poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 44



Rozdział 44
                                                             Diana


Pierwszy raz od bardzo dawna miałam spokój. Siedziałam sobie na kanapie i czytałam książkę, popijając poranną kawą. Melanie i Rosaline postanowiły się wziąć za uczenie Astrid pływania. Zaoferowałam swoją pomoc, jednak nie została ona przyjęta. No cóż. Książka okazała się bardzo ciekawa. Opowiada ona o tym co by się stało gdyby wyłączono prąd. Nie sądziłam, że jakakolwiek książka (poza kryminałami) mogła by mnie tak zaciekawić i to w dodatku od pierwszej strony! Niestety moją lekturę przerwał dzwonek do drzwi. Z niechęcią pomaszerowałam do drzwi . Osoba, którą zastałam trochę mnie zaskoczyła.
- Cześć, Harry- przywitałam się z mężczyzną.
- Cześć. Masz może chwilkę? – przesunęłam się na bok.
- Zapraszam- wyminął mnie i poszedł do salonu- Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję, wpadłem tylko na parę minut- chwycił książkę do ręki- „Black out”- przeczytał- Fajna?
- Jak dla mnie, owszem. Powiesz mi co cię tutaj sprowadza?- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Chciałem się upewnić czy jesteś pewna swojej decyzji.. Czy na pewno chcesz to skończyć- westchnęłam .
- Przykro mi Harry, ale odpowiedź brzmi: tak chcę. Jestem pewna. Naprawdę mi na tobie zależy, ale… Dzieci zawsze były dla mnie najważniejsze i zawsze będą. I ty też powinieneś stawiać bliźniaki na pierwszym miejscu. Skoro nie potrafili nas zaakceptować, to co nam po takim związku? Chcę żebyś wiedział, że nie żałuję naszych wspólnie spędzonych chwil.
- Ja też nie żałuje- rozejrzał się- Jesteś sama?
- Dziewczyny są na basenie.
- Wiesz, że chodziło mi o Caine’a—przymknęłam oczy.
- Wiem, że o niego ci chodziło. Nie martw się, z nim też skończyłam. Albo on skończył ze mną? W rezultacie mieszka z Beatrice.
- Przykro mi- odparł z nutą smutku.
- Nie musi być Ci smutno. Powinieneś się raczej z tego cieszyć. – usłyszałam trzask drzwi i po chwili koło nas stał Caine- Powinieneś zapukać- chciał mi odpowiedzieć, ale mu przerwałam- Przed wczoraj stwierdziłeś, że nie chcesz tu mieszkać, oddałeś mi go i się wyprowadziłeś. Na twoje własne życzenie, to nie jest już twój dom.
- Od kiedy ty taka stanowcza?- odparł ozięble.
- Od kąt cię tu nie ma. Czego chcesz?
- Jakbyś zapomniała mam z tobą dzieci i mam prawo na widywanie ich. – uśmiechnęłam się.
- Akurat w tej chwili są zajęte. Przyjdź kiedy indziej.
- Och czyżby? To czym są aż tak zajęte?- Styles wstał.
- Nie rozumiesz, Turner? Są zajęte i nie powinno cię obchodzić czym- wtrącił się Harry.
- Nie powinno? To są moje dzieci i mam prawo wiedzieć co robią o każdej minucie dnia! A może ty teraz chcesz się pobawić w tatusia, co Styles? – oboje napięli mięśnie.
- Uspokójcie się do cholery! – krzyknęłam i stanęłam między nimi.
- Mamo, nie wiesz gdzie są…- w pokoju pojawiła się Rosie. Stanęła jak wryta. Najpierw popatrzyła po mężczyznach, a potem spojrzała na mnie- O co tu chodzi?
- O nic, Rosaline. Harry i tata właśnie wychodzili, prawda?- wlepiłam w nich wściekłe spojrzenie.
- Porozmawiamy kiedy indziej- oznajmił Harry i dobrowolnie opuścił dom. Caine nadal stał.
- Nie wyraziłam się dość jasno?- uniosłam brew.
- Przyszedłem spotkać się z dziećmi, więc proszę, pozwól mi na to po dobroci.- w pokoju znalazła się Mealnie.
- Rosie ile moż… Cześć tato- powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Cześć Mel. Przyjechałem żeby was zabrać w pewno miejsce…- Rosie chciała na niego nawrzeszczeć, ale Melanie złapała ją za ramię.
- Niestety tato, na dzisiaj i jutro mamy plany. Możemy się spotkać po jutrze? – popatrzył na nią łagodnie.
- Jasne. To jesteśmy umówieni?- pokiwała głową- To cudownie. Pozdrów Astrid. Cześć- mruknął do mnie i opuścił dom.
- Po co się z nim umawiałaś?- zapytała Rosaline.
- Jest naszym tatą, Rosie. Mimo wszystko. I zasługuje na widzenie się z nami. Poza tym strasznie nie chciałyście żeby tu był. To był jedyny sposób  żeby po dobroci stąd wyszedł- wytłumaczyła się blondynka.
- Twoja siostra dobrze zrobiła- przyznałam- Dobra, skończy temat. O co chciałaś zapytać Rosie?
- Chciałam zapytać czy wiesz gdzie są…- w pokoju pojawiła się Astrid ubrana w szlafrok i z turbanem na głowie.
- Dosyć tego pływania jak na jeden dzień- oznajmiła.
- No to już nie ważne- odpowiedziała Melanie.
- Wiecie co? Mamy już prawie lipiec, na dworze jest bardzo ciepło. Proponuję żebyśmy popołudnie spędziły w ogrodzie.
- To świetny pomysł mamo, pójdę się  tylko przebrać- zgodziła się Rosie i pobiegła na górę.
- Ja też muszę – blondynka popędziła za siostrą.
- A ja nie muszę – powiedziała dumnie Astrid. Zdjęła szlafrok i ręcznik. No tak, przecież miała na sobie już strój kąpielowy. Podałam jej dłoń.
- To chodź, ona zaraz do nas dołączą- jak mówiłam na dworze było gorąco, a słońce było idealnie na środku nieba. Położyłyśmy się na trawie. – Pójdziesz jutro załatwić ze mną parę spraw?
- I tak nie mam co robić –odparła „znudzona”. Chwilkę później koło nas leżały dziewczyny.
- Gdzie macie to swoje spotkanie jutro?- one i reszta paczki postanowili się spotkać.
- Będziemy chodzić tu i tam.
- Nie chcę należeć do tych matek histeryczek, ale wiecie,  że to niebezpieczne?
- Nie martw się mamo. Damy radę.- na chwilę zapadła cisza- Mamo?
- Tak, Melanie?
- Masz skrzydła?- trzy pary oczu skupiły się na mnie.
- Mam.- błagam żeby nie prosiła o to co myślę.
- Pokażesz nam je?- zapytała podekscytowana Astrid.
- Nie jestem przekonana czy…- tydzień temu przecież je złamałaś idiotko! Nie wiadomo czy dużo się zmieniło w przeciągu tych dni, a ból może być okropny!
- Przecież nie mamy żadnych sąsiadów. Nikt cię nie zobaczy, a my utrzymamy to w  tajemnicy. Prosimy.
- No dobrze- odparłam nie pewnie. Wstałam i pomyślałam o czymś przyjemnym. Na początku poczułam lekkie pieczenie, ale potem było normalnie. Odwróciłam głowę i ujrzałam moje skrzydła. Zrosły się i mogłam nimi normalnie ruszać!
- Jakie piękne- powiedziała Astrid z rozdziawioną buzią. – Umiesz latać?
- Wyszłam z wprawy. Nie chcecie widzieć jak upadam. Pokaże wam kiedy indziej.- Rosaline nie pewnie podeszła i dotknęła moich piór.
- Są piękne. – nagle Astrid rozłożyła ręce i zaczęła biegać po ogrodzie jak nienormalna. Miała to być parodia latania. Dziewczyny zaczęły się z niej śmiać i dołączyły do jej zabawy. Usiadłam i przyglądałam się im. Są już takie duże. I takie rozsądne. Uśmiechnęłam się.
- Chyba jednak nie jestem taką złą mamą. A ty co o tym sądzisz?- zwróciłam swoje słowa do rodzicielki, która jest tak gdzieś wysoko. W niebie.

