niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 51



Rozdział 51
                                                     Diana


Tak jak mówiłam jak przenosimy się w czasie, po drodze widzimy też inne wspomnienia. Kiedy „leciałyśmy” myślałam, że te wspomnienia nie mogą wywrzeć na mnie aż tak wielkiego bólu. Myliłam się. Wyskoczyłyśmy w szpitalu.
- Wiesz kiedy jest teraz? – zapytała Layla. Powtarzała je za każdym razem kiedy znalazłyśmy się w nowym miejscu.
- Mam pewne podejrzenia. Chodź, muszę coś sprawdzić- przeszłyśmy parę korytarzy. Tak jak się spodziewałam siedziała tam moja mama z Rogerem i Kyle’m. – Dzień narodzin Ian’a- odparłam. Gwizdnęła. Usłyszałyśmy płacz dziecka. Czyli to już.
- Jak chcesz możesz tam iść. Ja wolę zaczekać tutaj- stwierdziła. Uśmiechnęłam się do niej lekko. Skorzystałam z okazji kiedy z Sali wyszedł lekarz i wślizgnęłam się. Niestety spóźniłam się. Dziecko zostało zabrane, a mnie mieli odwieźć do innej Sali. Pierwszy poród zniosłam nie najlepiej. Jak teraz patrzyłam na siebie przeraziłam się. Byłam blada. Ale uśmiechałam się. Do Caine’a. Kiedy mnie wywieźli mężczyzna w końcu się odezwał.
- Udało ci się- powiedział dumny.
- Nam się udało- powiedziałam jednocześnie z młodszą mną. Usiadłam na parapecie. Tak jak pamiętałam na półgodziny przyszli moi rodzice i brat. Gratulowali i takie tam. Potem przyszła położna i ich wyprosiła. Kiedy opuścili salę kobieta podała Cain’owi naszego synka. Trzymał go bardzo mocno, a na jego twarzy wyrósł gigantyczny banan.
- Jest uroczy- stwierdził.
- Zapewne. Mógłbyś usiąść? Też chciałabym popatrzeć- przesunęłam się trochę.
- Oh, tak. Pewnie, kochanie. – usiadł. Zaczęłam przyglądać się Ian’owi.
- Tak. Jest stanowczo uroczy. Ma twoje oczy. Ogólnie jest bardziej podobny do ciebie niż do mnie. Jestem ciekawa kto go bardziej rozpieści: ty czy ja- pogłaskałam go po policzku.
- Myślę, że ty. Tak, ty na pewno go rozpieścisz bardziej. Módlmy się żeby nie wyrósł na snoba lub maminsynka.
- Aż tak źle nie powinno się skończyć.- Młody się rozpłakał. Caine błyskawicznie stanął na nogi i zaczął z nim chodzić. Uspokoił go. – Widzę, że poważnie podchodzisz do roli ojca.
- Zobaczysz, że będę najlepszym ojcem na całym świecie- powiedział- No i oczywiście mężem. – młodsza ja wstałam i podeszłam do nich. Przytuliłam się do Caine’a a on pocałował mnie w czoło- Powinnaś leżeć i odpoczywać, kochanie. Nie chcę żeby coś ci się stało. – w moich (prawdziwych) oczach stanęły łzy. Przypomniało mi się jaki on był dla mnie. Jak bardzo mnie kochał, a ja kochałam jego.
- Cześć misiaki!- w pokoju pojawiła się ciężarna Layla wraz z Niallem. Za nimi przyszła moja Layla.- Pokażcie mi tutaj tego słodziaka.
- Matko, jaka ja wtedy byłam gruba.- stwierdziła przyjaciółka- Wszystko w porządku?- wzruszyłam ramionami.
- A ma to jakieś znaczenie? – dziewczyna mnie przytuliła.
- Obiecuję ci Diana, że kiedy wrócimy sprawie żebyś znów była szczęśliwa. Żebyś miała wszystkie swoje dzieciaki i mężczyznę którego kochasz, nawet jeśli nim miałby okazać się Harry, pod ręką. Dalej będziesz pływać, zdobywać te wszystkie złota, wynagrodzenia, tytuły. Obiecuję, że nikt cię nie opuści i nie będziesz więcej cierpieć.
- Jesteś najlepszą przyjaciółką, którą mogłam mieć. Nawet nie wiesz jaką jestem szczęściarą.
- Co jak co, ale ja jestem większą. W końcu moją najlepszą przyjaciółką jest Diana Turner, co nie?
                                                   Caine
- Szukali wszędzie. Nawet tam gdzie wyskoczyliśmy. Nigdzie nie ma portalu. – oznajmił Niall.
- Cholera- mruknąłem. Nie dobrze. Bardzo nie dobrze. Jak my się teraz stąd wydostaniemy?  Młody Harry odchrząknął.
- Znam dwójkę ludzi, którzy mogą wam w jakiś sposób pomóc.
- To świetnie! Musimy tam iść- powiedział nasz Harry.
- Tylko, że… To jest na najbardziej zaludnionym terenie aniołów ciemności.. Lepiej jeśli pójdzie mało osób i..
- Harry, ty i ja- oznajmiłem- Najlepiej jeśli się pospieszymy i pójdziemy teraz.
- Ale tam jest niebezpiecznie. Mogą nas zabić- Styles prychnął.
- Niech tylko spróbują, a się doigrają. Bierz strzały młodzian i idziemy. – młody nie pewnie wziął strzały od Zayn’a i ruszył z nami w kierunku wyjścia.
