sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 26



Rozdział 26


No to fajnie. Czyli, że robię z Lukiem. Spojrzałam na temat. „Jak wpływają różne czynniki na intensywność kiełkowania różnych gatunków roślin ?”. A temat taki, że nic nie rozumiem.
- Czyli, że jesteśmy skazani na siebie.- mówi chłopak, który nie wiadomo kiedy się pojawił.
-Najwyraźniej tak. Ogarniasz to?
- Tak, to jest proste.- powiedział z takim wyrazem twarzy jakby to było zadanie matematyczne 2+2.- Mam rozumieć, że ty nie?
-Nic, a nic.- uśmiechnęłam się lekko.
- No to mam pomysł. Ja ci pomogę w tym projekcie, wytłumaczę Ci wszystko, a ty pomożesz mi się dostać do drużyny. Okej?- wcale nie taki głupi ten pomysł.
- No.. Dobra, stoi.- podałam mu dłoń.
- No to kiedy zaczynamy? Masz czas po szkole żeby do mnie wpaść i popracować?
-W sumie tak.
-Okej. To o której kończysz trening? Wpadnę po ciebie.
- O 16.00, ale muszę się jeszcze potem ubrać, wysuszyć i takie tam.
- Dobra, to będę po Ciebie o 16.15.
- Mhm. Przepraszam, ale muszę iść do Layli. To do zobaczenia na lekcji.- oznajmiłam i ruszyłam pod kolejną salę. Czekała tam na mnie już moja przyjaciółka.
- Hej. Z kim robisz projekt i jaki masz temat?- zapytała.
- Z Lukiem i robimy o czynnikach kiełkowania roślin czy czymś tam. Sama nie wiem. A ty?
- Z Davidem i mamy temat dotyczący roślinności w Portland. Łatwizna. I dobrze, że robię z nim. Dobrze go znam i nie będzie problemu.
- Zazdroszczę Ci.
- Masz czego. Gdybyś widziała miny dziewczyn, które obserwowały Ciebie i Luka jak rozmawiacie. Bezcenne. Myślałam, że zaraz się na was rzucą.- uśmiechnęła się.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam. A i tak między nami chyba mu wpadłaś w oko.
- JA? HAHAHHA. Zabawne. Proszę Cię. Jest tu tyle ładniejszych dziewczyn od dziewczyn, a na czele ich wszystkich stoisz ty.
- To ty się każdemu podobasz.
- Jasne.. Proszę nie zaczynajmy znowu tego tematu.
- No dobra.- zadzwonił dzwonek.- Czas na lekcje.- weszłyśmy do Sali. Cały dzień w szkole zleciał całkiem szybko, a teraz.. Trening! Jak ja nie mogłam się doczekać. Pływałam jak najszybciej jak się dało. Ćwiczyłyśmy z Margi sztafetę. Całkiem nieźle nam wychodziło. Musimy to wygrać! Właśnie płynęłam ostatnią długość na tym treningu. Potem wyszłam z wody i wzięłam ręcznik.
- Bardzo mi się dzisiaj podobała wasza praca na tych zajęciach. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej z każdym dniem. Do jutra.- powiedział trener. Na trzy drużyna.
- Raz. Dwa. Trzy. DRUŻYNA!- po okrzyku wszyscy ruszyli do szatni oprócz mnie.- Trenerze, mam pytanie.
- Tak Evans?
- Czy mogłabym przychodzić wieczorami na basen żeby trenować?- zapytałam z nadzieją.
- Jasne. Dam znać ochroniarzom żeby Cię wpuszczali. Chcesz ćwiczyć na turniej?
- Też. Po prostu chcę się poprawić technicznie i pływać szybciej.- to nie było całkowite kłamstwo.
- Rozumiem. Inni powinni brać z Ciebie przykład, Diana. Od razu widać, że zasłużyłaś na miano kapitana i naszej gwizdy.- uśmiechnęłam się.- A i jeszcze jedno. Pamiętaj gdybyś miała z czymś problem zawsze możesz zwrócić się z tym do mnie. Co kol wiek to by dotyczyło.- to trochę dziwne, ale wiem, że trenerowi można zaufać. Znam go od tylu lat. Był moim pierwszym trenerem i mam nadzieję, że zawsze nim będzie. On pomógł mi wyjść z dołka po rozwodzie moich rodziców. To on mnie zachęcił do pływania. To dzięki niemu wiem co chcę robić w życiu.
- Dziękuje trenerze. Do jutra.
-Do jutra.- ruszyłam do szatni o garnęłam się dość szybko. Luke czekał na mnie przed szkołą.
- Cześć.- przywitaliśmy się oboje.- To co idziemy?- zapytał
-Tak. Słuchaj, załatwiłam nam wejście na basen. Będziemy trenować wieczorami. Nie masz nic przeciwko?
- Nie. Jak udało Ci się to załatwić?
- Ma się kontakty.
- Rozumiem.- uśmiechaliśmy się. Bardzo fajnie mi się z nim rozmawia.  Mam nadzieję, że się lepiej poznamy.- Możemy zacząć od jutra trenować? Muszę coś dzisiaj załatwić.
- Jasne.- po paru minutach stanęliśmy przed blokiem.
- Mam mieszkanie. Mieszkam tylko z mamą.
- Rozumiem.- weszliśmy do jego mieszkania. Było bardzo przytulne. Biel, brąz, beż, czerń to kolory, które tu dominowały.  Mieszkanie było urządzone bardzo nowocześnie.
- Mój pokój czy salon?
- Twój pokój.- ruszyliśmy do jego pokoju. Czarno-biały. Szafa, biurko pod
 oknem, metalowe łóżko z biała pościelą i dużo plakatów zespołów, których słucham. Głównie The Beatles. Ma chłopak gust.

