sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 110



CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Pod rozdziałem macie ode mnie mały bonusik ;) 
Rozdział 110


Dziewiętnasty czerwca. Jutro zakończenie roku szkolnego a dla mnie i mich przyjaciół koniec liceum i rozpoczęcie studiów. Z jednej strony się cieszę, wkraczamy w dorosłość, a z drugiej… Wszystko się zmieni. Oddalimy się od siebie. Ja zostaje w Portland a oni wyjeżdżają… Będę za nimi cholernie tęsknić… Ale jest też jedna opcja, ale to nieważne. Ostatnia minuta ostatniej lekcji. Wszyscy zaczęli odliczać tak jak w High School Musical. Pół minuty. Dwadzieścia sekund. 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1 i 0!!!!!!!!!!!!!!!! Koniec. Ostatni dzień minął ! Wszyscy wyskoczyli z ławek i zaczęli się ze szczęścia do siebie przytulać. Przytuliłam się nawet z Willow, na co Luke się skrzywił. Nadal nie wiem o co chodziło.
- Udało nam się!- krzyknęła Lay.
- Jeszcze nie. Uda nam się jak odbierzemy dyplomy- przytuliłam ją mocno do siebie.
- Idziemy to uczcić?- zapytał David.
- Plaża?
- Plaża!- udaliśmy się w stronę wyjścia, ale zanim opuściliśmy budynek szkoły minęła godzina ponieważ każdy absolwent sobie gratulował.  Rozłożyliśmy się na gorącym piasku.
- Nie wierzę, że już skończyliśmy nasze liceum.- powiedziała Margaret.
- Ja też, to tak szybko minęło.- zgodziłam się.
- Szkoda, że dołączyłem do tej klasy dopiero w listopadzie.- oznajmił Luke.
- No szkoda stary, ale przynajmniej spędziliśmy ze sobą jakiś czas.- poklepał go po ramieniu David.
- Będę za wami tęsknić.- powiedziała Emily ze łzami w oczach.
- Wszyscy będziemy.
- Wiecie co?- zapytała Layla.- Te wakacje trzeba spędzić jak najlepiej i razem. A najlepsze jest to, że zaczynamy je w Honolulu!- wydarła się a wszyscy zaczęli się cieszyć jak głupi. Tak, lecimy do Honolulu na tydzień w tą sobotę. Za dwa dni. Nasze grono plus nasza szósteczka. Jeśli chodzi o nich to mam dobry kontakt z wszystkimi. No może teraz mam gorszy z Harry’m. Załamał się słowami Dolly. Coś w nim pękło. Ona wyjechała i nie odbiera. Pojechał do niej, ale jej nie było i nikt nie wie gdzie ona jest. Zniknęła. Dobrze, że nie widzicie jak on wygląda. Wrak człowieka. Czasami myślę, że ich łączyło coś więcej niż tylko przyjaźń… Czy czuję zazdrość? Może trochę… Ale co mam zrobić? Pójść i zacząć go wypytywać czy coś ich łączy? Zrobić mu aferę? Przecież my jesteśmy tylko przyjaciółmi i nie mam prawa. A co do reszty moich spraw sercowych… Caine i ja mamy świetny kontakt. Czasami mi się wydaje, że on się na mnie rzuci i zacznie mnie całować. Carol wrócił do siebie, ale trochę ze sobą piszemy. A Luke… A Luke i ja jesteśmy przyjaciółmi dalej, wyjaśniliśmy sobie tamten pocałunek dopiero po miesiącu. Wyszło na to, że po prostu nasza dwójka potrzebowała czyjeś bliskości, a że był odpowiedni moment… Dobra koniec tego tematu. Siedzieliśmy na tej plaży jeszcze parę godzin, a potem każdy ruszył w swoją stronę. A właściwie podzieliliśmy się na 3. Ja szłam z Laylą i Lukiem. Layla dostała wiadomość.
- Kto napisał?- zapytałam.
- Niall…
- Wróciliście do siebie?
- Oszalałaś ? Po tym co mi zrobił? Nie…- była smutna
- Czego chce?
- Żebym koniecznie do niego przyszła, bo musi mi coś pokazać. Pójdziesz ze mną?- zrobiła słodka minkę.
- Ale Luke…
- Dam sobie radę. Na razie.- pocałował nas w policzek i poszedł do swojego mieszkania.
- Nie masz wyjścia. Chodź, pewnie Caine będzie.- pociągnęła mnie do posiadłości Horana i Tomlisona.
                                                       ***
- Cześć.- zastałyśmy Lou i Caine’a w salonie.- Gdzie Niall?
- U siebie. Pewnie trafisz.- dziewczyna słabo się uśmiechnęła i poszła na górę.
- Mogę?- wskazałam na kanapę. Caine zrobił miejsce koło siebie.
- Jasne.
- Chwilunia, co ty się tak rządzisz w moim domu? To moja kanapa.- powiedział oburzony Louis.
- To mogę?- zwróciłam się do niego.
- Możesz.- powiedział ze śmiechem. Trzepnęłam go w ramię i dosiadłam się. Oglądałam z nimi mecz nożnej, choć nie skupiłam się na nim bardzo. Wolałam patrzeć się w oczy Turner’a…
Oczami Layli:
Zapukałam.
- Proszę.- usłyszałam jego głos. Weszłam do pokoju. Siedział na łóżku.

