poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 28



Rozdział 28
                                                              Diana


Wpatrywałam się w Styles’a. Ledwo co oddychał. Jeszcze się nie wybudził. Boję się, że będzie sparaliżowany do końca życia przez tego gada.
- Obudź się Harry… Nie możesz tak nas zostawić- szepnęłam. Byłam w rozsypce. Kochałam Caine’a. W końcu tyle razem przeszliśmy, ale… Loczka też chyba kochałam. Tak bardzo chciał mnie pocieszyć, zaopiekować. Wiem, że jego wyznanie było szczere. A ja ponownie żyję w rozdwojeniu. – Proszę cię Harry. Zrób to dla dzieci… Zrób to dla mnie. Tylko się obudź i bądź zdrowy. Potrzebujemy cię…- nie reagował. Do jego Sali weszła smutna Astrid. Wgramoliła się na moje kolana.
- Diana?
- Hmmm?- odgarnęłam jej włosy z czoła.
- Czy jak nie będę chciała tych obiecanych prezentów Harry się obudzi?- westchnęłam.
- Przykro mi, ale to tak nie działa. – wtuliła się we mnie.
- Nie chcę żeby był w śpiączce- chwilę później czułam że moja bluzka robi się mokra od jej łez.
- Astrid proszę cię, nie płacz. Nie płacz…- przez nią moje łzy również wypłynęły.
- Harry powiedział, że mogę mówić do niego tatuś. Bardzo się ucieszyłam. Nigdy nie miałam tatusia. – mówiła. Dalej opowiadała mi o tym co robili z Harrym. Jak się bawili, co oglądali, co jedli… A ja słuchałam. Wyobrażałam sobie. Pozwoliłam jej trochę sobie ulżyć. Przez myśl mi przebiegło co by było gdybym kiedyś wybrała Harry’ego. Jakby teraz było. Ale od razu siebie skarciłam. Nie żałuję żadnej chwili z Cainem do czasu zdrady. I chyba bym umarła gdyby Ian, Rosie i Mel by się nie urodzili. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Odwróciłam się i zobaczyłam Emily.
- Cześć. Liam zadzwonił i prosił żebym zabrała Astrid. – mała spojrzała na mnie przerażona.
- Myślę, że to dobry pomysł. Jesteś zmęczona. Pojedziesz z Emily i się zdrzemniesz. Jak będzie coś wiadomo o Harrym to cię poinformuję- nie chętnie zeszła z moich kolan i udała się do Em.
- Jak coś mam wolne miejsce, więc możesz się zabrać z nami. Powinnaś odpocząć- powiedziała przyjaciółka.
- dziękuję, ale posiedzę sobie z nim tutaj. – uśmiechnęła się i wyszła. Wróciłam do patrzenia na niego. Przed oczami stanęły mi czasy kiedy musiałam wybrać stronę, kiedy walczyli o moje względy. Wtedy bardzo kłóciłam się z nim. Ale go kochałam. Mimo krzywdy która mi wyrządził. I to uczucie pozostało. Zakopane, ale jednak nadal jest i będzie. Wzdrygnął się. Zaraz, on się wzdrygnął… Poruszył się! – Harry… No dalej- to co nastąpiło po chwili przeraziło mnie. Harry zaczął wrzeszczeć. Krzyczał i wyginął się. Zachowywał się jakby obdzierano go ze skóry. Patrzyłam na niego przerażona. Wbiegli lekarze i mnie wyprosili. Przestałam kontaktować. Teraz był tylko jego krzyk i ten straszny widok. Podszedł do mnie Louis.
- Co tam się stało?- zapytał, ale ja nadal byłam w transie. – Diana!
- Nic się nie stało. Zaczął tak nagle… Czy tak się zachowują ludzie sparaliżowani?- sama doskonale znałam odpowiedź. Oczywiście, że nie. Chyba, że ma wściekliznę czy coś… Oby nie. Oby to był tylko szok. Ale czemu tak strasznie krzyczy. Caine z Zaynem i Liamem przybiegli.
- Co się dzieje?- zapytał Malik i dziwnie się spojrzał ponieważ Louis mnie obejmował. Gdyby nie on pewnie bym upadła.
- Nagle zaczął się wydzierać i rzucać. To musiał byś straszny widok- spojrzał na mnie żeby zrozumieli czemu się tak zachowuje.
- Może ją posadzimy?- zaproponował Liam. Chwilkę później siedziałam na krzesełkach. Założyłam ręce na klatkę. On cały czas wrzeszczy. Ktoś mnie przytulił do siebie. Po zapachu wody stwierdzam Caine’a. Nie opierałam się. Tylko niech zasłoni mi uszy żebym nie słyszała.  Żebym… Ustało. Zapadła cisza. Przestał krzyczeć. Odsunęłam się od męża. Spojrzałam pusto na drzwi. Lekarze wyszli.
- Co mu zrobiliście?- zapytał Zayn.
- Mieliśmy właśnie mu wstrzyknąć leki na uspokojenie, ale sam się uspokoił. To musiał być jakiś dziwny sen czy coś takiego.
- Można do niego wejść?- zapytał Liam.
- A proszę. Tylko nadal śpi- w piątkę udaliśmy się do Sali. Harry miał otwarte oczy. Usiadłam na moim wcześniejszym miejscu. Caine położył mi rękę na ramieniu.
