Rozdział dedykuję Beatce 203.
Rozdział
17
- Louis, rusz się !!- krzyknąłem, ale
było już za późno. Zayn wystrzelił. Trafił Nialla. Blondyn padł. Złapał się za ramię, w które oberwał. Pomimo,
że nie mógł umrzeć, taka rana go osłabi, potrzebuje natychmiastowej pomocy. Nie
czekając zbyt długo oderwałem się od Harrego i podbiegłem do przyjaciela.-
Niall !- Louis nadal stał jak osłupiały. – Rusz się do cholery i mi pomóż!-
wydarłem się. Lou po moich słowach podszedł do nas i pomógł mi zanieść Nialla
do samochodu.
- To nie musiało się tak skończyć,
debilu. Sam przyszedłeś i mnie zaatakowałeś. Teraz przez Ciebie twój koleżka
jest ranny. Dumny jesteś?- kpił sobie Harry.
- To jeszcze nie koniec. Jeszcze tego
pożałujesz, zobaczysz.
- Czekam z niecierpliwością.- cała
trójka wróciła do środka, a ja odjechałem z piskiem opon. Teraz liczyło się to
żeby jak najszybciej przewieść Nialla do szpitala i go opatrzeć. Przekroczyłem
dozwoloną prędkość. Trudno. Jechałem nie zważając na konsekwencję. Po 10
minutach zaparkowałem pod szpitalem. Kiedy krzyknąłem, że mam ciężko rannego mężczyznę
zbiegli się jacyś lekarze czy ktoś tam inni i od razu go zabrali. Wparowaliśmy
z Lou do recepcji.
- Przepraszam, gdzie możemy znaleźć
chłopaka, którego przed chwilą zabrano. Został postrzelony w ramię. To nasz
kolega.- mała recepcjonistka dała nam znak żebyśmy zaczekali.
- Aktualnie jest na bloku operacyjnym,
ale zaraz przewiozą go do pokoju 312. Trzecie piętro.
- Dziękujemy- odpowiedzieliśmy.
Udaliśmy się pod wyznaczony pokój. Czekaliśmy już od godziny, a Nialla brak.
Musiałem porozmawiać Louisem. Co mu się stało. Czemu go nie powstrzymał?
- Mam do ciebie pytanie. Czemu
kretynie nie powstrzymałeś Zayna?!- nie zbyt delikatnie, ale byłem wkurzony.
- Caine… Bo.. Ja..
- Bo ty co?!- warknąłem.
- Nie mogłem.
- Niby dlaczego?! Przecież oni są po
stronie ciemności! I są aniołami. Nic by im się nie stało, tylko by trochę
osłabli. Lepiej dla nas.
- Caine, nie mogłem. Nie zrozumiałbyś.
Przepraszam.- wstał.
- Dokąd idziesz?!
- Muszę się przejść. Cześć.- nie
odpowiedziałem mu. Patrzyłem jak znika.
Oczami
Louisa:
Nie wierzyłem w to do czego się
dopuściłem. Jak mogłem pozwolić żeby Zayn strzelił? Żeby Niall został ranny? To
wszystko przez te piękne oczy. Ahh… Nie mogę im powiedzieć co czuję. Nie mogę..
Po prostu nie mogę. Nie zrozumieliby. Gdzie mam się teraz udać? Po krótkiej
chwili namysłu wybrałem dom Diany. Rozmawialiśmy raz w życiu, ale to do niej
pójdę. Czuję od niej ciepło i wiem, że mi pomoże. Wiem gdzie mieszka.
Szedłem dość długo. Kiedy stanąłem przed
jej domem zastanowiłem się: Co ja mam jej powiedzieć? I to o tej porze.
Zaraz, ona ma balkon. Tam się udam,
tam posiedzę, tam poczekam. Świetna myśl, Tomlison. I tak właśnie zrobiłem.
Usiadłem na jej balkonie. Oczy mi się zamykały. Prześpię się i rano z nią
porozmawiam. Ułożyłem się i odpłynąłem do krainy morfeusza.
Oczami
Diany:
Obudziłam się koło ósmej. Niedziela.
Jutro poniedziałek, trzeba będzie iść do szkoły. Eh. Dzisiaj sobie odpocznę.
Nie będę się niczym przejmować. Dobry plan. Wstałam z łóżka. Ruszyłam w stronę
łazienki, ale coś na balkonie przykuło moją uwagę. Tam ktoś leżał! Podeszłam do
balkonu. Przyjrzałam się postaci. Znałam
go. Louis. Anioł światła. Ale co on tu robił?! Otworzyłam drzwi, przy okazji
budząc go.
- Louis, co ty tutaj robisz?
- O Diana. Przyszedłem tutaj w nocy,
ale nie chciałem cię budzić, więc postanowiłem poczekać do rana.- był blady,
zmarznięty i miał podpuchnięte oczy. Płakał?
- Lou co się stało?
- No, bo wczoraj my pojechaliśmy do
Harrego, Liama i Zayna..
- Kto był z tobą? I po co?
- Caine i Niall. Caine wiedział, że
się pokłóciłaś z Harrym i Cię zostawił. Wkurzył się i chciał dać mu nauczkę.
Kiedy byliśmy zaczęła się bijatyka. Zayn wyjął broń, a ja miałem go
powstrzymać, ale nie mogłem. Nie umiałem…- mówiąc to był załamany.
- Lou czemu nie mogłeś? Czy ktoś
ucierpiał.
- Większość jest poobijana, a Niall..-
jęknął.- Oberwał w ramię i jest teraz w szpitalu.. Ja naprawdę nie mogłem,
Diana. Nie mógłbym.
- Dlaczego?- zapytałam.
- Bo go kocham…
----------------------------------------------------
Może być? Proszę żeby nie leciały teraz hejty przez to, że nieistnieje tutaj Larry, ok? Naprawdę miałam dzisiaj ciężki dzień, ale obiecałam, że dodam rozdział, to dodaję. Mam nadzieję, że wam się spodoba i następny dodam prawdopodobnie w piątek.
Piątek, piątek, piątek ! Chcę piątek ! ♥♥
OdpowiedzUsuńboshe kocham twój blog ! czekam na piątak, piątek, PIĄTEK!!!
OdpowiedzUsuńHej ! Nominowałam cię do Libsten Awards :D więcej informacji znajdziesz na http://life-is-no-only-the-pain.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozdziałjak zwyklle genialny czekam na piątek!!!!
Jej chcę piątek!!!.. ;p
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację !!!!! Kocham, twojego bloga <3 Jej sama chciałabym tak pisac :( Życzę weny <3
UsuńZnowu świetny rozdzial nie moge sie doczekac nastepnego i zycze powodzenia i mam na imie Daria :)
OdpowiedzUsuń💙
OdpowiedzUsuń