piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 38



Rozdział 38


- Evans!- usłyszałam krzyk tego babsztyla. Podniosłam wzrok.- Widzę, że jesteś bardzo skupiona. W takim razie zapraszam do tablicy!- wstałam z miejsca i ruszyłam do tablicy. No pięknie. Czyli, że ten rok i semestr zacznę od pały? – Co by ci tu dać?.. A już wiem!- zadała mi trzy pytania, a w tym w dwóch trzeba było dodatkowo coś obliczyć. Nic nie zrobiłam.- No to proszę, jedyneczka na dobry początek. Wracaj na miejsce i zacznij uważać!- i potem zaczęła coś omawiać. Kiedy usiadłam na swoim miejscu Luke zaczął rozmowę:
- Co ci jest?- zapytał.
- Nic.- mruknęłam. Nie uwierzył.
- Jasne. Mi możesz powiedzieć.
- Luke zrozum, że nic! Po prostu potrzebuję trochę samotności.- warknęłam. Chłopak się chyba na mnie obraził. Świetnie. Całą lekcje przesiedzieliśmy w ciszy. Kiedy zadzwonił dzwonek od razu wyleciałam z sali. Poszłam do łazienki. Ochlapałam twarz zimną wodą. Diana, musisz się ogarnąć. Słyszysz? Diana, musisz zacząć żyć. Ktoś wszedł do pomieszczenia.
- Diana?- to dziewczyny.
-Co?
- O co ci chodzi?- zapytała Layla.
- O nic.
- Jak to o nic?- tym razem Emily
- No kurde o nic jasne?! Zostawcie mnie w spokoju.- wyszłam z łazienki. Resztę lekcji spędziłam sama. A teraz trening. Pływam jak bym była inwalidką. Nie mogę się skupić. Parę razy prawie wpłynęłam w murek. Nie idzie mi. I ja jestem mistrzynią USA?
- Dobra, nie jesteście w formie, ale to się zmieni. Na trzy drużyna. RAZ. DWA. TRZY. DRUŻYNA. Diana mógłbym cię poprosić na słowo?- o boże. W „gabinecie” zaczął dalszą rozmowę.- Co się dzieje? To co dzisiaj wyprawiałaś przechodzi ludzkie pojęcie. Byłaś dzisiaj chyba najgorsza. Przecież dostałaś wielką szansę, nie możesz jej teraz zmarnować. Nie możesz odpuścić rozumiesz? – jestem wściekła.
- Tak rozumiem! Tak wiem, ale ma zły dzień okej? Czasami może mi się chyba zdarzyć? Nie jestem maszyną, mam prawo do błędów. Dajcie mi wszyscy święty spokój!- wybiegłam ze łzami w oczach. Nie płacz idiotko. Nie tu. Diana… W ekspresowym tempie opuściłam budynek i ruszyłam w stronę domu. Łzy leciały . Mam dosyć. Czemu nie mogę być normalna? Czemu musiałam go poznać? I jeszcze śnieg pada. Super. Idąc dosyć szybko usłyszałam klakson. Odwróciłam się. Harry jechał koło mnie z uśmiechem.
- Hej mała, podwieźć Cię?- zapytał. Już chciałam na niego nakrzyczeć, ale śnieg zaczął nawalać. Dobra. Wsiadłam i zapięłam pas.
- Odwieź mnie do domu. Proszę.
- Najpierw gdzieś cię zabiorę.- powiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Ale ja muszę wrócić do domu, jutro mam szkołę. Po za tym..
- Nie zajmie nam to długo.- jechaliśmy w milczeniu. Mam dosyć. Chcę mi się płakać. Coś mnie rozrywa od środka. Wjeżdżamy do lasu.
- Gdzie my..
- Zobaczysz.- podjechaliśmy na polankę gdzie latem odbywają się pikniki.
- Co my tu robimy?
- Chciałem nas zabrać od reszty świata, żeby było milej.- mówi i delikatnie się uśmiecha. Zdziwiło mnie to. Pomógł mi wysiąść z samochodu. Usadowił mnie na masce swojego samochodu. Jeszcze dziwniej.
- Czemu płakałaś?- zapytał siadając koło mnie.

