocno i tak trwałam przez parę minut. Potem próbowałam nawiązać z nim rozmowę. Nie udało się jednak, więc zawołałam Belle, która zabrała jego i dzieci do domu.
Nie mogę oddychać
Obudziło mnie chrzątanie kogoś po kuchni. Otworzyłam oczy i ujrzałam Caine’a. Zapomniałam dodać, że tej nocy postanowiłam spać na kanapie. Tak, nadal się do siebie się odzywamy.
- Czemu spałaś dzisiaj na kanapie?- zapytał. Bo mi się kurde tak zachciało, wiesz?
- Skoro mnie odpychasz to po co mam z tobą spać?- westchnął. Miał mi odpowiedzieć, jednak zadzwonił jego telefon.
- Muszę iść. Przyjedziesz po treningu do firmy?- pokręciłam głową.
- Kyle wraca, obiecałam, że go odbiorę.
- O, nie wiedziałem, że wraca. Może zaprosisz go i rodziców na kolacje?- zaproponował.
- Myślałam nad tym, ale  nie wiedziałam jak na to zareagujesz- westchnął.
- Zaproś ich. Porozmawiamy później- wyszedł zostawiając mnie samą.
Nie mogę oddychać
                                                         ***
Jestem po treningu i właśnie stoję na dworcu i czekam na mojego młodszego brata.  Stęskniłam się za nim. To jego pierwszy rok studiów. No i pierwszy rok poza Portland. Studiuje w Bostonie.
- Diana!- zanim zdążyłam się odwrócić ktoś mnie mocno przytulił. A ten ktoś to Kyle.
- Cześć braciszku!- poczochrałam jego blond głoski.
- Stęskniłem się- powiedział uśmiechnięty
- A myślisz, że ja nie? Chcesz od razu wrócić do domu czy jeszcze jedziemy na jakąś kawę?- zrzedła mu mina.- O co chodzi?
- Pokłóciłem się ostro z rodzicami i …
- Nie masz gdzie się zatrzymać? Z wielką chęcią cię przyjmę.
- Nie chcę ci robić kłopotu. Nie mam noclegu tylko na jedną noc. Dam jakoś radę- puknęłam go w czoło.
- Oszalałeś? Śpisz dzisiaj u mnie i bez dyskusji. A teraz jedziemy do Sweet Coffee na jakąś kawkę i wszystko mi opowiesz- kwadrans później siedzieliśmy w kawiarni- No to opowiadaj mi wszystko.
- A chce ci się tego słuchać?- pokiwałam głową. Westchnął- No bo ja… Ja mam dziewczynę- a ja nie rozumiem w czym problem- I ty ją znasz… To Naomi- nadal nie rozumiem.- To nie jest dla ciebie dziwne, że dwójka twojego przyrodniego rodzeństwa się ze sobą spotyka? – i wszystko stało się jasne.
- Skąd wiesz o tym, że ja i Naomi jesteśmy spokrewnione?
Nie mogę oddychać
- Dowiedziałem się od rodziców kiedy oznajmiłem im, że się spotykamy. Naskoczyli na mnie, że nie możemy tego robić, bo jesteśmy jakby rodziną, że twoim ojcem jest Marshall, że Naomi to twoja przyszywana siostra i takie tam. Od tamtej pory nie gadamy- wzruszył ramionami.- Tylko mnie jedno zastanawia: czemu mi nie powiedziałaś? – spuściłam wzrok.
- Nie mogłam… Nie chciałam…
- To co w końcu?- spojrzałam mu w oczy.
- Obiecałam mamie dawno temu, że ci nie powiem.  No i nie chciałam ci mówić, bo… Bo nie ma czymś się chwalić. Można powiedzieć, że to moje małe przekleństwo.
- Ale przez to twoje „przekleństwo” jesteś tutaj z nami.
Nie mogę oddychać.
