sobota, 14 marca 2015

Rozdział 61




Rozdział 61
                                                     Diana


Po kolejnej podróży Layla postanowiła się przełamać. Opuściła mnie i poszła odwiedzić swój stary dom i zobaczyć matkę i brata, a to był wyczyn. Ona ich nienawidziła. Jej mam była inwalidką, brat był jej oczkiem w głowie, a ojciec ich zostawił. Więc wszystko spoczywało na barkach Layli. Musiała sprzątać, gotować, opiekować się młodym i pomagać w niektórych sprawach matce. Oczywiście wysiłek nie był powodem jej nienawiści. Jej matka zawsze ją krytykowała i nigdy, ale to nigdy nie podziękowała. Czasami potrafiła wytknąć Layli , że nie jest taka jak ja. Raz to zrobiła w mojej obecności. Wyobraźcie się jakie to musiało być dla niej poniżenie. Ja osobiście zapadłabym się pod ziemię. Dziś Layla nie ma z nimi kontaktu. Wiemy tylko tyle, że jej brat nadal jest singlem i mieszka z matką. Czasami podeśle im jakieś pieniądze, ale nic poza tym. Wracając… Przeniosłyśmy się do czasu krótko po rozwodzie moich rodziców. Wtedy jeszcze nie było Roger’a, Kyle’a albo mojego ukochanego pieska JayKay’a. Mieszkałyśmy tylko we dwie. Skierowałam się do mojej sypialni. Malutka ja spała niespokojnie. Na jej buzi malował się grymas , wierciła się niespokojnie i mruczała coś pod nosem. Nachyliłam się żeby coś usłyszeć.
- Zostawcie mnie, zostawcie…Zostawcie!- w pokoju pojawiła się moja zmartwiona rodzicielka. Położyła się i mnie przytuliła. Potem niespokojnie spojrzała na sufit.
- Wynoście się- mruknęła. Również przeniosłam tam wzrok. Pamiętam jak mama chwile przed śmiercią mówiła, że wiedziała, że nade mną latały demony, ale ich nie widziała. Pewnie dlatego, że była człowiekiem. Natomiast ja widziałam je. Na początku myślałam, ze to czarny dym, ale…
To były moje demony
Malutka teraz coś wykrzykiwała. Nie dało się tego zrozumieć. Demony podlatywały trochę bliżej. Zaczęła głośniej krzyczeć i wtedy oddalały się. Dziwię się, że matka nie dała mnie do psychiatryka. To naprawdę był przerażający widok. Ale one też coś mruczały.
- Uwolnij nas, uwolnij nas, uwolnij nas…- i tak w kółko.
- Aaaaaaaaaa!- krzyknęła mała i poczwary zniknęły. A ona zapadła w spokojny sen. Mama patrzyła na nią z troską. Pogłaskała ją po blond włosach.
- Dasz radę córeczko. Wierzę w ciebie- położyła się koło niej i sama usnęła.
                                                  Harry
Siedziałem skulony w rogu schronu. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Kolejny raz zawiodłem. Kolejny raz wiele osób przeze mnie zginęło. A w tym osobach był mały chłopiec.
Zabiłem dziecko
Nienawidziłem siebie. Chciałem ze sobą skończyć jak najszybciej. Były dwa sposoby.
Znajdę anielską strzałę i wbiję ją sobie prosto w moje złe serce.
To była kusząca propozycja. Ale z drugiej strony pozostałym strzały są bardziej potrzebne. Musiałem więc przystać na drugim sposobie.
Iść do jedynej osoby, która mogła mi pomóc i błagać ją o wysłanie do piekła.
A tą osobę wszyscy znają.
Nathaniel.
Nikt mnie nie powstrzyma. Ani Caine, ani Harry, ani mama, ani moi przyjaciele, a ni nikt inny. Jestem pewny co do swojej decyzji. Udałem się do wyjścia gdzie nieznany mi anioł pilnował wejścia.
- Przesuń się- warknąłem.
- Mam rozkazy żeby nikogo nie wypuszczać- prychnąłem.
- Mam w dupie rozkazy. Przesuń się, albo tego pożałujesz- chłopak ani drgnął. Taki twardziel? Zaraz zobaczymy- pchnąłem go z całej siły. Stracił równowagę i zaliczył glebę. Nie chciałem robić niepotrzebnego zamieszania, więc wyszedłem. Nikt mnie nie gonił. Rozłożyłem skrzydła i poleciałem nad tamto wzgórze. Było to nie lada wyzwanie, przez wichurę. Po pewnym czasie udało mi się.
- Nathaniel’u! – rozniosło się echo. – Ojcze! Przyjdź do mnie! Proszę cię! Przybądź tu, ojcze! – błyskawicznie pojawił się za mną. Na jego twarzy widniał dumny uśmiech.

