Rozdział 33
Dzisiaj
jest 20 grudnia. Wigilia klasowa, koniec semestru, wszystko zaliczone. Ogólnie
mam same szóstki i piątki poza fizyką, z której mam dwóje, ale trudno. Za parę
dni sylwestrowy. Naprawdę się cieszę. Idę teraz z Lukiem i Laylą do szkoły.
Luke i ja oficjalnie jesteśmy przyjaciółmi. Od trzech tygodni dużo ze sobą
rozmawialiśmy, przebywaliśmy i w ogóle. Poznałam go z resztą moich przyjaciół,
a oni go zaakceptowali. Layla tylko czasami robi maślane oczy do niego, więc
jest dobrze. A i dostaliśmy 6 z biologii za projekt. A chłopak dzisiaj będzie
przechodził egzamin, który ma go sprawdzić czy nadaje się do drużyny.
- Komu
robicie prezent?- zapytała Layla.
-
Willow Marks.- powiedział Luke.
-
Emily.- powiedziałam.- A ty?
-
Alison.
- Tej
ślicznej blondynce?- zapytał Luke.
- Tak
tej.
- Macie
farta, że robicie normalnym osobom prezent, a nie tej dziwce Willow.-
zaczęłyśmy chichotać z przyjaciółką.- No co?
- Nic.-
on zaczął się śmiać razem z nami.
Przed szkołą wpadliśmy na Margaret, Emily i
Davida. Po przywitaniu ruszyliśmy do Sali w której odbędzie się wigilia
klasowa. Sala była udekorowana, pełna jedzenie i miała sztuczną choinkę. Ustawiliśmy prezenty pod nią i zajęliśmy miejsca
przy stole. Siedziałam pomiędzy moimi towarzyszami podróży. Nasza wychowawczyni, pani Montgomery wygłosiła przemowę o tym
jak czas szybko mija, że to nasza ostatnia wspólna wigilia, że będzie jej nas brakować
i takie tam różne. Chciało mi się płakać. Ostatnia wspólna wigilia. Ostatnia.
Potem studia, praca, rodzina, emerytura, starość i śmierć. Życie jest za
krótkie. I za krótko jest się dzieckiem/ młodym. Stanowczo za krótko. Mówi
jeszcze, że to pierwsza i ostatnia wigilia Luka w naszej klasie i ma nadzieje,
że będzie ją dobrze wspominał. Potem dzielimy się opłatkiem, jemy to co jest na
stole. Śpiewamy kolędy nieźle przy tym się śmiejąc. Robimy sobie też wspólne zdjęcia. Nawet z tymi
z którymi się nie lubimy. Nawet z Willow. Na koniec wręczamy sobie prezenty.
Kupiłam Emily apaszkę, która jej się podobała, a do tego kolczyki. Mi prezent
robił David. Na szczęście. Kupił mi czarny lakier do paznokci, koszulkę z The
Beatles i jakiś ładnie pachnący perfum. Fajny prezent. Posiedzieliśmy jeszcze
trochę w Sali, a potem wszyscy się rozeszli.
- Luke,
kiedy zdajesz do drużyny?- zapytała Layla.
- Za trzy
godziny mam być na basenie gotowy.- popatrzyłyśmy na siebie z Laylą z
uśmiechem. – Co wy kombinujecie?
- Nic.-
zaczęłyśmy się śmiać po raz kolejny tego dnia.
- Nie
wnikam.- potem on poszedł do siebie, a my do mnie. Zdążyłyśmy obejrzeć film,
poobgadywać parę osób i wyjeść mi połowę kuchni. O 14.30 wyszłyśmy i udałyśmy
się w stronę pływalni, żeby pooglądać Luke’a. Mam nadzieję, że uda mu się
dostać do drużyny. Widać, że to kocha. Zostało pięć minut do piętnastej.
Siedziałyśmy na trybunach. Luke właśnie wszedł. Mojej przyjaciółce szczęka
opadła jak zobaczyła jego ciało.
- Lepiej zamknij
buźkę, bo ci mucha wpadnie.- powiedziałam na co ona mnie szturchnęła. Luke się
zdziwił na nasz widok.
