piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 30



      Rozdział 30
                                                           
                                                        Diana


Caine przygotował dla nas kolację co bardzo mnie zszokowało. Wino, lasagne, świece…
- A z jakiej to okazji?- zapytałam.
- Zawsze musi być jakaś okazja?- uśmiechnął się.- Potraktujmy to jako bez okazyjny, niespodziankowy prezent, okej?- podał mi kieliszek.
- Skoro chcesz, to niech tak będzie. Sam robiłeś?- wskazałam na posiłek.
- Tak. Wiem, że to jedno z twoich ulubionych dań- zdziwiłam się.
- Skąd wiesz? Nie mówiłam tego nikomu..
- A to będzie moja słodka tajemnica Diano- skosztowałam.
- Smaczne. Powinieneś częściej gotować- stwierdziłam.
- Zacznę jak dzieci…- nie dokończył.
- Wiesz, że to nie twoja wina? A raczej nie tylko twoja? Wszyscy ukrywaliśmy to przed nimi i Nathaniel…
- Jak myślisz czy gdyby wiedzieli, uciekliby?
- Myślę, że to wszystko potoczyłoby się inaczej. I raczej by tego nie zrobili.- wpatrywał się pusto w swój kieliszek.
- Może powinnaś wybrać Harry’ego? Byłby lepszym ojcem niż ja- starałam się nie zdradzić jak bardzo wzmianka o nim mnie spięła.
- Nie byłeś złym ojcem, Caine. Poza tym czemu gadamy o tym podczas mojej bez okazyjnej kolacji?- uśmiechnęłam się na tyle na ile mogłam. U niego również pojawił się cień uśmiechu.
- Tak, powinniśmy zmienić temat- i zaczęliśmy rozmawiać jak kiedyś. Śmialiśmy się jakby nic się nigdy nie stało. Dopóki nie usłyszeliśmy syczenia.
- Błagam powiedz, że to jakaś uszczelka- rozejrzał się.
- To nie jest uszczelka…- błyskawicznie się podniósł i podał mi rękę.- Szybko, musimy się schować…- i wtedy pojawili się oni. Obłąkani. Caine pociągnął mnie za sobą. Nie zdążymy schować się w domu, a nigdzie indziej… Wepchnął nas do gęstych krzaków.  
- Myślisz, że nas tutaj nie dopadną?- warknęłam.
- Cii… Lepsze krzaki niż nic. – musiałam siedzieć wtulona w niego, bo nie było miejsca. Wyjął telefon i wybrał numer Lou. Sms był krótki. „SOS” – Jakbyśmy nie mogli zjeść normalnej kolacji jak normalni ludzie…
- Jesteśmy aniołami, nasze życie nie jest normalne- pokiwał głową. Te kreatury nadal tu latały. -  Louis wie gdzie nas szukać?
- Mamy umowę. Jeśli potrzebujemy pomocy piszemy do jednej osoby „sos”, ona zwołuje resztę, namierza potrzebującego i jedzie na pomoc.
- Sprytne. A jaki jest czas wyczekiwania?
– będą najszybciej jak będą mogli. – nie odzywaliśmy się już. Słyszeliśmy ich syczenie, a po 10 minutach odgłosy strzał. Czyli już są.
- Caine! Diana! – usłyszeliśmy wołanie Niall’a. Wyczołgaliśmy się i pokazaliśmy naszym przyjaciołom. Harry na początku był zmartwiony jednak kiedy mnie zobaczył od razu zaczął się głupkowato uśmiechać. Chciałam go uderzyć i dać do zrozumienia, że ma przestać, bo jeszcze nas odkryją, że nas wyda…
- Dawno ich nie było- stwierdził Zayn.
- Masz rację, dawno. Harry- moje serce na chwilę stanęło kiedy Caine zwrócił się do loczka. – Odprowadzisz Dianę do domu? My zaczniemy węszyć, a potem do nas dołączysz.
- Pewnie- odpowiedział Harry na tyle obojętnie, żeby nikt nie podejrzewał, że bardzo się cieszy. Ruszyliśmy w kierunku domu.- Co robiłaś z nim na zewnątrz?- szepnął.
- Jadłam kolację na jego życzenie. – wiedziałam, że w tym momencie chciał prychnąć. – Nie jesteś chyba zły…
- Oczywiście, że nie. Gdybyś… Nieważne. Zapomnijmy. Nic się nie stało. Ważne, że jesteś cała- weszliśmy do środka. Wtedy Harry przyparł mnie do muru i zaczął namiętnie całować. Oddawałam pocałunek. Tysiące motyli trzepało w moim brzuchu. Kiedy się ode mnie oderwał powiedział ze smutkiem- Muszę już iść.
- Uważaj na siebie- dopiero kiedy wyszedł się poruszyłam. Miałam ochotę krzyknąć. Pierwsze co zobaczyłam to był ten wzrok Ian’a. Ten zawiedziony, pełen złowrogości wzrok. Ale okazało się, że to tylko zdjęcie i to w dodatku na którym się uśmiecha- Wariujesz – powiedziałam sama do siebie i udałam się na górę.
                                                               Ian
Dzisiaj jest akcja, którą muszę wykonać sam. I podobno będzie ostro bo Nathaniel dał mi broń.
- Możesz mi w końcu powiedzieć co i jak?- nie ufa mi tak jak kiedyś. Powiedział, że powie mi wszystko przed akcją.
- Jedziemy do Portland po bardzo ważną dla nas księgę. Jest ukryta w jednym z sejfów. Myślę, że dobrze znasz to miejsce, więc bez problemu się tak dostaniesz. – skrzywiłem się. Oh, Portland… Autem zaparkował przed świetnie znaną mi firmą. Firmą , którą założył mój dziadek, która teraz jest w rękach mojego ojca, a w przyszłości pewnie miała by wpaść w moje ręce.
