środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 30



Rozdział 30


Stałam na jakieś polanie. Wokół parę drzew i nic. Stoję tu sama. Jestem ubrana w jakiśdziwny strój. Zwężane spodnie, koszula, a na nią coś ciężkiego. Nagle na dwóch krańcach pola stoją Caine i Harry. Są podobnie ubrani do mnie i dodatkowo mają łuk i strzały. Wpatrują się gniewnie w siebie. Chcę podbiec do nich, ale trzyma mnie jakaś magiczna siła. Nie mogę się ruszyć.
- Caine!- krzyczę, ale on nawet nie spojrzy.- Harry!- też zero reakcji. Stoję i patrzę co robią. Po chwili wyciągają po strzale, biorą łuk i pada strzał. Żaden nie trafił. Następnie padało coraz więcej strzałów. Widziałam po ich twarzach, że chcą się zabić.
- Przestańcie!- krzyczę. Nic.- Chłopaki, dość! Uspokójcie się! Chłopaki!- krzyczę jak najgłośniej mogę. Staram się podbiec do nich, ale nic z tego.- Koniec, słyszycie?! Koniec! Przestańcie, proszę!- łzy zaczęły mi lecieć.- Błagam was! Caine, proszę! Harry!- na chwilę się zatrzymali. Została im obu ostatnia strzała. Ale ta była inna. Wydawała się ostrzejsza, groźniejsza, dłuższa. Wzięli ją. Naciągneli łuk.
-Nie!- i wtedy strzały poleciały. Leciały jakby w zwolnionym tempie. Mijały sekundy. Nie mogłam nic zrobić. Strzały były już tuż przy nich. Na koniec przebiły im serca. Padli.
- Nie!- krzyknęłam. Chciałam biec, ale nadal nie mogłam.- Nie! Nie! Nie…!
-Diana! Obudź się!- poczułam, że ktoś mną kołysze.- Diana, to tylko zły sen. Obudź się.- otworzyłam oczy i szybko usiadłam. Mama stała koło mojego łóżka.- Już dobrze.-pogłaskała mnie po głowie jak małą dziewczynkę. Czyli to tylko sen. Całe szczęście.- Co ci się śniło?
-Nic takiego.- skłamałam.
-Jasne. Nie chcesz to nie mów.- powiedziała mama. Zaraz, jest sobota, nie powinna pracować?
-Mamo, nie powinnaś być w pracy?
-Mam dzisiaj wolne, bo muszę jechać załatwić parę spraw. Jedziesz ze mną?
-Mogę jechać, a gdzie?
- Lewiston- zamknęłam oczy. Od razu powróciło tyle wspomnień z dzieciństwa. W Lewiston mieszka siostra mojego taty, ciocia Meggi. Jeździliśmy do niej bardzo często, strasznie ją kochałam. Od czasu rozwodu widziałam ją może dwa razy? Jak ja za nią tęsknie.
- Dobra mogę jechać.
- Dobra. Wyjeżdżamy za godzinę. Idź się szykować.
-Ok.- poszłam do łazienki umyć się i umalować. Nie zajęło mi to dużo
czasu. Na siebie postanowiłam ubrać dżinsową koszule i białą spódniczkę, a do tego martensy. Minęło jakieś 25 minut od powiadomienia mnie, że jedziemy. Zeszłam na dół. Mój braciszek Kyle leżał na dywanie, a pies go pilnował. Roger jak zwykle w pracy. Jest dyrektorem w ogromnej firmie muzycznej. Mama krzątała się w kuchni. Podeszłam do miski z owocami i chwyciłam największe jabłko.
- A może zjadłabyś coś konkretniejszego?
- Mi to wystarczy.- mama tylko pokręciła głową i zajmowała się tym co przedtem.- Co musisz załatwić w Lewiston?
- Muszę jechać załatwić sprawę z klientem, zrobię też jakieś zakupy do domu. Powinnyśmy wrócić późniejszym popołudniem.
- Mhm. Mamo?- chciałam się zapytać czy jest szansa na odwiedzenie ciotki Meggi.
- Co córeczko?- teraz. Musisz się zapytać teraz.
- A może moglibyśmy.. pojechać nad rzekę?- tchórz.
- Nie dzisiaj kochanie, jest grudzień. Pojedziemy w lato jak będzie ciepło i Kyle będzie straszy.- jasne.- No to co zbieramy się?
