Jestem strasznie zawiedziona. Pod ostatnim postem jest 25 wyświetleń, a tylko 2 osoby raczyły skomentować. Na początku opowiadania było po 8 kom. Gdyby nie to, że zostało parę rozdziałów zawiesiłabym bloga. Tak, więc proszę żeby pod tym postem pojawiło się co najmniej 5 komentarzy.
Rozdział
63
Caine
Obudziłem się w pokoju , którego nie potrafię
rozpoznać. Gdzie ja jestem? Przeniosłem się pamięcią do ostatnich wydarzeń.
Drugi wymiar, apokalipsa, ucieczka z Harrym…
No ciekawe, gdzie on się podział
- Widzę, że się już obudziłeś- w pokoju
pojawiła się świetnie znana mi postać. Luigi Simons we własnej osobie.
- Bardzo dobrze cię widzieć- podałem
mężczyźnie dłoń. – Wróciliśmy tak?- skinął głową.
- Cali i zdrowi. Chociaż ty jako jedyny tak
długo spałeś. – pomógł mi wstać.
- Chcesz powiedzieć, że tamci też wrócili?
- Tak, ale…- to mi wystarczyło. ,Wybiegłem na
korytarz. Natychmiast rozpoznałem dom Styles’a. Zbiegłem po schodach prosto do
salonu. Byli tam chłopacy no i Layla.
A gdzie
Diana do cholery?
Spojrzałem na Niall’a. Patrzył na mnie w
poczuciem winy.
- To się działo bardzo szybko. Diana była w jednej z sal szpitalnych. My staliśmy na
korytarzu i znikąd pojawił się portal. Nie mieliśmy szans. Została tam. Przykro
mi. Teraz próbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie jak ją wyciągnąć…
- Turner- odezwał się Harry. Odwróciłem się do
niego- Mogę cię prosić na słówko? – udał się do kuchni.
- Nie przejmuj się tym- rzuciłem do Niall’a i
powędrowałem za Styles’em. – O co chodzi?- zapytałem.
- Napijesz się?- wyciągnął dwie butelki piwa.
- Wiesz jakoś teraz nie ma na to c z a s u-
mruknąłem. I tak podał mi butelkę.
- Wyświadcz mi przysługę. Zaraz ci powiem co
ja zrobię w zamian. Ale zacznijmy od tematu Diany… Kiedy byliśmy w drugim
wymiarze miałem kontakt z Nathaniel’em. Powiedział
mi, że na razie chce jej coś pokazać. Widocznie to było coś tylko przeznaczone
dla niej, dlatego nas odesłał. Już nie długo powinna wrócić. Myślę, że
maksymalnie do jutra- wziąłem łyka.
- Czemu tak twierdzisz?- wskazał palcem na
kalendarz wiszący na ścianie.
14 lipca.
- Za dwa dni szesnasty…- szepnąłem. – A my nie
mamy…
- Przecież mówiłem, że mam plan, kolego.
Wpadłem na niego kiedy siedziałem w tym schronie- na jego twarzy na chwile
wtargnął ból.- Nathaniel mi coś uświadomił. Potem przypomniały mi się niektóre
fragmenty z księgi. Jest tylko jeden sposób, żeby pokonać Nathaniel’a. A
mianowicie….
Diana
Opuściłam salę w której leżała moja mama.
Spojrzałam w kierunku gdzie wcześniej zostawiłam Laylę. Tam było ciemno. I
ciemność szła w moim kierunku.
- Layla!- krzyknęłam. Odpowiedziało mi echo.
Rzuciłam się pędem w kierunku światła. Jednak nie jestem na tyle szybka. W
mgnieniu oka zostałam pochłonięta.
***
Obudziłam się przywiązana do krzesła. Rozejrzałam
się. Gabinet lekarski? O co tutaj chodzi co?! Zaczęłam się szarpać. Może w
jakiś magiczny sposób uda mi się poluźnić węzy.
- To i tak nic ci nie pomoże- usłyszałam głos
za sobą.
- Nathaniel- odwróciłam głowę. Stał przy
drzwiach. Uśmiechał się- Wypuść mnie, dupku. –
warknęłam.
- Mam taki plan, ale najpierw chciałbym ci coś
pokazać. Chciałbym żebyś poznała naszą historię. Żebyś zobaczyła jak jedna
niezdecydowana anielica zniszczyła wszystko. Teraz uwolnię twoje ręce, ale
musisz mi obiecać, że będziesz grzeczna- prychnęłam.
