piątek, 20 marca 2015

Rozdział 63



 Jestem strasznie zawiedziona. Pod ostatnim postem jest 25 wyświetleń, a tylko 2 osoby raczyły skomentować. Na początku opowiadania było po 8 kom. Gdyby nie to, że zostało parę rozdziałów zawiesiłabym bloga. Tak, więc proszę żeby pod tym postem pojawiło się co najmniej 5 komentarzy.
Rozdział 63
                                                      Caine


Obudziłem się w pokoju , którego nie potrafię rozpoznać. Gdzie ja jestem? Przeniosłem się pamięcią do ostatnich wydarzeń.
Drugi wymiar, apokalipsa, ucieczka z Harrym… No ciekawe, gdzie on się podział
- Widzę, że się już obudziłeś- w pokoju pojawiła się świetnie znana mi postać. Luigi Simons we własnej osobie.
- Bardzo dobrze cię widzieć- podałem mężczyźnie dłoń. – Wróciliśmy tak?- skinął głową.
- Cali i zdrowi. Chociaż ty jako jedyny tak długo spałeś. – pomógł mi wstać.
- Chcesz powiedzieć, że tamci też wrócili?
- Tak, ale…- to mi wystarczyło. ,Wybiegłem na korytarz. Natychmiast rozpoznałem dom Styles’a. Zbiegłem po schodach prosto do salonu. Byli tam chłopacy no i Layla.
A gdzie Diana do cholery?
Spojrzałem na Niall’a. Patrzył na mnie w poczuciem winy.
- To się działo bardzo szybko. Diana była  w jednej z sal szpitalnych. My staliśmy na korytarzu i znikąd pojawił się portal. Nie mieliśmy szans. Została tam. Przykro mi. Teraz próbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie jak ją wyciągnąć…
- Turner- odezwał się Harry. Odwróciłem się do niego- Mogę cię prosić na słówko? – udał się do kuchni.
- Nie przejmuj się tym- rzuciłem do Niall’a i powędrowałem za Styles’em. – O co chodzi?- zapytałem.
- Napijesz się?- wyciągnął dwie butelki piwa.
- Wiesz jakoś teraz nie ma na to c z a s u- mruknąłem. I tak podał mi butelkę.
- Wyświadcz mi przysługę. Zaraz ci powiem co ja zrobię w zamian. Ale zacznijmy od tematu Diany… Kiedy byliśmy w drugim wymiarze miałem kontakt  z Nathaniel’em. Powiedział mi, że na razie chce jej coś pokazać. Widocznie to było coś tylko przeznaczone dla niej, dlatego nas odesłał. Już nie długo powinna wrócić. Myślę, że maksymalnie do jutra- wziąłem łyka.
- Czemu tak twierdzisz?- wskazał palcem na kalendarz wiszący na ścianie.
14 lipca.
- Za dwa dni szesnasty…- szepnąłem. – A my nie mamy…
- Przecież mówiłem, że mam plan, kolego. Wpadłem na niego kiedy siedziałem w tym schronie- na jego twarzy na chwile wtargnął ból.- Nathaniel mi coś uświadomił. Potem przypomniały mi się niektóre fragmenty z księgi. Jest tylko jeden sposób, żeby pokonać Nathaniel’a. A mianowicie….
                                                      Diana
Opuściłam salę w której leżała moja mama. Spojrzałam w kierunku gdzie wcześniej zostawiłam Laylę. Tam było ciemno. I ciemność szła w moim kierunku.
- Layla!- krzyknęłam. Odpowiedziało mi echo. Rzuciłam się pędem w kierunku światła. Jednak nie jestem na tyle szybka. W mgnieniu oka zostałam pochłonięta.