                                                   Ian
Zaraz oszaleje. Jestem taki samotny. Tęsknię za moimi przyjaciółmi i rodziną. Tęsknię za moją gitarą i graniem z chłopakami w zespole. Tęsknię za byciem starszym bratem, który miał świecić autorytetem. Tęsknię za Nathalie, za całowaniem jej ust. Tęsknię za całą resztą. Tęsknię nawet za zawiedzionym moją osobą ojcem. Brakuje mi jego humorów, troski ze strony mamy. Brakuje mi mojego pokoju. Brakuje mi mojego całego dawnego życia. Strasznie chciałbym wrócić, ale jak? Jak mam uciec z miejsca, którego położenia nie znam w dodatku otoczony   stworami i mając na karku szaleńca? Powiedzcie mi jak miałbym to zrobić?
                                                 Harry
Wszedłem do domu i zastałem kogoś kogo w życiu bym się nie spodziewał.
- Co ty tutaj robisz?- warknąłem. Uśmiechnęła się kpiąco.
- To nadal mój dom, Harry. Mogę do niego przychodzić kiedy tylko chcę- wlepiłem w nią wściekłe spojrzenie.
- To nie jest już twój dom, nie masz już praw do moich dzieci, nie jesteśmy już razem. Więc proszę wypierdalaj- roześmiała się.
- Nienawistny się stałeś, widzę. No cóż, skoro mnie nie chcesz… To idę. Tylko później nie miej pretensji, że nikt cię nie ostrzegał- ruszyła ku wyjściu.
- Przed czym chcesz mnie ostrzec?
- Za późno, Harry. Teraz ci już nic nie powiem. Tylko później nie płacz, kochanie. Uważaj. Ciau- pobiegłem za nią, ale jej już nie było. O co jej chodziło? Przed czym chciała mnie ostrzec? O co tu do cholery chodzi?! 
------------------------------
No to mamy nowy rozdział. Co o nim sądzicie? Mogę wam zdradzić, że w jutrzejszym rozdziale już trochę się zacznie wyjaśniać. I zostały dwa rozdziały do zakończenia tej części. No to do jutra, czekam na wasze komentarze ;p

9 komentarzy:

  1. Bardzo mi jest podoba.
    Jednak tak bardzo szkoda mi Harry'ego. Według mnie nie zasługuje na to, aby tak cierpieć.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Przed czym ostrzec? Matko jedyna ;__;

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :D
    Kurde, o co jej chodzi? Co się stanie?
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Nie wiem, co mam napisać, więc to by był już koniec :p
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No no no.... Nieźle. Smutne było to jak Diana "mówiła "do swojej mamy :c

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)