CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Rozdział 102
- Będziesz mi się tak przyglądał?-
zapytałam chłopaka. Odkąd usiedliśmy przy stoliku w małej kawiarence ciągle mi
się przygląda. Mieliśmy iść na obiad, ale jest +30 stopni na dworze.
- Tak.- nadal nie odrywał wzroku.
- To przestań.
- Dlaczego? Jesteś naprawdę
zjawiskowa.- mam nadzieję, że nie zauważy rumieńca, który wkradł się na moją
twarz.
- Nie słodź tak.- przewróciłam oczami.
- Ja nie słodzę. To cała prawda. Poza
tym pewnie słyszysz to codziennie. – machnął ręką.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się
mylisz.
- Nie mów mi tylko, że to nie prawda.
Pff. Ale są tutaj wybredni w tym Portland. Najpiękniejsza dziewczyna jaką tu
spotkałem. – moje serce było bardzo rozgrzane. Jak on na mnie działa…
- Czyli, że nie jesteś stąd.-
uśmiechnął się.
- Jestem z Los Angeles.
- To wspaniale. To naprawdę śliczne
miasto.
- Byłaś tam?- pokiwałam głową.
- Co cię sprowadza do Portland? –
czemu tak nagle mnie to interesuje?
- Strasznie ciekawska jesteś.
Ciekawska, uparta, zadziorna. No i piękna. Lubię takie.- puścił mi oczko.- Dla
mnie zaczęły się już wakacje. Trenuję siatkówkę zawodowo i sezon się skończył.
I pod koniec maja mam ślub wujka właśnie tutaj.
- Skoro trenujesz zawodowa to ile ty
masz lat?
- 28.- powiedział poważnie. Potem się
roześmiał.- Żartuję. 19.
- Jakiego wujka? To znaczy nazwisko.-
błagam, tylko nie to.
- Harrison. Marshall Harrison.- no to ładnie.
- Cholera.- mruknęłam, a on usłyszał.
- Co? Znasz go?
- Tak, to mój trener.
- Czyli trafiłem na pływaczkę? –
uśmiechnął się cwaniacko.
- Najwidoczniej.
- Zaraz chwileczkę. Ty jesteś Diana
Evans?- zdziwiłam się.
- No tak. A co?
- Parę lat temu w wigilię się tobą
chwalił. Że jesteś jego najlepszą zawodniczką, że masz szanse na wielką karierę
itd. No i teraz mam szansę poznać cię osobiście.- czy on mnie oczarował? Tak,
chyba tak. Co się z tobą dzieje, Diana? – Podoba mi się jak się rumienisz.-
czyli, że zauważył.
- Ja wcale się nie rumienię.-
spuściłam wzrok.
- Ej, niw rób mi tego. Daj mi chwilę
na ciebie popatrzeć.- uniósł mój podbródek. Popatrzyłam mu w oczy i utonęłam. Chwilę potem leżał na ziemi…
Oczami
Caine’a:
Nie mogłem wytrzymać. Musiałem iść
pogadać z Louisem. Nie dał bym rady bez tego. Podjechałem pod jego dom.
Zapukałem. Strasznie się denerwuję. Po dłuższej chwili otworzył mi właśnie on.
- Cześć. Możemy pogadać.- bez słowa
wpuścił mnie. Usiedliśmy w salonie.- Louis, proszę przestań.
- Co mam przestać?- zapytał.
- Być taki jaki teraz jesteś. Kiedyś
byłeś taki wesoły, pełen życia, dziecinny…
- To było kiedyś.- wpatrywał się pusto
przed siebie.
- Kim on był? Kogo kochałeś.
- Kocham..- szepnął.
- Kochasz.- spojrzał na mnie wściekły.
- Nie powiem ci. Nie powiem Niall’owi.
To zostanie pomiędzy naszą dwójką i Dianą. Nikt więcej!
- Louis spokojnie!
- Nie będę spokojny!- walnął w szklany
stolik, który roztrzaskał się w drobny mak. Przy okazji jego ręce były całe
pokaleczone.
- Louis…- uklęknąłem koło szlochającego
przyjaciela i go przytuliłem.- Jestem tu…
Oczami
Diany:
Carol oberwał mocno w twarz. Odwróciłam
się i zobaczyłam rozwścieczonego Harry’ego.
Carol był w szoku. Nie dziwię się. Doskonale wiem jaki Harry jest silny…
- Harry!- wydarłam się na niego.
- Wychodzimy.- warknął w moją stronę.
- Ale…
- Żadnych ale.- ruszył w kierunku
drzwi. Spojrzałam na blondyna. Szepnęłam do niego „ do zobaczenia” i poszłam za
loczkiem. Wepchnął mnie do auta. Ruszył z piskiem opon. Droga minęła nam w ciszy.
Pojechał na polanę. – Wysiadaj.- wysiadłam. Chłopak zaczął krążyć w koło cały
zdenerwowany.
- Co to miało być? Czemu go uderzyłeś?
Co on ci zrobił?!- zaczęłam się wydzierać.
- Nic mi nie zrobił. Wkurzyłem się.
Zrobiłem to żeby twoja dobra opinia przetrwała.
- Co to ma kuźwa znaczyć?!- wściekły
stanął tuż przede mną.
- Chcesz wiedzieć?! Jesteś dziwką
Diana! Latasz z kwiatka na kwiatek! Caine, ja, Luke! Teraz on. Nie chcesz być
sama i chcesz mieć jak najwięcej! O każdą porażkę obwiniasz ojca, który cię
nigdy nie kochał! Kiedyś byłaś zdolna odbić przyjaciółce chłopaka, bo w końcu
wszystko ci się należy prawda?! Jesteś samolubną dziwką! – nie oddychałam.
Wiecie co było najgorsze? Że powiedział cała prawdę. To cholernie wszystko
bolało, ale chyba to najbardziej.- Czemu nie zaczniesz się bronić?!
- Bo powiedziałeś prawdę!- prychnął.
- Powinnaś się bronić! A no tak, bo ty
lubisz cierpieć. Lubisz cierpieć, bo potem wszyscy wokół ciebie skaczą tak?!
- Przestań!- krzyknęłam. Harry nagle
leżał na ziemie. Jego ramie było we krwi. O nie… Oparzyłam go!!! Patrzył na
mnie z przerażeniem. Odwróciłam się i rzuciłam się biegiem. Kiedy byłam dosyć
daleko przystanęłam i się załamałam…
----------------------------------
I jak wam się podoba? Rozdział gorący jak pogoda za oknem ^^ Hazz przesadził? Piszcie wasze zdanie w komentarzach i dodatkowo możecie dać swój pomysł do tego opowiadania ;p NN pojawi się do soboty, zapraszam na moje pozostałe blogi ( DDS, wczoraj nowy rozdział)
Cudowny i ta afera extra i jeszcze to poparzenie to cud miód kocham!!!
OdpowiedzUsuńSuper! Hazz ma rację i to całkowitą! A Carol jest super :3 Ciekawe co jest Harremu...? :/ Czekam na next :* Ada
OdpowiedzUsuńSuper, z niecierpliwością czekam na next :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że cały czas o tym samym, ale Caine musi być z Dianą :D
I mam nadzieję, że Anioły Ciemności staną się Aniołami Światłości :D
Diana nie może być z Harrym, ani Lukiem, ani Carolem :p Jestem uparta :D
Weny życzę, choć i tak ją masz :D
No to się dziewczyna zdenerwowała :D - pozdro Asia :D
Harry ty dupki! Znowu. Weź się ogarnij! Czekam na nn
OdpowiedzUsuń