- Jak się czujesz stary?- zapytał Payne.
- Fatalnie- wycharczał loczek.
- Nieźle się darłeś. Co się stało?- spojrzałam wzrokiem mordercy na Zayna, ale tego nie zauważył. Z reszta jak każdy.
- Nie chcę o tym rozmawiać- odparł.
- Nieźle się wykazałeś z tym piórem- powiedział Caine.
- A co z kluczem i monetą?
- Są bezpieczne u Luigiego. Teraz studiuje księgę.
- Dobrze, że to ukąszenie nie poszło na marne- mruknął. – Zostawicie mnie samego?- wstałam i udałam się zrezygnowana do wyjścia. – Diana, zostaniesz na chwilkę?- w duchu się ucieszyłam. Na zewnątrz tego nie okazywałam. Chłopcy wyszli a ja z powrotem usiadłam.
- Jeszcze raz dasz się ukąsić jakiemuś wężowi i odstawisz taki numer z tym darciem, a cię ukatrupię! Prawie zeszłam na zawał… Nawet nie wiesz jak się martwiłam- odszukał moją rękę.
- To nie był zwykły wąż… To był wąż Nathaniela. W ten sposób chciał się ze mną skontaktować i mnie osłabić. A krzyczałem, bo… Nie ważne. Nie chcę o tym mówić.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć.
- Nie mam siły tego powiedzieć na głos.- odwrócił wzrok.
- A o czym chciał porozmawiać?
- Właśnie o tym o czym nie chcę mówić.- napiął mięśnie.
- Astrid strasznie płakała- zmieniłam temat. – Pytała czy jak nie będzie chciała przyjąć obiecanych prezentów to czy się obudzisz…- uśmiechnął się delikatnie.
- Gdzie jest teraz?
- U Emily. Musiała odpocząć.- Pokiwał głową. – Harry, a co do naszej ostatniej rozmowy.
- Diana. Oboje jesteśmy przemęczeni. Nawet gdybyś chciała mi powiedzieć, że jesteś gotowa uciec ze mną na drugi koniec świata i tak przełóżmy tą rozmowę dobrze? – uśmiechnęłam się.
- Dobrze. To odpoczywaj. Pogadamy jutro- udałam się do wyjścia uradowana, że nie muszę z nim dzisiaj o tym rozmawiać.
                                                      Rosaline
- Jak myślicie ile jeszcze do Portland?- zapytała Ashley.
- Kawał drogi przed nami. Tego jestem pewien- odparł Luke.
- A wiadomo chociaż gdzie jesteśmy?- odezwała się Cassie.
- W lesie, chuj wie gdzie- mruknął Ashton.
- Super. Podsumowując: Jesteśmy w lesie, chuj wie gdzie, kawał drogi od Porltand, bez jedzenia, picia, pieniędzy, telefonów i w każdej chwili może nas dopaść Nathaniel i jego potwory- wybuchłam.
- Dopóki ich nie ma damy radę- powiedziała spokojnie Mel.
- Dopóki- mruknął Jai.
- Ściemnia się. Trzeba wykombinować miejscówkę do snu. Jak odpoczniecie będzie nam się lepiej szło- chłopcy wzięli się za budowę czegoś na kształt szałasu. Kiedy skończyli było już ciemno.
- Dzielimy się na warty czy pieprzymy i idziemy spać?
- Pieprzymy- powiedzieliśmy jednogłośnie. Położyliśmy się jeden obok drugiego. Cały czas myślałam o Ianie. O tym, że sam teraz tam jest. Że Nathaniel robi mu krzywdę. I pomyślałam o tym co będzie jak wrócimy. Poirytowani rodzice za ucieczkę. I zawiedziony wzrok mamy za to, że nie zdołałam go przyprowadzić. Ścisnęło mi serce. Ale potem pomyślałam o tacie. Tata mi i Mel na pewno wybaczy. Za bardzo nas kocha. I co jest smutne pewnie on nie będzie zawiedziony brakiem Ian’a.
                                                             Ian
- Jesteś pewna, że był nieprzytomny gdy go zostawili?- zapytał Nathaniel. Stał z jakąś kobietą blisko moich drzwi i rozmawiali.
- Tak. Nie próbowałam ich zatrzymać, bo by się nieźle zdziwili gdyby mnie zobaczyli. I ty to wiesz- znam doskonale ten głos, ale nie mogę za chiny przypomnieć osoby do której należy.
- Dobrze już. Wracaj do siebie. Dobrze, że on został. Idę z nim porozmawiać.- zamknąłem oczy. Do pokoju wszedł Nathaniel- Pobudka królewiczu. – otworzyłem oczy.- Za trzy dni akcja. Niestety zostaliśmy sami, bo twoi przyjaciele zwiali bez ciebie. Szczegółów dowiesz się później- udałem zaskoczonego. A on to łyknął.  Pogadał jeszcze chwile i wyszedł.  Próbowałem sobie przypomnieć skąd znam ten głos ale zapadłem w sen.
                                                     Diana
Usiadłam przy biurku a Luigi podał mi księgę.
- Treść będzie ujawniać się stopniowo. Na razie jest kilka stron.
- Jasne- kiedy ją trzymałam czułam przyjemną energię.
- Jestem na dole- wyszedł. Westchnęłam i otworzyłam ją.

