Rozdział dedykuję Pauli Miley i Martynie Silal :)
Rozdział 42
Stałam
aktualnie przed szkolnym lustrem w łazience. Byłam blada i miałam podkrążone
oczy. Smutek i żal to jedyne co czułam. Jeszcze teraz muszę wrócić do treningów
i nadrobić materiał. Zajebiście…
-
Diana?- odwróciłam się i ujrzałam moją najlepszą przyjaciółkę.- Wszystko okej?-
chyba była smutna.
- Nie.-
odpowiedziałam sucho. Co ty robisz?
- U
mnie też nie.- usiadła na zlewie.- W sumie u nas wszystkich nie jest najlepiej.
Wiesz czemu?- pokręciłam głową- Bo nie ma z nami takiej jednej, pogodnej
blondynki. Odcięła się od nas. Nie wiesz przypadkiem czy ona nie chce do nas
wrócić? – rzuciłam się jej na szyje i zaczęłam szlochać.- Ciiii… Już dobrze,
Diana. Już dobrze.
-
Dziękuję.- nie jest dobrze, po prostu jest lepiej. Ale nie jest dobrze.
- No
chodź. Trzeba iść na lekcje.- ogarnęłam się i wyszłyśmy. Miałam wrażenie, że
wszyscy się na mnie patrzą. Jakbym była inna, gorsza. Boli. Boli. Pod salą
stali w grupce Luke, David, Em i Margi. Znów ból.
-
Chodź.- pociągnęła mnie w ich stronę. Nie potrafiłam się na nich spojrzeć.
Wpatruję się w ziemie i powstrzymuje od ucieczki.
-
Przepraszam…- to jedyne co udało mi się powiedzieć. Oni nie czekali na nic
więcej tylko się do mnie przytulili.
-
Nareszcie wróciłaś..- powiedziała Margaret. Tą chwilę szczęścia popsuł nam
dzwonek. Musieliśmy wejść do klasy. Chłopacy siedzieli dosyć daleko od nas
dlatego całą historie, pomijając magiczne wątki. Dziewczyny patrzyły na mnie z
żalem. Brakowało tutaj tylko litości. Eh… Na każdej lekcji skupiałam swoją
uwagę. Musiałam nadrobić. Po lekcjach czas na trening. Nie chcę tam iść.
Zabawne nie? Kochasz coś robić, ale nie chce ci się tego pogłębiać. HAHA.
Przebrałam się w strój. Szłam z Margi.
-
Przeprasza Cię Diana.- powiedziała.
- Niby
za co?
- Za
to, że już nie jesteś..
-
Kapitanem? To nie twoja wina. To dyrektor i trener tak zarządzili.
- Ok.-
zaczęliśmy od rozgrzewki. Potem wskoczyliśmy do wody. Nie pływałam dwa
tygodnie. To też muszę nadrobić. Pływałam najlepiej jak się dało. I to mi
wychodziło. Po skończonym treningu jak zwykle był okrzyk.
-
Diana, można na słówko?- zapytał Marshall. Zgodziłam się.- Dobrze ci dzisiaj
szło.
-
Dziękuję.- powiedziałam bez żadnych emocji.
-
Diana, słuchaj nie chciałbym żebyś..
- Ja
też wielu rzeczy nie chce, ale jednak one się dzieją. Do widzenia.- poszłam do
szatni. Jakby tego wszystkiego było mało usłyszałam rozmowę dwóch zawodniczek.
- Jezu,
za kogo on ją ma? Ona nie jest jakimś bożyszczem. Czemu on karze jej zostawać?
Ona była tym kapitanem przez układy?
- Nawet
jeśli tak, to już nie jest. Dobrze tak tej suce. Margaret bardziej zasłużyła.
Blond małpa nie jest wcale taka dobra.- weszłam do szatni. Spojrzały na mnie
przerażone.
- Macie
racje, Margaret zasłużyła na to miano. Ale jestem uczciwa. Nie mam żadnych
układów z trenerem jasne? Po prostu pływam u niego od prawie dziesięciu lat.
Nie mówcie o czymś jak nie jesteście tego pewne!- warknęłam i poszłam do swojej
szafki. Szybko się przebrałam i wyszłam. Parę łez mi poleciało. Zajebiście…
Wzięłam kurtkę i wychodząc ze szkoły natknęłam się na Laylę. To dziwne, że
dopiero teraz zauważyłam, że nie ma ona butów na obcasie i jest niższa ode mnie
o całą głowę.
-
Idziemy na kawę i bez dyskusji.- powiedziała stanowczo. Zgodziłam się.
Przeszłyśmy parę kroków kiedy usłyszałam wołanie:
-
Diana!- krzyknął Luke, który wybiegł ze szkoły z mokrymi włosami i bez kurtki.-
Layla, zostawisz nas na chwilkę?- ona się uśmiechnęła i odeszła.
- Pali
się czy co? Czemu się nie wysuszyłeś?
- No bo
to ważne. Słuchaj, Diana bo… ym..- jego pewność siebie zniknęła.- No bo za
tydzień jest bal i pomyślałem, że może pójdziemy razem. Zgadasz się?- no racja,
bal! Zupełnie zapomniałam.
