Rozdział
31
Ian
Nie zważałem na ból kostki, na którą źle
stanąłem po przeskoczeniu płoty. Biegłem cały czas nie oglądając się ze siebie.
Nogi poniosły mnie do parku . Dopiero tam, w mniej zaludnionym miejscu usiadłem
i się rozpłakałem. Byłem w rozsypce. Nie wiedziałem czy wstać i pokuśtykać do
domu. Czy oni mi to wybaczą? Czy tata kazał mi uciekać żeby mnie ochronić czy
żeby nie musieć się nade mną użerać? Matka mnie pewnie nienawidzi. Pewnie
straciłem w jej oczach. Może jednak powinienem pójść w umówione z Nathanielem
miejsce i wrócić z nim do zamku? Nie wiem co ja mam robić… Myśl, Ian, myśl..
Położyłem się na trawie. W mojej głowie pojawiły się wspomnienia z tego parku
jak to przychodziliśmy tutaj wszyscy razem. Zamknąłem oczy. „Uciekaj… Spieprzaj stąd, słyszysz? Uciekaj!”
- Dobrze tato- mruknąłem i się podniosłem.
Wracam do domu. Do mamy, taty, Rosie i Melanie. Do mojej Nath i reszty
przyjaciół. Mam dosyć życia niby anioła. Przecież ja nawet skrzydeł nie mam!
Zacząłem kuśtykać w stronę domu. A to zajmie mi z co najmniej godzinę, ale
będzie warto.
Diana
- Diana, Harry oszukuje!- krzyknęła Astrid.
Właśnie prowadzili z loczkiem partyjkę w warcaby. Wychyliłam się z kuchni.
- Harry…
- Przecież nie oszukuje- odparł „oburzony”
Styles.
- Umawialiśmy się, że nie ma zbijania do tyłu,
a ty zrobiłeś to z 4 razy! – wykłócała się dziewczynka.
- Nie było takiej umowy- pokazał jej język
- Zachowujesz się jak dziecko- stwierdziłam z
uśmiechem.
- Nie-e.
- Ta-ak- zadzwonił dzwonek do drzwi. – Idę otworzyć-
kiedy drzwi się uchyliły stanął z nich zdenerwowany Caine. – Coś się stało?-
próbowałam ukryć drżenie z głosie.
- Tak- zobaczył Styles’a w salonie- Dobrze, że
jesteś- stwierdził i rzucił do niego jakąś torbą.
- Co to?- zapytał Harry.
- Księga. Już nie jest bezpieczna w moim
sejfie. W ostatniej chwili udało mi się ją odzyskać. Musisz ją gdzieś zawieźć.
- Myślałam, ze trzymałeś ją w sejfie do
którego nikt nie zna kodu- odezwałam się.
- Bo tak było, ale włamywacz złamał kod. –
odwrócił wzrok.
- Jak ci się udało ją odzyskać? – zapytała z
zaciekawieniem Astrid- Zraniłeś kogoś? Zabiłeś? Jesteś jednym z tych
gangsterów, którzy mają duże firmy?
- Napastnik bez problemu oddał pistolet i
torbę z zawartością. Potem dałem mu odejść- Styles prychnął.
- Jak mogłeś dać mu tak po prostu odejść? Gdybyś
go oddał w ręce tych goryli twojego starego to dostał by niezłą nauczkę. –
Caine wlepił w niego zimne i nienawistne spojrzenie.
- A ty byś pozwolił dać tak mocno skrzywdzić
swojego syna?- warknął. Czy on właśnie powiedział…
- Chcesz powiedzieć, że to Ian?- zapytał ze
zdziwieniem Harry.
- Tak. To był Ian. I nie musisz si martwić.
Nie wróci już po nią. Widać było, że nie chciał jej ukraść tylko został do tego
zmuszony i kiedy kazałem mu to zwrócić rzucił ją bez wahania. – podarłam się o
blat. Mój syn… Złodziej, z bronią… O nie…- Był sam.
- Mówił coś?- wyszeptałam.
- Tak, tak. Już jadę. Trzymajcie się-
powiedział trochę smutny i opuścił nasz dom. Caine do mnie podszedł i mnie
mocno przytulił.
- Nie mogłem go zatrzymać Diana. Gdyby został
oni by…
- Wiem. Nie tłumacz się. Wiem. Jest szansa, że
jest jeszcze w Portland?
- Zawsze jest- koło nas stanęła Astrid. W ręku
trzymała ramkę ze zdjęciem. Podała ją mi. Przedstawiało ono naszą piątkę.
- Ludzie się mimo wszystko nie zmieniają,
choćby się bardzo starali. Kiedy patrzę na to zdjęcie widzę samo dobro. Nawet
jeśli Nathaniel codziennie wpajał mu by złe rzeczy on i tak będzie dobry. Nie
musicie się o niego martwić. On wróci. One zresztą też. Wszyscy którzy uciekli
wrócą. Bo dobro i zło długo nie wytrzyma ze sobą. – Caine podniósł ja i przytulił
do nas. Ledwo powstrzymywałam łzy. Gdzie są moje dzieci?
Ian
Właśnie stałem w ogrodzie. Udało mi się dotrzeć.
Zaraz będę w domu z rodzicami…
- A ty dokąd?- usłyszałem głos Nathaniel’a za
swoimi plecami i zesztywniałem.
- D-do domu- oznajmiłem. Zaśmiał się.
- Przecież to nie jest twój dom Ian. –
ruszyłem na przód.
- Zaraz się przekonamy- ze śmiechem ruszył za
mną.
