sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 42



Rozdział 42
                                                       Caine


Spojrzałem w lustro. Stanowczo nie jestem tym samym człowiekiem co kiedyś. Poczułem objęcia. Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem. Beatrice posłała mi szeroki uśmiech.
- Jak się spało?
- Powiem, że masz tutaj bardzo przytulnie- pocałowałem ją w nosek.
- Muszę się z tobą zgodzić. Powinieneś tutaj częściej wpadać. Czuję się tutaj bardzo samotna.
- Daje ci dwa tygodnie i będziesz miała dość mojej obecności.
- Twojej? Nigdy?- chwyciłem kurtkę.
- To co Tess, zbieramy się do pracy?
- Z panem zawsze panie Turner.

                                                  ***
Siedziałem w biurze kiedy nagle przyszedł Zayn.
- Cześć, Malik- podałem mu dłoń.
- Wróciłeś wczoraj do domu?- zapytam zdenerwowany.
- Nie i zbytnio nie rozumiem o co ci chodzi- westchnął.
- Diana z wami nie mieszka, bo nie chcecie przebywać w swoim towarzystwie, rozumiem. Ale skoro nie chciałeś wracać do domu to mogłeś ją uprzedzić żeby została. Dla twojej wiadomości Melanie i Astrid całą noc spędziły same. Może powiesz mi gdzie jest Rosaline? – skrzyżował ręce. – No właśnie, nie masz pojęcia. Przyszła do nas wczoraj z prośbą o zatrzymanie się u nas na parę dni. Oczywiście mi jej obecność nie przeszkadza, to świetna dziewczyna. Tylko tutaj chodzi o sam fakt, że ty nadal nie wiesz o jej „wyprowadzce”.
- Ale czemu…
- Przed wczoraj pokłóciła się strasznie z Dianą. Jest załamana zdradą matki. Wczoraj postanowiła umówić się ze swoim chłopakiem na lunch a tu co zastaje? Ojca z kobietą z którą wcześniej zdradził matkę. Jak myślisz jak ona teraz się czuje?
- Mogę przyjechać do was po pracy, żeby z nią porozmawiać?- zapytałem z nadzieją.
- Czy możesz? Ty musisz do niej pojechać. Do zobaczenia- ruszył w kierunku drzwi.
- Dzięki, Zayn.
- Nie ma sprawy, Caine. 
                                                         Rosaline
Przeglądałam album ze zdjęciami. Musiałam ze sobą zabrać choć cząstkę swojej rodziny. A raczej cząstkę tego co było kiedyś. Patrzyłam na Ian’a, Melanie i mnie. Zawsze byliśmy trójką rodzeństwa, która w każdej sytuacji była za sobą, a teraz? Teraz Ian był z Nathanielem. Melanie postanowiła stać się starszą siostrą i cały czas siedzi z Astrid. A ja? A ja mieszkam z Calumem, który okazał się ostatnią osobą której zależy na mnie. Przewróciłam stronę. Mama i tata, uśmiechnięci, całujący się. Zawsze chciałam mieć takie idealne małżeństwo jak ich. Oni były w sobie tacy zakochani… A teraz tego już nie ma. Zniknęło. Kolejna strona. Ja i tata. Zawsze byłam jego ulubienicą i nie ma się co kryć. Ian był synkiem mamusi. A Mel była traktowana po równo. Wpatrywałam się w fotografię . Puk. Puk. Puk.
- Proszę- powiedziałam słabym głosem. Spojrzałam na drzwi, a osoba która tam stanęła bardzo mnie zaskoczyła. Proszę państwa, we własnej osobie Caine Turner. Prędko zamknęłam album.- Po co przyszedłeś?
- Porozmawiać z tobą- prychnęłam.
- Na to jest już trochę za późno.
- Może i tak? Podobno chcesz tu zostać- rozejrzał się po pokoju.
- Na parę dni.
- A co potem?- wzruszyłam ramionami.
- Mam oszczędności, na dwa tygodnie wystarczy na motel, może zamieszkam u któryś dziadków. A może wrócę do Nathaniel’a? On mnie by pewnie chętnie ugościł. I bym miała Ian’a. Jemu pewnie jeszcze na mnie zależy.
- Nie mów tak- warknął.
