Rozdział
26
Diana
- To do zobaczenia wieczorem, tak?- zapytał
Caine. Dzisiaj jest 10 czerwca. Bardzo wcześnie rano.
- Jeśli nikt mnie nie złapie to tak- byliśmy
na lotnisku.
- Co jak co, ale ty się złapać nie dasz-
Astrid podeszła do nas i przytuliła się do mnie mocno.
- To tylko kilkanaście godzin, księżniczko.
Caine nie pozwoli cię skrzywdzić.- pogłaskałam ją po główce.
- Ale jeśli ten wielki ptak zacznie spadać to
Caine mi nie pomoże!- spojrzeliśmy się na siebie z mężczyzną i wybuchliśmy
śmiechem.- To nie jest śmieszne!
- To jest samolot Astrid.
- I wątpię żeby miał spaść. A nawet gdyby
zrobię wszystko żeby tobie nic się nie stało. Zaufaj mi. – przytulił ją.
- Diana, musimy już iść- pojawili się Niall i
Layla. Powinnam wytłumaczyć o co chodzi. Teraz lecę z tą dwójka do Paryża żeby
zdobyć monetę, a potem przylatuje do Caine’a i Astrid do Londynu po klucz. W
tym czasie Harry( z którym nie rozmawiałam od tej pamiętnej rozmowy), Louis i
Zayn udadzą się do jakiegoś miejsca w lesie amazońskim. Pocałowałam małą w
policzek. Caine’a przytuliłam. Udaliśmy się do samolotu. Zajęłam miejsce przy
oknie. Teraz czeka nas ponad 11 godzinny lot. Muszę go jakoś przetrwać. Plus
jest taki, że nie siedzę koło wrzeszczących dzieci…
Ian
Nathaniel zaprowadził nas do środka. Patrzył na nas wściekły.
- Czyj to był pomysł?- warknął.
- Ja - odezwał się Calum. Głupek. Gdyby chwile poczekał ja bym się przyznał.
- Tylko twój?
- I mój- odezwałem się Przyjaciel spojrzał na mnie zły.
- Tylko mój- powiedział Cal.
- Nasz- upierałem się. Pozwoliłem mu na to, więc to także moja wina.
- No dobrze. Wasza dwójka zostaje, reszta do swoich pokoi- oparł sucho Nathaniel.
- Ale...- zaczęła Rosie.
- Do pokoju!- warknął. Zrezygnowani odeszli. - Myślałem Calumie, że zrozumiałeś, że nie możecie wychodzić. A ty Ian miałeś być już posłuszny? I co?
- Nie można nas trzymać w zamknięciu- szepnął Malik.
- Oh nie można? Nie rozumiesz, że robię to dla waszego dobra i bezpieczeństwa? Rusz głową Calum. To wszystko dla was!- walnął pięścią w ścianę.
- Potrzebujemy ruchu i świeżego powietrza...
- Macie do dyspozycji cały zamek. A świeżego powietrza możecie zaczerpnąć otwierając okno. Muszę was ukarać... -gwizdnął i pojawił się obłąkany. Wiem co nas czeka. - Najpierw ty Ian, żeby twój kolega wiedział co go czeka.- zrobiłem krok do przodu. Będzie bolało. Przewrócił mnie i wysysał mi moją duszę. Głowa mi pękała. Po chwili przestał. Nie wiedziałem co się dzieje. Calum klęczał koło mnie i coś mówił, ale ja nie słyszałem. Nathaniel coś do niego powiedział i wyszedł. To było ostatnie co widziałem bo straciłem przytomność.
Diana
- Merci - powiedziała Layla i odebrała nasze bilety.
- No, no. Gratuluję, że nasz chociaż jedno słowo po francusku.
- Jedno chociaż znam w przeciwieństwie do ciebie - pokazała mi język . - A tak wgl. to czego szukamy?- zajrzałam do torebki i znalazłam kartkę od Luigiego.
- Obrazu przedstawiającego anioły. A ramie ukryta jest moneta. Może umiesz się zapytać po francusku gdzie możemy go znaleźć?- wyszczerzyłam się. Pokręciła głową.
- Złośliwa ostatnio jesteś. Dobra, ruszmy dupy, bo trzeba przejść całe muzeum , a Niall czeka- pociągnęła mnie w głąb korytarza.Oglądałyśmy różne obrazy, ale żaden nie przedstawiał aniołów. - Czekaj!
