wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 62

Znacie jakąś godną polecania zwiastunownie (link w komie) lub same wykonujecie zwiastuny ( proszę o kontakt na dianacaineblog@gmail.com)?

Rozdział 61
                                                          Harry


 Tej wielkiej chmury zaczęły wylewać się czarne dusze.
Demony
- No i mój drogi, jedyny synu. Ostatecznie piekło się zaczęło- patrzyłem na to z niedowierzaniem. Nagle z samej tej chmury wyleciał Nathaniel, widocznie należący do tego wymiaru. Przyglądałem się mu chwile. Potem zaczęły do mnie przypływać różne fakty i wszystko ułożyło się w logiczną całość. Spojrzałem na ojca. On się tylko uśmiechał. Widząc moją niepewność do tego co przed chwilą odkryłem skinął głową. Nie, nie, nie. Usłyszałem krzyk. Spojrzałem w stronę źródła. Na polach na których znajdowały się schrony szalał pożar. Tylko czemu… Już po sekundzie znałem odpowiedź. To ta chmura wystrzeliła tak potężny piorun, który trafił w tamto miejsce i wywołał eksplozje. Tamci ludzie nie mieli szans. O nie.
Tam były mama i Rose.
Rozłożyłem skrzydła i czym prędzej tam podleciałem. Właz był wyłamany. Zajrzałem do środka. Setki martwym i lekko spalonych ciał. Podszedłem do miejsca gdzie je zostawiłem. Niestety je znalazłem. Rose miała poparzoną twarz. Mama cały lewy bok.
Nie oddychały
Z moich oczu wypłynęły pierwsze łzy. A gdyby tego było mało Harry był obok. Też martwy. Widocznie ten pieprzony piorun ma w sobie anielską moc, która mogła uśmiercić i jego. Usiadłem pomiędzy nimi. Pozwoliłem sobie na położenie ich głów na kolanach. Głaskałem ich na zmianę. Nie chciałem wychodzić na zewnątrz. Chciałem tu zostać na zawsze.
                                           Diana (drugi wymiar)
Panował jeden wielki chaos. Wszyscy biegali, krzyczeli. I anioły i ludzie padali martwi jak muchy. Byłam przerażona. W głowie kłębiła się tylko jedna myśl.
Wszyscy zginiemy
Czy to ma być kara za wszystkie moje grzechy? Czy ciemność w końcu miała dostać za swoje? Jeśli tak to czemu inni też cierpieli? Gdzie jest Caine? Gdzie jest Harry? Gdzie ci  których uważałam za przyjaciół? Może już nie żyją? Za ile ja umrę?
- Diana!- usłyszałam krzyk. Odwróciłam się. Zobaczyłam Caine’a. Choć trochę mi ulżyło. Teraz tylko trzeba się przepchać.. Kierowałam się do niego. On do mnie. Z moich oczy płynęły łzy. W końcu znalazłam się w jego ramionach. Rozpłakałam się na dobre. Kto by pomyślał? Od kąt zjawili się tamci z innego wymiaru zrobiłam się strasznie wrażliwa.
- Jestem tu- szepnął- Nie bój się
- To koniec , Caine. Wszyscy umrzemy – chwycił moja twarz w dłonie i zmusił mnie do patrzenia na siebie. Uśmiechnął się smutno. Starł kciukami moje łzy.
- Wiem, Diana. Od początku nam się należało. Ale nie bój się. Cieszę się, że będę miał cię u swego boku- pocałował mnie w czoło. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Jedyny plus tego wszystkiego- ludzie zaczęli przepychać się jeszcze bardziej. Przez to wszystko ja i Caine upadliśmy na asfalt. Nie czuliśmy potrzeby wstawania. Caine podniósł się na łokciu i odgarnął kosmyk moich włosów.
- Kocham cię, Diano Evans.
- To na serio musi być koniec świata skoro zdobyłeś się na takie wyznanie.
- Powinienem powiedzieć ci to bardzo dawno temu. A tak na przyszłość, gdybyśmy spotkali kogoś w piekle , nie mów mu o tym co zaszło- zaśmiałam się. Po raz pierwszy i zapewne ostatni w życiu.
- Załatwione, Turner- spojrzałam na niebo- Przynajmniej odejdziemy w blasku- powiedziałam z myślą o błyskawicy- Kocham cię Caine
- Kocham cię Diana- pocałował mnie. To był prawdziwy pocałunek. Kto by pomyślał że coś takiego mnie spotka?
 Nastała wieczna ciemność.

