piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 23



 Dla komentatorek ;*
Rozdział 23
                            

                                                            Ian
Po wydarzeniu z obłąkanym czułem się strasznie słabo. Nathaniel twierdzi że to minie. Obudziłem się w środku nocy. Na moim łóżku    siedziała Melanie.
- Obudziłam cię?- spytała.
- Nie. Gdzie Calum?- rozejrzałem się po pomieszczeniu.
- U Rosie od jakiejś godziny. – usiadłem na łóżku.
- Kazali ci wyjść?- pokręciła głową.
- Miałam koszmar i postanowiłam tutaj przyjść. – złapałem ją za rękę.
- Co ci się śniło, Mel? – odwróciła wzrok.
- Ten potwór z ogrodu, sprzed lat. Znów wrócił. Mówił, że jest głodny i… I że mam cię do niego przyprowadzić. – zamilkła- Pewnie poszłabym do Luke’a, ale nie chciałam żeby widział jaka jestem miękka- objąłem ją.
- Nie jesteś. Jakby mi się coś takiego śniło to pewnie bym krzyczał na cały zamek. Spróbuj zasnąć, dobrze? Będę na straży- zaśmiała się i zamknęła oczy. Po jakimś czasie w końcu słyszałem spokojny oddech. Śpi.  Kiedyś jej nie wierzyłem. Myślałem, że to wytwór jej wyobraźni. Jednak się myliłem. Teraz czuję że ktoś potrzebuje mnie do swoich niecnych celów.                             
                                                            Diana
Kiedy się obudziłam, byłam sama. Caine poszedł do pracy. A przynajmniej powinien tam iść. Opuściłam łóżko i udałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę. Zrzuciłam z siebie piżamę i pozwoliłam żeby najcudowniejszy ze wszystkich żywiołów oblał mnie całą. Choć na chwilę mogę oderwać się od tego wszystkiego. Po kwadransie rozkoszy opuściłam kabinę, wytarłam się i ubrałam w szlafrok. Zeszłam na dół. Na kuchennym blacie leżał talerz z kanapkami. Obok był liścik.
Smacznego. Caine xx
Uśmiechnęłam się, jednak nie tknęłam kanapek. Od kąt dzieci zniknęły mało jadłam, a od zdrady Caine’a może jadłam z trzy razy. Muszę przyznać, że schudłam. Dieta cud normalnie. Podeszłam do ekspresu i zrobiłam sobie kawę. Chciałam już posłodzić jednak coś mi się przypomniało. Powąchałam łyżeczkę. Tak, to sól. Widocznie Caine zapomniał zamienić.  Ah, no dobra, dzisiaj sobie nie posłodzę. Usiadłam na kanapie i odpaliłam telewizor. Nie było nic ciekawego. Postanowiłam zostawić mecz siatkówki. Pewnie gdyby nie pływanie, trenowałabym ten sport. Zadzwonił telefon.
- Halo?- na początku nikt się nie odzywał. Potem usłyszałam coś co mnie kompletnie zamurowało.
- Oddaj mi klocki, Ian!
- To moje klocki!
- Przestańcie się kłócić!- głosy moich dzieci, kiedy były małe. Filiżanka wylądowała na podłodze roztrzaskując się i wylewając nie spożyty do końca napój. Natomiast telefon poleciał na drugą stronę pokoju. Przez chwilę siedziałam przerażona. Jak to możliwe? Przecież to naprawdę były głosy moich dzieci! To nie moja wyobraźnia. Czy to kolejna ze sztuczek Nathaniel’a? Uklęknęłam przed kanapą. Zaczęłam zbierać większe kawałki szkła. Przez przypadek zadrasnęłam sobie palec z którego popłynęła krew. Westchnęłam. Oparłam się plecami o kanapę. Wzięłam jeden z kawałków i zrobiłam nacięcia na nadgarstku i biodrach. Pozwoliłam krwi lecieć tak samo jak łzą. Kiedy to wszystko się skończy, wyjadę zostawiając wszystkich w świętym spokoju.
