niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 32



Rozdział 32
                                                        Diana



Całą noc śnił mi się mój brat Luke. Nie było nic niepokojącego jednak musiałam sprawdzić co u niego. Zeszłam na dół i zastałam Astrid przed telewizorem. No bo co ona mogła by innego robić?
- Dzień dobry. Zaraz jedziemy do Luke’a
- Dzień dobry- powiedziała z uśmiechem- Caine wyszedł do pracy.
- Jak co rano. Jakoś mnie nie zaskoczyłaś.
- Po prostu chciałam żebyś wiedziała, że nie jedzie do tej swojej kochanki- przerzuciła kanał.
- Skarbie, oni razem pracują- odparłam z niesmakiem.
- O. Czemu jej nie zwolni?
- Bo może mieć przez to kłopoty. Poza tym nie wiemy czy chce ją zwolnić- spojrzała mi w oczy.
- Powiedział mi, że cię kocha i będzie próbował cię odzyskać. I że jak Nathaniel umrze, a wasze dzieci wrócą to będziemy tworzyć rodzinę.
- Skarbie, to nie jest takie proste- wydawało mi się, że w jej oczach dostrzegłam łzy.- Ja i Caine mamy trudny czas, dzieci będą w szoku po tym co tam zaszło i , że ty się pojawiłaś…
- I kochasz Harry’ego.- zrobiłam wielkie oczy.
- Co powiedziałaś?
- Kochasz Harry’ego. Umawiasz się z nim. I tutaj jest jedyny problem.
- Astrid, to nie…
- Prawda? To, że jestem małą nie oznacza, że nie mam oczu. Widzę co jest między wami. Dziwię się, że inni tego nie widzą. I możesz być spokojna. Nikomu nie powiem- wstała – Idę się przygotować do wyjścia- zostawiła mnie w osłupieniu.
                                                            Rosaline
Przed chwilą opuściliśmy motel. No to czas ruszać do Portland. Będziemy z maks 2 godziny.
- Możemy pogadać?- usłyszałam słaby głos mojej siostry.
- Pewnie- szłyśmy za resztą.- Co jest? Źle wyglądasz
- To przemęczenie. Chciałam zapytać co powiemy rodzicom o Ianie.- no właśnie. Co powiemy?
- Nic nie musisz mówić. To moja wina i ja się tym zajmę. Okej?
- To wcale nie…- upadła na ziemie i zaczęła się dusić.
- Melanie! – krzyknęłam. Zaczęła dziwnie bełkotać a jedyne co można było zrozumieć to „głodny w ciemności”. Ian to samo krzyczał podczas swojej gorączki… Otworzyła oczy, które były zalane czernią. Kurwa…
- Trzeba ją zabrać do szpitala- zarządziła Cassie. Luke ją podniósł. Ktoś zapytał gdzie można znaleźć szpital. Dostaliśmy dokładne wytyczne. Biegliśmy. W szpitalu już nie krzyczała na szczęście. Tylko ciężko oddychała. Daliśmy ją na obserwacje.
- Cholera- mruknął Mike.- Co my teraz zrobimy?- wpadłam na coś.
- Mam pomysł. Zostańcie tu. Calum, chodź- pociągnęłam go w stronę wyjścia. Przed szpitalem widziałam budkę telefoniczną. A koło drzwi wpadła mi w oko ulotka firmy budowlanej ojca. Mamy szczęście. Wzięłam jedną i udałam się do automatu. Wrzuciłam drobniaki i wybrałam numer.
- Sprytne kochanie- szepnął Calum i pocałował mnie w czoło. Po trzech sygnałach usłyszałam znajomą recepcjonistkę.
- Dzień dobry. Tutaj Rosaline. Połączy mnie pani z tatą?
- Oh, Rosaline! Jak dawno cię nie słyszałam! Już pewnie, łączę- tak blisko.
- Słucham?- usłyszałam ten cudownie znajomy głos. Nie mogłam nic wydusić.- Halo, jest tam kto?
- To ja tato- szepnęłam.
- Rosie?!- krzyknął- Gdzie jesteś? Nie ruszaj się! Podaj mi adres, przyjadę po ciebie. Ktoś jest z tobą?
- Tak tato. Wszyscy jesteśmy… Oprócz Ian’a, Szpital centralny w Windham. Błagam przyjedź dobrze?
- Dobrze- i wtedy zostałam poinformowana o tym, że połączenie się skończyło. Odwróciłam się do chłopaka i go ze szczęścia pocałowałam.
- Udało się?- zapytał. Pokiwałam głową- Poczekajmy na niego przed szpitalem- wziął mnie za rękę. Jestem taka szczęśliwa.
                                                     Caine
Błyskawicznie wybrałem numer Louisa.
- Bierz vana i przyjeżdżaj po mnie!- krzyknąłem podekscytowany.
- Pali się czy co?
- Powiedzmy. Wiem gdzie są nasze dzieci .
- Jadę- wybiegłem z gabinetu. Chwilę potem był Louis. – Gdzie jedziemy szefie?
- Szpital centralny w Windham.
- Robi się-
                                                      ***
Kiedy kierowaliśmy się w stronę wejścia rzucił nam się w oczy jeden chłopak. Był brudny, smutny i znajomy. Calum.
- Synu- wydukał Louis. Calum spojrzał na niego i się uśmiechnął. Szybkim krokiem znalazł się w jego objęciach. Zaczął szlochać.
- Przepraszam tato.
- Ci… Najważniejsze, że jesteś cały. Nikt poza nami nie wie, że jesteście, dlatego tata…
- Rozumiem. Rosie poszła do Mel. Nic poważnego jej się nie stało. Chodźmy- miałem ochotę się rzucić biegiem, ale musiałem zachować spokój. Dotarliśmy pod salę gdzie siedzieli wszyscy poza moimi dziećmi. Popatrzyli na mnie z nadzieją.
- Jak lekarz wyjdzie będzie można tam wejść- odparł Ashton.
- Dobrze. Teraz wrócicie grzecznie z wujkiem Louisem do domu. Ja z nimi zostanę dobrze?
- Jak wrócisz?- spytał przyjaciel.
- Dam radę, jedźcie- usłuchali i udali się w stronę wyjścia. Kiedy tylko lekarz opuścił pokój wbiegłem tam. Ujrzałem moje dwa skarby (z czterech) Rosie spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Wziąłem ją w ramiona. Z tyłu chwyciłem nieprzytomną Mel za rękę.- Ci… Jestem tu, słyszysz? Jestem. Już jesteście bezpieczne. On was już nie skrzywdzi. Jesteście bezpieczne…
                                                         Diana
Podjechałam pod dom mojego brata. Otworzyła mi Avril.
- Cześć ciocia- przytuliła mnie, a małą pogłaskała po główce.
- Cześć. Jest tata?- pokiwała głową i wpuściła nas do środka.
- Źle się czuje dzisiaj. Ujrzałam Luke’a rozłożonego na kanapie w salonie i czytającego książkę. Przeniósł na nas wzrok i się uśmiechnął.
- Jakie źle. Wszystko gra- przeniósł się do pozycji siedzącej i odłożył książkę. – Avril, zajmiesz się Astrid?- wzięła dziewczynkę za rękę i opuściły salon.
- Widzę, że się pogodziliście. No i dotrzymałam danej ci obietnicy- posłałam mu oczko.
- Oboje strasznie przeżyliśmy ta ucieczkę. Może to jest powód? Chcesz kawy?
- Dobra, ale leż…
- To mój dom i ja będę robił kawę- uparł się i wstał. Zakaszlał.
- Uparciuch.
- No i dobrze- robiąc kawę opowiadał mi o swoim pomyśle dotyczącym książki, którą chciałby napisać. Niosąc kawę znów dopadł go ten straszny kaszel. Filiżanki upadły i roztrzaskały się w drobny mak. – Przepraszam ja- dalej kaszlał. Zgiął się w pół a z jego gardła wyleciała krew. Pluł nią jak świeżo wypitym napojem.