Szatan
No niezły wstęp. Przewróciłam stronę.
Główny przedstawiciel ciemności. Kiedyś był nim Lucyfer, jednak jego syn o nieznanym imieniu strącił go i sam przejął miano szatana. Można go osłabić, lecz jedynym sposobem na unicestwienie go jest jego pierworodny syn. W dzień wojny, kiedy Diament przejmie ciemność , Szatan wypuści wysłanników ciemności, zaspokoi głód swój i swego pana. Pierworodny syn natomiast złoży swoje ciało w ofierze.
Potem było parę obrazków. I tyle. Cholera. Nie mówcie, że trzeba będzie się jeszcze z Szatanem się użerać. Trzasnęłam to książką i poszłam na dół do Luigiego.
 ---------------------------
No to z Hazzą nic nie jest :) Proszę was, to nie jest nawet połowa nie mogłabym mu nic zrobić ;) Jak myślicie co Nathaniel powiedział Hazzie, że tak krzyczał?( podpowiem, że nie wiedział wtedy o tej ucieczce) No i co ogólnie myślicie? Jutro nn, dziękuję za 7 komentarzy, mam nadzieję, że będzie tak dalej :) Wystarczy jednym słowem( chociaż nie pogardzę jak ktoś się rozpiszę. Uwielbiam czytać wasze opinie, przemyślenia ;) )

7 komentarzy:

  1. Cudowne! Nie mam co pisać bo wszystko jest świetne i nie ma żadnych zastrzeżeń, więc po prostu super!!! KOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra. Ile jeszcze mam czekać na tą rozmowę diany i hazzy ? Już nie mogę się doczekać nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest! Jest! Jest!
    Znowu jestem taka szczęśliwa.
    Harry żyje i wszystko z nim w porządku! Jupi! (mam nadzieję, że nie przesadzam z tym szczęściem haha)
    Harry... Ten sen... Myślę, że był on o tym, że stracił Dianę. Nie wiem, ale tak jakoś mi się wydaje.
    Czekam na rozmowę Diany i Harry'ego :)

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać rozmowy Diany i Harrego i ciesze się, że Harry jest zdrowy 😊😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest Hazz zdrowy!! Ian ma uciec! A inni spokojnie wrócić! I ta rozmowa Diany z Harry'm tak przeze mnie wyczekiwana ❤ Ja chcę nn!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz szczęście, że Hazzie nic nie jest. Inaczej bym Cię znalazła..
    Myślę, że Harry jest tym synem pierworodnym.. Nie wiem..jakoś mi pasuje.
    Dobrze, że Natael (czy jak mu tam) nie szuka ich. Ale Ian... ;-; Smutnooo ;w;

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)