Dziękuję za ponad 27,5 tys. wyświetleń ;*
Rozdział
48
Diana
Znalazłyśmy się na jednej z ulic Portland. A
jednak warto było! Przyjaciółka rzuciła się na mnie i ucałowała moje policzki.
- Udało się! Jesteśmy całe! – zaczęła skakać
jak nienormalna i się śmiać. Nikt na nią
nawet nie spojrzał. Zaraz, coś mi tu nie pasuje. Stoimy brudne, w poszarpanych
ubraniach, ona zachowuje się jakby wyszła z psychiatryka, a ja mam strzały
przewieszone przez ramię i nikt nie rzucił na nas okiem.
- Przepraszam bardzo, która godzina?-
zapytałam mężczyznę stojącego obok mnie. Nie zwrócił na mnie uwagi. Podeszłam
do kobiety z wózkiem.- Śliczne dziecko, jak ma na imię?- zero reakcji.
- Co ty wyprawiasz?- spojrzałam zmartwiona na
przyjaciółkę.
- Chyba za szybko się ucieszyłaś- złapała się
za głowę.
- To znaczy, ze umarłyśmy?
- Tego nie wiem. – zaburczało mi w brzuchu co
dziewczyna usłyszała- Skoro jestem głodna to raczej żyjemy. Chodź na obiad. Jak
będziemy najedzone, będzie nam się lepiej myśleć. – pociągnęłam dziewczynę do
najbliższej restauracji.
- Jak chcesz zamówić jedzenie, skoro nikt nas
nie widzi?- uśmiechnęłam się.
- A kto powiedział, że będziemy zamawiać?-
spojrzałam na kuchnie.
- W końcu się doczekałam, żebyś zrobiła coś
niezgodnego z prawem- weszłyśmy na pomieszczenia.
Caine
-
Dotarliście tam cali i zdrowi?- zapytałem Luigiego. Akcja poszła na tyle
szybko, że są już na wyspie.
- Tak. Dzieci twoje i Horana bez przerwy
pytają gdzie są Diana i Layla. Co ja mam im powiedzieć? – westchnąłem.- Daj mi
proszę Rosaline do telefonu- po kilkunastu sekundach dziewczyna dostała
telefon.
- Tato! Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?
Czemu my tutaj jesteśmy? Gdzie mama i ciocia Layla? Nikt nam nic nie mówi!
- Uspokój się, Rosie. Proszę. Jesteście tam,
ponieważ tu nie jesteście bezpieczni. Nie podoba ci się to miejsce? Myślałem, że…
- Tutaj jest naprawdę wspaniale tato. Tylko,
że wszystko stało się tak nagle… Dasz mi mamę?
- Obiecasz mi , że zachowasz spokój?-
oznajmiła, że tak- Nie wiem jak dokładnie to się potoczyło, ale… Ale w
rezultacie Nathaniel wysadził nasz dom i.. I mama z ciocią…
- Nie żyją?!- z jej gardła wydobył się szloch.
- Nie, skarbie. Znaczy nie wiem. Teraz
wszystko odkopujemy. Twoja mama nie mogła umrzeć, niestety nie wiem co będzie z
ciocią. Mam do ciebie prośbę…
- Jaką?- szepnęła.
- Przekaż tą wiadomość najdelikatniej jak
możesz. I powiedz dziewczynką, że je kocham.
- Dobrze, tatusiu- i się rozłączyła. Ta sprawa
przebiegła po mojej myśli. Jednak zadanie, które miał wykonać Louis to istna
masakra. Okazało się, że taty i większości pracowników nie ma. Louis dostał
tylko jedną maszynę do dyspozycji. Czyli: Lou pracuje maszyną, Zayn, Liam, Niall,
od niedawna Harry no i ja odkopujemy rękoma. Na szczęście większość mamy już za
sobą. Na razie nie znaleźliśmy żadnych ciał.
- Myślę, że powinniśmy resztę roboty zostawić…-
nie zdążyłem dokończyć. Jakiś kamień się osunął i gruz spadł na dół.
- Layla!- wydarł się Niall i zeskoczył. Zaczął
prędko grzebać w kamieniach. – Co wyście zrobili! Layla! – Zayn klepnął mnie w
ramię i wskazał na coś niebieskiego. Wygląda to jak .. Portal.
- Niall, uspokój się. – spojrzał na mnie
wściekły.
- Jak mam się uspokoić jak nasze żony..- Liam
go spoliczkował i pokazał portal.
- Jestem pewny, że do niego weszły. Nie były
by na tyle głupie żeby tu zostać.
- Szefie- odezwał się Lou.- Czy mi się zdaje
czy on się zmniejsza? – faktycznie. Portal stawał się coraz mniejszy.
- Szybko, to nasza jedyna szansa, żeby je odnaleźć.
Niall i ja pójdziemy, wy…- Harry wbiegł do portalu. Co za matoł!
- Przykro mi, ale idziemy wszyscy. Chyba, że
nas powstrzymasz- Louis wciągnął za sobą Zayn’a. Liam wzruszył ramionami i
poszedł za nimi.
- Chodź, Horan, bo wyjdzie , że tylko my nie
pójdziemy- w ostatniej chwili udało nam się go przekroczyć.
Diana
- Jakie to pyszne! – powiedziała Layla z pełną
buzią. – Nigdy nie sądziłam, że zapiekanka może być aż tak dobra- uśmiechnęłam
się.
- Cieszę się, że nigdy nie chciałam być
modelką i nie obowiązuje mnie anoreksja- rzuciła we mnie ścierką.