                                                         ***
O 16 wyruszyliśmy. Czekało na  nas z osiem godzin jazdy. Masakra. Po drodze Harry wyjaśnił nam co i jak. W Filadelfii przesiedliśmy się w inne auto. Liam ma na nas czekać niedaleko białego domu. Zayn, Harry i ja mamy wykonać brudną robotę.
- Zayn odpalaj ten usypiający gaz- mruknął Harry.
- Myślę, że powinniśmy posługiwać się ksywkami- podsunął Zayn. Chciałam parsknąć śmiechem, ale Harry mnie uciszył.
- Nie mamy na to czasu, Zayn. Rzucaj ten cholerny gaz!- warknął Styles.
- A jeśli usłyszą jak się do mnie zwracasz to potem będą szukać.
- Debilu! Wiesz ile jest Zayn’ów na tej planecie? W życiu cię nie wykryją!- westchnęłam i chwyciłam ten pieprzony gaz w ochroniarzy. Już chwilę  później smacznie spali.
- Zadowoleni? Ruszajcie się- dostaliśmy się do środka. Luigi dał nam mapę która mogłaby nas zaprowadzić do księgi. Na razie nikt nie stanął nam na przeszkodzie. Podobno księga miała służyć tylko jako dekoracja, więc nikt nie będzie jej pilnować. Na końcu budynku były jedne drzwi. Zamknięte na klucz. Cholera.
- Mamy jakiś łom?- zapytałam. Już po sekundzie Zayn je otworzył. W środku było pełno książek jednak nasza nas faktycznie przyciągała. Miała w sobie taką moc… Harry wpakował ją do torby
- Dobra, spa…
- Stać bo strzelam- w drzwiach pojawili się ochroniarze. Cholera!
- Co teraz?- szepnęłam.
- Zaraz się rozdzielimy. Wy pojedziecie z Liamem a ja sam wrócę do Portland. Na trzy. Raz. Dwa ii trzy!- wrzasnął Zayn i rzucił mini bombą w stronę ochrony. Nastąpiła eksplozja. Wybiegliśmy. A ich nadciągało więcej. Rzucił ponownie. To dało nam kilka sekund przewagi. Rzuciliśmy się
biegiem. Zayn pobiegł w przeciwnym kierunku. Harry złapał mnie za rękę i ciągnął za sobą. Słyszałam strzały. A już po chwili jeden poczułam na swoim boku. Upadłam.
- Diana wstawaj….- szepnął Harry.
- Zostaw mnie…
- Nigdy- wziął mnie na ręce i biegł dalej. Byliśmy na zewnątrz. Powoli odpływałam.
- Co się stało? Gdzie Zayn?- usłyszałam Liam’a. Czyli jesteśmy w samochodzie.
- Sam wróci. Oberwała. Jedź!- wydał polecenie Harry.- Musimy jechać do szpitala…
- nie możemy, Harry. Ona nie umrze. Masz tam apteczkę, na razie ty się nią zajmij. W Portland ją zabierzemy do lekarza. – chyba ruszył. Harry zaczął gdzieś grzebać ,a potem znów był blisko mnie.
- Nie zostawiaj mnie Diana… Błagam, kochanie… Nie rób mi tego- po tych słowach zapadła ciemność.
 -------------------------
I jak? Przepraszam że tą akcję tak słabo opisałam, ale nie miałam już siły :/  Mam nadzieje, że może być. Za parę rozdziałów wynagrodzę to wam taką kochaną sceną ;) Dobra więcej nie zdradzam. Jutro następny, piszcie swoje przemyślenia, chętnie poczytam. Mam nadzieję, ze komentarzy przybędzie bo liczba maleje ;/

        


5 komentarzy:

  1. Kochana scena? proszę, powiedz mi, że będzie to coś pomiędzy Dianą i Harry'm :) No co? Nie moja wina, że tak bardzo ich lubię hahaha
    Świetny rozdział.
    Diana oberwała... Martwię się o nią :)
    Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak mi oddechu... Rozdział zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)