niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 55



Rozdział 55
                                                       Harry



- Co wy tu robicie?- warknąłem. Odpowiedział mi tutejszy Louis.
- Twój szef cię szuka- prychnąłem.
- Niby kto? Ja nie mam szefa. – podszedł do mnie.
- Nawet jeśli stoisz po tej lepszej stronie, twoim szefem czy tak czy tak jest Caine. Więc radzę ci ruszyć dupę i iść z nami- przybliżyłem się jeszcze bardziej.
- Zmuś mnie- w momencie kiedy chciał zadać cios wykręciłem jego dłoń. – I ty jesteś aniołem ciemności?
- Harry, dosyć- odwróciłem się i ujrzałem dwóch Cain’ów. Puściłem Tomlinson’a.
- No co wy. Zabawa dopiera się rozkręcała. Prawda Louis?- uśmiechnąłem się sztucznie do chłopaka.
- Daj spokój. Mamy inne sprawy na głowie.
- Czyżby? A jakie? – zapytałem „mojego” Caine’a.
- Najpierw musimy dowiedzieć się o co chodzi z tą chmurą… - roześmiałem się.
- Serio? Na serio najpierw mamy zająć się ich problemami?
- Skoro tutaj jesteśmy to…
- Czy ty masz coś z głową? Diana i Layla są uwięzione w portalu czasu. My jesteśmy tutaj. Nie wiemy gdzie jest Nathaniel, nie wiemy czy nasze dzieci są nadal bezpieczne. No i jeszcze coś. Nathaniel ma twojego syna! Opętał go! Od ponad miesiąca próbujemy go schwytać, al. Nadal na to nie wyszło! Nie, no ale po co?! Po co przejmować się własną rodziną i przyjaciółmi, którzy byli gotowi zrobić dla ciebie wszystko? Zostańmy tutaj i pomagajmy ludziom, którzy doszczętnie zniszczyli ten świat!
- Harry, uspokój się…
- Nie, Caine. Już i tak długo byłem spokojny. Mam kurwa dosyć. Jak chcesz, proszę. Pomagaj im. Ja mam co innego na głowie- wyminąłem go i opuściłem lokal. Jednak Caine nie chciał ustąpić.
- Myślisz, że mi na nich nie zależy? Myślisz, że moja rodzina nic dla mnie nie znaczy?! To najważniejsze osoby w moim życiu. Ale nie zapominaj przez kogo tutaj jesteśmy. Przez Nathaniel’a. A skoro nas tu przysłał musiał mieć jakiś głębszy cel. Trzeba dowiedzieć się co zamierza zrobić tutaj, żeby być później gotowym. Wiem, że najbardziej martwisz się o nią Harry. Wiem, że ją kochasz. I obawiam się, że ona kocha bardziej ciebie, ale… Ona jest najsilniejszą osobą jaką znam. I jest gotowa walczyć za osoby, które kocha. Layla jest z nią bezpieczna. – spojrzałem na niego
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Czemu zmarnowałeś szansę , którą dostałeś od losu? Czemu ją sobie odpuściłeś- uśmiechnął się smutno.
- Dopiero po fakcie widzimy co straciliśmy. Wiedziałem, że jest wyjątkowa, ale chciałem chyba spróbować czegoś nowego. Jednak to był największy błąd mojego życia. – odwróciłem się i rozłożyłem skrzydła.
- Polecę na tamto wzgórze i spróbuję coś wymyślić. Może coś mi się przypomni. Tylko muszę być sam. Dopilnujesz tego?
- Dobrze. – wzbiłem się w górę.
                                                         ***
Jestem stuprocentowo pewny, ze kiedyś to już widziałem. I to na pewno w śnie. Tylko co to do cholery oznacza? Co to ma na celu? Co się stanie kiedy ta chmura będzie jeszcze większa?
- Witaj synu- jak oparzony stanąłem na nogi.
- Nathaniel. Co ty tutaj robisz? – oparł się o barierkę i zapalił papierosa.
- Nie uważasz, że powinniśmy spędzać, więcej czasu?
- Nie. Nigdy nie będziesz dla mnie jak ojciec. Po co tu przylazłeś?
- Chcę się dowiedzieć co ustaliłeś w związku tej chmury. Chcę zobaczyć czy myślisz w prawidłowy sposób- uśmiechnął się do mnie.
- Aktualnie nie mam żadnej teorii. Niepotrzebnie się fatygowałeś.
- Oh, synu… Przecież dziecko by się domyśliło o co tutaj chodzi. I pamiętam, że ty jako dziecko widziałeś co się stało przez tą chmurę. Musisz sobie przypomnieć.
- Skąd wiesz, że to mi się śniło? I przestań mnie nazywać swoim synem!
- Muszę przyznać, że to wspaniałe uczucie cię tak nazywać. Czuję wtedy satysfakcje. Jak myślisz? Jestem twoim ojcem. Kiedy zabiłeś Anne i tego skurwiela wiedziałem, że mogę pokazać ci moje plany. A sen był najlepszą formą. Na marginesie, nie uważasz że tutejsza Anne jest wspaniałą kobietą? Szkoda, że twoja prawdziwa matka była inna. Dobrze, że nie żyje.- zamknąłem oczy
- Odejdź stąd- zaśmiał się.