- Musimy działać szybko i niezauważalnie. Oni są wszędzie i nas obserwują. Może lepiej poczekać aż zapadnie noc…
- Noc to pora aniołów ciemności, baranie- warknął Harry.- Lepiej to zrobić teraz. Gdzie się kierujemy?- podał nam adres. Zaskoczył mnie.
- Tam stoi firma mojego ojca. A przynajmniej u nas stała. – ruszyliśmy prędko w tamtym kierunku.
- U nas też kiedyś stała. Znaczy nadal stoi, ale pan Turner i jego robole już tam nie pracują. Teraz to jest jakby ratusz aniołów ciemności. Caine nim teraz zarządza.
- Czekaj, czekaj. To po co my tam idziemy? Chyba nie do niego- odezwał się Harry.
- Nie, nie do niego. On pojechał gdzieś za miasto. Idziemy do Magnolii Evans i Luigiego Simons’a.
- Tak, Luigi może nam pomóc!- po czym przypomniałem sobie o tym, że to nie jest tak jak u nas- On też stoi po stronie ciemności?
- Tak jakby. On.. Czyni często źle, pracuje dla Caine’a, udaje złego, ale.. Jemu się to nie zbyt podoba. I jego partnerka też pracuje dla ciemności, ale ona jest dobra.
- To czemu gra z nimi?
- Ze względu na bratanicę, Dianę. Z tego co mówiliście, znacie ją aż za dobrze. Szantażuje Magnolię, że jeśli nie będzie po jego stronie skrzywdzi Dianę. Oczywiście to kłamstwo. Ten tyran jednak ma trochę dobra w swoim sercu. Diana to jego słaby punkt. Nie skrzywdziłby  jej.
- Czemu jej nie wykorzystasz żeby z nim wygrać?- zapytał Harry.
- Nie zamierzam wykorzystywać Diany do czegokolwiek- odparł zły. Czyli naszemu młodemu Harry’emu też podoba się Diana.
- Wracając do tematu: chcesz wejść niezauważalnie do ich siedziby?- wzruszył ramionami.
- Wejdziemy tak, żeby tylko jego brat nas zobaczył. On też jest dobry, tylko pracuje u Caine’a. – no proszę. Zobaczymy Kellina, który ma okazać się zupełnym przeciwieństwem mojego braciszka. Nieźle się zapowiada. Stanęliśmy przed firmą.- Musimy podlecieć do tamtego balkonu. – rozłożyliśmy skrzydła i wzbiliśmy się do góry. – Chodźcie.- weszliśmy. Przy biurku siedział Kellin. Wybuchnąłem śmiechem. Kiedy Harry
zobaczył powód mojego śmiechu, dołączył do mnie. Kellin i Harry stąd popatrzyli na nas jak na idiotów.
- Masz telefon? Ja zostawiłem swój w Portland. Muszę mu zrobić zdjęcie- loczek podał mi Iphona. Zrobiłem zdjęcie.
- Caine, dobrze się czujesz?- zapytał mnie brat. – Co się z tobą stało?
- Oni są z innego wymiaru. Przyszli porozmawiać z Luigim i Magnolią. Możesz nas zaprowadzić? – uśmiechnął się lekko i pokiwał głową.
- Chodźcie- zaprowadził nas do jakiegoś biura, piętro wyżej. Luigi i Meggi siedzieli przy podłużnym biurku. Luigi był zaskoczony. Meggi nie.
- Czułam, że się tu pojawicie- powiedziała. – I wiem jakie są wasze pytania. Nie znamy jeszcze na nie odpowiedzi, ale obiecuję , że z czasem wszystkiego się dowiemy. Przekażemy wam to za pośrednictwem Diany, żeby było…
- Co oni tutaj do cholery robią?!- odwróciliśmy się i zobaczyliśmy mnie płonącego z wściekłości. Ten Caine oznacza jedynie kłopoty. 
--------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam,przepraszam. Strasznie zepsułam ten rozdział, chociaż wiedziałam co chce napisać . Może ta blokada przez wczorajsze walentynki, a może dlatego, że jutro do szkoły? No właśnie... SZKOŁA! Co oznacza trzy rozdziały tygodniowo. Chciałam wam dodać rozdział w środę, ale ogarnęłam, że ma próbne testy... Nieważne. Podobał wam się rozdział? Co zrobi zły Caine? Nn dopiero w pt, proszę o komentarze. Może być nawet kropka, chce wiedzieć że to przeczytaliście. 

6 komentarzy:

  1. .
    Nie no zartuje. 😉 rodzial cudowny i tez koncze ferie. Swietny rodzial nic dodac nic ujac czekam na next kocham 💜

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :)
    Zdecydowanie się zgadzam. Ten drugi Caine to same kłopoty. I kompletnie nie wiem, co mógłby zrobić haha

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepraszaj. Jest świetny. Next...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :D
    Może zacznie ich bić i oni jego i bd mniejsza wojna :p
    Nie mam pojęcia, co może się jeszcze stać, ten "tom" jest zaskakujący :p
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten zły Caine jest nawet nawet :D

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)