- W sumie…- nienawidzę kłamać. Po części to była prawda, że dzięki Marshallowi tu jestem, ale z drugiej strony gdyby nie to, że dostałam drugą szansę po tym jak mój ojczym, którego uważałam przez pół życia za mojego prawdziwego tatę , skatował moją mamę przez co poroniła, była bym martwa. Ale ta magiczna moc dała mi ponowne życie i uczyniła mnie Diamentem Aniołów. Nie wiem czemu akurat ja dostałam ten zaszczyt i nie wiem czy kiedykolwiek się dowiem
Nie mogę oddychać.
                                                      Ian
Przez Ashton’a , który postanowił nie ruszyć swojej dupy do szkoły, próba jest odwołana czyli wcześniej kończę. Nie chce mi się wracać do domu, a nikomu się wpraszać nie będę. Wpadłem na pewien pomysł. Pójdę odwiedzić Luigiego. I postaram się czegoś dowiedzieć na temat:
      a)   Aniołów
      b)   Jego związku z moimi rodzicami
Przypomniałem sobie adres i podjechałem autobusem do centrum miasta.  Wyszukałem jego biuro. Znajdowało się od drugiej strony. Zapukałem do drzwi. Poczekałem chwile, a kiedy chciałem odejść, bo nikt nie odpowiadał uchyliły się drzwi i zobaczyłem znanego mi już mężczyznę.
- O Ian. Nie spodziewałem się ciebie. Zapraszam- wpuścił mnie do środka. Jak się okazało biuro pełniło również funkcje jego mieszkania.- Napijesz się czegoś? – pokręciłem głową
- Nie, dziękuję. Przyszedłem porozmawiać- jego uśmiech nieco zszedł.
- Rozumiem. Siadaj- wskazał krzesło. Usiadłem.- O czym chcesz porozmawiać, Ian’ie?
- Może zacznę od istotniejszej sprawy… Skąd pan zna moich rodziców?- po jego uśmiechu nie było ani śladu, za to malowało się zakłopotanie.
- Twojego ojca znam 29 lat, a matkę 19… Teoretycznie…- mruknął.
- Co ma znaczyć teoretycznie?- westchnął.
- Kontakt się urwał kiedy mieli 20 lat, chwile po ich ślubie… Czemu cię to interesuje?
- Ponieważ od pana wizyty nie rozmawiają ze sobą, tata się dziwnie zachowuje no i pomyślałem, że może mógłbym mu jakoś pomoc, ale musiałbym znać prawdę, więc…
- Przyszedłeś do mnie. A skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?- uśmiechnąłem się.
- Omawiamy na historii anioły i znalazłem pana nazwisko w internecie i zapamiętałem adres. A to druga rzecz o której chcę z panem porozmawiać. Opowie mi pan coś o aniołach? A najlepiej wszystko- najpierw szeroko się uśmiechnął lecz potem przybrał grymas.
- Nawet nie wiesz jakbym chciał Ian, ale twoi rodzice… Mają mnie za szaleńca i pewnie nie byliby zadowoleni gdyby się dowiedzieli, że w ogóle tu przeszedłeś, a co dopiero słuchałeś o aniołach. Przykro mi…- trochę mnie to zawiodło.
- Nic się nie stało. Przepraszam za najście. Do widzenia- byłem już na zewnątrz.
- Do zobaczenia chłopcze…- i ruszyłem do domu.
                                                       Caine
- Dziękuję Beatrice, że wszystkim się zajęłaś. Na reszcie wszystko jest uporządkowane- powiedziałem. Odstawiła kawał dobrej roboty.
- To moja praca proszę pana.
- Mów mi Caine, Beatrice- oznajmiłem.
- Mów mi Tess, Caine- uśmiechnęła się pięknie i ruszyła do wyjścia gdzie na kogoś wpadła. – Przepraszam, tak jest u siebie- powiedziała i opuściła gabinet. Kiedy ujrzałem osobę z którą przed chwilą miała styczność moje serce stanęło, a mięśnie się napięły. Luigi
- Co ty tu robisz?- wydusiłem przez zaciśnięte zęby.
- Przyszedłem z tobą porozmawiać. – zamknąłem oczy.
- Nie mamy o czym- warknąłem.
- Nie mamy Caine? Tak myślisz? – zapytał z troską.
