poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 17



 Rozdział dedykuję Beatce 203.


Rozdział 17


- Louis, rusz się !!- krzyknąłem, ale było już za późno. Zayn wystrzelił. Trafił Nialla. Blondyn padł.  Złapał się za ramię, w które oberwał. Pomimo, że nie mógł umrzeć, taka rana go osłabi, potrzebuje natychmiastowej pomocy. Nie czekając zbyt długo oderwałem się od Harrego i podbiegłem do przyjaciela.- Niall !- Louis nadal stał jak osłupiały. – Rusz się do cholery i mi pomóż!- wydarłem się. Lou po moich słowach podszedł do nas i pomógł mi zanieść Nialla do samochodu.
- To nie musiało się tak skończyć, debilu. Sam przyszedłeś i mnie zaatakowałeś. Teraz przez Ciebie twój koleżka jest ranny. Dumny jesteś?- kpił sobie Harry.
- To jeszcze nie koniec. Jeszcze tego pożałujesz, zobaczysz.
- Czekam z niecierpliwością.- cała trójka wróciła do środka, a ja odjechałem z piskiem opon. Teraz liczyło się to żeby jak najszybciej przewieść Nialla do szpitala i go opatrzeć. Przekroczyłem dozwoloną prędkość. Trudno. Jechałem nie zważając na konsekwencję. Po 10 minutach zaparkowałem pod szpitalem. Kiedy krzyknąłem, że mam ciężko rannego mężczyznę zbiegli się jacyś lekarze czy ktoś tam inni i od razu go zabrali. Wparowaliśmy z Lou do recepcji.
- Przepraszam, gdzie możemy znaleźć chłopaka, którego przed chwilą zabrano. Został postrzelony w ramię. To nasz kolega.- mała recepcjonistka dała nam znak żebyśmy zaczekali.
- Aktualnie jest na bloku operacyjnym, ale zaraz przewiozą go do pokoju 312. Trzecie piętro.
- Dziękujemy- odpowiedzieliśmy. Udaliśmy się pod wyznaczony pokój. Czekaliśmy już od godziny, a Nialla brak. Musiałem porozmawiać Louisem. Co mu się stało. Czemu go nie powstrzymał?
- Mam do ciebie pytanie. Czemu kretynie nie powstrzymałeś Zayna?!- nie zbyt delikatnie, ale byłem wkurzony.
- Caine… Bo.. Ja..
- Bo ty co?!- warknąłem.
- Nie mogłem.
- Niby dlaczego?! Przecież oni są po stronie ciemności! I są aniołami. Nic by im się nie stało, tylko by trochę osłabli. Lepiej dla nas.
- Caine, nie mogłem. Nie zrozumiałbyś. Przepraszam.- wstał.
- Dokąd idziesz?!
- Muszę się przejść. Cześć.- nie odpowiedziałem mu. Patrzyłem jak znika.

Oczami Louisa:
Nie wierzyłem w to do czego się dopuściłem. Jak mogłem pozwolić żeby Zayn strzelił? Żeby Niall został ranny? To wszystko przez te piękne oczy. Ahh… Nie mogę im powiedzieć co czuję. Nie mogę.. Po prostu nie mogę. Nie zrozumieliby. Gdzie mam się teraz udać? Po krótkiej chwili namysłu wybrałem dom Diany. Rozmawialiśmy raz w życiu, ale to do niej pójdę. Czuję od niej ciepło i wiem, że mi pomoże. Wiem gdzie mieszka. Szedłem  dość długo. Kiedy stanąłem przed jej domem zastanowiłem się: Co ja mam jej powiedzieć? I to o tej porze.
Zaraz, ona ma balkon. Tam się udam, tam posiedzę, tam poczekam. Świetna myśl, Tomlison. I tak właśnie zrobiłem. Usiadłem na jej balkonie. Oczy mi się zamykały. Prześpię się i rano z nią porozmawiam. Ułożyłem się i odpłynąłem do krainy morfeusza.

Oczami Diany:

Obudziłam się koło ósmej. Niedziela. Jutro poniedziałek, trzeba będzie iść do szkoły. Eh. Dzisiaj sobie odpocznę. Nie będę się niczym przejmować. Dobry plan. Wstałam z łóżka. Ruszyłam w stronę łazienki, ale coś na balkonie przykuło moją uwagę. Tam ktoś leżał! Podeszłam do balkonu. Przyjrzałam  się postaci. Znałam go. Louis. Anioł światła. Ale co on tu robił?! Otworzyłam drzwi, przy okazji budząc go.
- Louis, co ty tutaj robisz?
- O Diana. Przyszedłem tutaj w nocy, ale nie chciałem cię budzić, więc postanowiłem poczekać do rana.- był blady, zmarznięty i miał podpuchnięte oczy. Płakał?

- Lou co się stało?
- No, bo wczoraj my pojechaliśmy do Harrego, Liama i Zayna..
- Kto był z tobą? I po co?
- Caine i Niall. Caine wiedział, że się pokłóciłaś z Harrym i Cię zostawił. Wkurzył się i chciał dać mu nauczkę. Kiedy byliśmy zaczęła się bijatyka. Zayn wyjął broń, a ja miałem go powstrzymać, ale nie mogłem. Nie umiałem…- mówiąc to był załamany.
- Lou czemu nie mogłeś? Czy ktoś ucierpiał.
- Większość jest poobijana, a Niall..- jęknął.- Oberwał w ramię i jest teraz w szpitalu.. Ja naprawdę nie mogłem, Diana. Nie mógłbym.
- Dlaczego?- zapytałam.
- Bo go kocham…
 ----------------------------------------------------
Może być? Proszę żeby nie leciały teraz hejty przez to, że nieistnieje tutaj Larry, ok? Naprawdę miałam dzisiaj ciężki dzień, ale obiecałam, że dodam rozdział, to dodaję. Mam nadzieję, że wam się spodoba i następny dodam prawdopodobnie w piątek.


7 komentarzy:

  1. Piątek, piątek, piątek ! Chcę piątek ! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. boshe kocham twój blog ! czekam na piątak, piątek, PIĄTEK!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ! Nominowałam cię do Libsten Awards :D więcej informacji znajdziesz na http://life-is-no-only-the-pain.blogspot.com
    Rozdziałjak zwyklle genialny czekam na piątek!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dedykację !!!!! Kocham, twojego bloga <3 Jej sama chciałabym tak pisac :( Życzę weny <3

      Usuń
  5. Znowu świetny rozdzial nie moge sie doczekac nastepnego i zycze powodzenia i mam na imie Daria :)

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)