Rozdział
20
Diana
- Diana, do cholery! – uśmiechnęłam się pod
nosem. Właśnie brałam prysznic po porannym biegu, a mój kochany mężulek zostawił
coś potrzebnego mu na tą chwilę w łazience. O jejku.
- Jeszcze piętnaście minut, kochanie-
usłyszałam jak przeklina i schodzi na dół. 1:0 dla Diany. Wychodzę z pod
prysznica i opatulam się ręcznikiem. Sama w końcu nie wiem czego on stąd
chciał. Wycieram się dokładnie, ubieram koronkową bieliznę i podsuszam trochę
włosy. Usłyszałam ponowne pukanie.
- Otworzyć już możesz!- nie zwracałam zbytnio
na niego uwagi.
- Nie mogę, jestem w samej bieliźnie- zaczęłam
malować rzęsy.
- Zrobiłem ci trójkę dzieci, nie masz nic
przede mną do ukrycia! – westchnęłam i przekręciłam zamek. Do łazienki wparował
Caine. Obrzucił mnie spojrzeniem i podszedł do szafki z lekarstwami. Wyjął
jakiś flakonik i udał się do wyjścia. Jednak jeszcze postanowił się odezwać.-
Bardzo ładnie wyglądasz w tej bieliźnie kochanie- rzuciłam w niego ręcznikiem .
Zszedł na dół ze śmiechem. Ja tylko pokręciłam głową.
- Głupek- mruknęłam i wróciłam do oporządzenia
się. Kiedy zeszłam na dół Caine szykował się do wyjścia, do pracy. W ciszy
zaczęłam sobie robić kawę. Posłodziłam i wymieszałam. Wzięłam łyka i od razu
wyplułam do zlewu. Caine zaczął śmiać się pod nosem. Podmienił cukier na sól.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne- przepłukałam usta
wodą.
- Jeśli Brithney będzie w pracy to tak-
posłałam mu pogardliwy uśmiech.
- Beatrice. – poprawił.- Ale jesteś
zazdrosna.- parsknęłam śmiechem.
- Zła, wkurzona, zagubiona tak. Zazdrosna?
Nie- odwróciłam się do niego plecami.- Cześć.
- Miłego dnia, kochanie- wywróciłam oczami.
Godzinę później wsiadałam do samochodu Luigiego.
***
Nic się tutaj nie zmieniło. Jest dokładnie tak
jak kiedyś. Tylko ludzie są inni. Weszliśmy do kamienicy. Chciałam już dzwonić
dzwonkiem, jednak Luigi mnie powstrzymał. Wyjął klucz i otworzył je. Zdziwiło
mnie to. Skąd on go ma? Weszliśmy.
Mieszkanie też zbyt się nie zmieniło. Może trochę było tu ciszej i szarzej.
Brakowało tutaj tej wesołej aury cioci. Właśnie, gdzie ona jest? Już dawno
powinna tu stać i mnie przytulać. Luigi chyba zrozumiał i wskazał na jej
sypialnię.
- Uważaj- powiedział a sam poszedł do salonu.
Co się dzieje? Weszłam po cichu. Na łóżku leżała dobrze znana ni kobieta.
Otworzyła oczy.
- Diana, na reszcie- posłała mi słaby uśmiech.
Uklęknęłam koło jej łóżka- Miała zadzwonić- zamknęłam oczy.
- Wiem ciociu, ale wszystko…
- Zaczęło się walić. Wiem. Przepraszam,
starałam się- spojrzałam na nią zdziwiona.
- Za co przepraszasz?
- Próbowałam ich znaleźć. Namierzyć
Nathaniela, ale ta siła… Ciemność mi nie daje. Tylko ją widzę. Jest okropna.
Zabija mnie … Ale spróbuję jeszcze raz, dla ciebie… - pokręciłam głową.
- Nie ciociu nie możesz.
- Ona ma racje Magnolio- usłyszałam głos
mężczyzny za mną.
- Luigi, najdroższy… Muszę to zrobić. To moje
zadanie, sam przecież wiesz… Opiekuj się nimi dobrze? – zwróciła się do niego.
- Oczywiście, kochana- ciocia zamknęła oczy.
- Zanim jednak to zrobię muszę ci coś
powiedzieć Diana. Uważaj na siebie. Musisz być silna, jeszcze tyle przed tobą.
Tyle walk, tyle wrogów… Musisz walczyć żeby utrzymać przy życiu tych których
kochasz. Nie poddawaj się moja droga. I pozdrów Carren ode mnie. Przekaż jej,
że bardzo ją lubię i bardzo mi przykro z jej choroby. A teraz muszę wypełnić
przeznaczenie- puściła moją dłoń. Zaczęła się trząść. Miałam łzy w oczach.- Nie
widzę ich… Oni są…. On jest… Głodny w ciemności…- wtedy się uspokoiła. Nie
ruszała się.
- Ciociu?- dotknęłam jej policzka. Był zimny.
Nie oddychała. Była martwa.
- chodź Diana- Luigi zaprowadził mnie do
salonu – Ona była medium, to był jej obowiązek służyć aniołom, a zwłaszcza
tobie…
- To przeze mnie nie żyje…- kiedyś widziałam
śmierć babci, teraz widziałam śmierć cioci. Niedługo przyjdzie mi zobaczyć
śmierć matki. Kogo jeszcze będę musiała oglądać?