- Bo co? Taka prawda, tatusiu. I wiesz co czuję? Że Nathaniel wygra. Wszystko z dnia na dzień runęło. Niedługo nie zostanie już nic, a on z tego skorzysta. I proszę nie zaprzeczaj.
- Jesteś pewna, że chcesz przejść na jego stronę?
- Nie. I na razie nie będę trzymać się żadnej strony. Teraz będę trzymać się z boku.
- Skoro taki jest twój plan, to proszę, droga wolna. Pamiętaj, że jeśli chcesz możesz do mnie przyjść- wyszedł trzaskając drzwiami. Po moich policzkach spłynęły łzy. Zrobił dokładnie to samo co mama. Po prostu zostawił. No proszę, Rosaline. Od teraz jesteś sierotą.
                                                   Ian
- I co ja mam z tym robić?
- A jak myślisz Ian, do czego służą strzały?
- Do kogo mam strzelać?
- Nie strzelaj do zwykłych ludzi, to marnotrawstwo. Te strzały służą dom zabijania istot nadludzkich, tak jak np. anioły czy obłąkani. – wytrzeszczyłem oczy.
- Mam strzelać do…
- Tak. Dokładnie. A teraz potrenujesz. Spójrz, widzisz tego obłąkanego. Musisz w niego trafić- wskazał na jedną z tych poczwar. Nie mogę tego zrobić. Nie umiem zabijać, nawet jeśli to ten potwór.
- Nie zrobię tego- oznajmiłem.
- Ian, to jest wojna. Wtedy nie patrzy się na to czy jest się ze sobą spokrewnionym i na inne pierdy. Wtedy wpadasz w trans i strzelasz zanim ktoś strzeli do ciebie. Musisz umieć się bronić. Słyszysz?- westchnąłem.
- A jeśli nie chcę brać udziału w wojnie?
- Nikt nie chciałby brać udziału, ale to nasz obowiązek. Spróbuj- napiąłem łuk i wystrzeliłem w obłąkanego. Zmienił się w kupkę popiołu.
- Co się dzieje z ich duszą?
- Obłąkani nie mają dusz. To puste stworzenia. – spojrzałem  na niego.
- A anioły?
- Ich dusze idą smażyć się piekle, a ciała zmieniają się w popiół. Przykra sprawa. Strzelaj dalej!
                                                     Diana
Kiedy weszłam do domu zastałam Astrid i Mel na kanapie. Ta starsza płakała.
- Melanie, co się stało?- spojrzała na mnie wściekła.
- Tata postanowił oddać ci dom, a sam się wyprowadza do tej swojej dziwki! – wybuchła jeszcze większym płaczem.
- Co?- spytałam zaskoczona.
- Tata chce nas zostawić, mamo- powtórzyła Astrid.
- Czemu wszystko popsuliście?! Czemu musiałaś odchodzić do Harry’ego? Czemu on musiał odejść do niej?! Przez to wszystko Rosie się wyniosła! I my też mamy szczerze dosyć tego wszystkiego! Nie kochasz go? To się  z nim rozwiedź słyszysz?! Rozwiedź się z nim skoro go nie kochasz! Zostaw go! – wtedy w pokoju pojawił się zaniepokojony Caine z torbą przewieszoną przez ramię. – Skoro ona nie potrafi tego zrobić, ty to zrób! Rozwiedź się z nią, przecież jej nie kochasz! Rozwiedź- z jej gardła wydobywały się krzyki i szloch. Z oczu płynęły łzy. Podeszłam szybko do niej i mocno ją przytuliłam. Caine zrobił to samo- Rozwiedźcie się, rozwiedźcie się.. skoro się już nie kochacie- po paru minutach uspokoiła się, a nawet usnęła. Biedaczka, zmęczona jest tym wszystkim.
- Zaniesiesz ją do pokoju?- zwróciłam się do Caine’a. Pokiwał głową i wziął ją na ręce. Pocałowałam Astrid w czoło. – Ty też to tak znosisz?- pokiwała głową- Masz dosyć tego, że jestem z Harrym?- powtórzyła czynność. – Przypilnujesz Melanie? Muszę pojechać załatwić bardzo ważną sprawę.
- Dobrze, mamo- pobiegła na górę a na dole z powrotem  znalazł się Caine.
- Śpi jak kamień- stwierdził.
- To dobrze. Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi z Rosaline?
- Teraz mieszka u Calum’a, a za parę dni zaczyna swoją tułaczkę, bo świecie z oszczędnościami, które starczą jej może na tydzień.- prychnęłam.
- Czemu jej tutaj nie sprowadziłeś?
- Jak to sama stwierdziłaś, są podobne do ciebie i potrzebuje trochę czasu. Sama wróci.- wyminęłam go. – Dokąd idziesz?
- Załatwić parę spraw dla dobra wszystkich. Miłej przeprowadzki- wyszłam trzaskając drzwiami.
                                                         Harry
- A ty dokąd?- wydarłem się na wściekłego Ashton’a.
- Wychodzę. Nie możesz cały czas mnie trzymać w zamknięciu. Sam dam sobie radę.
- Przecież wiesz, że to niebezpieczne!
- Masz czelność mnie osądzać? Przecież to ty umawiasz się z mężatką i to w dodatku sam będąc w związku małżeńskim!
- Który nie istnieje od ponad miesiąca! Wracaj- kiedy chłopak otworzył drzwi wpadł na Dianę.
- No proszę, o wilku mowa- odparł sarkastycznie.
- Cześć, Ashton. Ja na chwilkę i chciałabym żebyś też uczestniczył w rozmowie. Ty Ashley też- zwróciła się do dziewczyny na kanapie. Po minie Diany sądzę, że to nie będzie miła rozmowa. – Na samym początku chciałabym zacząć od tego , że kocham waszego ojca- od razu zrobiło mi się cieplej w sercu.- Ale wiem, że dla was, dla naszych dzieci nie jest to zbyt przyjemna sytuacja. Widzę to po was jak i po moich dziewczynach. A wasze dobro jest najważniejsze. Tak, więc przykro mi to stwierdzać, ale… To koniec Harry- w jej oczach pojawiły się łzy- To koniec nas, to koniec mnie i Caine’a. Znów muszę żyć w rozdwojeniu i szczerze mówiąc ja sama mam tego dosyć. Przykro mi. Przepraszam ciebie, przepraszam was wszystkich. Do zobaczenia- wyszła z domu zostawiając naszą trójkę w rozdwojeniu.
- Tato, nawet nie wiesz jak mi przykro…- zaczęła moja córka.
- teraz to nie ma znaczenia. Teraz już nic nie ma znaczenia. Proszę, Ashton. Możesz iść jak chcesz- sam udałem się do swojego gabinetu i zakluczyłem go. Usiadłem i dałem palącym łzą wolność. Odeszła. Kolejna kobieta, którą kochałem odeszła. Moje szczęśliwe dni właśnie dobiegły końca.
----------------------
Trochę dramy w tym rozdziale xd Podoba wam się? Co sądzicie o wyprowadzce Caine'a i Rosie, zachowaniu "dzieci" i decyzji Diany? Słuszne czy raczej nie? W nn postaram się dać więcej wątków o aniołach. No to do jutra, proszę was bardzo o komentarze ;p 


piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 41



Rozdział 41
                                                             Caine


Stałem przy oknie i wpatrywałem się w bardzo ruchomą ulicę Portland. Z moich ust co chwilę wydobywał się dym z papierosa. Od kąt między mną a Dianą nie gra zacząłem palić. Potrzebowałem czegoś czym mógłbym zapełnić pustkę po niej. Usłyszałem pukanie.
- Proszę- powiedziałem, nie odwracając się. Sekundę później koło mnie stała Beatrice.
- Skserowałam te umowy tak jak mnie prosiłeś.
- Mhm, dzięki- liczyłem, że wyjdzie i zostawi mnie samego jednak ona dalej mi się przyglądała.
- To przez nią, prawda?
- Mieliśmy umowę, że nie ingerujemy w nasze prywatne życia, Beatrice- westchnęła.
- Ale bardzo cierpisz Caine. Nie mogę być w tym obojętna. – chwyciła mnie za dłoń. – Odstaw to świństwo Caine. Ona nie jest tego warta.
- Skąd możesz wiedzieć ile jest warta? Nie znasz jej. A ja ją kocham.- spojrzała na mnie z troską i lekko się uśmiechnęła.
