sobota, 21 marca 2015

Rozdział 64



 CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Rozdział 64
                                                      Diana


Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Ostatnie co pamiętam to upadek do wody. Ciekawe gdzie mnie zaniosło…
- Niemożliwe haha!- usłyszałam dziecięcy śmiech na korytarzu. Doskonale go znam.
Astrid
- Mówię jak było- odpowiedział jej kolejny wesoły głos. Astrid miała racje. To niemożliwe, że właśnie usłyszałam Rosaline. To dziwne, że może zaniosło mnie akurat do nich. Drzwi się otworzyły. Stanęły w nich one dwie i Melanie. Gdy tylko zobaczyły, że nie śpię rzuciły się na mnie i mocno przytuliły.
- Powiedźcie, ze to nie sen i jesteście prawdziwe- poprosiłam.
- Jeśli ty też jesteś prawdziwa , to nie jest sen. – odsunęłam się od nich, żeby móc na nie popatrzeć. Zmieniły się w ciągu mojej nieobecności. A minęło tylko…
- Który dzisiaj mamy, dziewczynki?
- Spokojnie, mamo- przemówiła Astrid- Jutro masz urodziny, cały czas pamiętamy. – otworzyłam szerzej oczy.
- Piętnasty lipca…- o nie… Jutra moja osiemnaście lat od ostatniej wojny. Wznów trzeba będzie walczyć. O nie… Usłyszałyśmy pukanie. Do pomieszczenia wszedł mój brat, Luke. Rozpromieniłam się na jego widok.
- Widzę, że śpiąca królewna już się wybudziła. Dasz radę wstać?- kiwnęłam głową. Przerzuciłam nogi i powstałam. Poczułam ostry ból z nodze. Syknęłam- Tak jak Grace mówiła.  Przez najbliższy czas będziesz miała problemy z nogą. Musiałaś w coś nieźle przyłożyć- trudno było czegoś sobie nie zrobić kiedy spadało się z nieba do tafli wody! – Dziewczynki, tata przyjechał. Lećcie się przywitać, ja zaniosę waszą mamę- rzuciły się biegiem. Blondyn popatrzył na mnie z troską.
- Grace mówiła przez ile będę kontuzjowana?- Wziął mnie na ręce.
- Minimalnie miesiąc. Nie możesz chodzić, chyba, że o kulach.
- A może jest jednak szansa, że do jutra wyzdrowieje?- uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Chyba, że masz dar uleczania. To jedna szansa.
- Ah, niestety tego nie posiadam. Idziemy? – pokiwał głową i ruszył. Jejku, jak ja nienawidzę być noszona. A zwłaszcza przez Luke’a. Jest strasznie nie delikatny. Wyszliśmy na taras gdzie zgromadzili się wszyscy. Nikt nie zauważył naszego przyjścia poza Grace. Może to i lepiej?
- No i jest nasza poszkodowana- podeszła do nas obejmując Avril.- Jak się czujesz?
- Nie jest źle- stwierdziłam. – Luke, możesz mnie już postawić- chłopak ani drgnął- Luke, no proszę. Postaw mnie.
- Boisz się, że adoratorzy będą zazdrośni?- szepnął i oberwał w łeb.
- O, gwiazdeczka nareszcie się obudziła- usłyszałam głos David’a. Dzięki niemu wszyscy przenieśli wzrok na mnie.
- A dziwisz się jej, że tyle spała? Po tej dawce przeciwbólowych których w nią naładowaliśmy powinna spać z miesiąc. – zaśmiała się Margaret.
- Powiesz mi jak to możliwe, że jesteś przed nami?- zapytała z uśmiechem Layla i podeszła do mnie. A raczej do Luke’a który nadal mnie trzymał- Weź ją postaw- wywrócił oczami i w końcu spełnił prośbę. Dziewczyna mocno mnie przytuliła.
- Nawet nie wiesz ile bym dała, żeby być później od was i uniknąć tego jak się tutaj dostałam- podniosłam wzrok i napotkałam oczy Caine’a. Patrzył na mnie zmartwiony. Odwrócił się na chwilę do Harry’ego i coś mu powiedział. Myślałam, że Harry się skrzywi, warknie na niego lub cokolwiek na przekór szatynowi. On jednak skinął głową, objął swoje dzieci i je wyprowadził. Caine wraz z dziewczynkami podeszli do mnie.
- Cześć- powiedział. Cześć? Tylko cześć?
- Cześć- spojrzał na moją nogę.
- Nie za dobrze wygląda- spuściłam wzrok na kończynę. Była cała w siniakach i zadrapaniach, a w dodatku była bardzo krzywa niż wcześniej.
- Masz racje- Rosaline odchrząknęła.
- My z dziewczynami już idziemy do waszej sypialni. – pociągnęła dziewczyny za sobą. Przeniosłam wzrok na męża.
- Chodź tutaj- podniósł mnie bez problemu i udał się za dziewczynami.- Nie poruszymy tematu tej podróży przy młodych, prawda?
- Ani mi się śni. Dopiero jak zostaniemy sami…- modliłam się żeby na mojej twarzy nie pojawił się rumieniec- Caine, wiesz, który dzisiaj jest?
- Tak, wiem- mruknął.
- Co teraz? – spojrzał mi w oczy.
