środa, 25 marca 2015

Rozdział 66



Rozdział 66
                                                 Diana


Nastąpiła eksplozja czerni. Myślałam, że to koniec. Że świat w tamtej chwili się skończył. Jednak to był dopiero początek
Początek końca.
Z wielkiej chmury zaczęły wylatywać demony. Oprócz nich roiło się tu od obłąkanych. Prawdziwe piekło rozpętało się na ziemi. Ciało Ian’a opadło bezwładnie na ziemię. Pokuśtykałam do niego. Wzięłam go w ramiona.
- Obudź się Ian. Proszę. Musisz się obudzić- delikatnie nim potrząsnęłam. Otworzył jedno oko. Na szczęście było niebieskie.
- Proszę, powiedz, że tylko mi się przyśniło, że rozpętałem apokalipsę…- szepnął.
- Przykro mi, ale to prawda, synku. To nie twoja wina. To Nathaniel…- właśnie. Cały czas mamy go na ogonie- Wstawaj! Szybko!- zaskoczony wykonał moje polecenie- Musisz uciekać. Biegnij do lasu i dobrze się ukryj. Wyjdź dopiero wtedy gdy będzie bezpiecznie- spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.
- A co z tobą, mamo?
- Muszę wyrównać rachunki. Biegnij!- popchnęłam go- Uciekaj!- niezbyt przekonany pobiegł w głąb lasu. Zacisnęłam pięści. Czas się pomścić. Odwróciłam się do niego. Przyglądał się temu wszystkiemu z uśmiechem.
Chory potwór.
- Nathaniel’u! – przeniósł na mnie swoją uwagę. Uśmiechnął się z wyższością.
 - Jeszcze tu jesteś? Myślałem, że pobiegłaś się wypłakać któremuś ze swoich kochasi- pokręciłam głową.
- Za dużo łez wylałam przez twój bałagan. Ale mówię koniec. Musisz w końcu ponieść karę za twoje czyny.  Za porwanie dzieci, za opętanie mojego syna, za krzywdę którą poniosła biedna Astrid. Za rozpad mojego związku, strącenie z nieba, śmierć wielu niewinnych za równo ludzi takich jak moja mama czy ciocia jak i aniołów takich jak Isabelle. Za krzywdę, którą każdy odniósł. A przede wszystkim za rozpętanie piekła!- zaśmiał się.
- To twój syn wybrał ciemność.
- Bo ty go do tego zmusiłeś!
- Ja tam bym tego tak nie nazwał. Gdyby chciał wybrać światło, wybrałby. Wracając, chcesz się mścić, sama, bez jakiejkolwiek broni, z chorą nogą, w miejscu gdzie roi się od moich sług ?- uniósł brew. Miał rację. Jednak nie zamierzam okazać mu strachu. O dziwo nie czułam go. Mierzyłam go wzrokiem.- O i popatrz kto do nas powraca- wskazał na niego. Pojawiły się cztery mroczne postacie. Jeden stwór miał kosę.
Śmierć.

Obok niego stał stwór z mieczem i Chełmem.
Wojna
Obok niego coś podobnego kobiety. Z jej brzucha wysypywały się czachy.
Głód

