sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 36



Jestem w drodze na dworzec. Dzisiaj jest wyjazd do NY na sylwestrowy. Zamierzam go wygrać. Roger mnie odwozi. Wczoraj spędziłam dzień z Laylą i Emily. Margaret spędzała go z Davidem. Luke nie daje znaku życia. Nie wiem o co chodzi. Dobra. Właśnie zatrzymaliśmy się przy dworcu.
- Iść z tobą?- zapytał ojczym.
- Dam sobie radę, ale dziękuje za chęci.
-  Ok. Chciałbym Ci życzyć powodzenia. I pamiętaj, że Cię kochamy z mamą.
- Ja też was kocham.- przytuliliśmy się.- No to do zobaczenia za parę dni.
- Do zobaczenia. A i Diana. Skopci im tyłki.- uśmiechnęłam się.
- No a jak?- ruszyłam na peron. Czekali już na nim dwaj trenerzy i Margi.
Do naszego pociągu zostało 15 minut. Trzeba czekać. Stałyśmy z przyjaciółką z boku. Rozmawiałyśmy sobie o sylwestrowym. Nagle usłyszałyśmy głos:
- Już jestem!- odwróciłyśmy się.
- Luke? Co ty tu robisz?- spytałam chłopaka. Miał na ramieniu zawieszoną dużą torbę.
- Też się cieszę, że cię widzę. A tak serio jadę do Jareda i zabieram się z wami.
-Aaa.- czyli jedzie odwiedzić przyjaciół.
- To dobrze, bo właśnie podjeżdża pociąg.- wsiedliśmy. Zajęliśmy miejsca w naszym przedziale. Była tam jeszcze starsza kobieta z wnukiem. Siedziałam pod oknem. Obok mnie siedziała Margaret a koło niej Luke. Naprzeciwko nas siedzieli trenerzy. Słuchałam muzyki, głównie dołującej. Chyba mi to trochę pomaga. Nie wiem czemu.
- Idę rozprostować nogi.- powiedział trener zastępczy.- Idziesz Marshall?
- Idę.- powiedział i wyszli.
- No to może powiesz o co chodzi?- zapytał Luke.
- A o co ma chodzić?
- Widać . No mów.
- No naprawdę o nic nie chodzi.
- Mhm. Jasne- powiedziała Margaret.
- No Jezu. W wigilię rozstałam się z chłopakiem, który mnie olał dla swojej byłej! O to wam chodziło?- warknęłam i odwróciłam się w stronę szyby. Margi złapała mnie za rękę. To miało być współczucie i przeprosiny. Wyszeptałam do nich „przepraszam” ale nie rozmawiałam. Kolejne godziny spędziliśmy w milczeniu. W końcu wysiedliśmy. Zatrzymaliśmy się z boku.
- Luke!- usłyszeliśmy krzyk. Stała tam ta para, jego przyjaciele. Od razu się rozpromienił.
- No to dowidzenia. Pa dziewczyny.- poleciał do nich. Zrobili grupowego Misiaka nieźle się przy tym śmiejąc. Zrobiło mi się smutno. Przynajmniej będzie mu lepiej teraz. Zaczęliśmy iść w stronę miejsca gdzie miała nas odebrać taksówka.
- Diana- krzyknął chłopak. Odwróciłam się.- Powodzenia.- puścił mi oczko. Lekko się uśmiechnęłam. Wsiedliśmy do taksówki. Droga zajęła nam 20 minut. Ten ośrodek był bardzo nowoczesny. Dostałyśmy pokój do którego od razu poszłyśmy. Był cudowny. Zajęłyśmy sobie łóżka. Zadzwoniłam do mamy, a współlokatorka do rodziców i Davida. Rozmawiała 15 minut. Później poznałyśmy plan na te parę dni. Super po prostu. Wieczorem mamy kwalifikacje. Margaret gdzieś poszła. Nagle usłyszałam pukanie.
- Proszę!- był to Marshall.
- Możemy porozmawiać?
- Jasne.
- Coś się stało, że jesteś taka przybita?
- Nic poważnego.
- Skoro tak mówisz, ale chciałbym żeby to was nie zgubiło. Pomyśl jaka to szansa dla was obu. Pomyśl ile na to pracowałyście. I pomyśl, że jeszcze jest Margaret. Nie chciałabyś chyba żeby straciła wielką szanse przez twoje zmartwienia.
