piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 53



Rozdział 53
                   Harry



Położyłem się na łóżku i przymknąłem oczy. Nareszcie mam chwilę spokoju. Zaraz pewnie wróci Caine i znów trzeba będzie pracować. Przed oczami pojawiła mi się Diana. Moja Diana. Pochylała się nade mną , wiatr rozwiewał jej włosy, a na jej buzi malował się cudowny uśmiech. Jej zielony oczy wpatrywały się we mnie. Tak bardzo jej pragnąłem. Mimo tych złych chwil, ja będę stawiał na te szczęśliwe. Kiedy wrócimy do domu, kiedy Nathaniel umrze, kiedy Ian powróci, a ja wezmę rozwód z Bellą, wtedy zaczną walczyć o nią całym sobą. Nie mogę pozwolić, żeby Caine odebrał mi ją po raz kolejny. Nie rozumiem co on ma, czego ja nie mam.
Pieniądze? Mam ich tyle samo, chociaż Diana na pewno na to nie patrzy.
Wygląd? Ja też jestem przystojny.
Inteligencje? Głupi nie jestem.
Uczuciowość? Oczywiście, że jestem uczuciowy. Na ogół zgrywam twardziela, ale tak mnie wychowało życie. Diana przecież wie co przeżyłem. I wie również, że zawsze może na mnie liczyć.
Podejście do dzieci? Ona wie, że bardzo rozpieszczałem Ashley. Gorzej było z Ashtonem, ale wie że mimo wszystko kocham go.
Charakter? Może i mamy dwa różne charaktery, ale w niektórych sprawach jesteśmy podobni. Czy ta mała różnica mogła aż tak wpłynąć na jej decyzje?
Usłyszałem otwieranie się drzwi.
- Wstawaj, Harry. Musisz lecieć ze mną coś zobaczyć.- koniec spokoju.
- Nie możemy poczekać do jutra?- zapytałem, nadal z zamkniętymi oczami.
- To nie jest byle jaka błahostka. Tu chodzi o coś poważnego, Harry. Rusz dupsko- westchnąłem i przeniosłem się do pozycji siedzącej. Spojrzałem na Caine’a.
- Powiesz o co chodzi?- pokręcił głową.
- Nie wiem czy umiem to opisać. To jak, polecisz czy dalej mam cię błagać?- uśmiechnąłem się.
- Propozycja błagania brzmi kusząco…
- Rusz się Styles- mruknął i wyszedł. Z niechęcią poszedłem za nim.
                                                    ***
- Gdzieś to już widziałem- stwierdziłem. Niall, Liam, Zayn i Louis byli przerażeni. – Chyba… Chyba w jakimś z moich dziecięcych snów.
- Fajne miałeś sny- odparł sarkastycznie Zayn. Spiorunowałem go wzrokiem.
- Co dokładnie ci się wtedy śniło?- zapytał Caine.
- Ta chmura była trochę większa. Wychodziły z niej stwory i siały zamęt i strach. Świat przejęła ciemność.
- Ile miałeś lat jak miewałeś te sny?- czuję się trochę jakbym siedział u psychologa.
- Około dziesięciu? Bo ja pamiętam. To było dawno.
- Czy spotkałeś wtedy Nathaniel’a?- spojrzałem na niego wściekły. – Nie pytam czy się z nim sprzymierzyłeś czy coś. Po prostu czy go spotkałeś- przeniosłem się wspomnieniami do tamtego okresu.
- Nie. Nie znałem go. Poznałem go trzy lata później. I chłopacy mogą potwierdzić- spojrzałem na Laim’a i Zayn’a. Pokiwali głowami.
- Jest szansa, że te sny i to co teraz widzimy ma związek z Nathaniel’em? – myślał głośno Caine.
- To jest bardzo prawdopodobne. Mógł mu pokazać przedwcześnie co nas czeka. W końcu Harry to jego…
- Możecie się zamknąć do cholery?! Nie moja wina, że akurat on musi być moim ojcem! Pałam do niego nienawiścią, nic poza tym, że dał mi życie mnie z nim nie łączy! Mam ochotę go zabić, okej? Teraz widzicie czemu nie powiedziałem wam wcześniej? Bo chciałem uniknąć właśnie tego. – moje krzyki rozniosły się pewnie po całym Portland. – Jak chcecie, zostańcie tu i myślicie sobie dalej. Ja wracam do motelu – zły wzbiłem się w górę i poszybowałem do motelu. Tam od razu udałem się spać.