- Beatlesi to twój ulubiony zespół, prawda?
- Tak, a twój?
- Green Day.
- Też słucham. Moja ulubiona piosenka to Wake me up when September end. A twoja?- zdziwiło mnie to ponieważ to jest również moja ulubiona piosenka.
- Moja też.
--Naprawdę? – pokiwałam głową.- To fajnie. Słuchaj może najpierw odróbmy lekcje, a później będziemy mieli czas na gadanie?
-Ok.- i tak też zrobiliśmy. Co chwile były śmiechy, ale przebrnęliśmy.
- Chcesz coś do picia?
-Poproszę.- kiedy wyszedł zaczęłam przyglądać się zdjęciom w ramkach. Jedno przedstawiało jakąś starszą kobietę zapewne jego mamę i jego. Inne jego i jakiegoś chłopaka i dziewczynę, którzy go obejmują. Trzecie przedstawiało tą trójkę i dodatkowo była tam jakaś blondynka. Pewnie jego dziewczyna. Ostatnie zdjęcie przedstawiało jego i tego chłopaka jak się przepychają. Uśmiechnęłam się.
- Co tak oglądasz?- zapytał Luke, który właśnie wrócił.
- Zdjęcia.- podszedł do mnie.- To twoja mama?- pokazałam na pierwsze zdjęcie. Pokiwał głową.- Podobni jesteście. A oni to twoi przyjaciele?
- Tak. To Jared i Stephanie-pokazał na 2 zdjęcie.- A to moja była dziewczyna Kira.- pokiwałam głową.
- Skąd jesteś?
- Nowy York.
- Tęsknisz za nimi?
- Byli dla mnie jak rodzina. Oczywiście, że tak- po tym dużo rozmawialiśmy. On opowiadał mi o sobie, a ja mu coś  o mnie. Miło leciał nam czas. Próbował mi wytłumaczyć temat naszego projektu, ale i tak nic nie zrozumiałam. Poczułam wibracje mojego telefonu. Dostałam wiadomość:
Od Caine: Chciałbym się z tobą zaraz spotkać. Muszę ci coś pokazać.
Do Caine: No dobra. Przyjedziesz po mnie?
Od Caine: Jasne. Gdzie?
Napisałam mu adres.
Od Caine: Daj mi 10 minut
- Słuchaj Luke, zaraz muszę iść.
- Nie ma sprawy. Miło było.
- Bardzo miło- powiedziałam z uśmiechem. Zaczęłam się ubierać.
- To do jutra.
- Do jutra- pożegnaliśmy się. Zeszłam na dół. Caine już czekał. Wsiadłam do samochodu.
- To co musisz mi pokazać?
-Zobaczysz.- jechaliśmy w ciszy. Po kilkunastu minutach byliśmy na tamtym wzgórzu.
- Byliśmy już tu.
- Nie chodzi o to. Zabrałem Cię tu, bo tutaj mogę ci to spokojnie pokazać..- wysiedliśmy. Położył dłoń pod moją koszulę i zaczął błądzić palcami. Co on do cholery robi?!
 -------------------------------
Heja. Jak się podoba? Dzisiaj dłuższy niż zwykle. Mam nadzieje, że się spodoba. Zapraszam serdecznie do zakładki " Pytanie do bohaterów" ;) I mam pytanie. Znacie i polecicie mi jakąś stronkę, która robi szablony albo same byście wykonały go dla mnie? :) Piszcie w komentarzach ;)

6 komentarzy:

  1. Jak zwykle rozdział zawalisty ♥ Tylko strasznie mnie ten Luke wnerwia moim zdaniem niech się lepiej już o Diany odczepi. A z tym ostatnim z Cainem to chyba chodzi o skrzydła albo Caine jest poprostu dziwny i chcę zgwałcić Dianę :D
    Czekam na nn ! Dawaj szybko bo wybuchne z ciekawości ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko następny poproszę!. ;p Suuuper kocham ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. oby nastepny rozdzial byl jak najszybciej kocham <3333 -Daria

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż się boje co dzieję się na koncu xD Ale jest interesująco.
    Nie chcę nic krytykować ani narzucać ale jest trochę malo opisu uczuć Diany :/
    Pisz dalej i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja wiem a ja wiem ona ma skrzydła pewnie!! Rozdział genialny czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)