Rozdział 35
Obudziłam
się rano. Nikogo nie było. Bolała mnie głowa. Potrzebowałam chwili żeby sobie
przypomnieć co wczoraj się stało. Wigilia, impreza, Caine… Czyli to nie był
tylko koszmar. To moja rzeczywistość. Nawet nie miałam czym płakać. Usłyszałam
kroki. Ktoś zaraz tu wejdzie. Nie myliłam się. Po paru sekundach weszła mama.
- O,
już nie śpisz.- powiedziała. Patrzyła na mnie z troską.
- Tak,
od minuty.- usiadła obok mnie.
- Layla
opowiedziała nam co się stało. Szkoda,
że nie powiedziałaś mi w końcu, że jesteście parą, ale to przeżyję.
-
Przepraszam..
- Nie
masz za co.
- Mam..
Przepraszam za wszystko. Za to, że ci nie powiedziałam, za każde wyjście z domu
z krzykiem, za każdą kłótnie. Naprawdę przepraszam.- mama przytuliła mnie do
siebie.
- Ja
też Cię przepraszam. A Caine widocznie na ciebie nie zasługiwał.
- Mamo?
Czy ty też tak fatalnie się czułaś po rozstaniu z tatą?
-
Fatalnie? Nie miałam potrzeby wstawania z łóżka, byłam wrakiem. Myślałam, że to koniec, że mogę tak leżeć
całymi dniami do mojej zakichanej śmierci, aż usłyszałam modlitwę mojego
aniołka w której przeprasza za zepsucie związku rodziców i prosi o to by mama
ją jeszcze kochała i była wesoła. Wtedy zrozumiałam, że ty jesteś
najważniejsza. Że muszę zacząć żyć i dać ci szczęście na jakie zasługujesz. Nie
pozwolić żeby ktoś Cię skrzywdził. Nie
wyszło mi, ale starałam się..
- Byłaś
zawsze i to najważniejsze. I wyszło Ci…
-
Kocham cię córciu.
- Ja
ciebie też mamo.- pocałowała mnie w czoło.
- To
dobrze. No to kochanie idę przygotować śniadanie, a ty się umyj i zejdź na dół.-
posłała mi uśmiech pełen troski i wyszła. Poszłam do łazienki. Spojrzałam w
lustro. O matko! Wyglądam strasznie. Cała blada, oczy podpuchnięte. Nie wiem
jak mama mogła ze mną rozmawiać. No i to proszę państwa zostało z Diany Evans.
A w środku biło dodatkowo złamane serce. Eh. Wskoczyłam pod zimny prysznic.
Woda doprowadziła mnie do porządku. Od razu lepiej. PO wyjściu z kabiny umyłam
zęby i umalowałam się żeby jakoś wyglądać. Na siebie zarzuciłam szare dresy i
luźną koszulkę. Nie zamierzam ruszać się z domu. Zeszłam na dół. Wszyscy
siedzieli przy stole po za mamą, która kończyła szykować jedzenie.
- Dzień
dobry.- przywitałam się.
- Dzień
dobry.- odpowiedzieli Roger i Layla. Potem zaczęła ona.- I jak tam?
-
Bywało lepiej- posłałam jej smutny uśmiech.
- Nie
przejmuj się.- jasne, nie przejmuj.
- Mhm.-
mama podała do stołu a my jedliśmy w milczeniu. Czasami patrzyłam na moich
rodziców. Byli szczęśliwi. I niech tak pozostanie. Całe szczęście, że się
spotkali. On również postawił mamę do pionu. Po śniadaniu poszłyśmy z
przyjaciółką do pokoju.
- Ja
już chyba będę się zbierać.
- Nie
musisz.
-
Kiedyś muszę wrócić do mojej głupiej matki i zjebanego brata. To konieczność.
Może jeszcze napiszę do Harrego żeby coś wyjaśnić.
- Layla
ja..
- Wiem,
że poszedł z tobą. Nie mam ci za złe. W
końcu uświadomiłam sobie, że on umawiał się ze mną tylko dla Ciebie.
- Nie..
- Nie
zaprzeczaj, sama wiesz jaka jest prawda.- nie odzywałam się. Wzięła swoje
rzeczy. Pocałowała mnie w policzek.- Zasługujesz na kogoś lepszego. Na swojego
księcia. Obie jeszcze czekamy, ale ktoś się znajdzie. Mam nadzieję, że spotkamy
się przed twoim wyjazdem.
- Ja
też mam taką nadzieję.
-
Spotkamy się jutro. Pa
- Pa.-
wyszła. Wzięłam nową książkę i zabrałam się za lekturę.
Oczami Layli:
Kiedy
wyszłam od Diany uznałam , że musze porozmawiać z Cainem. Jestem na niego zła.
Diana nie powinna zostać tak zraniona. Przechodziłam akurat przez centrum
miasta kiedy ujrzałam Nialla. Nie był sam. Był z Cainem i Louisem! Podeszłam do
nich.
-
Zadowolony jesteś?- warknęłam na tego frajera. Wszyscy rzucili mi pytające
spojrzenia.- Aaa, czyli już zapomniałeś jak potraktowałeś Dianę?! Jak mogłeś ją
zdradzić? I nie walczyć o nią?! TY w ogóle ją kochałeś!- jego koledzy nie
wiedzieli o co chodzi.