- Nie chciałabym- teraz jestem zmobilizowana.- Dziękuje za tą rozmowę.
- Nie ma sprawy. Pamiętaj, że zawsze możesz przyjść do mnie.- wyszedł. Musisz zapomnieć o Cainie i zacząć żyć!
31 grudnia:
Zaraz zacznie się finał. Jestem zdenerwowana. Wygrałyśmy jak na razie wszystko. Teraz najważniejsze. Musimy wygrać. Zaraz będzie start. Wielka szansa. Jestem bardzo zdenerwowana. Margaret i 5 innych dziewczyn weszło na stopnie i szykowało się do startu. On przepływa 100m a potem ja. Gwizdek. Wskoczyły. Margaret i jakaś dziewczyna z NY wyszły na powadzenie. Dawaj Margaret wiem, że dasz rade! Weszłam na stopień. Zostało 50 m i moja kolej. Stres mnie zżera jak nigdy. Dasz radę. Ostatni odcinek, idą łeb w łeb. Dotknęła ścianki. Wskoczyłam do wody. Płynęłam szybko, ale nie dosyć szybko. Oszczędzałam siły na ostatnią długość. Gospodyni była szybsza o niecały metr. 50m. Spokojnie Diana. No i ostatnia długość. Przyspieszyłam. Płynęłyśmy równo, ale w końcu ją wyprzedziłam. Dopłynęłam z przewagą 5 s. Wygrałyśmy! Jest! Wyszłam z wody. Rzuciłam się na przyjaciółkę. Zaczęłyśmy wiwatować. Trenerzy też. Czyli jednak szczęście nam dopisało. Jutro będzie rozdanie nagród. Poszłyśmy uradowane do szatni się przebrać. Wszyscy gratulowali nam. Po wyjściu z szatni zobaczyłam Luka z przyjaciółmi. Przytulił każdą z nas, ale mnie chyba trochę dłużej.
-Gratuluję!
- Dzięki. A czemu przyszedłeś?
- Miałem nie zobaczyć waszej wygranej?- zapytał. Po sekundzie przyjaciółka zaczęła piszczeć. David stał wtulony w nią. Okazało się, że był tu od początku i oglądał nas. Jakie słodkie. Poznaliśmy przy okazji Jareda i Stephani. Wydają się mili. Rozpierało mnie szczęście. Musiałyśmy ich zostawić i wrócić do pokoju. Wieczorem odbędzie się impreza. David m na nią wpaść. Wrzuciłyśmy na siebie obcisłe sukienki i szpilki. Trzeba zaszaleć. Na imprezce światło dawała jedynie kryształowa kula. Muzyka dudniła z głośników. Bawiliśmy się w trójkę. Za minutę północ. Nowy rok.
- Proszę państwa, czas na ostatni wolny taniec.- słodziaki zaczęli tańczyć. Usłyszałam głos przy moim uchu.
- Zatańczysz?- Luke. Ile razy on mnie jeszcze zaskoczy? Pokiwałam głową. Chwycił mnie w talii. Tańczyliśmy. Nagle zaczęło się odliczanie. 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1,0 NOWY ROK! W sumie się cieszę, że zaczęłam go w ramionach przyjaciela.

------------------------------
Przepraszam ;/ Nie wyszedł mi ten rozdział. Chciałam żeby był bardziej magiczny, ale wiecie nie mam nastroju.. Jeszcze raz przepraszam :( Jutro pod wieczór się pojawi następny, bo mam jutro ważne zawody i jeśli je wygramy jedziemy na 1/4 Polski! :)

4 komentarze:

  1. wyszedł Ci ten rozdział i to jak bo jest cudny i życze powodzenia :) -Daria

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie i to bardzo :* powodzenia ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział ;) Życzę ci powodzonka i czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zawsze :* . Czekam na nn ;>

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)