- Harry wpadł na bardzo dobry plan. On ci powinien o nim opowiedzieć- w jego głosie usłyszałam smutek.
- Mamy szansę wygrać?- zapytałam.
- Jeśli wszystko pójdzie tak jak zaplanowaliśmy to tak. Wygraną mamy jak w banku- znaleźliśmy się w sypialni. Mężczyzna położył mnie delikatnie na łóżku, a chorą nogę ułożył sobie na kolanach. Córki zajęły miejsca obok nas.  
- Opowiecie nam coś?- zapytała Melanie. Pogłaskałam ją po policzku.
- Długa, nudna historia. Strata czasu. Lepiej wy opowiedzcie co robiłyście- po tych słowach zapał Astrid się włączył. Zaczęła opowiadać wszystko co się działo od początku ich pobytu tutaj. Rose i Mel czasami coś dopowiedziały. Było cudownie słyszeć ich głosy.
- Mamo?- spojrzałam na najstarszą.
- Tak?
- Czy już jutro Ian do nas wróci? – wszystkie pary oczy wlepiły się we mnie.
- Tak. Tak, jutro wasz brat do nas wróci- starałam się żeby zabrzmiało to jak najbardziej wiarygodnie.
- Wybaczycie mu, prawda? On nie chciał niczego złego…
- Wiem, skarbie. Wybaczymy mu, choć nie mówię, że nie poniesie za to konsekwencji. – puk. puk. W drzwiach stanął Harry.
- Dać wam więcej czasu?- zapytał. Caine wstał i wziął Astrid na ręce.
- Nie trzeba. Lepiej  żebyś załatwił to jak najszybciej. Rosaline, Melanie chodźcie- kiedy wychodził poklepał Harry’ego po ramieniu. To nie zapowiada się zbyt dobrze. Zostaliśmy sami.
- Co tam, piękna?- zapytał i lekko się uśmiechnął.
- Jakoś leci. A u ciebie?- wzruszył ramionami.
- Jakoś leci- na chwilę zapadła cisza- Opowiesz mi co ostatecznie chciał pokazać ci Nathaniel?- streściłam mu wszystko co widziałam i słyszałam w niebie. On kiwał głową.
- Harry? Ja nie wiem czemu zaczęłam cię zdradzać. Naprawdę. Nie dowiedziałam się tego jeszcze- przysiadł na łóżku.
- Teraz to już nie ma znaczenia, Dianuś. Podejrzewam, że mogła cię odpychać moja rodzina- uniosłam brew.
- Wyglądało na to, że kiedyś „szanowałam” Nathaniel’a- odwrócił wzrok.
- On nie był moją jedyną rodziną w niebie. Miałem wcześniej dziadka, który nie słynął z bycia dobrym.
„. Nathaniel’u, zaufałem ci… Miałeś szansę pokazać, że nie jesteś taki jak ojciec”
- Lucyfer? – szepnęłam. Nie odpowiadał.- Nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro…
- Pamiętasz fragment księgi, w którym była mowa o Szatanie?
- Słabo- westchnął.
- Na szczęście znam go na pamięć. „Główny przedstawiciel ciemności. Kiedyś był nim Lucyfer, jednak jego syn o nieznanym imieniu strącił go i sam przejął miano szatana. Można go osłabić, lecz jedynym sposobem na unicestwienie go jest jego pierworodny syn. W dzień wojny, kiedy Diament przejmie ciemność , Szatan wypuści wysłanników ciemności, zaspokoi głód swój i swego pana. Pierworodny syn natomiast złoży swoje ciało w ofierze”- wszystko zaczęło powoli mi się układać.
- I co chcesz zrobić Harry?
- Mój dziadek- powiedział jadowicie- nie ma ciała. To tylko dusza. Potrzebuje ciała i właśnie ja mam je mu dać. A jeśli je przejmie rozpęta się apokalipsa. Na wolność wyjdzie Śmierć, Zaraza, Głód i Wojna. Wszystkie demony zostaną uwolnione. Żaden człowiek nie przeżyje. Anioły albo będą zabijane albo wykorzystywane. Tylko jak księga powiedziała Ciemność musi posiąść Diament co jest równoznaczne z tym, że Diament wybierze Ciemność. A więc jeśli chcemy zapobiec temu i zabić Nathaniel’a musisz wybrać Światło. Dziś w nocy w jaskini ciemności dokonamy przemiany. Wszyscy ciemni poza jednym przejdą na stronę Światła.- teraz wszystko ułożyło mi się w całość.
- Harry, tylko ty zostaniesz po stronie ciemności?
- Tak- przełknęłam ślinę.
- Chcesz żebym wybrała Światło i cię zabiła?- uśmiechnął się smutny.
- Tak- pokręciłam głową. W moich oczach stanęły łzy.
- Nie ma mowy. Musi być inne wyjście… Możemy…
- Nie możemy Diana. To dobry plan. Już większość wie o nim. Diana, musimy to zrobić- przytulił mnie i na dobre się popłakałam.
- Nie chcę tego robić. Wiesz, że cię kocham- pocałował mnie w czubek głowy.
- Wiem kochanie. Ale kochasz też Caine’a…. Proszę cię nie płacz.
- Jak mogę nie płakać? Przecież już jutro masz być martwy…
- Tak powinno być. Proszę cię, żebyś zajęła się moim dziećmi. Możesz to dla mnie zrobić?- pokiwałam głową.
- Oczywiście- pocałował mnie w usta.
- Przyjaciele na zawsze?- uśmiechnęłam się przez łzy. 
- Na zawsze i na jeden dzień dłużej…