- Co chciałeś mi pokazać?- zapytałam.
- Usiądź bo to może potrwać.- westchnęłam i usiadłam. Chłopak mi podał fotografię sprzed paru lat na której przytulał się z Demi.

- Po co mi to pokazujesz?!- wydarłam się.
- Proszę uspokój się… Daj mi wyjaśnić. Demi i ja znamy się od kąt wychowywał mnie Luigi, wiesz kiedy umarłem… Ona też jest aniołem światła. Też wychowywał ją Luigi. Byliśmy przyjaciółmi od zawsze, wszystko robiliśmy razem… Raz poszliśmy na randkę, ale uznaliśmy że to kompletny nie wypał- zaśmiał się na to wspomnienie.- To co wtedy widziałaś to ja… Ja chciałem coś dla ciebie zrobić, ale nie ważne co… Ćwiczyłem na Demi i po prostu ona była tym tak zachwycona, że mnie pocałowała… Błagam cię wybacz mi… Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie… Błagam cię Laylo Allen wróć do mnie…- w naszych oczach pojawiły się łzy.
- Musze to przemyśleć Niall… Prawie umarłam przez to wszystko… Daj mi czas…- wybiegłam z pokoju.
- Już?- zapytała Diana, ale ja wybiegłam z domu. Biegłam ile sił w nogach, ale i tak Diana mnie dogoniła i mocno przytuliła. Nie wyobrażam sobie życia bez niej…
-----------------------------
Myślę, że ten rozdział mi się udał :)) A wy co sądzicie? Liczę, że dalej będziecie tak pięknie komentować ;* Za parę rozdziałów wyjaśni się o co chodzi z Dolly. Ciekawe jesteście? I zapowiadam że na Honolulu będzie się działo ^^ Zapraszam na pozostałe blogi, następny dodam może jutro, a jak nie to do pt się pojawi. proszę o zrozumienie, bo  to ostatni tydzień a ja muszę podwyższyć się z dwóch przedmiotów, mało mi brakuje i nie mg spaść z niczego i bd miała 4,92 na koniec :)) A teraz do imagin'a poniżej. Mam fazę ostatnio na Luke'a Hemmingsa z koleżanką i to jest powód dla którego napisałam go. I ja jestem główną bohaterką (raz można zrobić coś pod siebie ;p) mam nadzieję, że źle tego nie odbierzecie. I  jak coś, jak on mówi o mnie dobre rzeczy nie są one zgodne z prawdą. po prostu każda dziewczyna by chciała to usłyszeć ;p No to zapraszam xd


