poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 19



Rozdział 19
                                                      Diana


W nocy ktoś przeniósł mnie do mojej starej sypialni. Stawiam na Roger’a. Teraz było tu tak pusto. Większość rzeczy zabrałam do mojego domu. Włączyłam telefon. 14 nie odebranych połączeń. Pod dwie od Lou i Niall’a, i po 5 od Caine’a i Layli. Mojej przyjaciółki Layli, z którą nie rozmawiałam od ucieczki dzieci. Do niej postanowiłam oddzwonić.
- Diana?! Co ty wyprawiasz? Szukaliśmy cię! Czemu wyłączyłaś telefon? Nie możesz tak robić!- słyszałam przerażoną dziewczynę.
- Miałam powód- odparłam. Ale źle się czuje. Głowa mnie strasznie boli. To przez ten płacz.
- Diana, czy ty siebie słyszysz? Wiem, że ci ciężko ze sprawą z dziećmi i z tym co Caine zrobił, ale…
- To nie tylko to, Layla. – z trudem walczyłam przed łzami.
- A więc co jeszcze?- spytała.
- Przyjedź sama do domu moich rodziców. To nie jest na telefon. I nikomu nie mów, że wiesz co ze mną . Nawet Niall’owi- rozłączyłam się. Muszę być silna. Muszę walczyć dalej. Do głowy przyszedł mi głupi pomysł. Z biurka wyjęłam kartkę i długopis. Napiszę bezsensowny list.
Drogi Panie Boże (wierzę, że gdzieś tam jesteś) !

Piszę do ciebie z prośbą. Oddaj mnie i moim przyjaciołom dzieci. Nawaliliśmy, to fakt. Powinniśmy już dawno powiedzieć im o ich dziedzictwie. W dużej mierze to moja wina. Nie powinnam się na to godzić. Jednak nadal jestem w połowie człowiekiem, a ludzie popełniają błędy. Mniejsza. Proszę Cię z całego mojego serca oddaj nam je! W zamian zrób coś mi. Ześlij na mnie jakąś plagę, ukarz ciężką chorobą z którą będę musiała wytrzymać do starości, albo ześlij na mnie obłąkanych. W końcu to ja jestem Diamentem Aniołów i prawda jest taka, że jestem cenna.  Tylko błagam oddaj nam nasze dzieci…

                                                                                             Diana
Wariuję. Pisze list do Boga! I jak ja mam mu go wysłać? Otworzyłam okno i położyłam go na parapecie. Już po chwili porwał go wiatr.  Ktoś zapukał. Już przyjechała? Nie to nie Layla. Layla nie puka.
- proszę- w pokoju pojawiła się mama. Moja ukochana mama. Kobieta, którą śmierć ma mi odebrać. – Jak się czujesz?- uśmiechnęła się ciepło.
- To ja miałam zadać to pytanie. Jest dobrze pomimo tego wszystkiego. A ty się trzymasz?- pokręciłam głową.
- To wszystko mnie wykańcza, ale się tym nie przejmuj. Jakoś z tego wyjdę. – zamilkłam na chwilę- Za chwilę przyjedzie Layla. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Ona zawsze jest mile tutaj widziana.
- Czy mogę jej powiedzieć o…
- Pewnie skarbie.- usłyszałyśmy dziewczynę na dole. Witała się właśnie z Rogerem. – To ja teraz wyjdę, pogadajcie sobie. Śniadanie masz na dole- w przejściu natknęła się na Laylę. Przywitały się i rodzicielka wyszła. Przyjaciółka chyba była na mnie zdenerwowana.
- jeszcze raz odstawisz nam taki numer a cię uduszę- położyła się na łóżku- A więc o co chodzi?- spojrzałam za okno. – Diana, po to tyle jechałam żebyś…
- To po co to zrobiłaś? To nie jest sprawa, którą mogę z łatwością wymówić! Moja mama ma raka trzustki ! – wrzasnęłam, a ona pobladła. – Możesz już iść. To wszystko…
- Diana, przepraszam ja…