                                                   ***
Obudziłam się przywiązana do krzesła. Rozejrzałam się. Gabinet lekarski? O co tutaj chodzi co?! Zaczęłam się szarpać. Może w jakiś magiczny sposób uda mi się poluźnić węzy.
- To i tak nic ci nie pomoże- usłyszałam głos za sobą.
- Nathaniel- odwróciłam głowę. Stał przy drzwiach. Uśmiechał się- Wypuść mnie, dupku. –  warknęłam.
- Mam taki plan, ale najpierw chciałbym ci coś pokazać. Chciałbym żebyś poznała naszą historię. Żebyś zobaczyła jak jedna niezdecydowana anielica zniszczyła wszystko. Teraz uwolnię twoje ręce, ale musisz mi obiecać, że będziesz grzeczna- prychnęłam.
- Nic nie zamierzam ci obiecywać. – pokręcił głową.
- Taka uparta. Nie obiecuj. Zachowuj się po prostu. Podszedł do mnie i rozciął więzy. Skorzystałam z okazji. Pchnęłam go mocno i podbiegłam do drzwi. Złapałam za klamkę.
Zamknięte.
Usłyszałam śmiech.
- Stąd nie ma wyjścia, Diano. Tylko ja mogę cię stąd wypuścić. A teraz cię grzecznie proszę. Podejdź tu. Miejmy to z głowy- spojrzałam na niego.
- Nie baw się ze mną. Powiedz mi wprost co zrobiłam i odeślij mnie do domu- westchnął i przysiadł na biurku.
- Skarbie, to nie jest takie proste. Ty MUSISZ to zobaczyć. Opowieść ci tak tego pięknie nie pokarze. – wyciągnął w moją stronę dłoń. Westchnęłam zrezygnowana. Nie mam wyjścia. Podałam mu dłoń. Przyciągnął mnie do siebie.- No to  zaczynamy
                                                       *
Przenieśliśmy się do pięknego miejsca. W dwóch rzędach stały białe, marmurowe budowle. Dzieliła je ulica. Na jej końcu znajdował się wielki pałac. Na dole można było dostrzec rynek, fontanny, roześmianych ludzi. Każdy był odziany w biel. Kobiety nosiły suknie, a mężczyźni lniane koszule i spodnie . Z każdych pleców wyrastała para cudownych białych, ogromnych skrzydeł. Patrzyłam na to z rozdziawionymi ustami. Gdzieś to już chyba widziałam… Chyba w księdze. No i zapewne w jednym z moich snów.
- Wow…
- Pięknie było co? Ja też tęsknię za tymi czasami. O patrz tam- popatrzyłam. Nie wierzyłam własnym oczom. Nie wiem co bardziej mnie zaskoczyło. Widok Styles’a czy Nathaniel’a w tym wydaniu. Muszę przyznać, że Harry prezentował się bardzo dobrze. Wręcz bosko. – A kto tam idzie?- z naprzeciwka szłam ja. Uśmiechałam się szeroko. Kiedy podeszłam do mężczyzn pocałowałam Harry’ego.
- Myślałam, że anioły nie mogły tworzyć par- powiedziałam.
- Nie mogły do czasu pierwszego sprzeciwu- pstryknął palcami. Znaleźliśmy się w miejscu gdzie nie było aniołów. Była tutaj jedna mała fontanna i samotna huśtawka. Na jednym krzesełku przysiadł Nathaniel. Drugie wskazał dla mnie- Siadaj. – nie sprzeciwiłam się. Delikatnie odpychałam się nogami.
- Możesz w końcu coś opowiedzieć? – uśmiechnął się.
- Pewnie kochana. No to jak wiesz bóg stworzył ziemie, nas , ludzi i tak dalej. Kojarzysz Lucyfera chociażby z opowieści? – spojrzałam na niego jak na debila. – Czyli kojarzysz. Był najukochańszym z synów Boga. Bolało go jednak, że mieliśmy służyć ludziom. Przeciwstawił się Bogu, który zesłał go do piekła. Przybrał miano szatana. Przy okazji jego zwolenników też tam strącono i uwięziono. Bóg zmienił parę rzeczy i pozwolił nam zakładać pary. Ty zostałaś przeznaczona mojemu synowi. Mieliście razem zająć miejsce Lucyfera i stać się archaniołami. Wszyscy, najbardziej ja i mój syn się z tego cieszyli. Jednak jak wiesz chociażby po twoim ludzkim życiu nie należałaś do wiernych… Masz tutaj dowód- w miejscu pojawili się Diana i Caine.
- Kochałam Harry’ego?- zapytałam.
- Oh i to jak. Ale przyszedł ten laluś. Oczarował cię i zmarnował twoją szansę. Popatrz co zaraz się wydarzy- tamta dwójka siedziała na fontannie i się obejmowała. W oddali dostrzegłam sylwetkę Harry’ego. Na jego twarzy pojawił się ból. Jego oczy zapłonęły. Rzucił się na Caine’a. Diana krzyczała, żeby go zostawił.