I ostatnie postać. Z jej „ciała” zwisały podarte bandaże. Strzelam, że to Zaraza, bo tylko ona została.
- Świetnie się prezentują jak na ich wiek, nie sądzisz?- zapytał. – Idźcie wykonywać waszą powinność, rozkazuję wam jako syn Lucyfera, Nathaniel wasz wybawca- potwory się rozdzieliły.- Zaraz powróci mój ojciec, więc muszę się sprężać. Demony! Brać ją- kilka tych czarnych kreatur zwróciła się w moją stronę. Nie będę uciekać. Przyjmę śmierć jak należy. Mam nadzieję, że moja ofiara okaże się słuszna. Zamknęłam oczy. Jestem gotowa umrzeć dla nich wszystkich.
- Nie!- usłyszałam krzyk Harry’ego. Nie, nie, nie. Co on robi? Przecież Nathaniel nie może go dorwać! Jeśli to się stanie odda jego ciało Lucyferami. Harry podbiegł do mnie i zasłonił mnie swoim ciałem.
- Stać! – krzyknął Nathaniel- O synu, tu jesteś – uśmiechnął się. – Zaraz dziadek wróci. Wypadałoby go powitać nie uważasz? Brać…
- Poczekaj!- powiedział stanowczo- Oddam ci się pod jednym warunkiem. Puść Dianę wolno.
- Co ty wyprawiasz?- warknęłam na niego. Nie przejął się mną.
- Hmm…. Niech będzie. Niech odejdzie- Harry popatrzył na mnie.
- Uciekaj. Znajdź Caine’a. Wychowajcie wasze i moje dzieciaki na ludzi. Bądźcie szczęśliwi- nie pozwolił mi zaprotestować- To jego ta naprawdę kochasz. Proszę idź już- pokiwałam głową . Pokuśtykałam ten kawałek i się odwróciłam. Harry stał już przy nim. Na niego pojawiła się wielka czarno- czerwona dusza. Na twarzy Styles’a malował się spokój. Dusza popędziła i wleciała w jego ciało. Krzyknęłam. Upadł na podłoże i przez chwilę dygotał. Potem jednak uspokoił się i wstał. Obejrzał swoje ręce.
- Ojcze- powiedział Nathaniel.
- Dobrze się spisałeś synu- powiedział Lucyfer ustami Hazzy.- Gdzie schowały się anioły światła?
- Na wzgórzu tuż obok Portland. Obłąkani wskażą ci drogę. Ja muszę coś załatwić. – z pleców Harry’ego wyrosły ogromne czarne skrzydła. Nie były takie jak kiedyś. Te bardziej przypominały skrzydła kruka. Wzbił się w powietrze robiąc ogromny wiatr. Kiedy zniknął z naszego pola widzenia Nataniel popatrzył na mnie jak na ofiarę. Czego mogliśmy się spodziewać? Że dotrzyma tajemnicy. – Nie bój się. Ja ci krzywdy nie zrobię. Sama ją sobie wyrządziłaś dawno temu. W końcu nie stoisz po żadnej stronie. A co się dzieje z takimi aniołkami?- poczułam mrowienie. Zaczęłam się w coś przeistaczać. O nie… Czyżbym miała się stać tym czym tak bardzo nie chciałam? Czy zmienię się w obłąkanego- Przykro mi, Dianuś. Już nie będziesz taka piękna. No i teraz będziesz mi służyć- ostatnim co zrobiłam w swojej ludzkiej postawie było splunięcie mu w twarz i wypowiedzenie:
-Nigdy nie będę ci służyć, sukinsynie
                                                     Caine
Po tym wybuchu poczułem się strasznie słaby. Zresztą nie tylko ja. Wszyscy wypuścili strzały z rąk i osunęli się na ziemię. Co jest? Już po wszystkim? Wygraliśmy?
- Caine, patrz- usłyszałem słaby głos przyjaciela z tyłu. Przeniosłem wzrok na niebo. Apokalipsa. Powtórka z rozrywki? Zaraz, czyli że plan się nie powiódł? Mam nadzieję, że Dianie się nic nie stało….
                                                   ***
Uchyliłem oczy. Czułem ogromny ból w całym ciele. Jakby ktoś mnie… smażył żywcem. Rozejrzałem się. Pozostali byli nieprzytomni. Ich skrzydła były lekko splamione krwią, a na ich nadgarstkach spoczywały płonące kajdany. Luigi kiedyś mi o nich wspominał. Jeden z wynalazków Lucyfera.
- Widzę, że się obudziłeś- usłyszałem głos. Należał do Harry’ego.
- Co ty…- nie dokończyłem. Domyśliłem się, że to nie on. To był Lucyfer. – Wypuść nas- warknąłem. Zaśmiał się.
- Śmiesz mi rozkazywać, ty nędzny…
- Ojcze- odezwał się Nathaniel. Harry się do niego odwrócił- To on jest powodem naszego strącenia i to on pokrzyżował plany twojemu wnukowi- Lucyfer, a raczej Harry spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
- Niezłe ziółko z niego. Jeśli przetrwa moją karę kare to pozwolę mu zostać i mi służyć tak jak innym aniołom. Ruby!- krzyknął. Chwilę potem koło nas pojawiła się dziewczyna, którą doskonale znałem. Córka mojego brata, Copeland. Lecz aktualnie małej Cope nie było. Teraz była opętana, a na jej miejscu siedziała Ruby czy jak jej tam.

