sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 17



Rozdział 17
                                                    Ian
- Czy jeszcze raz mam coś powtórzyć?- spytał Nathaniel po raz setny.
- Czyli, że jak ktoś nadchodzi mam ostrzec Calum’a i Ian’a waląc w drzwi , a sam mam  być gotowy żeby oddać strzał?- zapytał Ashton.
- Tak. Coś jeszcze?- popatrzył po nas. Nikt się nie odzywał- No to życzę powodzenia. Wyjdę teraz z Horanami i Avril i pójdę coś załatwić.
Trzymajcie się planu- i wtedy on, Jai, Luke i Avril wysiedli. Plan był prosty. Teraz tamta trójka uda się do parku obok McVey Corporation i tam dadzą pokaz tańca w ten sposób odciągając uwagę ludzi. Za chwilę Rosie i Nath pójdą odwrócić uwagę ochrony i recepcji. Potem Cassie, Melanie, Ashley, Cal, Ash, Mike i ja pójdziemy i dostaniemy się do środka. Ja z chłopakami mamy wykraść  jakieś dokumenty, a dziewczyny zgrać i usunąć z komputera jakieś informacje.
- Idziemy, trzymaj kciuki- szepnęła Nath i razem z Rosie wysiadły. Mike siedział z Ashley, Ashton siedział razem z Cassie, a Cal był czymś zajęty, więc miałem okazję pogadać z moją młodszą siostrą. Dosiadłem się do niej.
- Jak się czujesz?- posłała mi sztuczny uśmiech.
- Dobrze. – przewróciłem oczami.
- A na serio?- westchnęła.
- Jest fatalnie, Ian. Boję się. To wszystko jest pokręcone. – przytuliłem ją.
- Nie bój się, Mel. Wszystko będzie dobrze. Wiesz, że nie pozwolę ci skrzywdzić- dawno temu, kiedy Melanie miała 5 lat bawiła się w ogrodzie, a my z mamą coś gotowaliśmy. Dziewczynka przybiegła do nas z płaczem, przerażona. Powiedziała, że widziała coś okropnego, jakby potwora (oczywiście nic nie było), ale od tamtej pory jest strasznie strachliwa i przez pewien czas bała się ciemności i spała ze mną.  Nie mówiliśmy nic tacie ani Rosie bo to miała być tajemnica naszej trójki. I do dziś tak pozostało.
- A kiedy ciebie zabraknie Ian? Jak ja sobie poradzę?
- Dasz radę, siostrzyczko. Jesteś silna. To raczej ty powinnaś mnie chronić.
- Już czas- odezwał się Mike.
                                                    ***
Rosie i Nath spisały się na medal. Wtargnęliśmy niezauważeni. My popędziliśmy schodami w dół, a dziewczyny do góry. Mike w mgnieniu oka otworzył sejf w którym dokumenty były ukryte.
- Bądźcie gotowi do ucieczki- mruknął. Z Calumem weszliśmy do sejfu. Otworzyliśmy nasze torby i upychaliśmy tam każdy napotkany plik papieru. Kurde, czułem się jak jakiś gangster! Po kwadransie cztery torby były wypełnione po brzegi , a zostało jeszcze z 40 kartek. Cal dwie z toreb przekazał chłopakom kiedy zastanawiałem się jak by je zabrać.
- Ian chodź szybko, policja podobno przyjechała!- popędził mnie mój przyjaciel. Rozdzieliłem stosik na pół i podałem mu jedną część. – Nie dam rady z ta wielką torbą i tymi kartkami na raz! Musimy jest zostawić! – chwyciłem swoją torbę.
- Nie marudź tylko bierz- pobiegliśmy w głąb korytarza, gdzie czekała już na nas reszta. – Wiecie czy zaczęli nas gonić?- zapytałem, a potem dostałem odpowiedź z daleka.
- Gońcie ich!- musieliśmy działać szybko. Luźne kartki przekazałem Ashley, a torbę Cassie.
- Ja i Rosie odciągniemy ich. Wy lećcie do samochodu- pospiesznie opuścili teren McVey Corporation. Policja była już blisko. Było ich słychać.- Chodź- pociągnąłem ją za sobą. Pobiegliśmy schodami do góry.
- Stać!- krzyczeli funkcjonariusze. My biegliśmy. Plan awaryjny był taki, że pobiegniemy na dach i przebiegniemy się po nim na drugi koniec ulicy, a tam wskoczyli do vana.
- Szybciej- pospieszyłem dziewczynę. To musi się udać, no! Dziewczyna dotrzymywała mi kroku. Dostaliśmy się na dach. Był co prawda nie równy, ale damy radę. Pociągnąłem ją za sobą.  Deptali nam po piętach. Rosie potknęła się, a ja żeby pomóc jej złapałem ją za ramię i za łańcuszek, który się zerwał i poleciał w dół.