- Co wy tu
robicie?
-
Przyszłyśmy popatrzeć jak się błaźnisz.
- Dzięki.-
znów śmiech.
- Gotowy?-
usłyszeliśmy głos trenera.
- Jasne.-
podszedł do niego. Trener mu wyznaczył trasę którą ma pokonać w wyznaczonym
czasie. Luke wszedł na stopień. Założył okularki. Przygotował się. Gwizdek.
Wskoczył do wody i zaczął pływać. Szybko, ale i z dobra techniką. Trener był
pod wrażeniem. Po krótkim czasie. Luke
się zatrzymał. Skończył. Jestem dumna. Wyszedł z wody.
- Jak go
oceniacie?- zwrócił się do nas Marshall.
- Bardzo
dobrze.
- Też tak
uważam. Gratuluję i witam w drużynie.- podał mu rękę, którą uściskał. Biłyśmy
brawo. Po kwadransie spotkaliśmy się przed
szkołą. Rzuciłyśmy mu się na szyję.
-
Gratulację!
- Dziękuję.-
powiedział odwzajemniając nasz uścisk.
- Trzeba to
oblać. Chodźmy na kawę.- zaproponowała Layla.
- Ok.-
ruszyliśmy. Oczywiście do Sweet Coffee. Zamówiliśmy sobie po kawie i
usiedliśmy. Dużo rozmawialiśmy. Strasznie i to strasznie się cieszę, że się
dostał.
- Idę po
dolewkę.- oznajmiłam i ruszyłam. Idąc nie zauważyłam kogoś na kogo wpadłam.
-
Przepraszam.- mówimy jednocześnie. Harry. Co on tutaj robi?!
- Diana?
Nawet nie wiesz jak się cieszę.- uśmiechnął się.
- Bez
wzajemności.
-Proszę,
porozmawiaj ze mną.
- A mamy o czym?
- Mamy.
Proszę. Chce Cię przeprosić.
- A jest
sens przepraszania się skoro i tak się znowu pokłócimy?
- Z takim
założeniem daleko nie zajdziemy. Proszę, wybacz.
- No… Niech
Ci będzie. Wybaczam jest OK. – uśmiechnął się.
- To dobrze.
- Harry!-
zawołał Zayn.- Wychodzimy.
- Dobra.
Muszę iść. Do zobaczenia.- powiedział i wyszedł. Poszłam po ta dolewkę i
wróciłam. Oczywiście zadawali pytania. Pod wieczór wróciłam do domu. Weszłam do
pokoju. Na moim łóżku siedział Caine.
- Cześć
piękna.- powiedział. Pocałowaliśmy się na powitanie. Nasz związek kwitnie.
- Nie
słodź.- usiedliśmy. Rozmawialiśmy do późna o tym co się wydarzyło, jak bardzo
się kochamy i oczywiście były pocałunki. Potem on musiał lecieć. Nie chętnie
się z nim pożegnałam. Potem poszłam spać, po całym dniu wrażeń.
Przez kolejne dni trwały przygotowania do świąt,
ostatnie zakupy, gotowanie, spotkania z przyjaciółmi. Jest wieczór
jutro
wigilia. Nie mogę się doczekać!
---------------------------------------------------
Heja. I jak się podoba? Ogólnie to humor mi dzisiaj nie dopisuje, jestem smutna, ale nie ważne, bo udało mi się napisać rozdział. Jutro koło 12 dodam kolejny rozdział i jutro będzie się działo. Diana z kimś się pogodzi, a z kimś się pokłóci i ogólnie jej wigilia nie będzie zbytnio przyjemna ;) Macie pomysły co może się stać?
cudny (jak zawsze) :) i w takim razie czekam do 12 -Daria
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńCzekamy z koleżanką na jutrzejszy rozdział.
Świetny :D Czekam do jt do 12. Myślę że pogodzi się z Harrym i pokłóci z Cainem albo rodzicami lub z kimś z rodziny.
OdpowiedzUsuńJeszcze godzinka do noego ^.^
OdpowiedzUsuń