- Co?- wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Obrączka- zauważyłam że sama swojej nie ma.
- Co? Czemu?- mimo, że z Cainem nie jest dobrze i tak lubię mieć swoją obrączkę.
- Singielki mają większe prawa od mężatek- wywróciłam oczami z rozbawieniem i oddałam obrączkę.- Chodźmy dalej- piękne są te obrazy. Nie mogłam się napatrzeć. Po pół godzinie znalazłyśmy swój cel. - To co teraz?- rozejrzałam się. Na razie nikogo nie widzę.
- Chodź- podeszłyśmy do obrazu i zaczęłyśmy szukać. Kiedy ją dostrzegłam ktoś za nami się odezwał.
-Et ce que les filles font ici?( A co panienki tu wyprawiają?)- zapytł ochroniarz. nie zrozumiałyśmy i patrzyłyśmy na niego jak głupie- English?
- Tak- odezwałam się.
- Podoba się obraz- kiwnął głową w stronę arcydzieła.
- Tak. Tematyka anielska jest bardzo interesująca- spojrzałam na tytuł. "Anges exilés"- Co to znaczy?
- Zesłanie aniołów- spojrzałam ponownie na obraz. Tytuł faktycznie pasował. Z nieba spadały anioły. Ubrane w białe i czarne szaty. Światło i ciemność. No tak.
- Macie tutaj jeszcze jakieś obrazy związane z tymi pięknymi stworzeniami? - spytała Layla trzepocząc rzęsami.
- Niestety, mamy tylko ten jeden. Ale jest pewien obraz, który powinien panienką przypaść do gustu- uśmiechnął się. Tak, zdecydowanie Layla wpadła mu w oko.
- Idziemy, Susie?- spytała mnie przyjaciółka. Ambitne, wymyślone imię.
- Idź z panem, Willow. Ja zapiszę tytuł i jeszcze pewne drobiazgi związane z tym arcydziełem- wyjęłam notatnik i długopis. Zmroziła mnie wzrokiem za imię. Niemile wspominamy znajomą ze szkolnych lat o tym imieniu. Właśnie, ciekawe co u tej sz... Willow. Layla wraz z ochroniarzem odeszli i wtedy zostałam sama. Z drobną pomocą długopisu udało mi się wydobyć monetę. Schowałam ją do portfela. W notatniku coś nabazgrałam i wetknęłam go do torebki. Odnalazłam przyjaciółkę udającą flirt z tym gościem.
- Willow, Kim dzwoniła. Bardzo nas potrzebuje, musimy już iść- udała zasmuconą.
- A to szkoda. Do widzenia, dziękujemy za pomoc- pociągnęła mnie w stronę wyjścia.- Masz?
- Oczywiście. Poproszę moją własność- wyciągnęłam rękę, Wywróciła oczami.
- Moim zdaniem nie powinnaś tego nosić, żeby zobaczył jak nabroił- i tak ją założyłam.
- Pomyślę nad tym później- wsiadłyśmy do wynajętego samochodu przez Nialla.
- Macie?-zapytał. Wyciągnęłam ją i podałam mu.
- Tylko nie zgub. A teraz poproszę na lotnisko.
- Robi się!
Caine
Na razie siedzimy z Astrid w hotelu. Za jakąś godzinę pojedziemy na lotnisko pomoją Dianę.
- A co będziemy robić jutro?- zapytała mała.
- Pójdziemy do zamku- skrzywiła się.
- Musimy?
- Tak. Nie chcesz poczuć się jak księżniczka?- usiadłem koło niej.
- Prawie całe życie miałam czuć się jak księżniczka, ale tak nie było. Nie lubię zamków. Kojarzą mi się z moją rodziną...
- Chcesz o nich opowiedzieć?- prychnęła.
- Mieszkałam z mamą, ciocią i wujkiem. No i brzydkimi ludźmi. Mama mnie uczyła o złych rzeczach. Łazienkę miałam raz na tydzień. Miałam mało jedzenia i szare ubrania. Zero zabawek, telewizji, bajek... Nic. Zazdroszczę ci twojej rodziny.Widziałam wasze zdjęcia. Byliście tacy szczęśliwy...
- Moje dzieci uciekły, a z Dianą ostatnio nie mam najlepszych kontatów
- Ale przez te kilkanaście lat jakoś ich miałeś. A ja nigdy. Nie wiem co to miłość, Caine- westchnąłem.