- Jeśli
się nie rozchorujesz to z wielką chęcią.- ulżyło mu.
- To
super. To do zobaczenia.- posłał mi uśmiech i wrócił. Podeszłam do Lay, która
jakoś dziwnie się uśmiechała.
-
Zaprosił cię w końcu?
- A ty
skąd wiesz?
- A ma
się sposoby.- puściła mi oczko. Szłyśmy spokojnie kiedy dobiegł nas głos.
Właściwie nie jeden.
-
Diana.- powiedziało parę osób. Odwróciłam się. Z jednej strony stali Caine,
Niall, Louis i Laura, z drugiej Harry, Zayn, Liam i Dolly.
-
Musimy porozmawiać.- powiedzieli Harry i Caine.
- Nie
mamy o czym.
- Chyba
jednak mamy.- powiedział Zayn.
- To
ważne.- powiedziała Dolly.- Nawet bardzo.
-
Musisz z nami porozmawiać.- tym razem Laura. Ta z tobą…
- Nie
rozumiecie, że ona nie chce z wami rozmawiać?-Layla.
- Nie
chce, bo woli spędzić czas z kurduplowatą lalą, taką jak ty?- Zayn. Wkurzyłam
się.
- Tak
wolę. I co? A teraz przepraszam, ja i karzeł idziemy. Cześć.- nie czekając na
sprzeczki pociągnęłam za sobą mojego karła i poszłyśmy do kawiarni. Zajęłyśmy
stolik. Złożyłyśmy zamówienie.
- To z
nimi zadawałaś się przez te dwa tygodnie?
- Tylko
ze stroną Harrego.- po co to powiedziałaś?
- Aha.
Faktycznie, fajne towarzystwo. Nie dziwię się czemu dostałaś taki opieprz.-ty
nie zrozumiesz, że mi się podobało. Czy żałuję tych dwóch tygodni? Sama nie
wiem. Przez kolejne trzy godziny gadałyśmy, śmiałyśmy się, odrobiłyśmy lekcje.
Do domu wróciłam po dwudziestej. Uniknęłam kontaktu z domownikami. Weszłam do
pokoju i zastałam na łóżku Caine’a.
- Co ty
tutaj robisz?!
-
Przyszedłem cię ostrzec..
- Przed
sobą i innymi?- warknęłam.
-
Diana, to nie są żarty. Teraz grozi nam wszystkim ogromne niebezpieczeństwo. Musisz
wiedzieć z czym masz do czynienia…
- Wiesz
z czym? Z grupą stukniętych aniołów, którzy rujnują moje życie. Z tym mam do
czynienia. A teraz proszę wyjdź.
-
Dobra, ale jeśli oni cię dopadną nie licz na moją pomoc!
-
Lepiej zajmij się Laurą…- te słowa zabolały nas oboje. Wyszedł trzaskając
drzwiami balkonowymi tak, że o mało co szyba nie wyleciała. Pobiegłam do
łazienki. Rozebrałam się. Wyjęłam żyletkę i znów zrobiłam sobie
nacięcia na
biodrach. Ja się zabijam. On mnie. Zabijamy siebie nawzajem. Kiedy krew
przestała lecieć wzięłam prysznic i poszłam spać z nadzieją na lepsze jutro..
Oczami Caine’a
Moja
księżniczka mnie nienawidzi. NIENAWIDZI
MNIE! Przyleciałam jak najszybciej do siebie. Kiedy wbiegłem do pokoju
zatrzasnąłem drzwi i po prostu się rozpłakałem. Anioły nie powinny płakać. Ale
ja płaczę. Z nieszczęśliwej miłości. „Lepiej zajmij się Laurą”… Te słowa
odbijały się w mojej głowie. Co ty narobiłeś…
-
Caine?- Laura?!
- Co ty
tu robisz do jasnej cholery?!
- Twoja
gosposia mnie wpuściła. Nie płacz, nie jest tego warta.- wyszeptała mi do ucha
i wtuliła się we mnie.
- Nie…
Nie.. Jedyna osobą nic nie wartą jesteś ty! Wynoś się stąd! Nie chcę cię
widzieć na oczy! Zniszczyłaś wszystko!- wstała.
- Wyjdę
i nie wrócę, ale ty tego pożałujesz.- wyszła. Zostałem sam. Położyłem się i
cały czas miałem przed oczami moją Dianę…
-------------------------
Wróciłam, a ze mną nowe pomysły. Z góry przepraszam za ten rozdział, bo nie wyszedł tak jak powinien. W następnym chyba przeskocze do dnia balu, w którym będzie działo się dużo ^^ Jutro następny. Podoba wam się Light or Darkness? Jak tak to zapraszam was na mojego nowego bloga pt." Dolly Dark Story". Link macie w prawym górnym rogu. Historia nawiązuje do tego bloga, ale też jest inna. Jest pisana z perspektywy Dolly. Będzie tam dużo aniołów ciemności,, walki, nieszczęśliwej miłości itp Mam nadzieję, że ktoś zajrzy :) Na razie jest prolog i bohaterowie, a zaraz biorę się za rozdział 1!