Rozdział 26
No to fajnie. Czyli, że robię z
Lukiem. Spojrzałam na temat. „Jak wpływają różne czynniki na intensywność
kiełkowania różnych gatunków roślin ?”. A temat taki, że nic nie rozumiem.
- Czyli, że jesteśmy skazani na
siebie.- mówi chłopak, który nie wiadomo kiedy się pojawił.
-Najwyraźniej tak. Ogarniasz to?
- Tak, to jest proste.- powiedział z
takim wyrazem twarzy jakby to było zadanie matematyczne 2+2.- Mam rozumieć, że
ty nie?
-Nic, a nic.- uśmiechnęłam się lekko.
- No to mam pomysł. Ja ci pomogę w tym
projekcie, wytłumaczę Ci wszystko, a ty pomożesz mi się dostać do drużyny.
Okej?- wcale nie taki głupi ten pomysł.
- No.. Dobra, stoi.- podałam mu dłoń.
- No to kiedy zaczynamy? Masz czas po
szkole żeby do mnie wpaść i popracować?
-W sumie tak.
-Okej. To o której kończysz trening?
Wpadnę po ciebie.
- O 16.00, ale muszę się jeszcze potem
ubrać, wysuszyć i takie tam.
- Dobra, to będę po Ciebie o 16.15.
- Mhm. Przepraszam, ale muszę iść do
Layli. To do zobaczenia na lekcji.- oznajmiłam i ruszyłam pod kolejną salę.
Czekała tam na mnie już moja przyjaciółka.
- Hej. Z kim robisz projekt i jaki
masz temat?- zapytała.
- Z Lukiem i robimy o czynnikach
kiełkowania roślin czy czymś tam. Sama nie wiem. A ty?
- Z Davidem i mamy temat dotyczący
roślinności w Portland. Łatwizna. I dobrze, że robię z nim. Dobrze go znam i
nie będzie problemu.
- Zazdroszczę Ci.
- Masz czego. Gdybyś widziała miny
dziewczyn, które obserwowały Ciebie i Luka jak rozmawiacie. Bezcenne. Myślałam,
że zaraz się na was rzucą.- uśmiechnęła się.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam. A i tak między nami
chyba mu wpadłaś w oko.
- JA? HAHAHHA. Zabawne. Proszę Cię.
Jest tu tyle ładniejszych dziewczyn od dziewczyn, a na czele ich wszystkich
stoisz ty.
- To ty się każdemu podobasz.
- Jasne.. Proszę nie zaczynajmy znowu
tego tematu.
- No dobra.- zadzwonił dzwonek.- Czas
na lekcje.- weszłyśmy do Sali. Cały dzień w szkole zleciał całkiem szybko, a
teraz.. Trening! Jak ja nie mogłam się doczekać. Pływałam jak najszybciej jak
się dało. Ćwiczyłyśmy z Margi sztafetę. Całkiem nieźle nam wychodziło. Musimy
to wygrać! Właśnie płynęłam ostatnią długość na tym treningu. Potem wyszłam z
wody i wzięłam ręcznik.
- Bardzo mi się dzisiaj podobała wasza
praca na tych zajęciach. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej z każdym dniem.
Do jutra.- powiedział trener. Na trzy drużyna.
- Raz. Dwa. Trzy. DRUŻYNA!- po okrzyku
wszyscy ruszyli do szatni oprócz mnie.- Trenerze, mam pytanie.
- Tak Evans?
- Czy mogłabym przychodzić wieczorami
na basen żeby trenować?- zapytałam z nadzieją.
- Jasne. Dam znać ochroniarzom żeby
Cię wpuszczali. Chcesz ćwiczyć na turniej?
- Też. Po prostu chcę się poprawić
technicznie i pływać szybciej.- to nie było całkowite kłamstwo.
- Rozumiem. Inni powinni brać z Ciebie
przykład, Diana. Od razu widać, że zasłużyłaś na miano kapitana i naszej
gwizdy.- uśmiechnęłam się.- A i jeszcze jedno. Pamiętaj gdybyś miała z czymś
problem zawsze możesz zwrócić się z tym do mnie. Co kol wiek to by dotyczyło.-
to trochę dziwne, ale wiem, że trenerowi można zaufać. Znam go od tylu lat. Był
moim pierwszym trenerem i mam nadzieję, że zawsze nim będzie. On pomógł mi
wyjść z dołka po rozwodzie moich rodziców. To on mnie zachęcił do pływania. To
dzięki niemu wiem co chcę robić w życiu.
- Dziękuje trenerze. Do jutra.
-Do jutra.- ruszyłam do szatni o
garnęłam się dość szybko. Luke czekał na mnie przed szkołą.
- Cześć.- przywitaliśmy się oboje.- To
co idziemy?- zapytał
-Tak. Słuchaj, załatwiłam nam wejście
na basen. Będziemy trenować wieczorami. Nie masz nic przeciwko?
- Nie. Jak udało Ci się to załatwić?
- Ma się kontakty.
- Rozumiem.- uśmiechaliśmy się. Bardzo
fajnie mi się z nim rozmawia. Mam
nadzieję, że się lepiej poznamy.- Możemy zacząć od jutra trenować? Muszę coś
dzisiaj załatwić.