- Może i mamy, ale ja nie mam zamiaru z tobą rozmawiać po tym co zrobiłeś…
- Co zrobiłem Caine? Powiedziałem, że się nie zgadzam? O to chodzi?
- Poznałem cię od razu po wypadku. Od tamtej pory byłeś dla mnie wzorem, byłeś dla mnie jak ojciec. Dzięki tobie mogłem dowodzić światłem, a ty byłeś moją prawą ręką. Myślałem, że ci na mnie zależało, tak ja mi na tobie…
- Caine, zawsze byłeś i będziesz dla mnie jak syn jednak… Czemu nie przyszedłeś się ze mną skonsultować? Przedstawiłbym ci moje argumenty dlaczego ten pomysł jest zły, ale już na to było i jest za późno. Czemu nie przyszedłeś wtedy do mnie Caine?- spuściłem wzrok.
- I tak dużo mi pomogłeś Luigi, po co miałem cię męczyć w kolejnej sprawie?- ze smutkiem ruszył do wyjścia.
- Jak sam powiedziałeś byłem dla ciebie jak ojciec. I nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawiało mi pomaganie tobie… Zanim wyjdę chciałbym żebyś zajął się dobrze swoją rodziną. Oni cię potrzebują  Caine i w zależności od wszystkiego kochają cię. Pamiętaj o tym. Żegnaj…- zostawił mnie, nie oglądając się za siebie co rozerwało moje serce.
                                                       Diana
Nie mogę oddychać.
Obserwowałam moją rodzinę. Mojego męża, trójkę wspaniałych dzieci oraz przyrodniego brata. Wyglądali na szczęśliwych. Ja za to nie byłam szczęśliwa.
Nie mogę oddychać.
Znów czułam się jak zamknięta w ciasnym pomieszczeniu. Niczego nie świadoma. Bezradna. Pełna bólu.
Nie mogę oddychać
Przeszłość powoli powracała. Wszystkie wspomnienia, ból, doznania…
Nie mogę oddychać
A skoro nie mogłam oddychać, było wiadomo co się wydarzy.
Niedługo znów otrę się o śmierć…
----------------------
Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam wszystko xd Teraz go kojarzycie? Jak nie no to na LoD był wyżej postawionym aniołem światła, znajdziecie go w bohaterach LoD, jeśli nadal coś niejasne to wejdzćcie w zakładkę kontakt i na asku zadajcie mi pytanie xd Pamiętacie malutkiego Kyle'a? xd I co sądzicie o rozdziale? Jak myślicie czy przeczucia Diany okażą się prawda? Otrze się o śmierć? I jak Caine poradzi sobie "z otwarciem rany" po utracie Luigiego? Dobra koniec pytań xd Następny rozdział pojawi się jutro albo w piątek. Czekam na komentarze ;)

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.
    i tak! Mam przeczucie, że Diana otrze się o śmierć. Może nawet umrze? Heh, sama nie wiem xd
    Mam nadzieję, że Caine w końcu się ogarnie.
    Czekam na kolejny.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. No.. Porobiło się. Zaczęłam się martwić o Dianę już za pierwszym razem 'Nie mogę oddychać.' Myślę, że otrze się o śmierć. Caine ją uratuje ^^ Takie moje krótkie przemyślenia ;D A Kyle? Boże, od razu mi się taki mały przypomniał, a tu pierwszy rok studiów za nim ;< Jak to minęło szybko.. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, z niecierpliwością czekam na next :D
    Moim zdaniem, Diana otrze się o śmierć, ale nie umrze :D
    Jejku, pamiętam jak Kyle był taki malutki i nie wyobrażam go sb już takiego hmm... dorosłego :D
    Caine teraz chyba zrozumie swój błąd jaki popełnił i wszystko bd ok :D W sumie to nie bd, bo przeszłość powróci :(
    Ogólnie już nie mogę się doczekać nn rozdziału tak samo świetnego jak ten i poprzednie, jeśli da się go napisać jeszcze lepiej :* - pozdro Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy blog na świecie!! <3

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)