Dla komentatorek ;*
Rozdział
23
Ian
Po wydarzeniu z obłąkanym czułem się strasznie
słabo. Nathaniel twierdzi że to minie. Obudziłem się w środku nocy. Na moim
łóżku siedziała Melanie.
- Obudziłam cię?- spytała.
- Nie. Gdzie Calum?- rozejrzałem się po
pomieszczeniu.
- U Rosie od jakiejś godziny. – usiadłem na
łóżku.
- Kazali ci wyjść?- pokręciła głową.
- Miałam koszmar i postanowiłam tutaj przyjść.
– złapałem ją za rękę.
- Co ci się śniło, Mel? – odwróciła wzrok.
- Ten potwór z ogrodu, sprzed lat. Znów
wrócił. Mówił, że jest głodny i… I że mam cię do niego przyprowadzić. –
zamilkła- Pewnie poszłabym do Luke’a, ale nie chciałam żeby widział jaka jestem
miękka- objąłem ją.
- Nie jesteś. Jakby mi się coś takiego śniło
to pewnie bym krzyczał na cały zamek. Spróbuj zasnąć, dobrze? Będę na straży-
zaśmiała się i zamknęła oczy. Po jakimś czasie w końcu słyszałem spokojny
oddech. Śpi. Kiedyś jej nie wierzyłem.
Myślałem, że to wytwór jej wyobraźni. Jednak się myliłem. Teraz czuję że ktoś
potrzebuje mnie do swoich niecnych celów.
Diana
Kiedy się obudziłam, byłam sama. Caine poszedł
do pracy. A przynajmniej powinien tam iść. Opuściłam łóżko i udałam się do
łazienki, żeby wziąć prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę. Zrzuciłam z siebie
piżamę i pozwoliłam żeby najcudowniejszy ze wszystkich żywiołów oblał mnie
całą. Choć na chwilę mogę oderwać się od tego wszystkiego. Po kwadransie
rozkoszy opuściłam kabinę, wytarłam się i ubrałam w szlafrok. Zeszłam na dół.
Na kuchennym blacie leżał talerz z kanapkami. Obok był liścik.
Smacznego.
Caine xx
Uśmiechnęłam się, jednak nie tknęłam kanapek.
Od kąt dzieci zniknęły mało jadłam, a od zdrady Caine’a może jadłam z trzy razy.
Muszę przyznać, że schudłam. Dieta cud normalnie. Podeszłam do ekspresu i
zrobiłam sobie kawę. Chciałam już posłodzić jednak coś mi się przypomniało.
Powąchałam łyżeczkę. Tak, to sól. Widocznie Caine zapomniał zamienić. Ah, no dobra, dzisiaj sobie nie posłodzę.
Usiadłam na kanapie i odpaliłam telewizor. Nie było nic ciekawego. Postanowiłam
zostawić mecz siatkówki. Pewnie gdyby nie pływanie, trenowałabym ten sport.
Zadzwonił telefon.
- Halo?- na początku nikt się nie odzywał.
Potem usłyszałam coś co mnie kompletnie zamurowało.
- Oddaj
mi klocki, Ian!
- To moje
klocki!
-
Przestańcie się kłócić!- głosy
moich dzieci, kiedy były małe. Filiżanka wylądowała na podłodze roztrzaskując
się i wylewając nie spożyty do końca napój. Natomiast telefon poleciał na drugą
stronę pokoju. Przez chwilę siedziałam przerażona. Jak to możliwe? Przecież to
naprawdę były głosy moich dzieci! To nie moja wyobraźnia. Czy to kolejna ze
sztuczek Nathaniel’a? Uklęknęłam przed kanapą. Zaczęłam zbierać większe kawałki
szkła. Przez przypadek zadrasnęłam sobie palec z którego popłynęła krew.
Westchnęłam. Oparłam się plecami o kanapę. Wzięłam jeden z kawałków i zrobiłam
nacięcia na nadgarstku i biodrach. Pozwoliłam krwi lecieć tak samo jak łzą. Kiedy
to wszystko się skończy, wyjadę zostawiając wszystkich w świętym spokoju.