- To straszne…- pokiwał głową.
- Pokaże ci coś straszniejszego – znów przenieśliśmy się na tamtą ulicę. Tym razem pod pałac. Zgromadzili się wszyscy.
- Okłamywała nas wszystkich! Zdradziła nas, mojego syna, ciebie Panie! Zasługuje na karę!- u jego boku stał wściekły Harry. Po drugiej stronie stał Caine. Dostrzegłam też niektóre znajome twarze. Wybuchły zamieszki. Wszyscy zaczęli krzyczeć.
- Zostaw ją w spokoju!
- Dobrze zrobiła, twój synalek na nią nie zasługiwał!
- Dlatego miłość powinna być zakazana! – i tak dalej. Patrzyłam na to z przerażeniem.
- Dosyć!- odezwał się żelazny głos. Wszyscy zamilkli- Boli mnie widok waszej kłótni! Nie pozostawiliście mi innego wyboru. Musicie opuścić niebo. Nathaniel’u, zaufałem ci… Miałeś szansę pokazać, że nie jesteś taki jak ojciec. Nie strącę cię do piekła jak jego. Ci, którzy wybiorą stronę Nathaniel’a staną się aniołami ciemności. Ci zaś, którzy stronę Caine’a wybiorą staną się aniołami światła. Ci którzy nie wybiorą żadnej ze stron w straszliwe stwory się zmienią, zwane obłąkanymi. W dniu osiemnastych ludzkich urodzin Diany nastąpi wojna… To ona zdecyduje, która strona wygra i będzie mogła powrócić. Niech się stanie według słowa mego- o matko… To mówił sam Bóg ! Po tych słowach ziemia się rozstąpiła, a anioły zaczęły spadać. Spojrzałam na Nathaniel’a.
- Widzisz? To twoja zdradliwość strąciła nas wszystkich z Nieba i zmusiła do życia na ziemi. Większość tych, którzy nie wiedzieli którą stronę przejąć zmieniło się w moich  poddanych. Niektórzy nękali cię po nocach jak dobrze pamiętasz. Chcieli się zemścić za to co im zrobiłaś. Spadaliśmy tysiące lat aż w końcu wstąpiliśmy w ciała dzieci, które miały umrzeć. Teraz już wiesz to co powinnaś wiedzieć. Możesz wrócić do domu- popchnął mnie. Zaczęłam spadać. Krzyczałam na całe gardło. Nikt mnie nie słyszał. Byłam coraz to bliżej ziemi. A raczej wody. Spadałam do oceanu. O nie, nie, nie…
- Ty sukinsynie!- krzyknęłam po czym wleciałam do wody i zapadła cisza.
                                                    Rosaline
Słyszałam moją mamę. Jej krzyk. Jestem tego pewna. Wybiegłam z domku i skierowałam się w stronę plaży. Co mnie tam ciągnę? Przecież mama jest uwięziona w portalu czasu… jednak dostrzegam ciało, które wyrzuciły fale na brzeg. Podbiegam. Mama… Moja mama.. To naprawdę ona! Położyłam jej głowę sobie na kolanach.
- Calum! Melanie! Wujku Luke! Chodźcie tutaj- krzyknęłam. Po chwili wszyscy się zbiegli i wzięli ją ode mnie. 
---------------------
To chyba jeden z najważniejszych rozdziałów w tym opowiadaniu. Dużo można się dowiedzieć. Jak wam się podoba?  Jaki Harry ma plan? W kilku rozdziałach były małe podpowiedzi. Jak myślicie co będzie dalej? Nn pojawi się jutro lub w nd to zależy od was i waszych komów. Mam nadzieję, że spełnicie moją prośbę i napiszecie chociaż jedno słowo.

5 komentarzy:

  1. Świetny :D
    Nwm, co chce zrobić Harry, ale na pewno im wszystkim uda się pokonać Nathaniel'a :D
    W końcu wszystkie rodziny bd razem!!! :D ♥
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to tego się nie spodziewałam. Naprawdę!
    Wow, jestem miło zaskoczona.
    Jeden z najlepszych rozdziałów!
    O tak, bardzo go lubię.
    Caine, czemu musiałeś się pojawić? Gdyby nie ty, teraz wszyscy byliby szczęśliwi xd
    hahaha, przepraszam, ale musiałam to napisać.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Super cudo czekam na next kocham ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny. Hmmm, myslę, że Harr chce iśc do tego złego gościa Nathaniela i zostać tam, a w zamian on wypuści Iana i Dianę, no Dianę już nie, bo jest... ;d

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)