-
Widziałaś jak wyglądała. Nie dała by rady ze mną rozmawiać. A i jej nie
zdradziłem! Wiem, że to tak wyglądało, ale tak nie było!
- No
tak, w końcu tylko nie przyszedłeś na umówione spotkanie, bo śmiałeś się w
przytulnej knajpce ze swoją była!
- Nie
mówię, że jestem bez winy!
- Ktoś
i tu wytłumaczy o co chodzi?- zapytał blondyn
-
Zranił swoją dziewczynę. W sumie teraz byłą dziewczynę.
- Byłeś
z Dianą?!- krzyknęli oboje.
- Tak
byłem, ale wam nie mówiłem bo wiedziałem jaka będzie wasza reakcja.
- Nie
obchodzi mnie jak, ale masz ją przeprosić i wytłumaczyć jej wszystko. Nie wiesz
ile ona złego przeżyła. I jeszcze ty jej wszystko utrudniasz.- powiedziałam.- A
teraz przepraszam, muszę iść.- odeszłam zadowolona z wykonanego zadania.
Oczami Caine’a
Po
rozmowie z Laylą od razu popędziłem do Diany. Wszedłem przez balkon. Zapukałem.
Podniosła wzrok znad książki. Zdziwiła się. Dałem znak żeby otworzyła i że to
ważne. Zrobiło to.
- Diana
ja..
- Nie
tłumacz się. Zostaw mnie.
- Ja
muszę. Wiem jak to wyglądało, ale ja nic do niej nie czuję. Zasiedzieliśmy się.
Chcieliśmy wrócić do przyjaźni, weszłaś akurat wtedy kiedy ona palnęła coś
głupiego i chwyciła mnie za rękę. Ja nic do niej nie czuję. Nic!
-
Widziałam jak na nią patrzysz.
-
Zrozum Diana, ja ko.
- Nie
kończ. Oboje nie jesteśmy zdolni do miłości. Nie powinniśmy być razem. Nigdy.
To zakazane. I teraz zostały rany. Proszę cię daj mi trochę czasu i odpuść.
- Jak
mam odpuścić.
- Nie wiem.
Może Laura?
-
Diana, nawet tak nie mów.
-
Chcesz żebym była szczęśliwa? Kochasz mnie? To zrób to o co proszę. Tylko tyle.
Proszę.
- Nie
wiem czy dam radę.
- Dasz.
Proszę idź.
- Mogę
cię chociaż ostatni raz pocałować?
-
Wiesz, że to nie może się zdarzyć. To zabiło by nas oboje. Pa Caine.
-
Cześć.- odleciałem. Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły mi lecieć..
Oczami Diany:
I znów
to uczucie, że wiesz że osoba którą bardzo kochasz nie może wrócić chociaż tego
bardzo chcesz. Dokładnie 10 lat temu umarła osoba którą bardzo kochałam. Miałam
taką trójcę : mama, ciocia Meggi i babcia Anne. Była ciężko chora. Leżała wtedy
w łóżku. Ja siedziałam obok niej opychając się mandarynkami.
-
Diana.- wyszeptała.- Moja kochana wnusiu, powiedz im że strasznie ich kocham. I
wiedz, że bardzo mocno kocham ciebie. Zostań silna, zaopiekuj się nimi. Wiem,
że ci się uda. Bądź silna- i wtedy odeszła na zawsze. Zaczęłam krzyczeć że ma
się obudzić. Wszyscy przybiegli nie wiedząc co się dzieje. Potem płakali, mama
podeszła i mnie przytuliła. Od tamtej pory nie jem mandarynek. Brakuje mi
babci. I Caine’a. Zeszłam na dół. Poszłam do kuchni. Wzięłam 7 mandarynek i
wróciłam do siebie. Zaczęłam się nimi opychać. Czy ja próbuję się dobić?
Dostałam sms’a
Od
Harry: Jak tam kicia?
Do
Harry: Daj spokój. I jakoś nie chcę mi się z tobą gadać. Źle traktujesz Layle.
Od
Harry: Teraz będziesz miała wąty o to, że pan doskonały cię zdradził?!
Do
Harry: Przesadziłeś..
Miałam
dosyć. Poszłam spać po tym okropnym dniu.
---------------------------------Może być? Następny postaram się na jutro wieczór bo mam pogrzeb mojej prababci dla której można powiedzieć jest ten rozdział ;/
♥Kocham♥twojego♥bloga♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na nn P.S. Przykro mi z powodu prababci :/
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Przykro mi z powodu pogrzebu :[
OdpowiedzUsuńświetny rozdział i przykro mi z powodu prababci i pogrzebu :( -Daria
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńLubimy twój styl pisania.
Biedna Diana, ciekawe co dalej z nią i Caine'm
Harry jaki wredny hehe ;) Bad Boy. Czekamy nn.
Przykro nam z powodu babci. Pamiętaj, jest teraz szczęśliwym aniołkiem w niebie :**
W wolnej chwili zapraszamy do nas.
http://owszystkimioniczym-1.blogspot.com/
świetny rozdział i na prawde przykro mi z powidu pogrzebu babci :/
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział <3 Kocham :* Dla babci : [*]
OdpowiedzUsuńPłacze,płacze i nie mogę przestać.Dlaczego ona rozstała się z Cain'em?
OdpowiedzUsuń;'( ;'( ;'(