SUPRISE


   Wszystko zaczęło się od jednej wiadomości na twitterze. Tak. To takie banalne, ale jednak… Zapytałam się kiedy przyjadą do Polski. On powiedział, że pewnie w przyszłym roku. Ja odpisałam, że nie mogę się doczekać i, że ma cudowny głos i uśmiech. Odpowiedział, że mój uśmiech jest słodki. I tak wszystko się zaczęło. Wiadomości, potem rozmowy na skyp’ie. Praktycznie cały czas mieliśmy jakiś kontakt. Zapomniałam wspomnieć, że tym chłopakiem jest sam Luke Hemmings! Dokładnie ten Luke Hemmings, wokalista i gitarzysta w zespole 5 seconds of Summer! To takie niesamowite… Jest bilion dziewczyn na tym świecie, a to właśnie mnie przypadł ten zaszczyt „zaprzyjaźnienia się” z nim. Jestem naprawdę szczęśliwa. No dobra, ale nie w 100%. Podoba mi się. Cholernie mi się podoba. Ale nie ma tak dobrze. To, że mogę z  nim rozmawiać, nie znaczy, że mogę  z nim być… Przykre nie?
   Trzynasty lipca. Jestem w miejscowości Rain w Niemczech. Po drodze zajechałam z tatą do Berlina, ale to nieważne. Za trzy dni moje urodziny. No i Luke’a. Oboje mamy urodziny tego samego dnia , lecz on jest 3 lata starszy. Ja mam w tym roku piętnaste, a on osiemnaste. Pełnoletność, ah… Wracając do rzeczywistości. Bujam się na huśtawce w niewielkim parku. Mój telefon zaczyna grać piosenkę Green Day’a „Oh love”, która specjalnie ustawiona jest na blondyna ( oboje uwielbiamy ten zespół). Odbieram i zaczynam rozmowę, która oczywiście jest po angielsku.
- Cześć Luke.- powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Dobrze, że tego nie widzi.
- Hej Olivia. Jak tam w Niemczech? – miał dobry humor.
- Gorąco. A jak w Portugalii?
- Gorąco- zaśmialiśmy się. – Kiedy jedziesz do Włoch?
- Jutro z samego rana. Nie wiem czy dam radę wstać.- „zaszlochałam” co wywołało śmiech u chłopaka.
- A w urodziny jesteś?
- W Pizie.- dokończyłam.
- W Pizie- powtórzył.- A jakieś konkretne plany?
- Pewnie plaża i może zwiedzanie z rodzinką. Jutro dolatują do nas mama i Maja. Mówiłam ci, że ona strasznie nie lubi podróżować.
- Marudne to takie. Pewnie po siostrze. Widzę, że zadowolona, że uro z rodzinką.
- Tak, bardzo.- prychnęłam. Kocham ich, ale to nie to samo co znajomi.- Nawet nie wiesz ile bym dała żeby dziewczyny ze mną były.- trenuję siatkówkę w Gdańskim klubie. Do klasy chodzę z jedenastoma dziewczynami plus dwa lata młodsza siostra jednej z nas. Są one dla mnie jak siostry. Kochamy się na swój sposób i ludzie by tego nie zrozumieli.
- A ja?
- Chciałabym ,ale musisz odpoczywać pomiędzy trasą no i ty masz osiemnastkę…- no i mój humor się zmienił. Ekstra.
- No tak, ale…
- Luke, jeśli tak bardzo chcesz pojadę po nią i będziemy wozić ja w trasę.- usłyszałam w tle głos Calum’a.
- Chyba powinniśmy skończyć, bo chłopacy się niecierpliwią.
- Ale…
- Żadnych ale. Do usłyszenia. I pozdrów oczywiście chłopaków.- pożegnałam się a na mojej twarzy widniał smutny uśmiech.
- Cześć.- rozłączyłam się, a po mojej twarzy spłynęła pojedyncza łza.
                                                   ***
Mam już oficjalnie 15 lat! 16 lipca, Włochy, Piza, Plaża. Za 10 minut szesnasta. Moi rodzice i siostra poszli na miasto, a mnie wysłali samą na plażę. Zachowywali się jakoś dziwnie, ale nie wnikam w to. Jako, że siedzę tu już od paru godzin i robiłam wszystko co tu możliwe postanowiłam ruszyć w kierunku domku, który mieścił się tu zaraz. Na moje nieszczęście słuchawki mi się popsuły i musiałam wracać bez słuchania muzyki.
- Sto lat. Sto lat. Niech żyje, żyje nam. Sto lat. Sto lat. Niech żyje, żyje nam. Nieeeech żyje nam. A kto? Olivia!- usłyszałam za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam jego. Luke… Luke stał przede mną z szerokim uśmiechem.
- Luke? Co ty tutaj robisz?- zapytałam zdezorientowana.
- Przyjechałem żeby cię zobaczyć w rzeczywistości i zaśpiewać ci osobiście sto lat.- miał ogromnego banana na jego boskiej, lekko opalonej twarzyczce.
-Na-naprawdę?
- Po co miał bym cię okłamywać?-nie wytrzymałam. Rzuciłam się w jego ramiona i się rozpłakałam. Ale to nie był zwykły płacz. To był straszny szloch. Nie wiecie jak wtedy się cudownie czułam. Przyjechał żeby mnie zobaczyć i zaśpiewać. Dla mnie. On dla mnie!