- Nie sądziłem, ze kiedykolwiek mnie tan nazwiesz. Moje czarne serce się raduje. O co chodzi, synu?
- Błagam cię, skończ moje udręki. Wyślij mnie do piekła, na które zasłużyłem. Proszę cię- aż uklęknąłem.
- Cieszę się, że chcesz tam iść. Sam trochę żałuję, że stamtąd uciekłem. To naprawdę wspaniałe miejsce. Niestety musisz poczekać. Obiecuje, że dostaniesz to czego chce, ale wszystko w swoim czasie. – spojrzałem na niego błagalnie.
- Proszę nie karz mi czekać. Nie karz mi żyć ze świadomością jakim złym człowiekiem jestem. Czemu dopiero teraz to zrozumiałeś? Czyżby przez te osoby w szpitalu? Przez tego małego chłopca? Przez tą głupią dziwkę zwaną twoją matką? Nie przejmuj się. Byli zbyt słabi żeby żyć na tym świecie.  A twoja matka zasłużyła na śmierć.
- Może i była głupia skoro została dziwką. Ale nie zasłużyła na śmierć! Była niepoczytalna, truta przez tego alfonsa… Tak samo tamci ludzie! Może zdarzyłby się cud? Może by w magiczny sposób ozdrowieli? Może ten chłopiec miał przed sobą świetlaną przyszłość? Błagam wyślij mnie tam! Sam będziesz miał kłopot z głowy.. Co za różnica czy wyślesz mnie teraz? Możesz w końcu mnie oświecić?
- Bo piekło już niedługo się zacznie synu tutaj. I u nas też. Ciemność ogarnie cały świat. Te nędzne istoty wymrą. Przejmę władzę nad wszechświatem. Strącę z tronu samego Boga! Wtedy dostaniesz co tylko chcesz. Tak samo moje wnuki. No i oczywiście ta ladacznica Bella dostanie za swoje. Za te zdrady. Raduj się, mój synu! – patrzyłem na niego oszołomiony. Chciał zmienić wszystko w piekło… Chciał żeby miliardy ludzi i zwierząt umarły. Chciał doprowadzić żeby świat w którym jak dotąd żyliśmy zmienił się na dobre.
- Czemu chcesz to zrobić?
- Chce zmienić wszystko na lepsze. Chce żeby ci nic nie warci ludzie dostali za swoje. I chcę żeby anioły przeżyły to co my przeżyliśmy Harry. Nie bez powodu wybrałem twoją matkę. Była piękną, łatwo dostępna, bez trudu można było nią manipulować. Tak więc miała cię urodzić, a potem zabić. Żebyś przeistoczył się w anioła. I tak się też stało. Przez całe twoje dzieciństwo cię obserwowałem. Jak kradłeś jedzenie. Jak spałeś w zimnych obskurnych piwnicach. Jak nosiłeś podarte ubrania. Jak obserwowałeś chłopców grających w piłkę z podziwem. To kiedy patrzyłeś na szczęśliwe rodziny z zazdrością. Specjalnie się nie ujawniłem żebyś rósł w siłę. I tak oto jesteś, Harry. Trzeci najpotężniejszy anioł na tej planecie.
- Nie jestem potężny. A jeśli uważasz się za najpotężniejszego anioła na świecie to się mylisz. Diana jest od ciebie o wiele silniejsza i nie dopuści żebyś zmienił to wszystko w piekło – uśmiechnął się.
- Oh czyżby? A czy jest na tyle potężna żeby zapobiec temu?- nastąpiła jedna wielka eksplozja czerni. 
-------------------------
No to trochę Nathaniel ujawnił. Jak myślicie : co się wydarzyło pod koniec i czy Nathaniel'owi uda się zmienić świat w piekło ? No i o co chodzi z tymi demonami Diany? Zapowiadam, że w nn chłopcy będą ostatni raz w tym wymiarze no i już niedługo dowiemy się jeszcze więcej ^^ Nn pojawi się jutro lub w pon, bardzo was proszę o komy ;p

4 komentarze:

  1. Świetny :D
    Nie mam pojęcie co się wydarzy, ale jestem bardzo ciekawa, co bd , kiedy wyjdą z tego "piekła" :p
    Jestem pewna, że wszystko bd baaaardzo ciekawa, ale nie sugeruję, że teraz było nudne, bo nie było :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... Nathaniel :)Tak bardzo go nie lubiłam, ale teraz mi zaimponował :) Lubię czarne charaktery ;p
    Biedny Harry :( Dobrze, że jego ojciec nie zesłał go do piekieł ;p
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Ani się waż wysyłać Harry'ego do piekła...

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)