niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 15

 Dedykuję Natalii z okazji naszego wczorajszego "święta"
Rozdział 15
                                                             Diana
- Diana? Przyjeżdżaj szybko. Chodzi o Harry’ego. Pospiesz się…
Nie wiedziałam co mam robić. Nie mogę przecież zostawić Astrid samej. Z nadzieją podeszłam do okna. Na szczęście ktoś mnie pilnował. Szybko ubrałam bluzę, chwyciłam portfel i kluczyki i wyszłam z domu. Przed domem w samochodzie siedział Tack.
- Cześć- przywitałam się.
- Cześć, Diana. Lepiej wracaj do środka. –postukałam delikatnie palcami.
- Właśnie jest taka sprawa, że muszę w tej chwili jechać do Zayn’a i Harry’ego, a w domu śpi As… Mała dziewczynka i nie chcę zostawiać jej samej, to mógłbyś mieć na nią oko? – uśmiechnęłam się lekko.
- Eh… Dla ciebie wszystko- posłał mi uśmiech.
- Dziękuję. Klucz jest w donicy po lewej. Czuj się jak u siebie- czym prędzej popędziłam do auta i ruszyłam.
                                               ***
Przed drzwiami siedział Zayn i popalał papierosa.
- Palisz jak smok- skomentowałam. Wzruszył ramionami. – O co chodzi- podniósł się i uchylił drzwi.
- Sama idź zobacz. Będę w samochodzie czekał w gotowości gdyby Nathaniel albo te stwory miały zamiar uderzyć.
- Może lepiej wracaj do domu, Do Louis’a?- odwrócił wzrok.
- Nie odzywa się do mnie. Lepiej żebym nie wracał do domu- skierował się do auta. Czyli, że nie tylko u mnie i u Caine’a jest źle? No proszę, proszę. Odwróciłam się i weszłam do środka. Było cicho.
- Harry? – zapytałam. Żadnej odpowiedzi. Drzwi od jego gabinetu były uchylone. Skierowałam się tak. Kiedy je otworzyłam zaparło mi dech. Cały pokój był zdemolowany. Meble poprzewracane, kartki porozrzucane albo podarte… W rogu zauważyłam Harry’ego. Albo pozostałość po nim. Był blady, miał przekrwawione oczy od płaczu, trząsł się a w prawej ręce trzymał whisky. Uklęknęłam koło niego- O boże Harry… Co się stało?- nie reagował. – Powiedz mi Harry…
- Wróciłem do domu… Wszystko wydawało się normalne. Wszedłem tutaj, a na biurku był list od… Od Belli. Ona… Powiedziała, że ma dosyć tego wszystkiego. Spakowała większość swoich ubrań i wyjechała nie wiadomo gdzie. Napisała, że wróci jak odzyskam nasze dzieci… Że wróci po nie, a mnie zostawi…. Ona odeszła Diana… A moje małe bliźniaki… One też odeszły… Zostałem całkiem sam… - rozpłakał się. Przytuliłam go.
- Nie jesteś sam Harry. Nigdy nie byłeś, nie będziesz i nie jesteś. Nie wiem jak inni, ale ja zawsze będę. Możesz na mnie liczyć.- spojrzał mi w oczy.
- Przyjaciele na zawsze? – pokiwałam głową.
- I na jeden dzień dłużej- kiedyś zapytałam go o to samo, a on mi tak odpowiedział. To było w moje osiemnaste urodziny, kiedy leżałam w szpitalu. Powiedział, że kocha nas obie i jest w rozsypce. Pozwoliłam mu odejść do niej pod warunkiem, że zawsze będziemy przyjaciółmi. I najwyraźniej oboje zamierzamy dotrzymać tej obietnicy. – Dobra, Styles. Dosyć tego użalania się. Teraz grzecznie wstaniesz  i pojedziesz razem ze mną i Zayn’em do mnie. – poklepałam go po ramieniu.
- Muszę?
- Tak musisz- westchnął, ale wstał.
- Muszę pozbierać tę papiery i je zabrać ze sobą. Nie mogę siedzieć i nic nie robić kiedy Ashton, Ashley i reszta są z Nathanielem. Poczekaj na mnie przed domem.
- Okej – opuściłam najpierw jego gabinet, a potem dom. Podeszłam do auta gdzie siedział Zayn. – Jedziemy do mnie Malik- spojrzał na mnie zdziwiony- Nie o to chodzi głupku. – pacnęłam go w łeb na co on się zaśmiał- Skoro tak bardzo nie chcesz wracać do domu to pojedziesz ze mną i Hazzą do mnie i spróbujemy coś zrobić w sprawie naszych dzieci.