                                                        Caine
Zobaczyłem Niall’a, Louis’a, Liam’a i Zayn’a.
- Luigi zauważył portal w tej chmurze. To może być nasza jedyna szansa- wydyszał Niall. Rozejrzałem się.
- Gdzie Harry?- wszyscy wzruszyli ramionami.
- Ostatnio widzieliśmy go z tobą. – cholera.
- Zrobimy tak. Wydostańcie się stąd, znajdźcie dziewczyny i wracajcie do domu.
- Ale…
- Nie ma żadnych ale. Ja i Harry damy sobie radę. Potem jakoś się odnajdziemy. Proszę was, lećcie już- Louis, Liam i Zayn skinęli mi głową i pofrunęli do góry. Niall nadal stał.- Leć z nimi, Horan. Musisz znaleźć Laylę i Dianę- pokręcił głową.
- Nie ma mowy, że cię tu zostawię- westchnąłem.
- Dam radę. Znajdę Styles’a i od razu do was dołączamy. No leć, Niall. Ktoś musi wycałować Laylę.- niezbyt przekonany zamknął mnie w męskim uścisku.
- Uważaj na siebie przyjacielu- kiwnąłem głową.
- Ty też- klepnąłem go po raz ostatni w ramię, a potem oboje poszliśmy w swoje strony.
                                                  ***
 Każdego kogo napotkałem na swojej drodze pytałem czy widział Harry’ego. Większość osób olewała mnie i uciekała nie wiadomo dokąd. Zdarzyły się przypadki w których ktoś się na chwile zatrzymał i raczył odpowiedzieć. Na moją niekorzyść zawsze było to „nie”. Chodziłem i szukałem tego głupka dalej. Spotkałem Louis’a stąd.
- Widziałeś Harry’ego?
- Ostatnio w pierwszym schronie. Ale to było… Wiesz, przed eksplozją. Jak byłem na obchodach nikogo nie zastałem żywego. Może mu się udało i wyszedł, ale licho tam wie…
- dzięki. Caine’a widziałem jakąś godzinę temu na …
- To już nieistotne- mruknął.
- Myślałem, że się przyjaźnicie- odparłem zaskoczony.
- Bo tak chyba było. Nie żyje. Diana też- odwrócił wzrok.
- Przykro mi..- machnął ręką.
- To lepiej niech ci nie będzie. Nie potrzebuję kondolencji. I tak zaraz do nich dołączę. Idź szukać tego matoła. Powodzenia- no i się oddalił. To przykre, że teraz wszyscy umierają i nie można nic z tym zrobić.
Oby w naszym świecie nas to ominęło.
Pobiegłem do schronu o którym mówił Tomlinson. Cuchnęło spalenizną. Zszedłem na dół i się rozejrzałem. Jest. Siedział trzymając młodego Styles’a i jakieś dwie kobiety na kolanach. Widać było, że płakał. Zrobiłem coś czego nikt by w życiu się nie spodziewał. Przytuliłem go. Zasługiwał na wsparcie. Pokochał te osoby jak własną rodzinę. Walczył żeby przeżyli. A teraz byli martwi.
- Musimy iść, Harry. Musimy wracać do domu. Do twoich dzieci. Strasznie za tobą tęsknią. – pokręcił głową.
- Nie mogę do nich wrócić. Jestem fatalnym ojcem. Skrzywdzę ich- pokręciłem głową.
- Kochasz swoje dzieci, a one ciebie. Okazałeś się lepszym ojcem niż ja. Jesteś ostatnią osobą, która zrobiłaby im krzywdę. Chodź. Nie po to olałem chłopaków żeby cię zostawić- przeniósł na mnie smutny wzrok.
- Czemu to zrobiłeś Caine? Przecież próbuję odbić ci Dianę. Jaki to ma sens?
- Żaden. Na serio. Ale moje sumienie dałoby mi żyć gdybym cię zostawił. Chodź, mamy ostatnią szansę stąd uciec, uratować naszą księżniczkę i skopać dupsko twojemu ojcu. To jak? – w jego oczach ujrzałem płomień.
- Z wielką chęcią- polecieliśmy i w ostatniej chwili udało nam się wyjść z tego wymiaru.
                                                        Diana
Wylądowałyśmy w szpitalu. Od razu wiedziałam do jakiego wydarzenia się przeniosłyśmy.
- Moje narodziny – powiedziałam.
- Nie nieźle- spojrzała przez szybę do najbliższej Sali- Już jesteś na świecie. Patrz- zajrzałam. Na łóżku leżała moja mama. Uśmiechnęłam się.- Dam wam chwilkę prywatności. Pójdę zrobić sobie kawę- posłała mi uśmiech i się oddaliła. Przez chwilę stałam nieruchomo. Tak bardzo żałuję, że mnie nie widzi. Chciałabym z nią porozmawiać. Niestety nie było takiej możliwości. Pozostało mi tylko tam wejść i patrzeć co się działo. Zaraz, zaraz. Jak ja tam wejdę? Jak drzwi się „same otworzą” to będzie podejrzane. Musiała poczekać parę minut. W końcu pojawiła się pielęgniarka niosąca małą mnie na rękach.
- Pani Evans- odezwała się położna- Przyniosłam pani córeczkę- mama wyciągnęła po mnie ręce- Jest naprawdę piękna- stwierdziła.