- Nie przez ciebie. Przez Nathaniel’a i
ciemność. Ona oddała życie za próbę dowiedzenia się czegoś. Teraz ty musisz
walczyć, spełnić obowiązek…
- O co chodziło z tym co powiedziała?
- Jeszcze nie wiem, ale się dowiem.
- Kim masz się opiekować Luigi? O co chodziło
z tym najdroższym, z kluczami z…
- Każdy z nas kiedyś umarł, ja też… Kiedyś
byłem z twoją ciocią, ale wyjechałem na wojnę z której nie wróciłem…
- A ciocia była w ciąży z Shelią, która potem
urodziła Anne…- dokończyłam. Pokiwał głową.
- Ale chodziło jej również o ciebie. Zawsze
będziesz jej małą siostrzenicą mimo, że jej brat nie jest twoim ojcem.
- A ona zawsze będzie moją ciocią… Zajmiesz
się nią? Muszę iść pomyśleć…- uśmiechnął się. Wyszłam na zewnątrz. Muszę znaleźć
tego zasrańca i pomścić moją ciotkę.
Ian
- Chłopcy napadają na bank, biorą kasę, a
Cassie i Ashley wezmą jako zakładniczki. – powiedział Nathaniel- Pozostałe
dziewczyny zostaną ze mną. – podniosłem rękę- tak, Ian?
- Myślę, że Avril i Nathalie powinny iść jako
klientki i po prostu ich nie zgarniemy. Nie będzie podejrzeń jeśli zabierzemy
dwie przyjaciółki z czterech. One odbędą krótkie zeznania, a my będziemy
bezpieczniejsi.- mężczyzna pokiwał głową z uśmiechem.
- No dobra, zrobimy tak - wczoraj kiedy on
wyszedł dokądś powiedziałem reszcie o planie uwolnienia Avril i Nath. Z
niechęcią się zgodzili.
- Obiecałeś nam, że opowiesz nam o naszym
dziedzictwie- przypomniał Ashton. Nathaniel westchnął.
- Masz rację. Niektórzy umierają i dostają
drugą szansę. Tak właśnie było z niektórymi waszymi rodzicami.- Zaczął
wyliczać- Cece, Alex, Harry,Zayn,Liam, Niall, Louis i Caine.. No i oczywiście
Diana. Jakbym mógł o niej zapomnieć. Osiemnaście lat temu był podział na
światło i ciemność. Poza Niallem, Louisem i Cainem z wymienionych reszta była w
ciemności. A nie przepraszam Diana była w niczym. Do osiemnastych urodzin
musiała wybrać stronę, która miała zwyciężyć w wojnie o Diament Aniołów. Ale
matka waszej trójki- wskazała na mnie i moje siostry- Była taka szlachetna, że
postanowiła oddać życie żeby inni żyli. I wtedy nastąpiła era jedności, żeby
jednak przeżyła. Ale przed jej urodzinami wszystko szlak trafił. Światło
zaczęło być złe, a ciemność stawała się dobra. Ale oczywiście zachowywały swoje
korzenie. Wiecie, że Harry zabił człowieka żeby zdobyć względy Diany?- zaczął
chichotać- A wcześniej kazał jej strzelać do ludzi ze strzał. Porąbane nie? Nie
mam teraz zbytnio czasu, ale opowiedziałem to co najważniejsze. Teraz dążymy do
lepszego świata. Zaufajcie mi. Muszę lecieć, do zobaczenia- wstał i wyszedł.
Popatrzyliśmy po sobie zdziwieni. Czy to
prawda co powiedział o naszych rodzicach? Czy na serio tak się zachowywali? Naprawdę
taka była moja mama?
--------------------------
No to tak na święta xd Nie zabijajcie , tak musi być, ja mam plan xd Co sądzicie? Caina (Caine+Diana) taka urocza xd Co będzie dalej? O co chodziło ze słowami cioci Meggi "Nie
widzę ich… Oni są…. On jest… Głodny w ciemności…"? Może jutro już poznacie odpowiedź ;p Czekam na komentarze ;)
<3
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuń"Zasrańca" hahahha, to było zabawne :D
Cioci Meggi chodziło o to, że chyba dzieci są z Nathaniel'em, a on sam dąży do tego by zapanowała ciemność i co za tym idzie, on bd władcą :D
Tak mi się wydaje, ale nwm :p
Caina, ich sprzeczki były świetne :D Mam nadzieję, że to dobra droga do pojednania się i przebaczenia :D
Już nie mogę się doczekać nexta :D
Dziękuję ☻- Asia :)
,,Głodny w ciemności'' może chodziło o to, że jest bardzo zły i chce zabijać innych? hahaha, jak ja już coś napiszę, to to musi być nienormalne. Ale stop! Ja serio tak myślę. Nie uważaj mnie za szaloną xd
OdpowiedzUsuńCaina. Nie lubię tego połączenia. Wolę jak Diana jest z Harry'm. Kocham czarne charaktery xd hahaha I nie wiem dlaczego, ale oni nawet do siebie pasują :)
Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
Nie trzymaj mnie długo w niepewności xd
Dominika.
Kocham to opowiadanie i nie moge sie doczekac nn !Cain to dupek .
OdpowiedzUsuńNie mogę oddychać... To było takie...że aż słów brak
OdpowiedzUsuńCaine to dupek !
Ps. Tak zaczełam dopiero komentować xd
Kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuń