piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 37



Rozdział 37

                                                           Diana


Ostatnie dwa dni poświęciłam Harry’emu i księdze. Trudno jest się teraz ukrywać kiedy dzieci wróciły (oczywiście nie żałuje tego) . W księdze napływają powoli nowe informacje, jednak na razie dla mnie są nieistotne. Chcę się dowiedzieć o co chodziło w moim śnie. I jak to się zaczęło. Tak, to jest dobre pytanie. A od tego pytania odchodzą jeszcze tysiące innych. Ale poczekam. Zadzwonił telefon.
- Halo?
- Cześć- usłyszałam smutny głos Caine’a.
- Coś się stało?
- Twoja mama prosiła żebym po ciebie zadzwonił..
- O co cho…
- To już jej czas ,Diana. Powoli zbliża się jej koniec. Przyjedź- rozłączył się.
                                                  ***
Przed jej salą zastałam Caine’a Astrid, Rosie i Mel, a także Kyle’a.
- Zdążyłam?- zapytałam.
- Powiedziała, że nie odejdzie dopóki z tobą nie porozmawia- odparł Kyle. – Tata jest w środku. Idź tam- pokiwał głową i czym prędzej weszłam do środka. Przenieśli na mnie wzrok. Mama smutno się uśmiechała, a Roger miał łzy w oczach.
- Już idę- po czym zwrócił się do niej- Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Zawsze będę cię kochał.
- I ja ciebie też- pocałował ją i ruszył ze ściekającymi łzami po policzkach. Zostałyśmy same.
- Mamusiu..- złapałam ją za rękę.
- Nareszcie. Wiedziałam , że przyjdziesz.
- Nie mogłabym nie przyjść, mamo.  Przepraszam cię za to jak cię traktowałam od czasu dowiedzenia się o chorobie. Powinnam bardziej się tobą interesować. I tak strasznie cię przepraszam za wszystko złe co ci zrobiłam. Tak bardzo mnie kochałaś, a  ja nie potrafiłam tego docenić. Przepraszam za te wszystkie kłótnie, problemy ze mną i za tą ucieczkę jak się dowiedziałam…
- Ciiii!- uciszyła mnie z uśmiechem- Nie masz za co przepraszać. Kochałam? Ja cię nadal kocham i zawsze będę córeczko. To ja powinnam cię przeprosić za wszystko, a  zwłaszcza za ten okres kiedy.. no wiesz.  I chcę żebyś wiedziała, że zawsze w ciebie wierzyłam. Wiedziałam, że będziesz kimś i że wygrasz z nimi. Może teraz powróciły, ale dasz radę znów je pokonać raz na zawsze…- spojrzałam na nią zaskoczona.
- O czym ty mówisz mamo?  Kogo pokonać? – zamknęła oczy.
- Kiedy byłaś bardzo mała nie było nocy którą byś przespała spokojnie. Wierciłaś się, rzucałaś, krzyczałaś, mamrotałaś jakieś niezrozumiałe słowa. I to potrafiło czasami trwać parę godzin, a potem zapadałaś w spokojny sen. Kiedy tata, to znaczy Jules. Kiedy się rozwiedliśmy przez pewien okres znów to miewałaś. Dlatego zabraniałam ci nocowania u koleżanek, wtedy pamiętasz? Mimo, że nic nie było widać, ja wiem że nad tobą były demony. Próbowały cie zniszczyć, doprowadzić do szału, ale ty… Ty malutka dziewczynka potrafiłaś zawsze sobie z nimi poradzić. One znów wróciły. Nie atakują na razie, po prostu za tobą chodzą. Musisz je zwalczyć Diana. Musisz wygrać i odzyskać Ian’a. No i w końcu zacząć być naprawdę szczęśliwa. Zwalcz je Diana… I pamiętaj, że cię kocham- i wtedy na respiratorze linia stała się prosta.
Nie żyła. Moja mama była martwa.
Po moich policzkach ciekły łzy. Tyle chciałam jej powiedzieć, tyle wytłumaczyć… O ona nie żyje. Zostawiła dwójkę dzieci, męża, wnuki… Odeszła na zawsze. Wyszłam z Sali. Po jednej stronie siedział Roger obejmujący Kyle’a. Po drugiej dziewczynki wtulone w siebie. Kiedy Caine mnie zobaczył wstał. Pokręciłam głową na znak, że nie żyje, a on błyskawicznie znalazł się koło mnie i mnie mocno przytulił. Wybuchłam płaczem. Jeśli mnie teraz widzisz Nathanielu, to wiedz, że już niedługo zginiesz z mojej ręki. Obiecuję. Twoja ukochana Diana.
                                                       Ian
Przez ostatnie dni dużo rozmawiałem z tą kobietą. Kazała mi mówić do siebie mateczka.  Nie chciała mówić za bardzo o sobie i o swojej historii. Za to bardzo chętnie słuchała opowieści o moim „ciekawym” życiu. Zadawała mi dużo pytań. Na szczęście nie poruszaliśmy tematu tego miejsca, aniołów czy Nathaniela. To były zwykłe rozmowy. Stworzone żeby zapomnieć o tym wszystkim. Jednak dzisiaj musiała wracać, bo Nathaniel wrócił. Prosiła żebym nie wspomniał o tym, że o niej wiem. Siedzieliśmy i jedliśmy kolacje.
- Jak tam poza murami zamku?- zapytałem. Spojrzał na mnie.
- Nie zbyt ciekawie.- westchnął- Nie powinienem ci tego mówić, ale jako że wiem, że zasłużyłeś żeby to wiedzieć, to ci powiem.
- O co chodzi?- spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Przykro mi, Ian ale twoja babcia dzisiaj zmarła- mój widelec upadł z brzdękiem na podłogę.           
- C-co? J-jak to?- wydukałem z siebie.
- Miała raka trzustki, zaawansowane stadium. Lekarze nie mogli jej uratować. Przykro mi, naprawdę- zamknąłem oczy.
- Kiedy pogrzeb?
- Moje źródła donoszą, że 20, pojutrze.
- Musisz mnie tam zabrać- oznajmiłem. Zaśmiał się.
- Nie muszę i nie zamierzam Ian. Tutaj jesteś bezpieczny- spojrzałem na niego morderczym wzrokiem.
- Moja babcia nie żyje. Nie zdążyłem się z nią pożegnać. Bardzo dużo dla mnie znaczyła. Nie chcę pchać się do kościoła i na stypę. Chcę stać na uboczu i patrzeć jak ją chowają. Muszę tam być. Proszę zabierz mnie tam…- patrzył na mnie przez chwilę po czym ponownie westchnął.
- Niech ci będzie. Zabiorę cię na ten pogrzeb.
- Dziękuję- wstałem od stołu.
- A ty dokąd?- ruszyłem w kierunku wyjścia.
- Straciłem apetyt. Muszę iść się położyć. Dobranoc- nie czekając na jego sprzeciwy wyszedłem i udałem się do swojej komnaty. Położyłem się na łóżku. Moja babcia nie żyje. To takie dziwne… Zawsze była zdrowa i pełna energii. Nigdy nie wiedziałem, że ma raka trzustki. Zastanawiam się czy nikt mi nie powiedział czy po prostu dowiedzieli się o tym kiedy mnie nie było.  Pojawiły mi się wspomnienia z tą wspaniałą kobietą. I te z dalekiej przeszłości i te sprzed paru miesięcy.
- Przepraszam, że cię zawiodłem babciu. Mam nadzieję, że teraz będzie ci lepiej. Bardzo cię kocham.
                                                            Diana
- Zgubiłaś nas!
- To twoja wina!

- Nigdy nie powinniśmy cię słuchać!
Otworzyłam oczy i się rozejrzałam. Caine spał spokojnie. Nikogo więcej tu nie było. To czemu w moim śnie słyszałam szepty? W sumie to nie był typowy sen. Była czarno i słychać było tylko te szepty. Czyżby odezwały się „moje demony”? Wyszłam z łóżka i przeszukałam cały dom. Dziewczynki spokojnie spały i nikogo poza naszą piątką nie było. Czy ktoś mi powie o co chodzi? Czemu mam demony? Czego one ode mnie chcą? Co ja im zrobiłam? Kolejne pytania, kolejne braki odpowiedzi. Usiadłam przy stole i chwyciłam wódkę . Wzięłam parę łyków. Piekło jak cholera, ale trudno. Muszę być silna. Muszę być silna, żeby to wszystko przetrwać.
I wygram.
 --------------------------------
No i mama Diany umarła (*). Czy tylko mi smutno z tego powodu?  No cóż, ale musiałam to zrobić :/ Co sądzicie? Jak myślicie co się wydarzy na pogrzebie? I o co chodzi z tymi demonami? Jutro nn, proszę o komentarze :P

7 komentarzy:

  1. Smutno mi z powodu śmierci mamy Diany :(
    Kompletnie nie mam pojęcia co mogłoby się wydarzyć na cmentarzu.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny i smutno mi z powodu jej mamy bo ją bardzo kochała

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutno. I myślę, że Ian nie wytrzyma. Nie będzie stał z boku. Nikt by nie stał z boku, kiedy chowają jego babcię! ;__;

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :)
    Smutno z powodu śmieci mamy Diany :'( Szczerze, to się popłakałam :(
    Wydaje mi się, że ktoś zauważy Iana i Nathaniel nie bd w stanie go odebrać od rodziny :)
    Co do demonów, to nwm co mam o tym myśleć, może one są dobre i bd Dianie pomagały w wojnie, ale nie miałaby przecież koszmarów, chyba, ze one jak już napisałam, są dobre i ostrzegają ją? :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutno mi... stawiam [*] za mamę Diany.
    Coraz bardziej boje się tych snów 😞
    Błagam niech na pogrzebie Ian odejdzie od Nathaniela.
    Czekam na nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. [*] smutek ;c Ale rozdział super :)

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)