                                                   Diana
Znalazłyśmy się w moim rodzinnym domu. Młoda ja siedziałam na kanapie i oglądałam film o jakimś rekinie. Ciekawe do jakiego zdarzenia się… O nie! Doskonale pamiętam dokąd się przeniosłyśmy. Jak na zawołanie wstałam i udałam się do sypialnie. Szybko za sobą pobiegłam.
- Nie rób tego kretynko, błagam nie czytaj tego… - dziewczyna usiadła na łóżku i wzięła zielony pamiętnik.
- Ciąża Carren- przeczytała Layla- Tak ważne jest to wydarzenie, że się tu przeniosłyśmy?- przymknęłam na chwilę oczy.
- Zaraz zobaczysz. Albo poczekaj. Przeczytam ci- prędko usiadłam koło młodej mnie i zaczęłam czytać- 16. 12. 1995r.
Jestem w ciąży! Jestem taka podekscytowana! Byłam już u lekarza. Dzisiaj mijają równe dwa miesiące od zapłodnienia. Termin mam przewidywany na 16 lipca 1996r. Jeśli będę miała synka nazwę go John, a jak córeczkę to Diana. Boję się powiedzieć o tym Jules’owi. Nie wiem jak zareaguje.
- Oooo jak słodko- skomentowała. Spojrzałam na nią smutno.
- Poczekaj do końca proszę. 10.01.1996r.
To koniec. Straciłam dziecko. Jules się dowiedział i wpadł w szał. Zaczął mnie bić. Zaczął wrzeszczeć. Zaczął wyzywać… On tak bardzo nie chciał mieć dzieci. Straciłam dziecko… Próbowali je uratować, ale Jules za mocno mnie pobił. Chyba muszę od niego odejść…- Layla i młodsza ja były zaskoczone i zdenerwowane- 12.02.1996r.
Mój brzuch urósł, a ja nadal zachowuję się jak bym była w ciąży. Musiałam zrobić ponownie test. I wyszło na to, że jestem cały czas w ciąży! Nie straciłam go! Lekarze uznali to za cud. Kiedy mnie miesiąc temu badali, tam już nic nie było, a tutaj mam już małą istotkę, która najwyraźniej urodzi się całe i zdrowe. Oznajmiłam Jules’owi o tym i że zamierzam je urodzić. Przeżywamy trudne chwile, ale jesteśmy nadal małżeństwem.
- Jak mogłaś z nim potem jeszcze być?- mruknęła do siebie młodsza ja.
- 16.07.1996 r.
Urodziła się moja piękna, zdrowa Diana! Nic z nią nie jest, kto by pomyślał, że po tym co się stało będzie normalna? Jules przyszedł tylko na chwilę. Powiedział, że nie zamierza jej kochać i wyszedł. Zalałam się łzami, ale chwilę po tym pielęgniarka przyniosła mi moją księżniczkę. Wiedziałam, że kiedy pozna prawdę ją to mocno zaboli. Wielka szkoda, że jej ojcem jest Marshall.
- Cholera! – wykrzyknęła Layla- Wiedziałam, że Marshall to twój ojciec, ale to w jaki sposób się dowiedziałaś… Cholera!
- To jeszcze nie koniec. Patrz co teraz będzie- właśnie młoda ja się ocknęła po tym jak ze zdziwienia zemdlała. Zaczęłam wrzeszczeć i demolować swój pokój. Potem razem z nią wpadłam do łazienki. Przemyła twarz zimną wodą.
-Nienawidzę was!- krzyknęła i uderzyła pięścią w lustro, roztrzaskując je na małe kawałeczki. Pociekła jej krew.
- O matko, Diana…- szepnęła Layla.
- Zostawisz nas same?- pokiwała głową i wyszła. Uklęknęłam koło mnie. – Wiem, że mnie nie słyszysz i nie widzisz, ale… Mimo wszystko jesteśmy silne. Przykro mi za to co nas spotkało, ale jakoś dałyśmy radę. I jeszcze wiele przed nami. I wierzę, że przetrwamy to i wyjdziemy bez szwanku. Trzymaj się- wstała i zbiegłam na dół do Layli
- Diana!- krzyknął Luke, które właśnie się pojawił.
- Na górze Luke. Idź do niej. Ona cię potrzebuje…