- Dobra, to ty pojedziesz z Harrym, a ja pojadę po jakieś piwo i po szlugi, bo mi się skończyły. Spotkamy się na miejscu. – zapalił silnik i odjechał.
- Przecież to Zayn, wiesz że musi palić- odwróciłam się i ujrzałam loczka. Widocznie zobaczył jak się skrzywiłam na słowa mulata.
- Powinniśmy go dać na odwyk czy coś takiego- zaśmiał się.
- Dla niego już za późno Dianuś- wsiedliśmy do auta- Przynajmniej t o go nie zabije…
                                                    ***
- Mamusiu, mamusiu patrz!- krzyknął mały uradowany chłopiec.- Ulepiłem bałwana!
- Jest wspaniały Ian! Sam go ulepiłeś?- pogłaskałam malca po główce.
- Tata mi trochę pomógł. – odwróciłam się. Przez szybę ujrzałam Caine’a który wygłupia się z dziewczynkami. – Jest trochę samotny, prawda?- znów przeniosłam uwagę na chłopca.
- Bałwan? – pokiwał  głową. Przez chwilę myślał po czym się uśmiechnął. Położył się na ziemi i zaczął robić aniołka
 – Przyłącz się mamo – i tak też zrobiłam. Po skończonej czynności pomogłam mu wstać. Kiedy spojrzeliśmy na nasze dzieło Ian się zasmucił.
- Co się stało synku?
- Mój anioł jest wstrętny, za to twój jest przepiękny…
- Co ty wygadujesz synku? Twój anioł jest najpiękniejszym, najlepszym i najbardziej dobrym aniołkiem jakiego widziałam. Jeszcze tego nie widzisz, ale kiedyś zobaczysz- przytulił mnie mocno.
- Kocham cię mamusiu.
- Ja ciebie też aniołku.
Otworzyłam zaszklone oczy. Zasnęłam. O matko. Jeśli będę miała jeszcze jakieś takie wspomnienia to mnie to zabije. To wspomnienie jest z grudnia, z tydzień przed świętami kiedy Ian miał pięć lat. Wtedy wszystko było dobrze.
- Obudziliśmy cię?- uniosłam wzrok. Caine, mój wspaniały Caine.
- Nie. – panowała niezręczna cisza.
- Poznałem Astrid. Wydaje się miła. I chłopcy mi już wyjaśnili co tu robią- pokiwałam głową, mając spuszczony wzrok. – Czemu płaczesz?
- Nie płaczę- chwycił mój podbródek i zmusił żebym na niego spojrzała.
- Czyżby? Co się stało? – przytuliłam się do niego i rozpłakałam. Pogłaskał mnie po plecach. – Ciii…. Obiecuję, że ich znajdziemy. Proszę nie płacz. Kocham cię.
                                                          Ian
Nathaniel wyjechał na parę dni. Możemy robić co chcemy poza wychodzeniem i zwiedzaniem paru komnat. Mamy tutaj pełno pysznego żarcia. Jednak trochę tu nudno. Pozostali chłopacy właśnie grali w piłkę, a dziewczyny plotkowały. Ja siedziałem przy oknie i myślałem. Zamknąłem oczy. Od razu ujrzałem mamę. Uśmiechała się do mnie smutno. Chciałem ją przeprosić, powiedzieć, że ją kocham, ze tak będzie lepiej, że musi się z tym pogodzić, ale nie mogłem, bo pożarła ją ciemność.

----------------------------------
Podoba się? Mam nadzieję, że tak. NN w piątek, proszę o komentarze. Skoro rozdział dopiero za pięć dni proszę żebyście też napisały swoje uwagi do bloga: czego ma być więcej, czego mniej, na co mam wrócić uwagę itp. I tak wgl. to chcę podziękować wszystkim którzy to czytają, bo wiele to dla mnie znaczy ;*

7 komentarzy:

  1. Dziękuję za dedyk :* rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D
    Jejku, w końcu Caine stał się w pewnym stopniu lepszy niż wcześniej :D
    Już nie mogę się doczekać nexta :D - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny. Fajnie by było jakby było więcej akcji itp

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :)
    Nie mam żadnych zastrzeżeń co do bloga :)
    Bardzo mi się podoba

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  5. Więcej wątków miłosnych < 3 Tak, wiem kłócą się wszyscy ;)

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)