- To, ze twoja dieta pozwala ci na więcej, nie
oznacza, że możesz się ze mnie naśmiewać. Grubasko- wykonałam ta samą czynność
co ona przed chwilą. Tylko, że ja trafiłam w twarz- Nie żyjesz!
- Oddasz mi kiedy indziej. Nie możemy zrobić
tu zbytniego syfu, bo zdradzimy swoją obecność.
- Oberwiesz dwa razy mocniej- wzruszyłam ramionami.
- Życie- spojrzałam na kucharza, który właśnie
zapisał coś w kalendarzu. Podeszłam do niego. Zamarłam- Layla my wcale nie
umarłyśmy. My cofnęłyśmy się w czasie. Dzisiaj jest 17 kwietnia bieżącego roku.
Popatrz- dziewczyna zajrzała zza mojego ramienia.
- Cholera, masz racje!- spojrzałam na zegar.
Zaraz dochodzi czwarta po południu. Cofnęłam się do tego dnia…
- Chodź, szybko – wyciągnęłam ją przed lokal.
Tak jak zapamiętałam ujrzałam siebie. Szłam właśnie z Ian’em. Wracaliśmy od
lekarza.
- Mówiłam, że to nic poważnego. Spokojnie
będziecie mogli ćwiczyć do przesłuchania na bal majowy- powiedziała moja
młodsza o dwa miesiące wersja. Lepiej by wyszło jakby nie zagrali na tym balu.
Może mogłabym jakoś… Koło nas przejechał samochód wcześniej widziany przeze
mnie. Tylko gdzie ja… Wiem! Bella kiedyś w nim siedziała i z kimś rozmawiała.
Spojrzałam na twarz kierowcy. Wszędzie rozpoznam tę mordę.. Nathaniel.
- Widziałaś to, Layla…- dziewczyna wpatrywała
się w ziemię. – O co chodzi?
- Spójrz tutaj- na ziemi migała strzałka, tego
samego koloru co portal.
- Musimy za nią iść- na swojej drodze
spotkałyśmy jeszcze wiele strzałek. Ostatecznie znalazłyśmy się w parku.
Następny portal był w stawie. – Może powinnyśmy…- Layla popchnęła mnie i sama
wskoczyła za mną. Ponownie znalazłyśmy się w portalu.
Caine
- Turner, obudź się!- Harry mną potrząsnął.
Otworzyłem oczy.
- Gdzie jesteśmy? Gdzie reszta?
- Trafiliśmy tutaj tylko my. – rozejrzałem się.
- Wiem, gdzie jesteśmy. To moja piwnica.
Chodź, wejdźmy na górę- kiedy weszliśmy do salonu ujrzeliśmy nas trochę
młodszych, roześmianych. – Dwunaste urodziny Ian’a. Przenieśliśmy się w czasie.
– spojrzałem na dawnego siebie. Rozmawiałem z Lukiem i obejmowałem Dianę.
Szepnęła mi coś na ucho, pocałowała w policzek i poszła do koleżanek. Poczułem
lekkie ukłucie w sercu.
- Też bym chętnie popatrzył, ale musimy znaleźć
resztę- wyszliśmy do ogrodu. Ujrzeliśmy nasze dzieci. Z wyjątkiem Ian’a i
Ashton’a.
-Cokolwiek tam robicie, pospieszcie się!-
krzyknęła Rosie.
- Zaraz przyjdziemy- usłyszałem dosyć piskliwy
głos mojego syna. Poszliśmy w tamta stronę. Ashton i Ian siedzieli w krzakach i
popalali
papierosa. Spojrzeliśmy po sobie z Harrym. - Nie będę już więcej
palił.
- Każdy tak mówi, a potem codziennie jeździ po
paczkę Marlboro. – chłopiec się zaciągnął.
- Kto by pomyślał, że robili coś takiego w
wieku 12 lat- skomentował Harry.
- Jak to wszystko się skończy, będziemy mieli
powód, żeby dać im szlaban- uśmiechnąłem się.
- Ta, o ile się skończy- na chwilę zapadła
cisza.
- Harry! Caine! – chłopacy wyszli z lasu. – W końcu
was znaleźliśmy. Mamy kolejny portal. Chyba, że zauważyliście coś
niepokojącego.
- Owszem, zauważyliśmy, ale to wam raczej nie
jest potrzebne do szczęścia. No to prowadźcie panowie. Czas szukać dalej!
---------------------
Rozdział nie jest najgorszy, ale mogłam napisać go lepiej. Przepraszam, ale mój humor i powody osobiste mi tego nie ułatwiły. Nieważne. Pomysł o przeniesieniu do zamku Nathaniel'a muszę przyznać był dobry, ale jednak to nie to ;) A wy co sądzicie o rozdziale? Jutro postaram wam dodać bardziej ciekawszy , proszę o komy ;p
Świetny i te podroze z czasie da bardzo fajnym pomyslem ;)))
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się. Ian, Ashton i
OdpowiedzUsuńpapierosy :o. Cudny ^^
Kurde, nie trafiłam z tym zamkiem hahaha
OdpowiedzUsuńMogłam się domyślić, że przeniosą się w przeszłości.
Trochę jak w książce ,,Namiętność'' hehe
Już mi się podoba :)
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
Dominika
Super .
OdpowiedzUsuńNo, źli chłopcy ! Papieros w wieku 12 lat ;)
Zajebiste!
OdpowiedzUsuńNiegrzeczni chłopcy! xD
OdpowiedzUsuń