- Skąd wiesz, że płakałam?
- A czy to ważne?
- W sumie nie. Zły dzień.
- Rozumiem. Caine?- wzdrygnęłam się.
- Po części.
- Zapomnij o nim. On już taki jest. Niby taki dobry, a jednak. Nie zaprzątaj nim sobie swojej pięknej główki, nie warto. Żyj na całego.- mówi, a mi robi się lepiej.
- Dzięki. A tobie kiedyś coś takiego zrobiła jakaś dziewczyna?- posmutniał.
- Nie zrobiła mi tego co on tobie, ale mam podobne uczucia.
- Masz?
- Tak mam.
- Jak ma na imię?
- A czy to ważne- pokiwałam głową.- Dowiesz się w swoim czasie.
- Mhm.- między nami panuje niezręczna cisza. Po chwili chłopak wstaje i wyciąga do mnie ręce.
- Zatańczysz?
- Tu? Na śniegu przy -5 stopniach?
- Nie. Tam- wskazał na niebo.
- Ale jak? I to bez muzyki?
- A po co muzyka?- uśmiechnął się.- A tobie przydadzą się skrzydła.-podszedł do mnie. Wsunął ręce pod moją kurtkę i dotykał zimnymi dłońmi moich pleców. Przyjemne mrowienie. Potem wyrastają mi dwa małe czarne skrzydełka. U niego wielkie.- No to zaczynamy.- wzlecieliśmy. On złapał mnie za biodra, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. On zaczął prowadzić. Na początku nam zbytnio nie wychodziło, ale potem było idealnie. Tańczyłam w powietrzu. Z nim. Nie wiem ile czasu minęło, ale było ciemno. Czas się zbierać. Kiedy moje skrzydła zniknęły poczułam smutek.
- Jeszcze sobie polatasz- puścił mi oczko. Jechaliśmy śpiewając z radiem. Muszę przyznać, że ma cudowny głos. Nawet bardzo. Pod moim domem się pożegnaliśmy.
- Cześć.- zanim wysiadłam dałam mu całusa w policzek.- Dzięki za poprawę humoru.- i poszłam do domu. Odrobiłam lekcje, wzięłam prysznic, przygotowałam się na jutro. Położyłam się z wielkim bananem na twarzy po mimo, że dzień zaczął się nieciekawie.
---------------------
Heja. ;* Może być ten rozdział? Mi się w sumie podoba. Następny pojawi się za tydzień w pt albo sob, zależy o której wrócę z obozu ;/  A i teraz będzie więcej Harrego. Jak myślicie znamy dziewczynę, która zraniła go? ^^

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam tą fabułę, ale jest strasznie mało opisów i szybkie przechodzenie z jednej sytuacji do drugiej :/ Ale jest całkiem nieźle. Życzę weny ;-))

    OdpowiedzUsuń
  2. cudoo ;) czekam na nn - Daria

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie ;D Myślę, że ją znamy tą dziwczynę w sensie ;d Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział ;3 myśle ze ZNAMY te dziewczyne ktora zranila harry'ego czekam na nn :D zycze weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział<3 Czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z góry przepraszam za spam, który pozostawiam, ale pragnę jakoś rozpowszechnić bloga, którego dopiero co założyłam. Jeśli Ci to przeszkadza - zignoruj to lub usuń :)

    "Ona - nieśmiała i w swoim rodzaju wyjątkowa.
    On - inny niż wszyscy, nadzwyczajny.
    Praktycznie dzieli ich wszystko, teoretycznie nic ich nie łączy.
    Dla nich każdy dzień jest początkiem nowego wyzwania. Początkiem nowych problemów, którym obydwoje muszą stawiać czoła.
    Nic nie dzieje się bez powodów, a upadek oznacza odwagę. Natomiast los daje im pole do manewrów w świecie, w którym nic normalne nie jest.
    Żyją w dwóch różnych światach. On ma swój, nienormalny, o którym nikt nie wie, a ona? Szara rzeczywistość, pokryta codzienną rutyną.
    A ich losy napotkają się na siebie w najbardziej niebezpiecznym momencie...
    Może połączy ich zakazane uczucie, a może po prostu ktoś zginie..."
    http://fall-means-courage.blogspot.com/
    Aurora :)

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)