- Chyba nie karzesz mi….
- Księga jest w prywatnym sejfie Caine’a. Wiesz gdzie on jest?
- Oczywiście, że wiem. Znam ta firmę jak własną kieszeń. Ale nie zrobię tego. – spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
- Czemu Ian? Zapomniałeś ile krzywdy wyrządził ci twój ojciec?
- To nie zmienia faktu, że nie chcę go okraść…
- Zrobisz to Ian. Bez tej księgi nigdy nic nie osiągniemy. Musisz to dla nas zrobić, Ian…- wiedziałem, że tego pożałuję, ale się zgodziłem. Założyłem kominiarkę . Chwyciłem torbę i wysiadłem z pojazdu. Udałem się na tył budynku i tam wśliznąłem się przez okno. Tam mnie nikt nie zobaczy. Dobra już jestem. Ten sejf taty mieście się na końcu korytarza, na trzecim piętrze. Winda jest zbyt ryzykowna. Pobiegłem pożarowymi schodami. Po pół minucie byłem na wyznaczonym piętrze. Na moje szczęście sejf jest tuż obok. Wychyliłem głowę upewniając się czy nikogo nie ma. Pusto. Wszedłem do pomieszczenia. Sejf był wielkości lodówki. Na kod. Czy kiedykolwiek mój ojciec zdradził mi kod? Oczywiście, że nie. Nikt nie znał kodu poza nim. Zastanówmy się… On ma urodziny w listopadzie, ale to byłby banał. Urodziny mamy? Wpisałem. Nie. Zostały 3 próby. Urodziny Rosie? Nie. Urodziny Melanie? Nie. Ostatnia próba. Jedyne co mi przychodzi do głowy to moje urodziny. Ryzyk fizyk. 1408. Błysnęło zielone światło i drzwiczki się otworzyły. Szczerze mówiąc to, ze ojciec miał za kod moje urodziny sprawiło, że miałem łzy w oczach. Może jednak mnie kochał? A może jednak nie byłem taki beznadziejny? Co on mówił? Że ten kod dużo dla niego znaczy… Musisz się opamiętać Ian! Wyciągnąłem książkę, w którą bym mógł się powpatrywać, bo miała coś w sobie. Kiedy jednak ją schowałem do pomieszczenia weszła kobieta, na oko wiek moich rodziców. Spojrzała na mnie zdziwiona, a potem przycisnęła guzik koło drzwi i zaczął wyć alarm. Cholera! Odepchnąłem ją dosyć brutalnie, ale musiałem wiać. Drzwi od schodów pożarowych się zablokowały. Kurwa! Rzuciłem się biegiem na inne schody. Z windy właśnie wysiedli ochroniarze. Pędziłem. Słyszałem ich krzyki. Na szczęście znałem ten budynek lepiej od nich. Tak wszystko wyminąłem, że bez ogona znalazłem się tam gdzie wszedłem. Właśnie miałem przeskakiwać płot, kiedy…
- Zatrzymaj się!- usłyszałem znajomy głos za sobą. Odwróciłem się i spojrzałem w takie same tęczówki co moje. Mój ojciec. Mierzyłem do niego z pistoletu. Prychnął. – Nawet jeśli władujesz we mnie cały magazynek to przeżyję. Ale jak ja w ciebie strzelę w tym- spojrzał na na strzałę w swojej ręce- Zmienisz się w kupkę popiołu. Rzuć broń- zrobiłem to bez wahania.- Oddaj torbę z księgą- to również rzuciłem od razu. Czułem, że poczucie winy trochę spadło. – A teraz zdejmij kominiarkę- nie ruszałem się. Nie mogę…- Zdejmij!- westchnąłem. Powoli zdjąłem ją z siebie. Kiedy tata mnie zobaczył pobladł.
- Cześć tato- szepnąłem po cichu. Wpatrywał się we mnie jak w ducha.
- Ian….- usłyszeliśmy głosy nadciągających ochroniarzy. Jak mnie złapią to nie będą patrzeć na to czy jestem synem właściciela i karze im przestać. Zleją mnie na kwaśne jabłko i wsadzą do kicia. – Uciekaj.- nie ruszałem się. Wpatrywałem się niego oszołomiony. Wahał się, ale krzyknął- Spieprzaj stąd słyszysz? Uciekaj!
- Przepraszam- wydukałem się i rzuciłem się do ucieczki ile sił w nogach. Już nawet nie patrzyłem gdzie biegnę. Teraz już nic się nie liczyło poza tym, że zdradziłem wszystkich których kocham. 

--------------------------
Myślę, że ten rozdział mi wyszedł i jest ciekawy. A wy co sądzicie?  Jak dalej potoczą się losy Ian'a? Jutro dodam coś o pozostałych uciekinierach, bo tutaj by byli zbędni. No to jutro nn, proszę was o komentarze ;)

7 komentarzy:

  1. Super kocham!!! Czekam na następny! Świetny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Kurde, dobrze, że Ian oddał tą księgę, mam nadzieję, że pobiegnie do domu :D
    Dobrze, ze Caine tam był :D
    I oczywiście mam nadzieję, że Diana bd z Cain'em, ale to już chyba wiesz :D
    Ogólnie rozdział jest super, niesamowity :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To urocze co Caine zrobił... < 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka najlepsza... Aż mam łezki w oczach.
    Mimo wszystko nadal nie lubię Caine'a haha
    Chyba tak już będzie do końca.
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski ;)))))))) czekam na nn i cuekawe czy Caine powie o tym Dianie, a jak powie to ciekawe jak ona zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski. Extra. Super. Cudowny

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)