- Chcę być sama Layla. Proszę, idź już-m wstała.
- Przykro mi… A i porozmawiaj z Cainem. Źle zrobił, nie musisz mu wybaczać, ale porozmawiaj chociaż- opuściła pokój, a później dom. Wiem co muszę teraz zrobić. Muszę wrócić do domu, spakować to co najpotrzebniejsze i zacząć szukać Nathaniela i dzieci.
                                                      ***
Caine powinien być w pracy, jednak na moje nieszczęście zastałam go w domu.
- Diana!- stanął tuż przede mną- Martwiłem się. Gdzie byłaś?- prychnęłam.
- W bezpiecznym miejscu. Nie martw się o mnie, tylko o tą twoją dziunię- wyminęłam go.
- Proszę daj mi się chociaż wytłumaczyć.
- To i tak nic nie zmieni.
- Nawet jeśli, ale chcę żebyś znała prawdę. – przystanęłam.- Mam to zrobić tutaj?- kiwnęłam głową. Westchnął.- Beatrice pracuję dla mnie od jakiegoś miesiąca. Bardzo mi pomogła w wielu rzeczach. Te kłótnie z dziećmi, z tobą.. ta ich ucieczka wypaliły wielką dziurę w sercu. Ty się ode mnie oddaliłaś, a ja potrzebowałem kogoś no i…
-Wystarczy. Trzeba było wprost powiedzieć, że to moja wina- skierowałam się do naszej sypialni. Wzięłam jakiś plecak. Wrzuciłam bieliznę, portfel, dokumenty…
- Co ty wyprawiasz?-  zapytał.
- Nie twój interes- warknęłam. Zamknął szafę. – Będziesz miał dom tylko dla siebie na jakiś czas. Będziesz mógł sobie sprowadzać tyle sekretarek, które uleczą twoje złamane serce ile tylko zechcesz- syknęłam.
- Co się z tobą dzieje?! Nigdy taka nie byłaś! To Harry tak? – parsknęłam śmiechem.
- W życiu cię nie zdradziłam Caine. Tego zarzucić mi nie możesz. Prędzej dałabym się skrzywdzić niż cię zdradzić. Ale ty oczywiście tego nie widzisz. Harry jest dla mnie tylko przyjacielem. I chcę ci przypomnieć, że to przez waszą dwójkę…- przerwał mi telefon. Caine odebrał, przeprowadził krótką rozmowę i się rozłączył- Beatrice dzwoniła?- spiorunował mnie wzrokiem.
- Louis. Jest zebranie na którym ty też masz być – wróciłam do pakowania.
- Nic nie muszę. Zabierz ta swoją..- znów nie dokończyłam bo Caine przerzucił mnie sobie przez ramię. Mimo moich protestów i krzyków zaniósł mnie do samochodu, zapiął i odjechał z piskiem opon.
                                                      Ian
Dokumenty nam bardzo pomogą. Przynajmniej dzięki nim nie będziemy łatwym celem dla McVey Corporation i ewentualnie kogś innego. Czytajcie naszych rodziców. Nathaniel nadal nie opowiedział nam ich historii. A planuje już kolejną akcję. I to o wiele ryzykowniejszą. Napad na bank. I to w wykonaniu 16- i 15latków. A przepraszam, jedno z nas ma 18…  Uważam, że to drobna przesada. Ashton na niego naskoczył, że powinien nam już wszystko wyjaśnić, o co walczymy, czemu to robimy. Niby jutro nam da odpowiedź bo musi dopiąć wszystko na ostatni guzik. Rosie jest na mnie wściekła za naszyjnik. Cały czas siedzi w pokoju i się nie odzywa do nikogo poza Nath. Muszę z nią pogadać. Nie może się gniewać o głupi kawałek srebra, który będzie mogła sobie kupić sama. Zapukałem do drzwi ich komnaty. Stanęła w nich Nathalie.
- Właśnie do ciebie szłam- oznajmiła. Uśmiechnąłem się.
- Poczekasz chwilkę? Muszę wyjaśnić coś z Rosaline- pokręciła głową i pociągnęła mnie w głąb korytarza.- Co ty robisz?
- Calum jest u niej- no chyba że. Mam nadzieję, że chociaż on jej przemówi do rozsądku. Znaleźliśmy się w moim pokoju i dziewczyna od razu położyła się na moim łóżku.