- Dziękuję, też tak myślę- rodzicielka zdobyła się na najmilszy uśmiech jaki mogła mieć w tej chwili. Położna odwzajemniła gest i opuściła salę. Usiadłam na parapecie.- I jak się masz księżniczko?- zwróciła się do niemowlęcia.
- Fatalnie, mamo- odpowiedziałam.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że przyszłaś na świat cała i zdrowa. Szkoda, że nie wszyscy się z tego cieszą… Ale obiecuje ci, że wynagrodzę ci za wszelką cenę to jak będziesz cierpiała przez Jules’a. I to, że twój ojciec to tchórz. We dwie damy sobie radę. Matka z córką. Obiecuję ci, że nigdy cię nie opuszczę, że każdy kto z tobą zadrze będzie miał ze mną do czynienia. Będę najlepszą matką jaką tylko mogłaś mieć. Kocham cię, Diana- to chyba były najcudowniejsze słowa jakie usłyszałam. O dziwo nie poleciały mi łzy. O nie, nie tym razem. Teraz muszę zrobić się twarda i wygrać z Nathaniel’em.
- Dianaaaaaaaaaaaa!- usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki. Zeskoczyłam z parapetu i podeszła do łóżka. Pogłaskałam małą po główce, a mamę pocałowałam w czoło.
- Trzymajcie się.
                                               Niall
Wylądowaliśmy w schowku na miotły. Lądowanie nie należało do miłych.
- Złaź ze mnie Malik- warknął Liam.
- Aua, moja noga- mruknął Louis.
- Kurwa, Payne- krzyknął Zayn.
-Oh, zamknijcie się już – otworzyłem drzwi. Oślepiło mnie bardzo jasne światło. Gdzie my… Zobaczyłem najpiękniejszą kobietę na tej planecie. Stała przy automacie do kawy. – Layla!- krzyknąłem. Moja żona się odwróciła. Ze zdziwienia kubek wypadł jej z ręki. Wpatrywała się we mnie. Nie czekając ani chwili dłużej rzuciłem się w jej kierunku. Uczyniła to samo. W połowie drogi wpadła w moje ramiona i zaczęła szlochać.
- To naprawdę ty?- wychlipała.
- Tak. To ja kochanie- pocałowałem ją mocno w usta. Czułem się tak świetnie. Ona żyła. Mogłem ją trzymać w objęciach. Mogłem powiedzieć jak bardzo ją kocham…
- Gołąbeczki, poczekajcie do powrotu co?- zaśmiał się Malik. Posłałem mu groźne spojrzenie. Uniósł ręce w obronnym geście.
- Gdzie Diana?- zapytał Liam. No właśnie, dobre pytanie.
- Dałam jej chwilkę prywatności. W końcu to jej przeszłość. Byliście sami we czwórkę?- popatrzyła po nas. Spuściłem wzrok.
- Byli z nami Harry i Caine, ale…- zacząłem.
- Ale?
- Harry gdzieś zniknął, a Caine się uparł, że go poszuka. Nie wiemy co się z nimi dzieje.
- Gdzie ostatnio byliście? – popatrzyłem błagalnie na Lou.
- W innym wymiarze… Tylko, że tam… Zaczęła się apokalipsa.
- Co?!- wrzasnęła dziewczyna- Jak mogliście ich tak zostawić?
- Layla, nie chciałem, ale…- na podłodze za nią zaczął rozciągać się portal. Kierował się w naszą stronę. I tak samo z drugiej strony. Nie mieliśmy gdzie uciekać. Pierwszy spadł Liam. Potem Malik i Louis. Popatrzyłem na Laylę. Była przerażona.
- Dianaaaaaaaaa!- to była ostatnie co usłyszałem przed kolejną podróżą. 
----------------------
Czy tylko według mnie ten rozdział jest fatalny? Nie dość, że miał pojawić się do wczoraj to jeszcze nie wyszedł tak jak miał wyjść :/ Co o nim sądzicie? Bardzo mnie nienawidzicie za to co zrobiłam? Co będzie dalej ( w nn dowiemy się dużo ciekawych rzeczy ^^) Nn pojawi się do pt, bardzo was proszę o komy, bardzo proszę o pomoc ze zwiastunem, bo do nowego bloga potrzebne mi tylko to. 

4 komentarze:

  1. Dlaczego to zrobiłaś?!
    Ja już myślałam, że wszyscy będą szczęśliwi, a tu takie zaskoczenie.
    Och, dlaczego?!
    Mam nadzieję, że wszystko się jeszcze dobrze skończy.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D
    Niestety, nie pomogę ci z zwiastunem, bo nikogo takiego nie znam :/ aaa, zaraz zaraz, znam pewną osobę, wyślę ci na twitterze :D
    Jejku, a myślałam, że to koniec złego :( A może znajdą się w swoich domach :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra jednak wyślę ci tu, bd szybciej :D
      Myślę, że ta bardzo dobra osoba, może ci pomóc :D @WaitingOnFF7 - Asia :)

      Usuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)