- Obiecuję ci Astrid, że jak znajdziemy nasze dzieci i ukarzemy takiego złego pana zamieszkasz z nami na stałe i będziesz żyła normalnie jak inne dzieci- przytuliłem ją.
- Dziękuję. A Harry będzie mógł z nami zamieszkać?- spojrzała na mnie z nadzieją.
- Astrid, ale Harry a swoją rodzinę.
- Wiem, ale on też jest dla mnie jak tatuś. Oczywiście ty też jesteś. A Diana jest dla mnie jak mama.
- Będziesz miała szczęśliwą rodzinę, zobaczysz...
***
Staliśmy na lotnisku. Właśnie wylądował samolot Diany. Dziewczynka nie może stać w miejscu. Gdy tylko moja kochana przeszła przez bramki dziewczynką rzuciła jej się na szyję.
- I co, duży ptak się nie rozbił?- spytała z rozbawieniem.
- Nie. Jak było w Paryżu?- wzruszyła ramionami.
- Nieźle. Znalazłam to co chciałam, ale teraz wujek Niall to ma- pokiwała głową. Blondynka przeniosła wzrok na mnie.- Wszystko dobrze? Mam coś na twarzy?-no tak, cały czas się w nią wpatruje jak w obrazek.
- Nie, nic nie masz. Tak sobie patrzyłem- odwróciłem wzrok.
- Jasne. Wiadomo co w amazonii?- pokręciłem głową.
- Nie maja zasięgu i dopiero jutro się chyba dowiemy- pokiwała głową.
- Wracamy? Mam za sobą dwie podróże samolotem, kradzież i chciałabym wziąść prysznic. - wziąłem od niej walizkę i poprowadziłem do taksówki. Buźka Astrid przez cała podróż się nie zamykała. Kiedy zatrzymaliśmy się przed hotelem Diana zaniemówiła.
- Pomyślałem, że ten hotel ci się podobał i wynająłem nam ten pokój w którym spałaś- przytuliła się do mnie.
- Dziękuję, miło z twojej strony.- udaliśmy się do pokoju. Diana wyciągnęła potrzebne jej rzeczy do łazienki. Kiedy drzwi za nią się zamknęły oberwałem poduszką w głowę.
- Astrid!- leżała ze skrzyżowanymi rękoma.
- Wiesz, że samym gapieniem się na nią nic nie zdziałasz?
* jak coś ten francuski jest z google tłumacza, więc jak coś jest źle, nie moja wina xd
----------------------------
Witam po prawie tygodniu. I jak wam mija nowy rok? Bo u mnie jest okej :) Podoba się rozdział? O Harrym będzie więcej w nn. I myślę, że spodoba wam się cześć o dzieciach.;) Proszę o komentarze (których myślę, że mogłoby być trochę więcej, bo wiem, że was na to stać), jutro nn :P
- Czyj to był pomysł?- warknął.
- Ja - odezwał się Calum. Głupek. Gdyby chwile poczekał ja bym się przyznał.
- Tylko twój?
- I mój- odezwałem się Przyjaciel spojrzał na mnie zły.
- Tylko mój- powiedział Cal.
- Nasz- upierałem się. Pozwoliłem mu na to, więc to także moja wina.
- No dobrze. Wasza dwójka zostaje, reszta do swoich pokoi- oparł sucho Nathaniel.
- Ale...- zaczęła Rosie.
- Do pokoju!- warknął. Zrezygnowani odeszli. - Myślałem Calumie, że zrozumiałeś, że nie możecie wychodzić. A ty Ian miałeś być już posłuszny? I co?
- Nie można nas trzymać w zamknięciu- szepnął Malik.
- Oh nie można? Nie rozumiesz, że robię to dla waszego dobra i bezpieczeństwa? Rusz głową Calum. To wszystko dla was!- walnął pięścią w ścianę.
- Potrzebujemy ruchu i świeżego powietrza...
- Macie do dyspozycji cały zamek. A świeżego powietrza możecie zaczerpnąć otwierając okno. Muszę was ukarać... -gwizdnął i pojawił się obłąkany. Wiem co nas czeka. - Najpierw ty Ian, żeby twój kolega wiedział co go czeka.- zrobiłem krok do przodu. Będzie bolało. Przewrócił mnie i wysysał mi moją duszę. Głowa mi pękała. Po chwili przestał. Nie wiedziałem co się dzieje. Calum klęczał koło mnie i coś mówił, ale ja nie słyszałem. Nathaniel coś do niego powiedział i wyszedł. To było ostatnie co widziałem bo straciłem przytomność.