--------------------------
No i już wiemy co Harry wymyślił :/  Nie zabijajcie mnie proszę. Jak myślicie czy plan się uda? Co będzie dalej? Czy wszystko dobrze się skończy? Dzisiaj sobie uświadomiłam, że zostało mniej rozdziałów niż myślałam. Czekają nas prawdopodobnie 3 rozdziały i epilog :/ Trochę smutek. Nn jutro albo w pon, proszę o komentarze

5 komentarzy:

  1. Proszę Cię, nie zabijaj Harry'ego.
    Nie rób mi tego. Ja już tutaj płaczę. Przecież musi być jakieś inne rozwiązanie.
    Styles musi przeżyć, no!
    To nie może się tak skończyć!
    Rozdział wprost cudowny i nie mogę doczekać się kolejnego.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Plan się nie uda. Ale zdarzy się cud. Inne wyjście, I wszyscy będą żywi i szczęśliwi. KONIEC! < 3
    Tak chcę ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :D
    Wydaje mi się, że Harry umrze, ale potem ożyje :D
    No to bd się działo, jak zawsze w sumie :D
    Jejku, tak mało już, co bd dalej? :o
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry nie umrze! Nie zgadzam się! Diana wymyśli coś aby on przeżył. Czekam na next! KOCHAM ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. On nie umrze prawda? Nie może umrzeć!

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)