Rozdział 24
Diana
Obudziłam się mojej sypialni. Czułam się
bardzo słabo. Nie pamiętam co się stało. Ciekawe jak się tu znalazłam…
- Obudziłaś się- spojrzałam w stronę drzwi i
ujrzałam Grace. – Przynajmniej jakiś plus. – podeszła do łóżka i podała mi
szklankę wody. Od razu ją opróżniłam. – Jak się czujesz?
- Fatalnie- wycharczałam.
- Podejrzewam. Straciłaś dużo krwi…- teraz mi
się przypomniało. Wczoraj była akacja na której zostałam postrzelona. Gdyby nie
Harry…- I mamy chyba do pogadania- miała poważna minę- Wytłumaczysz mi rany na
nadgarstku i biodrach?- zamknęłam oczy.
- Miałam powód o którym nie mogę nikomu
powiedzieć.
- Załatwiłam ci osobę, która może nie ma
wykształcenia psychologicznego , ale powinna ci w pewien sposób pomóc. Pójdę po
nią. Wrócę za jakąś godzinę żeby zmienić ci opatrunki. Trzymaj się Diana-
opuściła pokój. Usłyszałam rozmowę paru osób na dole. Bardzo nerwową. Chwilkę
potem w moim pokoju stanęła osoba, której mówiąc szczerze nie spodziewałam się.
Layla. Podała mi szklankę wody z którą zrobiłam dokładnie to samo co z
poprzednią.
- Słyszałam, że z tobą niezbyt dobrze-
wzruszyłam ramionami.
- Same kłamstwa. Przecież jest fantastycznie-
odparłam sarkastycznie.
- Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.
Może chociaż trochę ci ulży i nie będziesz się okaleczać- wskazała na moją
rękę.
- Jak myślisz czy mogę być w dobrym nastroju
kiedy: nasze dzieci są z jakimś szaleńcem nie wiadomo gdzie, mój mąż mnie
zdradził/zdradza, moja ciotka nie żyje, moja matka jest ciężko chora i nie
wiadomo ile jej zostało, a moi przyjaciele mnie opuszczają? Bo mi się wydaje,
że nie będzie mi lepiej… - przytuliła się do mnie , co nawiasem mówiąc trochę
mnie zabolało ze względu na ranę.
- Nawet jak będziemy na dwóch końcach świata,
jak będziemy pokłócone i będziemy się nienawidzić to i tak będziesz moją
najlepszą przyjaciółką. I zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze, pamiętaj.
Dobrze?- pokiwałam głową. Ktoś zapukał. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął
Caine.
- Dasz nam chwilę?- zapytał.
- Później porozmawiamy- zwróciła się do mnie.
Opuściła pokój, a Caine zajął jej miejsce.
Zanim zdążył się odezwać zadałam pytanie.
- Co z księgą?
- Luigi ją przegląda w gabinecie. Ale teraz to
nie ważne. Ważne jest co z tobą. – chwycił mnie za rękę.
- Słabo, ale stabilnie. – to bardzo głupio
zabrzmiało.
- Chciałbym żebyś oddała mi żyletki.- walnął
prosto z mostu.
- Kto jeszcze o tym wie?- zapytała z irytacją.
- Harry. Oddasz mi je po dobroci?
- Nie mam żyletek- odparłam sucho. Przez
chwile obserwował mnie badawczo. Potem zrobił większe oczy.
- Czy zrobiłaś to, tą filiżanką co jest w
śmieciach?- kiwnęłam głową. I wtedy nastąpił wybuch.
- Oszalałaś?! Wiem, że jest ci ciężej, ale nie
możesz tak robić! Przecież to nie jest normalne! Szkłem? Na serio? Czasami za
bardzo świrujesz… I masz zakaz chodzenia na akcje! One są zbyt niebezpieczne!-
parsknęłam śmiechem.
- Nie masz mi prawa zabraniać chodzenia na
akcje! I co może jeszcze mam z tobą i jakąś twoją laską przesiadywać i patrzeć
jak to się kochacie?
- Nie zmieniaj tematu! Nie rozumiesz, że się o
ciebie martwię? A teraz jasno nie myślisz, więc trzeba się tobą zająć!- na jego
ramieniu wylądowała czyjaś ręka. A dokładniej Harry’rgo.
- Przyszła jakaś Beatrice, mówi, że coś ma
ważnego z pracy- odparł cicho. Caine przez chwilę się zastanawiał po czym
westchnął i wyszedł.
- Pomóż mi wstać- powiedziała twardo.
- Musisz leżeć, Diana…
- Powiedziałam coś. Pomóż mi wstać- nie
zamierzał się ruszyć. Przeklęłam pod nosem i sama podniosłam się do pozycji
siedzącej. Sprawiła mi ogromny ból, ale mam to w dupie. Opuściłam nogi i
wstałam. Jeszcze większy ból. Pokuśtykałam do parapetu. Wbiłam w niego paznokcie.