- Jesteś naiwny tak jak ja kiedyś. Myślisz, że ją znasz na wylot i jej na tobie zależy. W końcu jesteście sobie bliscy. Ale to kłamstwo. Mylisz się w stosunku co do niej. Zanim się obejrzysz ona cię wykorzysta. Będziesz musiał zmienić całego siebie. Będziesz robił rzeczy których nie chcesz i stracisz wszystko. Odpuść, Caine. Jeśli naprawdę cię kocha to wróci, a jeśli nie.. To masz kłopot z głowy. I żeby nie było. Nie mówię tego jako zazdrośnica, wróg Diany czy ktoś inny. To płynie prosto z serca i zapamiętaj to, dobrze? I pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść. – ruszyła w kierunku drzwi.
- Beatrice?
- Tak?
- Zjesz ze mną lunch?- zapytałem i lekko się uśmiechnąłem.
- Jeśli jesteś pewny, że tego chcesz to z przyjemnością-zgasiłem papierosa i ruszyłem za nią.
                                                          Rosaline
- Dziękuję, że postanowiłeś się ze mną spotkać- powiedziałam do Calum’a.
- Nie ma za co. To dla mnie czysta przyjemność- uśmiechnął się słodko- To o czym chciałaś pogadać?- wzruszyłam ramionami.
- O niczym. Brakowało mi cię- moje słowa wywołały jeszcze większego banana na jego twarzy. Ujął moje dłonie.
- Mi ciebie też. Ile błagałaś, żeby móc wyjść sama z domu?
- Nikogo nie błagałam. Nikt w ogóle nie wie, że tu jestem. Tata ciągle teraz pracuje, Mel postanowiła stać się starszą siostrą Astrid, a z mamą się nienawidzimy- wzruszyłam ramionami- A ty ile? Jak twoi ojcowie się zachowują po powrocie?
- Z Louisem mam świetny kontakt. Z tatą nie jestem pokłócony, czasami rozmawiamy, ale … On mnie chyba unika, bo mu głupio po tym wszystkim. Przynajmniej tak twierdzi Louis. Myślę, że nie długo się dogadamy. Czemu nienawidzisz się z mamą?- westchnęłam.
- Obiecasz, że zostawisz to tylko dla siebie? Nikomu ani słowa?
- Obiecuję.
- Moja mama ma romans z Harrym- jego oczy powiększyły się dwukrotnie.
- Na serio?
- A kłamałabym w takiej sytuacji?- uniosłam brew- A kiedy wczoraj wróciła po dniu do domu chciała mnie przeprosić, ale w rezultacie wygarnęła mi wszystko i powiedziała, że skoro jej nienawidzę ona znika. Poszła gdzieś wczoraj z Astrid na spacer, a potem ją odprowadziła. Podobno na dziś wieczór  się umówiła również z Melanie.
- Nie sądziłem, że twoja mama… Wow, to takie.. Dziwne. Przykro mi, Rosie.
- Wiesz co? Dziwnie mi bez niej. Prawie nigdy się nie kłóciłyśmy i to w dodatku aż tak. Zawsze mogłam do niej przyjść, a teraz… Teraz jej nie ma. A babcia nie żyje.
- Twój tata- powiedział Calum.
- On ciągle pracuje, poza tym on jest…
- Nie! Twój tata. Odwróć się- wykonałam polecenie chłopaka. Faktycznie. Usiadł przy stoliku dla dwojga i właśnie coś zamawiał. A naprzeciwko niego siedziała jakaś kobieta. Miałam ochotę się rozpłakać. Nie widziałam kobiety z którą zdradził mamę, ale jestem pewna, ze to właśnie ona.
- Calum?- zapytałam słabym głosem.
- Tak?- spojrzałam mu w oczy.
- Mogę zamieszkać u was na parę dni? Proszę. Nie chcę mieszkać u mnie- pocałował mnie  w czoło.
- Pewnie, tata nie powinien mieć z tym problemu. Teraz jedziemy po twoje rzeczy?- pokiwałam głową.
- Dziękuję, nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Dla mnie najbardziej liczy się twoje szczęście. Chodź.

                                                  Diana
- Gdzie mnie zabierasz Harry?- zapytałam.
- Jeszcze raz o to zapytasz, a przysięgam , że cię uduszę- zaśmiał się.
- Nie karz mi żyć w niepewności. Harry, no!- wywrócił oczami.
- Pamiętasz domek w lesie? Ten w którym…
- Tak pamiętam. I to aż za dobrze- tam nieźle zlał Dolly, tam zaczął być dla mnie niemiły. Jakiś czas po tym wyjeździe mnie skrzywdził. – Czemu tam jedziemy?
