Rozdział
32
Diana
Całą noc śnił mi się mój brat Luke. Nie było
nic niepokojącego jednak musiałam sprawdzić co u niego. Zeszłam na dół i
zastałam Astrid przed telewizorem. No bo co ona mogła by innego robić?
- Dzień dobry. Zaraz jedziemy do Luke’a
- Dzień dobry- powiedziała z uśmiechem- Caine
wyszedł do pracy.
- Jak co rano. Jakoś mnie nie zaskoczyłaś.
- Po prostu chciałam żebyś wiedziała, że nie
jedzie do tej swojej kochanki- przerzuciła kanał.
- Skarbie, oni razem pracują- odparłam z
niesmakiem.
- O. Czemu jej nie zwolni?
- Bo może mieć przez to kłopoty. Poza tym nie
wiemy czy chce ją zwolnić- spojrzała mi w oczy.
- Powiedział mi, że cię kocha i będzie
próbował cię odzyskać. I że jak Nathaniel umrze, a wasze dzieci wrócą to
będziemy tworzyć rodzinę.
- Skarbie, to nie jest takie proste- wydawało
mi się, że w jej oczach dostrzegłam łzy.- Ja i Caine mamy trudny czas, dzieci
będą w szoku po tym co tam zaszło i , że ty się pojawiłaś…
- I kochasz Harry’ego.- zrobiłam wielkie oczy.
- Co powiedziałaś?
- Kochasz Harry’ego. Umawiasz się z nim. I
tutaj jest jedyny problem.
- Astrid, to nie…
- Prawda? To, że jestem małą nie oznacza, że
nie mam oczu. Widzę co jest między wami. Dziwię się, że inni tego nie widzą. I
możesz być spokojna. Nikomu nie powiem- wstała – Idę się przygotować do
wyjścia- zostawiła mnie w osłupieniu.
Rosaline
Przed chwilą opuściliśmy motel. No to czas
ruszać do Portland. Będziemy z maks 2 godziny.
- Możemy pogadać?- usłyszałam słaby głos mojej
siostry.
- Pewnie- szłyśmy za resztą.- Co jest? Źle
wyglądasz
- To przemęczenie. Chciałam zapytać co powiemy
rodzicom o Ianie.- no właśnie. Co powiemy?
- Nic nie musisz mówić. To moja wina i ja się
tym zajmę. Okej?
- To wcale nie…- upadła na ziemie i zaczęła
się dusić.
- Melanie! – krzyknęłam. Zaczęła dziwnie
bełkotać a jedyne co można było zrozumieć to „głodny w ciemności”. Ian to samo
krzyczał podczas swojej gorączki… Otworzyła oczy, które były zalane czernią.
Kurwa…
- Trzeba ją zabrać do szpitala- zarządziła
Cassie. Luke ją podniósł. Ktoś zapytał gdzie można znaleźć szpital. Dostaliśmy dokładne
wytyczne. Biegliśmy. W szpitalu już nie krzyczała na szczęście. Tylko ciężko
oddychała. Daliśmy ją na obserwacje.
- Cholera- mruknął Mike.- Co my teraz
zrobimy?- wpadłam na coś.
- Mam pomysł. Zostańcie tu. Calum, chodź-
pociągnęłam go w stronę wyjścia. Przed szpitalem widziałam budkę telefoniczną.
A koło drzwi wpadła mi w oko ulotka firmy budowlanej ojca. Mamy szczęście.
Wzięłam jedną i udałam się do automatu. Wrzuciłam drobniaki i wybrałam numer.
- Sprytne kochanie- szepnął Calum i pocałował
mnie w czoło. Po trzech sygnałach usłyszałam znajomą recepcjonistkę.
- Dzień dobry. Tutaj Rosaline. Połączy mnie
pani z tatą?
- Oh, Rosaline! Jak dawno cię nie słyszałam!
Już pewnie, łączę- tak blisko.
- Słucham?- usłyszałam ten cudownie znajomy
głos. Nie mogłam nic wydusić.- Halo, jest tam kto?
- To ja tato- szepnęłam.
- Rosie?!- krzyknął- Gdzie jesteś? Nie ruszaj
się! Podaj mi adres, przyjadę po ciebie. Ktoś jest z tobą?
- Tak tato. Wszyscy jesteśmy… Oprócz Ian’a,
Szpital centralny w Windham. Błagam przyjedź dobrze?
- Dobrze- i wtedy zostałam poinformowana o
tym, że połączenie się skończyło. Odwróciłam się do chłopaka i go ze szczęścia
pocałowałam.
- Udało się?- zapytał. Pokiwałam głową-
Poczekajmy na niego przed szpitalem- wziął mnie za rękę. Jestem taka
szczęśliwa.
Caine
Błyskawicznie wybrałem numer Louisa.
- Bierz vana i przyjeżdżaj po mnie!-
krzyknąłem podekscytowany.
- Pali się czy co?
- Powiedzmy. Wiem gdzie są nasze dzieci .
- Jadę- wybiegłem z gabinetu. Chwilę potem był
Louis. – Gdzie jedziemy szefie?
- Szpital centralny w Windham.
- Robi się-
***
Kiedy kierowaliśmy się w stronę wejścia rzucił
nam się w oczy jeden chłopak. Był brudny, smutny i znajomy. Calum.
- Synu- wydukał Louis. Calum spojrzał na niego
i się uśmiechnął. Szybkim krokiem znalazł się w jego objęciach. Zaczął
szlochać.
- Przepraszam tato.