Diana
- Merci - powiedziała Layla i odebrała nasze bilety.
- No, no. Gratuluję, że nasz chociaż jedno słowo po francusku.
- Jedno chociaż znam w przeciwieństwie do ciebie - pokazała mi język . - A tak wgl. to czego szukamy?- zajrzałam do torebki i znalazłam kartkę od Luigiego.
- Obrazu przedstawiającego anioły. A ramie ukryta jest moneta. Może umiesz się zapytać po francusku gdzie możemy go znaleźć?- wyszczerzyłam się. Pokręciła głową.
- Złośliwa ostatnio jesteś. Dobra, ruszmy dupy, bo trzeba przejść całe muzeum , a Niall czeka- pociągnęła mnie w głąb korytarza.Oglądałyśmy różne obrazy, ale żaden nie przedstawiał aniołów. - Czekaj!
- Co?- wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Obrączka- zauważyłam że sama swojej nie ma.
- Co? Czemu?- mimo, że z Cainem nie jest dobrze i tak lubię mieć swoją obrączkę.
- Chodź- podeszłyśmy do obrazu i zaczęłyśmy szukać. Kiedy ją dostrzegłam ktoś za nami się odezwał.
-Et ce que les filles font ici?( A co panienki tu wyprawiają?)- zapytł ochroniarz. nie zrozumiałyśmy i patrzyłyśmy na niego jak głupie- English?
- Tak- odezwałam się.
- Podoba się obraz- kiwnął głową w stronę arcydzieła.
- Tak. Tematyka anielska jest bardzo interesująca- spojrzałam na tytuł. "Anges exilés"- Co to znaczy?
- Zesłanie aniołów- spojrzałam ponownie na obraz. Tytuł faktycznie pasował. Z nieba spadały anioły. Ubrane w białe i czarne szaty. Światło i ciemność. No tak.
- Macie tutaj jeszcze jakieś obrazy związane z tymi pięknymi stworzeniami? - spytała Layla trzepocząc rzęsami.
- Niestety, mamy tylko ten jeden. Ale jest pewien obraz, który powinien panienką przypaść do gustu- uśmiechnął się. Tak, zdecydowanie Layla wpadła mu w oko.
- Idziemy, Susie?- spytała mnie przyjaciółka. Ambitne, wymyślone imię.
- Idź z panem, Willow. Ja zapiszę tytuł i jeszcze pewne drobiazgi związane z tym arcydziełem- wyjęłam notatnik i długopis. Zmroziła mnie wzrokiem za imię. Niemile wspominamy znajomą ze szkolnych lat o tym imieniu. Właśnie, ciekawe co u tej sz... Willow. Layla wraz z ochroniarzem odeszli i wtedy zostałam sama. Z drobną pomocą długopisu udało mi się wydobyć monetę. Schowałam ją do portfela. W notatniku coś nabazgrałam i wetknęłam go do torebki. Odnalazłam przyjaciółkę udającą flirt z tym gościem.
- Willow, Kim dzwoniła. Bardzo nas potrzebuje, musimy już iść- udała zasmuconą.
- A to szkoda. Do widzenia, dziękujemy za pomoc- pociągnęła mnie w stronę wyjścia.- Masz?
- Oczywiście. Poproszę moją własność- wyciągnęłam rękę, Wywróciła oczami.
- Moim zdaniem nie powinnaś tego nosić, żeby zobaczył jak nabroił- i tak ją założyłam.
- Pomyślę nad tym później- wsiadłyśmy do wynajętego samochodu przez Nialla.
- Macie?-zapytał. Wyciągnęłam ją i podałam mu.
- Tylko nie zgub. A teraz poproszę na lotnisko.
- Robi się!
Caine
Na razie siedzimy z Astrid w hotelu. Za jakąś godzinę pojedziemy na lotnisko po
- A co będziemy robić jutro?- zapytała mała.
- Pójdziemy do zamku- skrzywiła się.
- Musimy?
- Tak. Nie chcesz poczuć się jak księżniczka?- usiadłem koło niej.