- Nic nie zamierzam ci obiecywać. – pokręcił głową.
- Taka uparta. Nie obiecuj. Zachowuj się po
prostu. Podszedł do mnie i rozciął więzy. Skorzystałam z okazji. Pchnęłam go mocno
i podbiegłam do drzwi. Złapałam za klamkę.
Zamknięte.
Usłyszałam śmiech.
- Stąd nie ma wyjścia, Diano. Tylko ja mogę
cię stąd wypuścić. A teraz cię grzecznie proszę. Podejdź tu. Miejmy to z głowy-
spojrzałam na niego.
- Nie baw się ze mną. Powiedz mi wprost co
zrobiłam i odeślij mnie do domu- westchnął i przysiadł na biurku.
- Skarbie, to nie jest takie proste. Ty MUSISZ
to zobaczyć. Opowieść ci tak tego pięknie nie pokarze. – wyciągnął w moją
stronę dłoń. Westchnęłam zrezygnowana. Nie mam wyjścia. Podałam mu dłoń. Przyciągnął
mnie do siebie.- No to zaczynamy
*
Przenieśliśmy się do pięknego miejsca. W dwóch
rzędach stały białe, marmurowe budowle. Dzieliła je ulica. Na jej końcu
znajdował się wielki pałac. Na dole można było dostrzec rynek, fontanny,
roześmianych ludzi. Każdy był odziany w biel. Kobiety nosiły suknie, a
mężczyźni lniane koszule i spodnie . Z każdych pleców wyrastała para cudownych
białych, ogromnych skrzydeł. Patrzyłam na to z rozdziawionymi ustami. Gdzieś to
już chyba widziałam… Chyba w księdze. No i zapewne w jednym z moich snów.
- Wow…
- Pięknie było co? Ja też tęsknię za tymi
czasami. O patrz tam- popatrzyłam. Nie wierzyłam własnym oczom. Nie wiem co
bardziej mnie zaskoczyło. Widok Styles’a czy Nathaniel’a w tym wydaniu. Muszę
przyznać, że Harry prezentował się bardzo dobrze. Wręcz bosko. – A kto tam
idzie?- z naprzeciwka szłam ja. Uśmiechałam się szeroko. Kiedy podeszłam do
mężczyzn pocałowałam Harry’ego.
- Myślałam, że anioły nie mogły tworzyć par-
powiedziałam.
- Nie mogły do czasu pierwszego sprzeciwu-
pstryknął palcami. Znaleźliśmy się w miejscu gdzie nie było aniołów. Była tutaj
jedna mała fontanna i samotna huśtawka. Na jednym krzesełku przysiadł
Nathaniel. Drugie wskazał dla mnie- Siadaj. – nie sprzeciwiłam się. Delikatnie
odpychałam się nogami.
- Możesz w końcu coś opowiedzieć? – uśmiechnął
się.
- Pewnie kochana. No to jak wiesz bóg stworzył
ziemie, nas , ludzi i tak dalej. Kojarzysz Lucyfera chociażby z opowieści? –
spojrzałam na niego jak na debila. – Czyli kojarzysz. Był najukochańszym z
synów Boga. Bolało go jednak, że mieliśmy służyć ludziom. Przeciwstawił się
Bogu, który zesłał go do piekła. Przybrał miano szatana. Przy okazji jego
zwolenników też tam strącono i uwięziono. Bóg zmienił parę rzeczy i pozwolił
nam zakładać pary. Ty zostałaś przeznaczona mojemu synowi. Mieliście razem
zająć miejsce Lucyfera i stać się archaniołami. Wszyscy, najbardziej ja i mój
syn się z tego cieszyli. Jednak jak wiesz chociażby po twoim ludzkim życiu nie
należałaś do wiernych… Masz tutaj dowód- w miejscu pojawili się Diana i Caine.
- Kochałam Harry’ego?- zapytałam.
- Oh i to jak. Ale przyszedł ten laluś.
Oczarował cię i zmarnował twoją szansę. Popatrz co zaraz się wydarzy- tamta
dwójka siedziała na fontannie i się obejmowała. W oddali dostrzegłam sylwetkę
Harry’ego. Na jego twarzy pojawił się ból. Jego oczy zapłonęły. Rzucił się na
Caine’a. Diana krzyczała, żeby go zostawił.
- To straszne…- pokiwał głową.
- Pokaże ci coś straszniejszego – znów przenieśliśmy
się na tamtą ulicę. Tym razem pod pałac. Zgromadzili się wszyscy.