- Ci… Najważniejsze, że jesteś cały. Nikt poza
nami nie wie, że jesteście, dlatego tata…
- Rozumiem. Rosie poszła do Mel. Nic poważnego
jej się nie stało. Chodźmy- miałem ochotę się rzucić biegiem, ale musiałem
zachować spokój. Dotarliśmy pod salę gdzie siedzieli wszyscy poza moimi
dziećmi. Popatrzyli na mnie z nadzieją.
- Jak lekarz wyjdzie będzie można tam wejść-
odparł Ashton.
- Dobrze. Teraz wrócicie grzecznie z wujkiem
Louisem do domu. Ja z nimi zostanę dobrze?
- Jak wrócisz?- spytał przyjaciel.
- Dam radę, jedźcie- usłuchali i udali się w
stronę wyjścia. Kiedy tylko lekarz opuścił pokój wbiegłem tam. Ujrzałem moje
dwa skarby (z czterech) Rosie spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Wziąłem ją
w ramiona. Z tyłu chwyciłem nieprzytomną Mel za rękę.- Ci… Jestem tu, słyszysz?
Jestem. Już jesteście bezpieczne. On was już nie skrzywdzi. Jesteście
bezpieczne…
Diana
Podjechałam pod dom mojego brata. Otworzyła mi
Avril.
- Cześć ciocia- przytuliła mnie, a małą
pogłaskała po główce.
- Cześć. Jest tata?- pokiwała głową i wpuściła
nas do środka.
- Źle się czuje dzisiaj. Ujrzałam Luke’a
rozłożonego na kanapie w salonie i czytającego książkę. Przeniósł na nas wzrok
i się uśmiechnął.
- Jakie źle. Wszystko gra- przeniósł się do
pozycji siedzącej i odłożył książkę. – Avril, zajmiesz się Astrid?- wzięła
dziewczynkę za rękę i opuściły salon.
- Widzę, że się pogodziliście. No i
dotrzymałam danej ci obietnicy- posłałam mu oczko.
- Oboje strasznie przeżyliśmy ta ucieczkę.
Może to jest powód? Chcesz kawy?
- Dobra, ale leż…
- To mój dom i ja będę robił kawę- uparł się i
wstał. Zakaszlał.
- Uparciuch.
- No i dobrze- robiąc kawę opowiadał mi o
swoim pomyśle dotyczącym książki, którą chciałby napisać. Niosąc kawę znów
dopadł go ten straszny kaszel. Filiżanki upadły i roztrzaskały się w drobny
mak. – Przepraszam ja- dalej kaszlał. Zgiął się w pół a z jego gardła wyleciała
krew. Pluł nią jak świeżo wypitym napojem.
- Luke!- krzyknęłam i rzuciłam się do niego. W
pokoju znalazły się dziewczynki.
- tato!- krzyknęła Avril.
- Dzwoń po karetkę, szybko!- wydarłam się.
Szybko zareagowała i parę minut później była karetka. – Ja z nim pojadę.
Zamknijcie dom dobrze i zadzwońcie po kogoś. Nie możecie być same- dziewczyna
pokiwała głowa i wciągnęła małą do
środka. Na noszach go wsadzili do karetki. Wskoczyłam za nim. On nadal się
dusił krwią. O matko, to moja wina. To ta zemsta Nathaniela. Jestem tego pewna.
Mam nadzieję, że Luke z tego wyjdzie. Bo jeśli nie to sobie tego nie daruję.
------------------------------
No to mamy za sobą dawno zaplanowany rozdział! Jupi! Co myślicie o tym wszystkim? Luke i Mel wyjdą cało? Piszcie, piszcie, chętnie poczytam :) Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się minimum 7 komentarzy (wiem, ze was na to stać) . Nn dopiero w pt, proszę o komy :P
Cudowny jak im sie coś stanie to nie reczę za siebie! 😠 Wszyscy mają być cali i zdrowi. Kamień spadł mi z serca jak dzieciaki (które nie są już dziećmi) w końcu wrócą do domu. Astrid najmądrzejsze dziecko na świecie! No i moim takim skrytym marzeniem jest aby Diana była z Harrym ale to już chyba wiesz awww kocham cię i chce już piątek ❤❤❤
OdpowiedzUsuńZajebisty! Nie im sie nie może nicstać!! Załamie się jeśli się coś stanie!! Diana musi byc juz z Hazzą !! Astrid taka słodziutka i mądra !, Piątku przybywaj!
OdpowiedzUsuńKocham ❤
Właśnie mi się zdaje, ze nikt nie wyjdzie z tego cało. Biedna Diana. Tak mi jej szkoda.
OdpowiedzUsuńNo cóż, czekam na next
Dominika
Wyjdą z tego. Na pewno. ;D
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nn :D
Mam nadzieję, że wyjdą z tego cało, ale to zemsta, może być do samego ich końca :( Jednak mam nadzieję, że ich uratują :D
Astrid jest najsłodszym, najukochańszym i najmądrzejszym dzieckiem na świecie :D
Caine musi być z Dainą i dziećmi tworząc kochaną PEŁNĄ rodzinę :D
To by było chyba na tyle :D
Dziękuję :* - Asia :)
Boski mam nadzieje ze wszystko nedzie z nimi w porzadku :))))))
OdpowiedzUsuńO mój Boże Luke... BiedaczeBiedaczek. NIE ZABIŁAŚ GO PRAWDA? Bo jak tak to cie znajdę!
OdpowiedzUsuń