- Czyżby? Spójrz do środka. Co widzisz?-
ujrzałem ojca i mamę tulących się do siebie z uśmiechem. To pamiętam za nim
uciekłem. Ale zaraz… Oni trzymali jakąś dziewczynkę w objęciach. Kim ona jest?-
Widzisz? Nie przejęli się waszą ucieczką i znaleźli sobie nowe dziecko, które
nie sprawi im takiej trudności jaką wy niby sprawiliście. Patrz, nawet zdjęli
wasze zdjęcie- spojrzałem na ścianę gdzie niegdyś wisiało zdjęcie. Była pusta. Ścisnęło
mnie serce.
- G-gdzie są Mel i Rosie?- zapytałem.
- Nie mam pojęcia, ale podejrzewam, że pewnie
tu dotarły i zobaczyły podobną scenę i się wycofały. Pewnie postanowiły opuścić
Portland, a skoro nie mają pieniędzy, nie jadły od dawna czegoś porządnego i są
zestresowane to raczej daleko nie zajdą. O ile w ogóle udało im się tutaj
dotrzeć…
- Nie mów tak! Musimy je znaleźć. One na pewną
żyją.. Na pewno są bezpieczne.
- Moi podwładni ich szukają, ale na marne.
Wróć ze mną Ian. Tam jest twój dom. Tam jesteś bezpieczny. Chodź- słyszałem jak
kieruje się w stronę lasu. On miał rację. To nie jest już mój dom. Z bólem
odwróciłem się i pokuśtykałem w jego stronę.
Rosaline
Dotarliśmy do Windham! To już coś. Stąd jest
14,1 mili do Portland. Gdybyśmy mieli samochód dotarcie do domu zajęło nam by
pół godziny. Na piechotę to pewnie z dwie godziny. Ale musimy zrobić postój.
Jesteśmy zmęczeni, głodni i spragnieni. Musimy tu odpocząć. Rozsiedliśmy się w
parku.
- Pierwsze co zrobię jak wrócę to pójdę na
dobrego burgera- powiedział Ashton na co chłopcy od razu się dołączyli.
- Może najpierw weźcie prysznic bo cuchniecie
jak skunksy- oznajmiła Ashley na co dostała w żebra od brata.
- Musimy gdzieś przenocować i coś zjeść, bo
nie dotrzemy do Portland w takim stanie- odezwała się Cassie.
- Nie mamy pieniędzy żeby…
- Mam pomysł!- krzyknął Calum- Chłopacy
chodźcie tu! – zaczęli się naradzać. Ash, Mike i Cal siedzieli na ławce a przed
nimi stał jakiś kubek ze śmietnika. Ashton zaczął walić patykami o ławkę a
chłopcy zaczęli klaskać. Potem zaczęli śpiewać do czego bliźniaki Horan zaczęli
tańczyć. Przyłączyłyśmy się do klaskania. Po chwili duża grupa ludzi ich
obserwowała. Podobało im się to, więc wrzucali pieniądze . Sprytnie to sobie
wymyślili. Godzinę później mieliśmy 203 dolary. Najpierw poszliśmy i wydaliśmy
75 dolarów na pożywienie i picie. Potem udaliśmy się do motelu. My z Calumem
weszliśmy, a reszta będzie musiała wejść przez okno.
- Pokój dla dwojga na jedną noc poproszę-
powiedział Calum.
- Dowodzik?
- Nie mam- zobaczyłam, że jedna doba kosztuje
15 dolarów. Podałam recepcjonistce 30.
- Wystarczy?- uśmiechnęła się i podała nam
kluczyk.
- Miłej nocy życzę- udaliśmy się do pokoju nr
5 i otworzyliśmy okno. Po dziesięciu minutach nasi przyjaciele byli z nami.
Rozsiedliśmy się i zaczęliśmy spożywać długo wyczekiwany posiłek.
- Już jutro będziemy w domu- ucieszyła się
Mel. Luke ją przytulił i się uśmiechnął.
- Tak. Cali i zdrowi…- powiedziałam. Szkoda,
że Ian’a z nami tu nie ma. Powinnam go stamtąd zabrać siłą choćby nie wiem co. Ciekawe
co u niego. Czy jest szczęśliwy?
------------------------------
Ten rozdział nie należy do zbyt ciekawych, ale za to w nn postaram się to nadrobić, bo nie będzie to "spokojny" rozdział. A wy co myślicie? Czy Ian postąpił słusznie? Jak myślicie co się wydarzy? Nn postaram się dodać jutro, a jak mi się nie uda to dopiero w pt ;/ Czekam na komentarze ;)
Idealny :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nn :D
Kurde, dlaczego Ian wrócił? On miał trafić do domu, ughhh :(
Mam nadzieję, że chociaż reszta wróci szczęśliwie do domów :)
Astrid jest piękna, słodka i baardzo mądra :D
Myślę, że między Dianą i Cain'em jest już troszkę lepiej, co mnie b cieszy :D
Dziękuję :* - Asia :)
To smutne, że akurat tą scenę zobaczył ;-; I wrócił z tym dupkiem..
OdpowiedzUsuńKompletnie nie wiem, czego mogę się spodziewać
OdpowiedzUsuńPozostało mi jedynie czekać na kolejny rozdział.
Dominika
Szkoda że Ian zobaczył tą scenkę , Harry i Diana <3
OdpowiedzUsuńNIECH ONI WSZYSCY SIE POGODZĄ I ZABIJĄ NATHANIELA
Boskiee <3
Biedny Ian :c A co do rozdziału to boski *.*
OdpowiedzUsuń