- Czemu ciągle zadajesz pytania?
- Harry, odpowiedz.
- Uznałem, że przyda ci się trochę odpoczynku od tego świata, a to jest idealne miejsce. Nikt tam ci nie będzie przeszkadzał. – wyłączyłam się na kolejne pół godziny. Kiedy weszliśmy do domku wszystko było od kurzu.- Ostatni raz tu byłem w grudniu. Musisz wybaczyć.
- Chętnie posprzątam- oznajmiłam.- Gdzie masz schowek?
- Oszalałaś? Miałaś odpoczywać, a nie sprzątać.
- Chyba ty oszalałeś, że będę odpoczywać w tym syfie. No to gdzie?- wskazał na drzwi blisko kuchni.- Mam prośbę. Zostawisz mnie na godzinę samą? Lepiej będzie mi się pracować.
- Pójdę nad jezioro. Jak coś to krzycz- musnął moje usta.
- Jasne. – kiedy wyszedł wzięłam się za ścieranie kurzy. Szczerze mówiąc sprzątanie mnie uspokajało i pozwalało zapomnieć. Wtedy skupiałam się żeby jak najlepiej posprzątać. I teraz miałam taką możliwość. Sprzątałam, czasami coś sobie podśpiewując. Zanim się obejrzałam Harry wrócił, a ja zdążyłam wykonać swoją robotę.
- Niezła jesteś- przyznał.
- Wiem- uśmiechnęłam się.
- I jak zwykle skromna.
- Dawaj dalej, tylko pamiętaj, że to mają być same komplementy-puściłam mu oczko.
- Jeszcze za bardzo podbuduje twoje ego i co wtedy?
- Wtedy ktoś będzie miał większe ego od ciebie Styles.
- Zaraz zobaczymy czy taka cwana jesteś- przerzucił mnie sobie przez ramię i wyszedł z domu. Ruszył w kierunku jeziora.
- Harry!
- Cicho!- stanął na pomoście i upuścił mnie do wody. Postanowiłam zostać chwilę pod wodą żeby się trochę pomartwił- Diana? Nie wygłupiaj się. Diana? – nachylił się nad taflą , a wtedy ja go wciągnęłam. Wybuchłam śmiechem- Nie strasz mnie !
- Następnym razem mnie nie wrzucaj. Ale skoro już jesteśmy w wodzie to sobie popływam- dałam nura i brnęłam do przodu. Woda to najcudowniejszy  z żywiołów. Wynurzyłam się.
- Dziękuję mamo, że mnie zabrałaś wtedy na trening i nie pozwoliłaś odpuścić- szepnęłam.
                                                          ***
Po jakimś czasie wróciliśmy do domku. Harry rzucił mi ręcznik.
- I jak się czujesz?
- Jakbym się urodziła na nowo- uśmiechnęłam się.
- To cudownie. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Dziękuję, że tak bardzo się starasz, Harry- podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie.
- Kocham cię Diano.
- Ja ciebie też, Harry- złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Jego dłonie zjechały na moje biodra. W mgnieniu oka rozpiął moje shorty, które zsunęły się do moich kostek. Zaczęłam rozpinać jego koszule. Przed oczami pojawiła mi się twarz Caine’a. Jego uśmiech… odsunęłam się od Harry’ego i odwróciłam wzrok. Pocałował mnie w czubek głowy.
- To nic. Cieszę się, że mimo wszystko będąc w związku małżeńskim nie prześpisz się ze mną. Pójdę po jakieś suche ubrania dla ciebie- udał się na górę  a ja osunęłam się  na ziemię. Z jednej strony byłam dumna, że tego nie zrobiłam, ale z drugiej nie potrafię dać Harremu tego co ode mnie oczekuje i wciąż kocham Caine’a. To było takie męczące będąc niezdecydowaną. I bolesne. Nawet przez myśl przebiegło mi co by było gdyby jeden z nich nie istniał… 
--------------------
Ta dam! No i więcej komplikacji jak to na moim blogu xd Co sądzicie o rozdziale? Czy Diana, Rosie i Caine podjęli dobre decyzje robiąc to co zrobili? Mam dla was chyba dobrą wiadomość. Zaczęły się u mnie ferie i... przez najbliższy czas rozdizały będą pojawiać się codziennie ! No to do jutro, proszę o komy ;)