- Debilu, to było od mamy!- wrzasnęła.
- Później mi podziękujesz- zostało parę metrów. Już widziałem pędzący na dole van- Skaczemy. Raz… Dwa i trzy…- wybiliśmy się. Przez chwilę lecieliśmy a potem bezpieczni siedzieliśmy w vanie.
                                                            Diana
Plan był prosty. Caine miał spotkanie z prezesem McVey Corporation, firmy która zajmowała się badaniami nad aniołami. Lou, Niall, Zayn,Harry, Tack i ja mieliśmy jechać do Newton. Tam bez problemu byśmy ukradli papiery. Jednak kiedy dojechaliśmy wokół firmy roiło się od policji i gapiów. Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy bliżej.
- Co tu się stało?- zapytał Harry.
-  Zorganizowana grupa przestępcza okradła McVey Corporation- powiedział jeden z gliniarzy. Jakaś starsza kobieta roześmiała się.
- chciał pan powiedzieć grupa nastolatków- po tych słowach zrobił się czerwony jak bura. Coś zaczęło mi świecić po oczach. Spojrzałam na chodnik. Od czegoś odbijało się światło. Podeszłam bliżej. Naszyjnik. I to nie byle jaki. Srebrny w kształcie litery R. Naszyjnik Rosaline. Teraz wszystko ułożyło się w całość. Nastolatki, naszyjnik, McVey Corpoation.
- Co tam trzymasz?- zapytał Lou. Pokazałam mu wisiorek.
- To nasze dzieci dla Nathaniela okradły firmę.- powiedziałam . Zdezorientowali mężczyźni popatrzyli po sobie.
- Tak sądzisz?- zapytał Niall.
- Nie sądzę, tylko to wiem.- podszedł do nas Styles.
- Wszystko co najważniejsze zostało skradzione. Nic tu po nas. – poszliśmy do samochodu.
                                                           ***
- Mamo!- krzyknęła sześcioletnia Rosie.
- Co się stało kochanie?- patrzyła na mnie przerażona.
- Nie mogę znaleźć naszyjnika ! Szukałam już wszędzie, nie wiem gdzie on jest…- mała miała już łzy w oczach.
- Chodź, poszukamy go. – poszłyśmy do jej pokoju. – Co robiłaś kiedy miałaś go po raz ostatni- pomyślała chwilę.
- Chyba spałam- ukucnęłam i zaczęłam przeszukiwać pod łóżkiem. Po niedługim czasie poczułam metal pod palcami. Wyciągnęłam go i zawiesiłam dziewczynce na szyi. – dziękuję mamo! Jesteś najlepszą mamą na świecie! Kocham cię.- rzuciła mi się na szyję
- Ja ciebie też kocham córeczko.
To wspomnienie przelatywało mi przez głowę. Gdzie do cholery są moje dzieci?! Weszłam do firmy mojego męża. Spotkanie skończyło się wcześniej ze względu na rabunek. Miałam przekazać Cainowi informacje. Nie pukałam do drzwi jego gabinetu. Nigdy tego nie robiłam. Nie musiałam.
- Caine musimy poga…- to co ujrzałam mocno mnie zaskoczyło- dać…
-------------------------
Byłyście blisko ;) Jednak się minęli, zamiast spotkać. Przepraszam, lubię komplikować. A pewnie w następnych rozdziałach mnie znienawidzicie, bo teraz będzie dosyć nieprzyjemnie:/ Nie zdradzam wam więcej. Jak myślicie co zobaczyła Diana? Nn jutro albo w pon, to zależy od was i waszych komentarzy, za które dziękuję osobą które komentują systematycznie ;*

7 komentarzy:

  1. Kurde, a mieli się spotkać :(
    Źle, bardzo źle :(
    I teraz jeszcze Diana złapała Caina na całowaniu się z tą jego pracownicą :(
    Wszystko idzie nie po mojej myśli, teraz będzie napięta atmosfera w rozdziałach :(
    Ale rozdział oczywiście świetny :D - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego ja mam wrażenie, że Caine zdradza Dianę?
    Nie, żeby coś, ale nawet chciałabym aby to okazało się prawdą :)
    Jakoś nie lubię go xd
    Wolę, jak Diana jest z loczkiem :)
    Szkoda, że się nie spotkali.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski nie moge sie doczekac nn ✌

    OdpowiedzUsuń
  4. Caine ją zdradził z ta asystentką. Widziałam! Znaczy, nadal myślę. Ale niezapowiedziana wizyta, wejście bez pukania. I w ogóle. No na pewno! A to dupek!
    I szkoda, że się minęli ;-;

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)