- Okłamywała nas wszystkich! Zdradziła nas,
mojego syna, ciebie Panie! Zasługuje na karę!- u jego boku stał wściekły Harry.
Po drugiej stronie stał Caine. Dostrzegłam też niektóre znajome twarze. Wybuchły
zamieszki. Wszyscy zaczęli krzyczeć.
- Zostaw ją w spokoju!
- Dobrze zrobiła, twój synalek na nią nie
zasługiwał!
- Dlatego miłość powinna być zakazana! – i tak
dalej. Patrzyłam na to z przerażeniem.
- Dosyć!- odezwał się żelazny głos. Wszyscy
zamilkli- Boli mnie widok waszej kłótni! Nie pozostawiliście mi innego wyboru.
Musicie opuścić niebo. Nathaniel’u, zaufałem ci… Miałeś szansę pokazać, że nie
jesteś taki jak ojciec. Nie strącę cię do piekła jak jego. Ci, którzy wybiorą
stronę Nathaniel’a staną się aniołami ciemności. Ci zaś, którzy stronę Caine’a wybiorą
staną się aniołami światła. Ci którzy nie wybiorą żadnej ze stron w straszliwe
stwory się zmienią, zwane obłąkanymi. W dniu osiemnastych ludzkich urodzin
Diany nastąpi wojna… To ona zdecyduje, która strona wygra i będzie mogła
powrócić. Niech się stanie według słowa mego- o matko… To mówił sam Bóg ! Po tych słowach ziemia się
rozstąpiła, a anioły zaczęły spadać. Spojrzałam na Nathaniel’a.
- Widzisz? To twoja zdradliwość strąciła nas
wszystkich z Nieba i zmusiła do życia na ziemi. Większość tych, którzy nie
wiedzieli którą stronę przejąć zmieniło się w moich poddanych. Niektórzy nękali cię po nocach jak
dobrze pamiętasz. Chcieli się zemścić za to co im zrobiłaś. Spadaliśmy tysiące
lat aż w końcu wstąpiliśmy w ciała dzieci, które miały umrzeć. Teraz już wiesz
to co powinnaś wiedzieć. Możesz wrócić do domu- popchnął mnie. Zaczęłam spadać.
Krzyczałam na całe gardło. Nikt mnie nie słyszał. Byłam coraz to bliżej ziemi.
A raczej wody. Spadałam do oceanu. O nie, nie, nie…
- Ty sukinsynie!- krzyknęłam po czym wleciałam
do wody i zapadła cisza.
Rosaline
Słyszałam moją mamę. Jej krzyk. Jestem tego
pewna. Wybiegłam z domku i skierowałam się w stronę plaży. Co mnie tam ciągnę?
Przecież mama jest uwięziona w portalu czasu… jednak dostrzegam ciało, które
wyrzuciły fale na brzeg. Podbiegam. Mama… Moja mama.. To naprawdę ona!
Położyłam jej głowę sobie na kolanach.
- Calum! Melanie! Wujku Luke! Chodźcie tutaj-
krzyknęłam. Po chwili wszyscy się zbiegli i wzięli ją ode mnie.
---------------------
To chyba jeden z najważniejszych rozdziałów w tym opowiadaniu. Dużo można się dowiedzieć. Jak wam się podoba? Jaki Harry ma plan? W kilku rozdziałach były małe podpowiedzi. Jak myślicie co będzie dalej? Nn pojawi się jutro lub w nd to zależy od was i waszych komów. Mam nadzieję, że spełnicie moją prośbę i napiszecie chociaż jedno słowo.
Świetny :D
OdpowiedzUsuńNwm, co chce zrobić Harry, ale na pewno im wszystkim uda się pokonać Nathaniel'a :D
W końcu wszystkie rodziny bd razem!!! :D ♥
Już nie mogę się doczekać nn :D
Dziękuję :* - Asia :)
No to tego się nie spodziewałam. Naprawdę!
OdpowiedzUsuńWow, jestem miło zaskoczona.
Jeden z najlepszych rozdziałów!
O tak, bardzo go lubię.
Caine, czemu musiałeś się pojawić? Gdyby nie ty, teraz wszyscy byliby szczęśliwi xd
hahaha, przepraszam, ale musiałam to napisać.
Dominika
Super cudo czekam na next kocham ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny. Hmmm, myslę, że Harr chce iśc do tego złego gościa Nathaniela i zostać tam, a w zamian on wypuści Iana i Dianę, no Dianę już nie, bo jest... ;d
OdpowiedzUsuńprzecudowny *.*
OdpowiedzUsuń