- Chyba zbyt się do niego przyzwyczaiłaś- uśmiechnęła się.
- Jest wygodniejsze od mojego. I ładnie pachnie – usiadłem na łóżku Cal’a a dziewczyna uniosła brew- Wiesz, że nie gryzę?
- Wolę nie sprawdzać- wywróciła oczami i poklepała miejsce obok siebie- Kładź się.- wykonałem polecenie- od razu lepiej- w jej oczach oprócz chwilowego szczęścia widziałem niepewność.
- O co chodzi?- spytałem, a dziewczyna westchnęła.
- Gadałam z Avril i… doszłyśmy do wniosku, że niepotrzebnie się w to pakowałyśmy. Pomimo, ze możemy mieszkać w zamku, jeść pyszne jedzenie i mieć bardzo dziwnych sługusów… nie chcemy tu być. Nie chcemy łamać prawa . Chciałybyśmy wrócić i przyjąć wszelkie konsekwencje. Tylko nie wiemy co mamy z tym zrobić… - zamknąłem oczy. Czyli, że chce odejść… Nie mogę jej zatrzymać. Muszę jej pomóc.
- Wymyślę coś. Uciekniesz z Avril podczas akcji, pojutrze.- spojrzała na mnie zdziwiona.
- Chcesz nam pomóc? Ze względu na konsekwencje?- odgarnąłem kosmyk jej włosów.
- Władowałaś się w to przeze mnie. Teraz dzięki mnie z tego wyjdziesz- uśmiechnęła się. Zbliżyła swoje usta do moich i w końcu miałem okazje poznać ich słodki smak.
                                                        Diana
Zebranie odbywało się w domu Lou i Zayn’a. Ku naszemu zaskoczeniu pojawił się Luigi. Widziałam minę Caine’a i mimowolnie się uśmiechnęłam. To trochę dziwne. Powinnam być smutna i zdołowana, a jakoś się trzymam i ranię wokół wszystkich których kocham. Czyżby i mnie dopadła ciemność?
- Zebraliśmy się tutaj ponieważ natrafiłem na coś co może nam się przydać. Chodzi o księgę aniołów. Jest tam zapisana nasza historia, pewne tajemnice, receptury i sposób jak można unicestwić Nathaniela. Na razie mam tylko parę poszlak, ale żeby odkryć dokładne położenie księgi potrzebuję parę dni, może trochę więcej. Chciałbym was prosić o cierpliwość i ostrożność. Z Nathanielem na karku nie jest bezpiecznie- przyjeżdżałam tylko po to? Super…- Diana, mógłbym na słówko?- podeszłam do niego.
- O co chodzi?- spuścił wzrok.
- Twoja ciocia prosiła żebym cię do niej przywiózł. Pojedziesz jutro ze mnę do niej?- pokiwałam głową.
- Jasne, ale coś się stało?- spojrzał mi w oczy.
- Chyba nie. Przyjadę jutro po ciebie o 10. Do zobaczenia- odszedł zostawiając mnie samą i skazaną na powrót z Cainem…
-------------------------------
Komentarzy ubywa trochę :/ Jak wam się rozdział podoba? Jak myślicie co będzie dalej? Ian'owi uda się plan? Po co ciocia Maggi  chcę żeby Diana przyjechała? NN jutro, proszę o komy ;p

6 komentarzy:

  1. Nie mam w ogóle pomysłu na to, co mogloby się wydarzyć.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Super 😊 Mam nadzieję że nie tylko ja cieszę się z roztania Caina i Diany (zawsze byłam za Dianą i Harrym),❤ czekam na nexta 👍

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny :D
    Ale to było fajne, jak Caine przerzucił ją przez ramię :D
    Mam nadzieję, że sytuacja między nimi i ogólnie między wszystkimi się naprawi :D
    Myślę, że Ian'owi uda się :D
    A ciocia Maggi ma chyba poszlaki w związku z tą księgą aniołów :D
    Albo domyśla się gdzie są dzieci :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona chce je na pewno coś ważnego powiedzieć. A Caine niech się ogarnie, Diana ma rację. Biedulek ma złamane serce, a Diana go naprawić nie mogła?! Pff.

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)