- Jasne.- po paru minutach stanęliśmy
przed blokiem.
- Mam mieszkanie. Mieszkam tylko z
mamą.
- Rozumiem.- weszliśmy do jego
mieszkania. Było bardzo przytulne. Biel, brąz, beż, czerń to kolory, które tu
dominowały. Mieszkanie było urządzone
bardzo nowocześnie.
- Mój pokój czy salon?
- Twój pokój.- ruszyliśmy do jego
pokoju. Czarno-biały. Szafa, biurko pod
oknem, metalowe łóżko z biała pościelą
i dużo plakatów zespołów, których słucham. Głównie The Beatles. Ma chłopak
gust.
- Beatlesi to twój ulubiony zespół,
prawda?
- Tak, a twój?
- Green Day.
- Też słucham. Moja ulubiona piosenka
to Wake me up when
September end. A twoja?- zdziwiło mnie to ponieważ to jest również moja ulubiona
piosenka.
--Naprawdę? – pokiwałam głową.- To fajnie. Słuchaj może najpierw odróbmy lekcje,
a później będziemy mieli czas na gadanie?
-Ok.- i
tak też zrobiliśmy. Co chwile były śmiechy, ale przebrnęliśmy.
-
Chcesz coś do picia?
-Poproszę.-
kiedy wyszedł zaczęłam przyglądać się zdjęciom w ramkach. Jedno przedstawiało
jakąś starszą kobietę zapewne jego mamę i jego. Inne jego i jakiegoś chłopaka i
dziewczynę, którzy go obejmują. Trzecie przedstawiało tą trójkę i dodatkowo
była tam jakaś blondynka. Pewnie jego dziewczyna. Ostatnie zdjęcie
przedstawiało jego i tego chłopaka jak się przepychają. Uśmiechnęłam się.
- Co
tak oglądasz?- zapytał Luke, który właśnie wrócił.
-
Zdjęcia.- podszedł do mnie.- To twoja mama?- pokazałam na pierwsze zdjęcie.
Pokiwał głową.- Podobni jesteście. A oni to twoi przyjaciele?
- Tak.
To Jared i Stephanie-pokazał na 2 zdjęcie.- A to moja była dziewczyna Kira.-
pokiwałam głową.
- Skąd
jesteś?
- Nowy
York.
- Tęsknisz
za nimi?
- Byli
dla mnie jak rodzina. Oczywiście, że tak- po tym dużo rozmawialiśmy. On
opowiadał mi o sobie, a ja mu coś o
mnie. Miło leciał nam czas. Próbował mi wytłumaczyć temat naszego projektu, ale
i tak nic nie zrozumiałam. Poczułam wibracje mojego telefonu. Dostałam
wiadomość:
Od
Caine: Chciałbym się z tobą zaraz spotkać. Muszę ci coś pokazać.
Do
Caine: No dobra. Przyjedziesz po mnie?
Od
Caine: Jasne. Gdzie?
Napisałam
mu adres.
Od
Caine: Daj mi 10 minut
-
Słuchaj Luke, zaraz muszę iść.
- Nie
ma sprawy. Miło było.
-
Bardzo miło- powiedziałam z uśmiechem. Zaczęłam się ubierać.
- To do
jutra.
- Do
jutra- pożegnaliśmy się. Zeszłam na dół. Caine już czekał. Wsiadłam do
samochodu.
- To co
musisz mi pokazać?
-Zobaczysz.-
jechaliśmy w ciszy. Po kilkunastu minutach byliśmy na tamtym wzgórzu.
-
Byliśmy już tu.
- Nie
chodzi o to. Zabrałem Cię tu, bo tutaj mogę ci to spokojnie pokazać..-
wysiedliśmy. Położył dłoń pod moją koszulę i zaczął błądzić palcami. Co on do
cholery robi?!
-------------------------------
Heja. Jak się podoba? Dzisiaj dłuższy niż zwykle. Mam nadzieje, że się spodoba. Zapraszam serdecznie do zakładki " Pytanie do bohaterów" ;) I mam pytanie. Znacie i polecicie mi jakąś stronkę, która robi szablony albo same byście wykonały go dla mnie? :) Piszcie w komentarzach ;)
Jak zwykle rozdział zawalisty ♥ Tylko strasznie mnie ten Luke wnerwia moim zdaniem niech się lepiej już o Diany odczepi. A z tym ostatnim z Cainem to chyba chodzi o skrzydła albo Caine jest poprostu dziwny i chcę zgwałcić Dianę :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ! Dawaj szybko bo wybuchne z ciekawości ! ♥
Szybko następny poproszę!. ;p Suuuper kocham ! <3
OdpowiedzUsuńoby nastepny rozdzial byl jak najszybciej kocham <3333 -Daria
OdpowiedzUsuńAż się boje co dzieję się na koncu xD Ale jest interesująco.
OdpowiedzUsuńNie chcę nic krytykować ani narzucać ale jest trochę malo opisu uczuć Diany :/
Pisz dalej i pozdrawiam.
A ja wiem a ja wiem ona ma skrzydła pewnie!! Rozdział genialny czekam na nn!
OdpowiedzUsuń🏊💙
OdpowiedzUsuń