- Luke!- krzyknęłam i rzuciłam się do niego. W pokoju znalazły się dziewczynki.
- tato!- krzyknęła Avril.
- Dzwoń po karetkę, szybko!- wydarłam się. Szybko zareagowała i parę minut później była karetka. – Ja z nim pojadę. Zamknijcie dom dobrze i zadzwońcie po kogoś. Nie możecie być same- dziewczyna pokiwała  głowa i wciągnęła małą do środka. Na noszach go wsadzili do karetki. Wskoczyłam za nim. On nadal się dusił krwią. O matko, to moja wina. To ta zemsta Nathaniela. Jestem tego pewna. Mam nadzieję, że Luke z tego wyjdzie. Bo jeśli nie to sobie tego nie daruję. 
------------------------------
No to mamy za sobą dawno zaplanowany rozdział! Jupi! Co myślicie o tym wszystkim? Luke i Mel wyjdą cało? Piszcie, piszcie, chętnie poczytam :) Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się minimum 7 komentarzy (wiem, ze was na to stać) . Nn dopiero w pt, proszę o komy :P
                      

7 komentarzy:

  1. Cudowny jak im sie coś stanie to nie reczę za siebie! 😠 Wszyscy mają być cali i zdrowi. Kamień spadł mi z serca jak dzieciaki (które nie są już dziećmi) w końcu wrócą do domu. Astrid najmądrzejsze dziecko na świecie! No i moim takim skrytym marzeniem jest aby Diana była z Harrym ale to już chyba wiesz awww kocham cię i chce już piątek ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty! Nie im sie nie może nicstać!! Załamie się jeśli się coś stanie!! Diana musi byc juz z Hazzą !! Astrid taka słodziutka i mądra !, Piątku przybywaj!
    Kocham ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie mi się zdaje, ze nikt nie wyjdzie z tego cało. Biedna Diana. Tak mi jej szkoda.
    No cóż, czekam na next

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Mam nadzieję, że wyjdą z tego cało, ale to zemsta, może być do samego ich końca :( Jednak mam nadzieję, że ich uratują :D
    Astrid jest najsłodszym, najukochańszym i najmądrzejszym dzieckiem na świecie :D
    Caine musi być z Dainą i dziećmi tworząc kochaną PEŁNĄ rodzinę :D
    To by było chyba na tyle :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski mam nadzieje ze wszystko nedzie z nimi w porzadku :))))))

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój Boże Luke... BiedaczeBiedaczek. NIE ZABIŁAŚ GO PRAWDA? Bo jak tak to cie znajdę!

    OdpowiedzUsuń

Twój Komentarz= Mój Uśmiech :)