- Idę po torbę i możemy jechać.- wróciłam się do pokoju. Wzięłam moją torbę. Wpakowałam do niej telefon, słuchawki, książkę, portfel i klucze. Zanim wyszłam ukucnęłam przy łóżku. Wyciągnęłam z pod niego pudełko. Otworzyłam je. Było tam pełno rzeczy, których nie chciałam wyrzucać, ale nie mogłam trzymać na widoku. Od razu zaczęłam szukać na dnie pudełka. Wyjęłam fotografie. Była na niej mała dziewczynka w blond warkoczykach i wianku, a obok niej stała starsza kobieta. Obie się uśmiechały. Obie były szczęśliwe. Było to nad rzeką nad, która bym chętnie pojechała. Eh. Ukradkiem jedna łza spłynęła mi po policzku.
- Diana, jedziemy!
-Już idę!- krzyknęłam. Wpakowałam fotografie do torby, a pudełko wsunęłam pod łóżko. Zamknęłam główne drzwi na klucz i wsiadłam do samochodu. Przez kolejne 45 wpatrywałam się w krajobraz. Prawie nic się nie zmieniło. Zaparkowałyśmy przed jakąś restauracja.
- Pójdziesz się gdzieś z  nim przejść, a mi dasz popracować?
- No niech będzie.- wzięłam wózek z moim bratem i ruszyłam w stronę parku. Usiadłam na pierwszej lepszej z ławek. Kyle leżał i kręcił główką.  W sumie cieszę się, że go mam. Siedziałam chwilę, aż tu nagle jakieś starszej kobiecie ni wysypały się zakupy.
- Pomogę pani.- powiedziałam i ruszyłam do kobiety. Pozbierałyśmy produkty.
- Dziękuje, aniołku.- zamarłam. Ten głos. Znam go.
- Ciocia Meggi?- zapytałam. Kobieta spojrzała na mnie. Tak to ona. Te łagodne rysy twarzy. Wysoki kok. Zmarszczki od uśmiechania się i starości. Lekka tusza. Ten styl, perfumy. To ona!
- Diana?
-Tak to ja. Ciociu..-przytuliłam się do niej. Z trudem powstrzymywałam łzy.
- Diana, ale ty wyrosłaś. Teraz jesteś młodą kobietą.
- Ty za to się nic nie zmieniłaś, ciociu.
- To dobrze. Nie wyglądam aż tak staro.- zaczęłyśmy chichotać.- A to kto?- wskazała na wózek.
- Mój brat, Kyle.
- Carren znów wyszła za mąż?
- Tak. Siedem lat temu.
-No to się ustawiła.- ciocia i mama zbytnio za sobą nie przepadają. Niestety. Rozmawiałyśmy z półtorej godziny kiedy pojawiła się mama.
- Diana, załatwiłam to co miałam załatwić, możemy wracać.- posłała krzywe spojrzenie cioci.- Magnolia.
-Carren.
- Diana, wracamy.- wzięła wózek i ruszyła do samochodu.
- Ciociu, kiedy Cię znowu zobaczę?
- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że jak najszybciej. Proszę- podała mi małą karteczkę.- To moja wizytówka. Dzwoń kiedy będziesz potrzebowała.
- Przyjadę jak najszybciej, obiecuję.
- Dobrze. To do zobaczenia- pobiegłam do samochodu, w którym czekała mama. Była zła. Nie rozmawiałyśmy całą podróż ani później w domu. Późnym wieczorem, przed snem napisałam do Caine’a
Do Caine: Zawieziesz mnie jutro do Lewiston?
Od Caine: Jasne, po co?
Do Caine: Muszę kogoś odwiedzić.
Od Caine: Wpadnę o 10. xx
Odłożyłam telefon i uradowana poszłam spać.
---------------------------------
No i mamy 30 rozdział, pierwszy w 2014 roku! :) Podoba się? I jak wy spędziłyście sylwestra? Dobrze się bawiłyście? Bo ja  miałam straszną beke. Kuzyn kolegi z mojej klasy był tak nawalony i śpiewał dla mnie i moich koleżanek Little Things xd Mam też dla was smutną wiadomość. Rozdziały teraz będą dodawane rzadziej, bo szkoła.. Następny dodam do soboty.

5 komentarzy:

  1. Szkodaa, ale rozumiem. To teraz moja akcja tygodnia to: Byle do soboty!. heh ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. szkola niestety... musze czekac do soboty :(

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny roadział i rozumiem czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo dobry :) Czekam na nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. My graliśmy 7 godz. w Eurobiznes :D BYLE DO SOBOTY! Rozdział świetny xx

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)