- Jak chcesz. Daję ci ostatnią szansę. Dołącz się do mnie, a będziesz miał wszystko. Władze, pieniądze, królestwo… Dianę. Mam jej syna, na pewno się do mnie dołączy. No i oczywiście oszczędzę twoje dzieci. Mam pytanie. Na serio myśleliście, że nie znajdę ich na wyspie? Po paru godzinach miałem wszystkie wytyczne. Spokojnie, niech sobie tam żyją z przekonaniem, że są bezpieczni. Do czasu. No i jeszcze coś. Czy zemsta na Belli nie będzie słodka? I tak już nie jest mi do niczego potrzebna. Będziesz mógł ją ukarać. Prześpij się z tym Harry. Pamiętaj, że ta szansa już się nie powtórzy, synku.
                                                          Diana
- Londyn- powiedziałyśmy jednocześnie z Laylą. – Jak myślisz, do którego ze zdarzeń się przeniosłyśmy? – usłyszałam krzyki i już od razu wiedziałam.
- Akcja z London Eye. Podbiegłyśmy w stronę koło. Nie myliłam się. Nasza kapsuła została do opróżnienia i wtedy przylecieli obłąkani. Widziałam jak jednego poparzyłam. Najpierw skoczyła Willow i jej psiapsiółka. Potem David i Margi. Następnie Luke, Em i Lay. Nikomu z nich się nic nie stało. No i wtedy kabina zaczęła spadać. A ja byłam w niej uwięziona.
- O matko!- ktoś krzyknął i mnie popchnął do wody. Głupia niewidzialność! Kabina spadła wprost na mnie raniąc moje ciało. Odważyłam się otworzyć oczy. Zobaczyłam siebie uwalniającą się i wypływającą na powierzchnie (jej się upiekło i zraniła się wyłącznie w ramię)
Ona jest najsilniejszą osobą jaką znam. I jest gotowa walczyć za osoby, które kocha. Layla jest z nią bezpieczna
Usłyszałam głos Caine’a w mojej głowie.
Ona jest najsilniejszą osobą jaką znam.
Wiem, że najbardziej martwisz się o nią Harry. Wiem, że ją kochasz. I obawiam się, że ona kocha bardziej ciebie…
A potem usłyszałam głos którego w życiu bym się nie spodziewała.
Walcz, mamo.
Będę walczyć synku. Z całej siły walnęłam pięścią w szybę, żeby utorować sobie drogę. Czułam, że tracę przytomność.
Walcz, mamo.
Będę walczyć. Będę walczyć dla ciebie, dla twoich sióstr. Dla twojej babci i dziadków oraz wujków. Będę walczyć dla naszych przyjaciół. Będę walczyć dla Harry’ego i Caine’a. Będę walczyć dla siebie. Rozbijałam szyby jak szalona. W końcu udaje mi się wydostać spod kapsuły i płynę do góry. Zaczerpuje powietrza.
- Diana!- krzyczy Layla i podaje mi rękę. Wyciąga mnie na brzeg.- Musimy iść do szpitala. Tam wymyślimy sposób żeby cię pozszywać.
- Musimy iść dalej, Layla. To zaraz się zagoi. Nie umrę.- ledwo wstałam.- Jestem teraz całkowicie zmotywowana żeby dokończyć tą podróż, znaleźć Nathaniel’a i wbić mu strzałę prosto w to zgniłe serce!
                                                          Ian
Pierwszy raz od jakiegoś czasu widziałem coś samodzielnie i słyszałem. Widziałem moją mamę jak tonie. Widziałem jak ma umrzeć. Słyszałem głos mojego ojca. Poczułem nawet tęsknotę i wieli ból. Chciałem cofnąć czas o parę miesięcy wstecz. Teraz zrozumiałem ile straciłem. I cholernie żałuje. Niestety nie mogę nic zrobić. Jestem uwięziony w swoim własnym ciele. Nathaniel ma nade mną władzę. I znów tracę możliwość samodzielnego myślenia. I ponownie ciemność.

 ------------------------------
Niby zwykły rozdział, ale chciało mi się przy nim strasznie płakać.  Macie może jakieś pomysły na zakończenie? Chętnie wezmę je pod uwagę. Co sądzicie o wypowiedziach bohaterów w dzisiejszym rozdziale? Moim zdaniem dają trochę do myślenia xd  Jutro postaram się dodać nn, proszę o komy, bo znów ubywa .

6 komentarzy:

  1. Wooow :o
    Jak to się stało, myślałam, że jak ktoś/coś wpadnie w Dianę, to po prostu przez nią przejdzie, a tu nagle...
    Harry i Caine chyba bd przyjaciółmi :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle genialny rozdział, nie mogę doczekać się nexta <3

    Serdecznie zapraszam wszystkich lubiących opowiadania z nutką tajemnicy i fantastyki na opowiadanie Crazy mind oraz jego drugą część, Another mind.
    http://haveyougotcrazymind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaa.. To, że Diana słyszała Caine'a i Ian'a jest cudowne! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, mi również zbiera się na płacz.
    Dlaczego mi się wydaje ze Harry zgodzi się na ten cały układ? To nawet miałoby sens haha
    Rozdział bardzo mi się podoba ;)

    Dominika

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)