- Ej nie płacz mi tu. Nie lubię jak takie piękne dziewczyny jak ty płaczą.- szlochałam dalej. Pocałował mnie w czubek głowy.
- Dziękuję ci… To najwspanialsza rzecz jaką ktokolwiek dla mnie zrobił.- uspokoiłam się trochę.
- Muszę ci cos powiedzieć. Dopiero teraz, bo przez telefon trochę głupio… Oszalałem. Na twoim punkcie… Od kąt napisałaś myślę tylko i wyłącznie o tobie. Wiem, że znamy się półtora miesiąca i to nasze pierwsze rzeczywiste spotkanie, ale… Mi tak strasznie zależy! Kocham cię Olivia… Powiedziałem to! Kocham cię… I zastanawiałem się czy może… dałabyś mi szansę? Zostałabyś moją dziewczyną? Obiecuję, że gdy tylko będę miał czas będę przy tobie. Będę o ciebie dbał, uczynię cię najszczęśliwszą osobą na tej planecie, będę robił wszystko czego zapragniesz… To jak? Zgadzasz się?- i znów zaczęłam płakać.- Powiedziałem coś nie tak?- był smutny.
- Nie. To po prostu takie… wspaniałe… Jest tyle dziewczyn na tej planecie, a to właśnie mnie wybrałeś… Mnie, dziewczynę bez żadnego talentu, zwykłą nieudacznicę… Nie wiesz jakie to uczucie… Ja ciebie też kocham i oczywiście, że się zgadzam!
- Dla mnie jesteś idealna…- przytulił mnie mocno.- Dziękuję ci… A teraz zapraszam. To nie koniec niespodzianek.- poprowadził mnie w stronę domku letniskowego.- Zamknij oczka.- zasłonił mi je dłonią. Objął mnie ramieniem i wprowadził do środka.
- Niespodzianka!- usłyszałam kilkanaście świetnie znajomych mi głosów. Luke odsłonił mi oczy, a ja zobaczyłam koleżanki z drużyny oraz pozostałych członków zespołu. Wszyscy zaczęli śpiewać mi „Happy Birthday”. W moich oczach ponownie stanęły łzy.
- To ty wszystko zaplanowałeś?- zwróciłam się do chłopaka.
- Powiedziałaś, że chciałabyś je mieć przy sobie no i proszę. Wszystko dla mojej księżniczki.- pocałował mnie w czoło.
- A teraz proszę żebyście usiedli.- zwrócił się do nas Ashton i posadził nas przy stole. Tylko nas. Sekundę później wjechał gigantyczny tort z napisem „ Dla naszych miśków” i paliło się na nim 33 świeczki.  I ponowne sto lat. Kiedy piosenka zakończyła się Calum wziął kawałek tortu i rozpętał wojnę na ciasto. Skończyło się na tym, że każdy był umazany w torcie. Zapowiadają się niezapomnianie urodziny
                                                 ***
Przez kolejne parę godzin spędziłam z każdym trochę czasu. A właściwie z każdym oprócz Luke’a.
- Przepraszam.- powiedziałam i poszłam szukać chłopaka. Dom był piętrowy. Weszłam po schodach. Drzwi od tarasu były otwarte. Wyszłam i moim oczom okazało się moje kochanie. Moje bóstwo. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i dał mi znak żebym stanęła przed nim. Oparł podbródkiem się o moją głowę.
- Podobało się?- zapytał. Patrzyliśmy na zachód słońca.
- Oczywiście, że tak… O boże Luke!- przypomniałam sobie coś.- Nie mam dla ciebie prezentu…- uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku.
- Mam teraz już tylko jedno marzenie. A przynajmniej na razie.
- Jakie?- zapytałam patrząc mu w oczy.
- Chcę cię pocałować…- uśmiechnęłam się. Zbliżyliśmy nasze twarze i złączyliśmy usta w pocałunku. Stanowczo to były najlepsze urodziny jakie miałam…

6 komentarzy:

  1. Piękny rozdział! Imagin też! Mam nadzieję, że będziesz miała więcej dla nas takich bonusów :D ..No chyba się należy za bycie z tb od początku :).. Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzial i niepodzianka tez i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej. Wszystko jest idealne.Uwielbiam to opowiadanie. Czekam na nn;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, z niecierpliwością czekam na next :D
    Przepraszam, że nie czytałam wcześniej, ale była impra i nie dałam rady :D
    I mam nadzieję, że Anioły Ciemności staną się Aniołami Światłości :D
    Jestem ciekawa co z Dolly :) I jeszcze ta tajemnica rodzinna :D
    Weny życzę, choć i tak ją masz :D - pozdro Asia :)

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)