Cholera, ale pali! Caine właśnie wyszedł. Ta suka z uśmiechem go przytuliła i
pocałowała w policzek. Ten ją lekko odepchnął i założył ręce na klatkę
piersiową. Zaczęli coś mówić, ona podała mu jakiś papier z uśmiechem. On szybko
to przeczytał i wrócił do środka. Potem znów wyszedł z założoną marynarką.
Ruszyli podjazdem, a on trzymał rękę na jej plecach. Otworzył drzwi i
odjechali. Łzy które najwyraźniej zebrały się wcześniej popłynęły. Osunęłam się
na ziemie i zaczęłam szlochać. Harry uklęknął przede mną.
- Błagam cię nie płacz…. Nie warto, Diana…
Proszę cię- spojrzałam mu w oczy.
- Chyba źle sobie dobraliśmy drugie połówki
co?- wtuliłam się w niego i dalej płakałam. On mnie kołysał. Poczułam jego rękę
na ranie.
- Ty krwawisz Diana- spojrzałam w dół.
Faktycznie, moja miała koszulka była już przesiąknięta od krwi. – Musze lecieć
po Grace… Nie ruszają się, zaraz będę- wyleciał jak rakieta. Powoli znów tracę
przytomność. Czemu nie mogłabym umrzeć? Oczywiście Diana musi być aniołem, a
anioły nie umierają… Harry pojawił się z
Grace, która od razu koło mnie uklęknęła i zaczęła wydawać polecenia Styles’owi.
- Ratuj ją, Grace. Ratuj kobietą którą…-
ciemność.
***
Kiedy się obudziłam koło mnie siedział Luigi.
- No nareszcie. Martwiłem się- odparł z
uśmiechem.
- Która godzina- pokazał mi wyświetlacz
telefonu. Siedemnasta. – Znalazłeś coś?- westchnął.
- Jest tylko wstęp, który mówi, żeby odczytać
sekrety księgi potrzebne są: złota moneta, pióro i klucz. Obok podane są współrzędne
geograficzne, które dzisiaj poszukam. Jeszcze trochę przed nami jest pracy.
- Jestem tego świadoma. Skoro już się
obudziłam możesz iść robić coś pożytecznego. Do zobaczenia jutro. – pokręcił z rozbawieniem
głową i wyszedł. Po chwili pojawił się Harry.
- Jak się czujesz?
- Lepiej.
- Jak się czujesz?
- Lepiej.
- Grace założyła ci inny opatrunek z jakimś
wyciągiem. Może dlatego. A i do jutro musisz cały czas leżeć- pogroził mi
palcem.
- To co ja mam robić?- jęknęłam.
- Opowiedz mi swoją historię- zaskoczył mnie,
ale nie miałam nic lepszego do roboty.
- To lepiej się połóż bo to długa historia-
usłuchał. Zaczęłam opowiadać. O swoim dzieciństwie, jak to przez lata
trenowałam, jak to był kiedy w naszym życiu pojawił się Roger a potem Kyle, jak
czułam się kiedy on reszta aniołów się pojawili w moim życiu, jak było kiedy
wyszłam za Caine’a i urodziłam dzieci. Jak było wspaniale kiedy je
wychowywałam. I jaki to był ból kiedy je straciłam. A potem on opowiadał. Jak
to sam się wychowywał, jak to było kiedy zabił matkę i tego alfonsa. Opowiadał
co czuł kiedy poznał Belle i mnie. I potem jak ją odzyskał. I jak się popłakał
kiedy urodziły się bliźniaki. Jakie było cudowne dać zaplatać sobie warkoczyki
Ashley albo uczyć Ashton’a jeździ…c na rowerze. I jak nienawidził się z nimi
kłócić. Zwłaszcza z Ashtonie. I jak cierpiał po stracie całej trójki. Po obu
tych opowieściach usnęliśmy.
-------------------------------------
Nie ma nic o Ianie i reszcie, bo nie byłoby nic ciekawego. Jutro coś o nich napiszę, a także pojawi się zapowiedziana przeze mnie kochana scena. Podobało się? W zasadzie nic istotnego, ale jednak... Jutro nn, prosze o komentarze ;/
Ratuj kobietę, krórą... kocham? Chciałabym, aby tak było dokończone te zdanie hehe xd
OdpowiedzUsuńJestem uparta, co nie?
Dalej mam nadzieję, że Harry i Diana jeszcze będą razem ;)
Świetny rozdział. Już nie mogę doczekać się kolejnego
Dominika
Super kocham świetny ☺
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńAle świetna akcja była w poprzednim rozdziale, przepraszam, że nie skomentowałam, ale przeczytałam dopiero dzisiaj :)
Tak więc, rozdziały świetne, nie mogę się doczekać nn :D
Mam nadzieję, że Caine się opanuje i pogodzi się w końcu z Dainą :D
Dziękuję :* - Asia :)
Cudowny *.* oddechu mi brak
OdpowiedzUsuńŚwietny *.*
OdpowiedzUsuń