                                                       Harry
Obudziłem się wcześnie. Na łóżku obok Caine spał jak kamień. Cicho jak mysz udało mi się opuścić pokój. Nie miałem ochoty na starcie z nim i to z samego rana. Poszedłem do miejsca, które robiło tutaj za stołówkę. Liczyłem na samotność. Niestety zastałem tam samego siebie.
- Dzień dobry- przywitał się.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry- mruknąłem. Wziąłem się za robienie sobie kanapek. Po skończonej czynności usiadłem naprzeciwko chłopaka.
- Jak się spało?- zaczął.
- Szczerze mówiąc już dawno tak się nie wyspałem. – uśmiechnął się.
- To świetnie. Yyy Harry?
- Tak? – odwrócił wzrok.
- Tutaj plotki rozchodzą się z prędkością światła. Słyszałem, że wczoraj krzyczałeś jak bardzo nienawidzisz naszego ojca. Opowiesz mi coś o nim? – prychnąłem.
- Istny diabeł, demon, niszczy wszystko, porwał syna Diany, moja żona gra w jego drużynie i próbuje przejąć świat. Wszyscy go nienawidzą. A mama to..- uciszył mnie ruchem ręki.
- Przecież znam mamę świetnie. Tylko, że nigdy nie była pewna kto jest moim ojcem. Dlatego jeszcze nie opowiedziała mi…- zaskoczył mnie.
- Zaraz, zaraz. Miałeś kontakt z naszą mamą?
- Tak. Nadal mam. – o mało się nie zakrztusiłem.
- Czyli, że ona żyje?- przyglądał mi się badawczo.
- Tak. A u ciebie nie żyje? – zrobiło się trochę niezręcznie.
- Wiesz… Można powiedzieć, że… Ją zabiłem – zamurowało go- Zaprowadzisz mnie do niej? – przez chwilę się zastanawiał.
- Pod warunkiem, że jej nie zabijesz- uśmiechnąłem się.  
- Umowa stoi. Ale na wszelki wypadek weź strzały. Gdybym dostał jakiegoś ataku wściekłości to nie zawahaj się do mnie strzelić, młody. 
----------------------------
No i zdążyłam! Szczerze mówiąc do tego rozdziału również nic nie mam. Wiem, że ktoś chciał moment z pamiętnikiem, więc oto jest ;) Jak myślicie, jak przebiegnie rozmowa Styles'a i jego matki? Co będzie dalej? Podobał wam się rozdział? Wiem, ze chciałyście też przenieść się do jakiś wspólnych chwil z chłopakami. Macie jakieś konkrety, czy zdajecie się na mój wybór? Nn postaram się dodać w nd, proszę o komy ;p

7 komentarzy:

  1. Świetny :D
    Myślę, że rozmowa między Harry'm a jego mamą da dużo wskazówek i rozwiąże troszkę problemów :D
    Nwm, co może się jeszcze stać, ale już nie mogę się doczekać kiedy wszyscy wrócą :D
    I oczywiście czekam na neeeext :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny!
    A ja bym tak bardzo chciała aby ukazały się jakieś chwile pomiędzy Dianą i Harry'm :) Hahaha, szaleję.
    Myślę, że Harry nie zrobi nic swojej matce z tego wymiaru haha Może jakaś spokojna rozmowa? xd
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo *.*
    Najlepiej chwile między Dianą i Harry'm ❤
    Czekam na next z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super i dziękuje za scene z pamietnikiem ;))))) Myśle, że Harry porozmawia z matką i dowie sie jak zniszczyć Nathaniela :))

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)