- Prawie całe życie miałam czuć się jak księżniczka, ale tak nie było. Nie lubię zamków. Kojarzą mi się z moją rodziną...
- Chcesz o nich opowiedzieć?- prychnęła.
- Mieszkałam z mamą, ciocią i wujkiem. No i brzydkimi ludźmi. Mama mnie uczyła o złych rzeczach. Łazienkę miałam raz na tydzień. Miałam mało jedzenia i szare ubrania. Zero zabawek, telewizji, bajek... Nic. Zazdroszczę ci twojej rodziny.Widziałam wasze zdjęcia. Byliście tacy szczęśliwy...
- Moje dzieci uciekły, a z Dianą ostatnio nie mam najlepszych kontatów
- Ale przez te kilkanaście lat jakoś ich miałeś. A ja nigdy. Nie wiem co to miłość, Caine- westchnąłem.
- Obiecuję ci Astrid, że jak znajdziemy nasze dzieci i ukarzemy takiego złego pana zamieszkasz z nami na stałe i będziesz żyła normalnie jak inne dzieci- przytuliłem ją.
- Dziękuję. A Harry będzie mógł z nami zamieszkać?- spojrzała na mnie z nadzieją.
- Astrid, ale Harry a swoją rodzinę.
- Wiem, ale on też jest dla mnie jak tatuś. Oczywiście ty też jesteś. A Diana jest dla mnie jak mama.
- Będziesz miała szczęśliwą rodzinę, zobaczysz...
***
Staliśmy na lotnisku. Właśnie wylądował samolot Diany. Dziewczynka nie może stać w miejscu. Gdy tylko moja kochana przeszła przez bramki dziewczynką rzuciła jej się na szyję.
- I co, duży ptak się nie rozbił?- spytała z rozbawieniem.
- Nie. Jak było w Paryżu?- wzruszyła ramionami.
- Nieźle. Znalazłam to co chciałam, ale teraz wujek Niall to ma- pokiwała głową. Blondynka przeniosła wzrok na mnie.- Wszystko dobrze? Mam coś na twarzy?-no tak, cały czas się w nią wpatruje jak w obrazek.
- Nie, nic nie masz. Tak sobie patrzyłem- odwróciłem wzrok.
- Jasne. Wiadomo co w amazonii?- pokręciłem głową.
- Nie maja zasięgu i dopiero jutro się chyba dowiemy- pokiwała głową.
- Wracamy? Mam za sobą dwie podróże samolotem, kradzież i chciałabym wziąść prysznic. - wziąłem od niej walizkę i poprowadziłem do taksówki. Buźka Astrid przez cała podróż się nie zamykała. Kiedy zatrzymaliśmy się przed hotelem Diana zaniemówiła.
- Pomyślałem, że ten hotel ci się podobał i wynająłem nam ten pokój w którym spałaś- przytuliła się do mnie.
- Dziękuję, miło z twojej strony.- udaliśmy się do pokoju. Diana wyciągnęła potrzebne jej rzeczy do łazienki. Kiedy drzwi za nią się zamknęły oberwałem poduszką w głowę.
- Astrid!- leżała ze skrzyżowanymi rękoma.
- Wiesz, że samym gapieniem się na nią nic nie zdziałasz?
* jak coś ten francuski jest z google tłumacza, więc jak coś jest źle, nie moja wina xd
----------------------------
Witam po prawie tygodniu. I jak wam mija nowy rok? Bo u mnie jest okej :) Podoba się rozdział? O Harrym będzie więcej w nn. I myślę, że spodoba wam się cześć o dzieciach.;) Proszę o komentarze (których myślę, że mogłoby być trochę więcej, bo wiem, że was na to stać), jutro nn :P
Astrid jest cudna ♥ Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńAstrid jest urocza, ona dużo im wszystkim pomoże, bardzo dużo :D
Już nie mogę się doczekać nexta :D
Diana i Caine już się lepiej zachowują względem sb, więc bardzo się z tego powodu cieszę :D
Dziękuję :* - Asia :)
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńNadal czekam na rozmowę Diany i Harry'ego :)
Tak bardzo chciałabym, aby Diana odwzajemniła uczucia loczka ;p
Mogę sobie tylko pomarzyć haha
Dominika
Świetny. Czekam na nb. Dodawaj szybciutko
OdpowiedzUsuńCudo *o*
OdpowiedzUsuń