- Tak panie?- zapytała.
- Przynieś mi bat- wróciła z nim po dwóch minutach. – Świetnie. Teraz przywiąż go do drzewa i zdejmij koszulę- skinęłam głową i pociągnęła mnie do jednego z pni. Zerwała za mnie koszulę, a kajdanki przywiązała liną.  Miałem nadzieję, że Lucyfer nie ma pojęcia o naszym pokrewieństwie. – Zbiczuję cię teraz 666 razy. Jeśli przeżyjesz dostajesz robotę. A jeśli nie… No to zamieszkasz sobie w piekle. – zaczął. Ból był potworny.
- Szkoda, że twoja rodzina tego nie zobaczy. Mogłem ich przytrzymać przy życiu o tej chwili- zaśmiał się Nathaniel. Czy mówił prawdę? Czyżby dlatego rozpętała się apokalipsa? Teraz nie wiedziałem co robić.. Starać się przeżyć i pomścić ich, ale być sługą czy się poddać, umrzeć i dołączyć do nich. Czas pokaże. Liczyłem kolejne strzały. Przy 112 straciłem przytomność
                                                    Ian
Widziałem jak to coś opętało Harry’ego, a potem jak moja mama przemieniła się w obłąkanego. Muszę coś zrobić. Muszę to cofnąć. Powtórzyłem formułkę tylko na końcu powiedziałem światło. Nic się nie stało. Spróbowałem jeszcze raz. Nic.
- To nic nie da- usłyszałem głos za sobą. Odwróciłem się i ujrzałem Belle. – Musimy wrócić do zamku, tam jest księga i…- prychnąłem
- Oszalałaś kobieto.
- Słuchaj. Przez ten czas Nathaniel miał nade mną kontrolę. Teraz kiedy morduje ludzi nie ma dla mnie czasu. Zaufaj mi, proszę.
- Nie mam powodów.
- Zrób to dla mamy, taty i rodzeństwa. Zrób to dla niewinnych ludzi. Zrób to dla kogokolwiek. Ian, musisz to zrobić. – zastanowiłem się.
- Nie mogę jej tak zostawić- spojrzałem na mamę. A raczej obłąkanego. Była słaba, ledwo unosiła się nad ziemią.
- Ja się tym zajmę- podbiegła do niej. Sekundę później obie były obok mnie. Spojrzałem ze smutkiem na to co zostało z mojej rodzicielki. Nie zasłużyła na to.- Ja polecę na niej ty na swoich skrzydłach.
- Ja nie mam skrzydeł- odparłem. Westchnęła.
- Pomyśl o tym, że ci wyrastają. I tylko wyłącznie o tym- zamknąłem oczy i wykonałem polecenie. Kiedy otworzyłem oczy były tam. Dwa piękne skrzydła.- Przestań się podziwiać i lecimy!
                                                      ***
Przeglądałem księgę najprędzej jak umiałem. Było mi ciężko, ponieważ cały czas się trząsłem. Latanie muszę sobie darować na jakiś czas.  Wpadłem na zmiankę. O apokalipsie. Zacząłem czytać.
„ Żeby powstrzymać apokalipsę, Diament Aniołów musi złożyć jednego ze swoich przedstawicieli w ofierze (musi tego chcieć),a  następnie ugodzić Sztyletem Piekielnym Szatana w serce” Czułem, że tracę nadzieję. Skąd ja wytrzasną anioła gotowego oddać życie dla dobra sprawy i skąd wezmę sztylet?
-Dobrze, ze to takie banalne- stwierdziła Bella.
- Banalne? Jak ty chcesz to zrobić?! – uśmiechnęła się.
- Sztylet jest w biurku Nathaniel’a- posmutniała- A Harry chciał oddać swoje życie przed wstąpieniem Lucyfera. Musimy się pospieszyć- popędziła do gabinetu , a ja i mama obłąkany tuż za nią. 
------------------------------
Drama time xd Ktoś się spodziewał?xd Co myślicie o tym wszystkim? Ten plan się powiedzie czy okaże się klapą jak poprzedni? Piszcie proszę co myślicie. To już końcówka. Proszę, zróbcie to dla mnie. Ostatni rozdział pojawi się w piątek. :( Czekam na komy ;p

4 komentarze:

  1. Wooooooooow :o
    To jest niesamowite :p
    Wydaje mi się, że teraz się uda :D
    Wszyscy są kimś całkiem innym :(
    Nie mogę się doczekać nn :)
    Ale nie chcę, żeby to był koniec :'(
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc będą chcieli poświęcić Harrego, a raczej on siebie ;ccc

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne.
    Biedny Harry. To takie niesprawiedliwe. Dlaczego akurat on? Och, mam nadzieję, że jego ofiara nie pójdzie na marne.
    Ian uratuj ten swiat!

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie sądziłam.ze kiedyś to powiem ale Ian ratuje świat xD

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)