***
O 16 wyruszyliśmy. Czekało na nas z osiem godzin jazdy. Masakra. Po drodze
Harry wyjaśnił nam co i jak. W Filadelfii przesiedliśmy się w inne auto. Liam ma
na nas czekać niedaleko białego domu. Zayn, Harry i ja mamy wykonać brudną
robotę.
- Zayn odpalaj ten usypiający gaz- mruknął
Harry.
- Myślę, że powinniśmy posługiwać się
ksywkami- podsunął Zayn. Chciałam parsknąć śmiechem, ale Harry mnie uciszył.
- Nie mamy na to czasu, Zayn. Rzucaj ten
cholerny gaz!- warknął Styles.
- A jeśli usłyszą jak się do mnie zwracasz to
potem będą szukać.
- Debilu! Wiesz ile jest Zayn’ów na tej
planecie? W życiu cię nie wykryją!- westchnęłam i chwyciłam ten pieprzony gaz w
ochroniarzy. Już chwilę później smacznie
spali.
- Zadowoleni? Ruszajcie się- dostaliśmy się do
środka. Luigi dał nam mapę która mogłaby nas zaprowadzić do księgi. Na razie nikt
nie stanął nam na przeszkodzie. Podobno księga miała służyć tylko jako dekoracja,
więc nikt nie będzie jej pilnować. Na końcu budynku były jedne drzwi. Zamknięte
na klucz. Cholera.
- Mamy jakiś łom?- zapytałam. Już po sekundzie
Zayn je otworzył. W środku było pełno książek jednak nasza nas faktycznie
przyciągała. Miała w sobie taką moc… Harry wpakował ją do torby
- Dobra, spa…
- Stać bo strzelam- w drzwiach pojawili się ochroniarze.
Cholera!
- Co teraz?- szepnęłam.
- Zaraz się rozdzielimy. Wy pojedziecie z
Liamem a ja sam wrócę do Portland. Na trzy. Raz. Dwa ii trzy!- wrzasnął Zayn i
rzucił mini bombą w stronę ochrony. Nastąpiła eksplozja. Wybiegliśmy. A ich nadciągało
więcej. Rzucił ponownie. To dało nam kilka sekund przewagi. Rzuciliśmy się
biegiem. Zayn pobiegł w przeciwnym kierunku. Harry złapał mnie za rękę i ciągnął
za sobą. Słyszałam strzały. A już po chwili jeden poczułam na swoim boku.
Upadłam.
- Diana wstawaj….- szepnął Harry.
- Zostaw mnie…
- Nigdy- wziął mnie na ręce i biegł dalej. Byliśmy
na zewnątrz. Powoli odpływałam.
- Co się stało? Gdzie Zayn?- usłyszałam Liam’a.
Czyli jesteśmy w samochodzie.
- Sam wróci. Oberwała. Jedź!- wydał polecenie
Harry.- Musimy jechać do szpitala…
- nie możemy, Harry. Ona nie umrze. Masz tam
apteczkę, na razie ty się nią zajmij. W Portland ją zabierzemy do lekarza. –
chyba ruszył. Harry zaczął gdzieś grzebać ,a potem znów był blisko mnie.
- Nie zostawiaj mnie Diana… Błagam, kochanie…
Nie rób mi tego- po tych słowach zapadła ciemność.
-------------------------
I jak? Przepraszam że tą akcję tak słabo opisałam, ale nie miałam już siły :/ Mam nadzieje, że może być. Za parę rozdziałów wynagrodzę to wam taką kochaną sceną ;) Dobra więcej nie zdradzam. Jutro następny, piszcie swoje przemyślenia, chętnie poczytam. Mam nadzieję, ze komentarzy przybędzie bo liczba maleje ;/
Super cudowne kocham ☺
OdpowiedzUsuńKochana scena? proszę, powiedz mi, że będzie to coś pomiędzy Dianą i Harry'm :) No co? Nie moja wina, że tak bardzo ich lubię hahaha
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Diana oberwała... Martwię się o nią :)
Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
Dominika
Cudny ;*
OdpowiedzUsuńBrak mi oddechu... Rozdział zajebisty <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń